ładnie ci kiedy patrzę na ciebie spomiędzy twoich nóg | Mar. 29, 2021

Myślę, że wielu z nas w tych czasach (a może tak jest od zawsze, nie mam zielonego pojęcia) podchodzi do intymności i seksu "automatycznie".  Nie ma na myśli "seks bez miłości", bo o to w tych czasach trudno, kiedy mało kto z nas potrafi kochać (kogoś, siebie). Mam na myśli podejście "poruchać". Nie ma klimatu, nie potrzeby czy chęci — jedynie czysto egoistyczna, fizyczna potrzeba, napalenie.

Ile osób płci męskiej znam, słyszałam, doświadczyłam od strony — poruchać, dojść i miło było pa do widzenia nigdy. W ostatnim nie ma niczego złego, jeśli taki był cel obydwu stron. Ale nie wiem, jest to takie nijakie? Bez wrażeń?

Ile znam dziewczyn albo słyszałam o przypadkach; pierwszy raz, żeby było. I jak to wyglądało? Jedynie stres, pięć minut dyskomfortu i koniec kropka. Jaki z tego pożytek? Jedynie etykietka, że ma się to za sobą. Często również seks, bo "mój chłopak chciał, co miałam zrobić, przecież go kocham" i tak dalej i tak dalej. Jezus Maria no kurwa.

Personalnie mówiąc otwarcie, przez kilka mniej lub bardziej traumatyzujących zdarzeń na tle seksualnym ze swojego życia nie jestem w stanie psychicznie rozluźnić się na tyle, że czerpać przyjemność z tego wszystkiego tak jakbym mogła. Może właśnie dlatego dużo bardziej liczy się dla mnie emocjonalne przeżycie całego zdarzenia.

Mieliśmy już rozdział poświęcony czułemu dotykowi – ten z 2019 roku, w którym obiecałam rozdział o przyspieszonym oddechu, chaotycznych pocałunkach i pożądaniu – to było niemal sześć urodzin temu. Ale nie zapomniałam. Po prostu nie sądzę, żebym była zdolna napisać coś takiego, mając niespełna szesnaście lat. Bo może w tym wieku znamy już seks, może nasze dłonie i wyobraźnia błądziły, może mieliśmy już swoje pierwsze doświadczenia, ale intymności uczymy się z czasem, dojrzewając i poznając miłość.

Moje „pierwszy raz" nie był szczególnie porywający, ale też nie był taki zły. Ale hej, mając piętnaście lat, co ja lub ten biedny chłopak mogliśmy wiedzieć? Mój pierwszy chłopak w łóżku niewiele się różnił – jestem pewna, że myśl o moim orgazmie nigdy nie przeszła mu przez głowę. A potem poznałam jego, trzy lata starszego, i po raz pierwszy w życiu poczułam beznadziejne zauroczenie, jakiego nie znałam wcześniej. To wtedy, mając siedemnaście lat, moje hormony zaczęły szaleć. Po raz pierwszy odkryłam, co to znaczy pragnąć bliskości z kimś – nie tylko seksu, ale całej tej otoczki.

To uczucie, kiedy patrzysz na drugą osobę i nie możesz zebrać myśli – oddychasz niemal manualnie, czujesz smak własnego bicia serca w ustach. Gorąca fala przelatuje przez twoje ciało, czujesz, że zaraz się spocisz, ale chcesz jeszcze więcej ciepła. Chcesz czuć całe ciepło ciała drugiej osoby, skóra do skóry, ich gorący oddech, ich dłonie wszędzie – na sobie i wokół siebie. Chcesz dotykać ich wszędzie. Nie tylko na szyi, plecach czy w intymnych miejscach – chcesz przesunąć dłonią przez ich włosy, dotknąć twarzy, klatki piersiowej, rąk, nóg. Całować ich w każdy cholerny centymetr skóry, od kolan aż do miejsc, w których chcą cię najbardziej, zostawiając ich usta spuchnięte i zaróżowione. Samo uczucie tej osoby leżącej między twoimi nogami, ich klatki piersiowej przyciśniętej do twojej, ich dłoni w twojej, ich w tobie – może być lepsze niż orgazm, jeśli osoba jest odpowiednia.

Może dlatego nigdy nie byłam wielką fanką przygód na jedną noc. Całe doświadczenie czasem przypominało wizytę u lekarza – rozbierasz się, ktoś cię dotyka, pieprzy, a potem mówicie sobie „miłego wieczoru" i wracacie do swoich spraw. Z drugiej strony, wszystko jest jak występ psa na pokazie sztuczek. W końcu cel przygód na jedną noc to po prostu uprawiać seks i iść. Jako kobieta, osiągnięcie orgazmu dzięki seksowi nie przychodzi mi tak łatwo. Z jednej strony moja głowa potrafi być trudna, a z drugiej – liczą się umiejętności i narzędzia. W efekcie tracimy możliwość rozluźnienia, przez co nie musimy się martwić o drugą stronę.

