Czyli to moja wina?!
William pov.
- Siema stary. - przywitałem się z kolegą, który siedział tyłem do mnie.
- Cześć. - odwrócił się do mnie przodem.
- Co ci się stało? - spojrzałem na jego poobijaną twarz. Nie wyglądał za dobrze.
- Miałem małe spotkanie z paczką Lukasa. - mruknął.
- Co? - nie wierzyłem własnym uszom.
Po co Lukas miałby go pobić?
- Jego paczka wczoraj mnie zatrzymała jak wychodziłem ze szkoły. Zaczęliśmy się wyzywać i jakoś samo poszło. - wzruszył ramionami.
- Trzeba było do mnie zadzwonić. - wkurzyłem się.
- I co byś zrobił? I tak mi obili mordę i tak, a poza tym wolałeś spędzić czas z Claudią. - stwierdził.
- Z Claudią spędzę jeszcze tyle czas, że ho. - powiedziałem.
- Jesteście razem? - zapytał. Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową. - No bracie gratuluję. - wstał z krzesła i przybił ze mną piątkę.
- Powiem Ci, że łatwo nie było. - usiadłem na krześle. Nagle dostałem wiadomość.
Od nieznajomy :
Przyjedź na tor. Lukas
- Co jest? - Stefan spojrzał na mnie.
- Patrz. - pokazałem mu wiadomość.
- Jedziesz?
Od nieznajomy :
Znowu mamy pobić twojego kolegę?
Kiedy tylko przeczytałem tą wiadomość wstałem gwałtownie z krzesła.
Nie pozwolę żeby jeszcze raz kogoś pobił.
- Jakby się pytali to powiedz, że musiałem coś załatwić. - powiadomiłem go i wyszedłem z klasy.
- Jednak jedziesz. - usłyszałem za sobą głos blondyna. Wyszedłem ze szkoły i skierowałem się w stronę parkingu. Stefan cały czas szedł za mną.
- Wracaj do szkoły. - wsiadłem do samochodu.
- Sam nie pojedziesz. - usiadł na siedzeniu pasażera.
- Załatwię to. - odpaliłem samochód.
- Nie marudź. - powiedział, a mi się przypomniało, że tak samo powiedziałem wczoraj do swojej dziewczyny. Uśmiechnąłem się na wspomnienie tego wieczoru i na myśl o mojej dziewczynie. - Ziemia do Blacka. - pstryknął mi przed palcami blondyn.
- Co? - wyjechałem na ulicę.
- Nic. Po prostu wyglądałeś jakbyś miał udaną noc. - poruszył dwuznacznie brwiami.
- Głupi jesteś. - walnąłem go w ramię.
- No co. - zaczął się śmiać, a ja razem z nim. - Czyli jednak coś było?
- Nic ci nie powiem. - oznajmiłem i zacząłem jechać w stronę toru, na którym się ściągamy. To właśnie dzięki kasie, którą wygrywam na wyścigach mogłem kupić mieszkanie. Dlaczego nie powiedziałem o tym Claudii? Nie chciałem jej martwić. Kiedy dojechaliśmy na umówione miejsce dostałem wiadomość. Tym razem była od mojej dziewczyny. Pisała, że nie spotka się teraz ze mną na przerwie, bo musi coś załatwić. Chciałem jej odpisać, ale musiałem wyjść z samochodu, bo zobaczyłem Lukasa z kolegami. Schowałem do kieszeni telefon i razem ze Stefanem podszedłem do nich. - Czego chcesz?
- Nie było cię wczoraj jak obijaliśmy mordę twojemu koledze. - spojrzał na Stefana.
- Byłem zajęty. -powiedziałem.
- Już nawet wiem czym albo raczej kim byłeś zajęty. - uśmiechnął się perfidnie w moją stronę.
- Możesz mówić jaśniej. - byłem coraz bardziej zdenerwowany.
- No zapewne pieprzyłeś się ze swoją dziewczyną.
- Słuchaj. To nie jest twoja sprawa. Może się z nią pieprzyłem, a może nie. Powiedz po prostu czego chcesz i będzie po sprawie.- nagle zapragnąłem znaleźć się przy Claudii.
- To czego wczoraj nie mogłem zrobić.- oznajmił i rzucił się na mnie. Gdy zaczęła się bójka zacząłem żałować, że tu przyjechałem.
Claudia pov.
- Wszystko mnie boli.- jęknęła Alice kiedy wychodziłyśmy z szatni. Nie dziwie się jej, bo kto normalny każe przez pół godziny bez przerwy odbijać piłkę?
- Nie pytaj mi się.- wyszłyśmy ze szkoły.
- Claudia.- usłyszałam za sobą głos Theo. Odwróciłam się w jego stronę.
- Tak?- chłopak podszedł do nas.
- To co z naszymi lekcjami? Kiedy ci pasuje?-
- Ymmm. A kiedy byś mógł?- poprawiłam torbę na ramieniu.
- Dzisiaj.- oznajmił. No w sumie miałam dzisiaj przeczytać lekturę, male chyba nic się na stanie jak przeczytam ją jutro, a co do spotkania z Williamem to nie wiem czy wypali, bo nadal nie dał o sobie znaku życia.
- Okey. To wyślę ci później adres.-powiedziała.
- Czy ja o czymś nie wiem?- zapytała mnie blondynka.
- Theo obiecał, że nauczy mnie grac na gitarze.- wzruszyłam ramionami. Dziewczyna chciała mi coś powiedzieć, ale podszedł do nas Mark, jej chłopak.
