Dziewczyny

Los Angeles, wieczór

Rosalie szła szybkim krokiem wraz z Bellą, Alice i Renesmee. Całą czwórką miały do wykonania misję. Nakłonić Esme do rozmowy i powrotu. Przecież nie mogły pozwolić, by ta idealna para od tak od siebie odeszła.- Myślicie, że będzie chciała z nami rozmawiać?-zapytała nagle Alice. Wszystkie spojrzały na nią z irytacją.- Przecież to mama-odparła ze spokojem Rose. Znów szły w milczeniu. Odgłos szpilek roznosił się echem po chodniku. Dotarły do domu Esme. Był dużo większy niż się spodziewały. W środku paliło się światło. Ponoć pracowała w nocy. Nie rozumiały więc dlaczego teraz nie była w pracy. Rose nie zamierzała pukać. Nacisnęła po prostu klamkę i weszła do środka. Dziewczyny nie miały wyjścia. Musiały zrobić to samo.

Mieszkanie było urządzone w pięknym stylu. Wszędzie było jasno i schludnie. Kiedy weszły do salonu zastały Esme siedzącą na kolanach jakiegoś mężczyzny. Od razu wiedziały. Był wampirem.- Cześć babciu - odparła ciacho Nessie. Esme spojrzała w ich stronę i jak oparzona odsunęła od swojego towarzysza. - dziewczynki? A co wy tu robicie?-zapytała- Mogłybyśmy zapytać o to samo- odparła oschle Rose.- Chcieliśmy zrobić ci niespodziankę, ale...-zaczęła Alice.- Jak widać ty nam zrobiłaś większą- dokończyła Bella.- Chyba będzie lepiej jak już pójdę- odezwał się mężczyzna - Też tak myślę- odparła jak zwykle szczera Rose. Trzasnęły drzwi. - Spałaś z nim?-zapytała od razu Rosalie.- Nie!!-krzyknęła Esme. - To jest ta twoja praca?-zapytała ponownie blondynka- Rosalie uspokój się- odparła Alice- Mama na pewno nam to wszystko wyjaśni- stwierdziła.

Esme usiadła na kanapie i ukryła twarz w dłoniach.- Zdaję sobie sprawę dlaczego tu jesteście- zaczęła.- Całkiem nas olałaś- odparła Rose.- My to nic, ale Carlisle... On źle to znosi- powiedziała szczerze Bella.- Carlisle? Przecież on wiecznie pracuje- odparła ze smutkiem.- Może tak było, ale odkąd wyjechałaś...-zaczęła Nessie. -Mieszkam z dziadkiem i widzę co się dzieje. Jest smutny i nie uśmiecha się już ani trochę. Kiedy dzwoni telefon podrywa się z radością,a potem znowu traci blask. On za tobą tęskni babciu- wyjaśniła Ness. Esme spojrzała na nią i mocno przytuliła.- Och skarbie... jesteś już taka dorosła...- odparła cicho.- Macie rację... Coś jest nie tak. Pogubiłam się. Kiedy poznałam tu Ernesta... -zaczęła- Zakochałaś się w nim?-zapytała Bella. Esme od razu poderwała się z kanapy i zaczęła chodzić po pokoju. -Nie, ale poczułam inaczej... wyjątkowo-odparła.- Gość Cię bajeruje i podrywa, a ty od razu siadasz mu na kolanach?-zapytała z niesmakiem Rose. Esme spojrzała na nią i westchnęła.- Możesz myśleć, że to żałosne, ale odkąd się wyprowadziliście Carlisle przestał poświęcać mi czas. Wciąż miał dyżur w szpitalu, a kiedy wracał zamykał w swoim gabinecie- odparła z bólem Esme. Spojrzały po sobie i wiedziały, że będą musiały porozmawiać z mężami. Podeszły do Esme i mocno ją przytuliły. - Wróć z nami mamo- odparła Alice, a Esme spojrzała na nią z czułością-A co z pracą?-zapytała- Chrzań to, potrzebujemy cię, tata Cię potrzebuje- stwierdziła Rosalie. Bella skinęła głową jakby zgadzając z tym co mówi blondynka.

Esme przeszła przez pokój odsuwając się od nich. Zatrzymała się i zamyśliła. Wszystkie czekały na to co zrobi. Alice niepewnie zrobiła krok w jej stronę.- Mamo?-odparła wyrywając kobietę z zamyślenia. Ta odwróciła się w ich stronę i uśmiechnęła blado- Kto pomoże mi się spakować?-zapytała, a wszystkie zapiszczały ze szczęścia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top