Prawdopodobnie nie prawdopodobne
Pewnien chłopak szedł korytarzem, gdy Ola wychodziła z pokoju Mateusza - 250.
Zamknęła za sobą drzwi, czekając, aż ludzie przyjdą i zabiorą ciało. Udała się do gabinetu pielęgniarki, żeby zadzwonić do przyjaciela Mateusza. Ola zawsze nienawidziła tych rozmów telefonicznych, czuła się bezsilna i pozbawiona kontroli – mówiła ludziom druzgoczące wieści, a nikt tak naprawdę nie chciał tego robić.
Zawsze dopadał ją płacz i szloch, pod koniec rozmowy telefonicznej ona też zwykle płakała. Poczuła ucisk w żołądku, gdy szła korytarzem, próbując zaplanować, co powie. Zastanawiała się, jak zareaguje przyjaciel Mateusza.
Nie wyglądała na osobę, która się tym przejmuje, ale miała nadzieję, że się myliła.
Ola nie lubiła zakładać, że miała nadzieję, że jego przyjacielowi właśnie wyłączono telefon lub że nie było go w pobliżu. Nie wiedziała, co zrobi, jeśli okaże się, że po prostu zignorował wielokrotne razy, gdy do niego dzwoniła.
Jednak w głębi duszy przeczuwała, że tak się nie stanie.
Na pewno będzie płakać, kiedy do nich zadzwoni, nawet jeśli tego nie zrobią, w końcu widziała jego ostatnie chwile – trudno było tego nie robić.
„Przepraszam” – rozległ się głos za nią. Ola odwrócił się, słysząc to. Chłopak, którego widziała, stał tuż za nią, stał przed pokojem 250.
„Tak? Czy mogę ci pomóc?” Zaczęła do niego podchodzić, czując narastający niepokój. Nie chciała teraz rozmawiać z ludźmi, chciała zadzwonić do przyjaciela Mateusza, a potem popłakać się w toalecie, czuła, że tego potrzebuje.
„Um tak, powiedziano mi w recepcji, że mój orzyjaciel jest w pokoju 250,ale wydaje się, że jest zamknięty. Czy jest ku temu powód?” Na dźwięk tych słów serce Oli zatrzymało się.
Choć bardzo się starała, nie była w stanie przetworzyć tych słów, jej umysł był pusty. A więc przed nią stał przyjaciel Mateusza. Tak naprawdę nie wiedziała, co powiedzieć i zrobić.
Nie mogła po prostu powiedzieć: „Och, więc jesteś tym kolegą, który zostawił Mateusza na śmierć w spokoju” albo „Jesteś potworem", w końcu jest profesjonalistką, więc zamrugała, a na jej twarzy pojawił się fałszywy uśmiech.
„Och, rozumiem, może pójdziesz za mną, mam kilka spraw do omówienia, zanim będziesz mógł wejść” Skinął głowąni zaczął za nią iść, ona zaprowadziła go do pustego pokoju - chciała przynajmniej dać mu trochę prywatności. Wskazała krzesło. Powoli tam poszedł. Zamknęła za nim drzwi i wzięła głęboki oddech. To będzie trudne.
„Po pierwsze, chciałabym tylko powiedzieć, że mam na imię Ola i jestem pielęgniarką, która opiekowała się Mateuszem. Odniósł on liczne urazy głowy i kręgosłupa, a także oparzenia drugiego stopnia tułowia i nóg, które były połamane, doszło także do licznego złamania żeber i stłuczonycj ramion. Wezwano karetkę i przywieziono go tutaj. Robiliśmy, co w naszej mocy, aby mu pomóc. Mateusz bardzo cierpiał.
Dlaczego mówisz w czasie przeszłym? Zapytał chłopak, patrząc na nią. Ola wzięła kolejny głęboki oddech, już czuła, jak łzy napływają jej do oczu.
„Panie…”-„wystarczy Krystian” -Młody człowiek uzupełnił-
„Krystianie, dziś rano o 1:30 zakładam, że pański przyjaciel zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.” Nastąpiło wciągnięcie powietrza. Krystian wyglądał na zszokowanego, Ola zaczynała się złościć. Jak nie wiedział? Zostawiła mu wiadomość głosową, wyjaśniając, co się dzieje – jaki jest zakres jego obrażeń i że Mateusz nie dożyje następnego dnia.
Dlaczego był tak zszokowany? Mógł tam być, dlaczego go tam nie było? Co takiego ważnego robił, że nie mógł przyjść? Kilka łez spłynęło z jej oczu, desperacko próbowała je odpędzić, chcąc zachować profesjonalizm.
„ twój przyjaciel szedł do swojego domu, kiedy pijany kierowca potrącił go, gdy szedł po chodniku. To nie była jego wina, że został potrącony. Furgonetka niestety zapaliła się, a twój przyjaciel doznał licznych oparzeń..."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top