- To co idziemy?- chwycił dziewczynę za rękę.
- Tak.- odpowiedziała i zwróciła się do mnie.- Napisze do ciecie wieczorem.- uścisnęła mnie na pożegnanie i odeszła z chłopakiem. Wyciągnęłam telefon z kieszeni żeby zobaczyć czy William się odezwał. Nic. Żadnych wiadomości, żadnych nieodebranych połączeń. Ruszyłam w stronę domu. Kiedy się w nim w końcu znalazłam na lodówce znalazłam wiadomość od rodziców, że wypadła im jakaś delegacja i że wrócą jutro wieczorem. Westchnęłam i poszłam na górę do swojego pokoju. Wysłałam Theo adres i zabrałam się za odrabianie lekcji. Po godzinie usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyszłam z pokoju i poszłam otworzyć drzwi.
- Cześć.- wpuściłam uśmiechniętego Theo do środka.
- Cześć. Chcesz coś do picia?- zapytałam na wstępie.
- Nie dzięki. To co idziemy się uczyć?
- Tak.- przeszliśmy do mojego pokoju. Na samym początku szatyn pokazał mi podstawowe chwyty. Powtórzyłam je. Nagle wpadłam na pewien pomysł. - Zagraj coś.- spojrzałam niego błagalnie.- Prooooszę.
- No dobra.- zgodził się i zaczął grać.
Od czasu do czasu spoglądał na mnie. Był naprawdę świetny. Kiedy skończył grać poprosiłam go żeby zagrał coś jeszcze. Spełnił moją prośbę.
- Jesteś świetny.- oznajmiłam kiedy skończył.
- Eee tam. Lata nauki.- machnął lekceważąco ręką i odłożył gitarę na bok.
- Claudia już jestem!- usłyszałam głos Krisa.
- Chodź. Przedstawię cię mojemu bratu.- wstałam z łóżka i razem z szatynem zeszłam na dół. W kuchni znaleźliśmy Krisa.- Kris to jest Theo.- przedstawiłam kolegę.
- Cześć.- przywitał się Theo.
- Hey.- odpowiedział Kris i spojrzał na kartkę, która nadal wisiała na lodówce.- Zostawili chociaż coś do zjedzenia?
- Nie. Głodny już jesteś?- spojrzałam na brata. Pokiwał głową.- Zrobić ci coś do zjedzenia?
- Naleśniki.
- Dobra. To ty idź odrób lekcję.- zabrałam się do gotowania,
- Ale mam zadanie z fizyki.- jęknął.
- Wiesz, że z tym ci nie pomogę.- przypomniałam mu. Fizyka tak jak matematyka była dla mnie złem wcielonym.
- Może ja będę mógł pomóc?- odezwał się Theo.
- Jasne. Zaraz przyniosę zeszyt tylko muszę do kogoś napisać.- odpowiedział i poszedł na górę.
- Dziękuję.- spojrzałam na chłopaka.
- Zawsze do usług.- uśmiechnął się. Po chwili przyszedł Kris, a ja zabrałam się do gotowania. Kiedy chłopcy skończyli robić zadanie pierwsze naleśniki były już gotowe. Położyłam przed nimi talerz. - Jesteś tutaj brudna.- pokazał palcem na swój policzek. Spróbowałam zetrzeć plamę, ale nie mogłam jej zlokalizować.- Daj pomogę ci.- wstał i podszedł do mnie. Wyciągnął w moją stronę rękę i starł mi z policzka ciasto od naleśników.
- Dzięki.- nasze spojrzenia się skrzyżowały.
- No super.- rozpoznałam głos mojego chłopaka i jak oparzona odsunęłam się od Theo. Spojrzałam na bruneta. Był cały poobijany.
- Co...
- No widzę, że fajnie się bawicie.- powiedział wściekły.
- Co ci się stało?- ruszyłam w jego stronę, ale on się cofnął. To zabolało.
- Wiesz co daruj sobie te głupie pytania.- warknął w moją stronę.
- Nie odzywaj się tak do niej.- w mojej obronie stanął Theo.
- To może ja się ulotnię.- mruknął Kris i wyszedł z kuchni.
- Co on tu robi?- Black spojrzał na Theo.
- Theo przyszedł, bo poprosiłam go żeby nauczył mnie grać na gitarze.- powiadomiłam go.
- Błagam cię. Lepszego wytłumaczenia nie mogłaś wymyślić?- nie wierzył mi.
- To jest prawda.- poczułam, że mój głos się załamuje.
- Jasne. Wiecie co? Ja już pójdę i nie będę wam przeszkadzał.- ruszył do wyjścia. Pobiegłam za nim.
- Dlaczego mi nie wierzysz?- chwyciłam go za ramię i odwróciłam go w moją stronę.
- A dlaczego miałbym ci wierzyć? Wchodzę do domu i zastaje taki widok, przecież wiedziałaś, że przyjdę to w ogóle po co go zaprosiłaś?
- Właśnie nie wiedziałam czy przyjdziesz. Nie miałam z tobą żadnego kontaktu. Nie odpisywałeś na moje smsy i nawet nie raczyłeś do mnie zadzwonić.- zaczęłam się tłumaczyć.
- Czyli to moja wina?!- zaczął krzyczeć.
- Nie, ale...- nie pozwolił mi dokończyć, bo odtrącił moją rękę i wyszedł trzaskając drzwiami. Wybiegłam za nim, ale on wsiadł na motor i odjechał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top