Szczerze? Nigdy nie czerpałam radości z całego zamieszania związanego z goleniem całego ciała, zakładaniem ładnej bielizny i wszystkim innym tylko po to, żeby zaimponować obcemu, którego opinia mnie nawet nie obchodzi. Nie chodzi o to, że nie mogę czerpać przyjemności z seksu, jeśli nie kocham drugiej osoby. Ale uważam, że seks ze znajomym i seks z kimś, kogo pragniesz, to dwie różne rzeczy. Pierwszy jest jak wizyta u lekarza – patrzysz na zegar i idziesz w umówione miejsce. Drugi? Kiedy patrzysz na tę osobę i musisz walczyć, żeby trzymać ręce przy sobie. Irytujesz się, że nie możesz, że chcesz rzucić się na nich, zdjąć z nich ubrania, nie martwiąc się o to, czy je zniszczysz. Chcesz, żeby poczuli się dobrze – chcesz ich całych. Pierwsze to interes, drugie to chwila ulgi od kar, jakie życie potrafi przynieść.

To zabawne, jak niewinny dotyk może pozostawić umysł w chaosie. Niewinny, a jednak delikatnie czuły ruch dłoni po nodze potrafi wysłać myśli w stronę marzeń albo wspomnień. Zastanawiam się, jak często wszyscy myślimy o seksie. Osobiście uważam, że dość często – może to być wieczorem przed snem, może podczas nudnego, godzinnego spotkania, albo w autobusie w drodze do domu. Myślę, że wszyscy myślimy o seksie dość często, i że w gruncie rzeczy jest to ważne.

---

I think many of us these days (or maybe it's always been this way, I have no idea) approach intimacy and sex "automatically." I'm not talking about "sex without love," because in these times, love itself is hard to come by when so few of us truly know how to love (others, ourselves). I mean the "just to have sex" attitude. No atmosphere, no need or desire—just a purely selfish, physical urge, plain arousal.

How many men do I know, have heard of, or experienced firsthand with the approach of: have sex, finish, and "nice knowing you, goodbye forever." There's nothing inherently wrong with that, as long as it's the mutual goal of both parties. But isn't it just... bland? Without feeling?

And how many girls do I know or have heard about who had their first time "just to get it over with." And how did that go? Pure stress, five minutes of discomfort, and that's it. What's the point of that? Just to wear the label of "having done it." Or the common scenario: sex because "my boyfriend wanted to, what was I supposed to do? I love him," and so on, and so forth. Jesus Christ, what the hell.

Speaking openly about myself, due to a few more or less traumatic sexual experiences in my life, I'm mentally unable to relax enough to fully enjoy it the way I could. Maybe that's why the emotional aspect of the experience means so much more to me.

We've already had a chapter about tender touch—the one from 2019, where I promised a chapter on quickened breath, messy kisses, and desire—that was almost six birthdays ago. But I haven't forgotten. I just don't think I was capable of writing something like that at not-quite-sixteen. Because maybe at that age, we already know sex, maybe our hands and imagination have wandered, maybe we've had our first experiences, but intimacy is something we learn over time, as we mature and come to understand love.

My "first time" wasn't particularly thrilling, but it wasn't all that bad either. But hey, at fifteen, what could I or that poor boy have known? My first boyfriend wasn't much better in bed—I'm pretty sure the thought of my orgasm never even crossed his mind. Then I met someone else, three years older, and for the first time in my life, I felt hopelessly drawn to someone in a way I never had before. That's when my hormones started spinning out of control at seventeen. For the first time, I discovered what it means to crave closeness with someone—not just sex, but the whole package.

That feeling when you look at the other person and can't think straight—breathing almost manually, tasting the beat of your own heart in your mouth. A hot wave rushes through your body, and you feel like you're about to sweat, but you want even more warmth. You want to feel the entire heat of the other person's body, skin against skin, their hot breath, their hands everywhere—on you and around you. You want to touch them everywhere. Not just their neck, back, or private parts—you want to run your hands through their hair, touch their face, chest, hands, legs. Kiss every damn square inch of their skin, kiss your way up from their knees to where they want you most, leaving their lips swollen and pink. Just the feeling of this person lying between your legs, their chest pressed against yours, their hand in yours, them inside you—this whole sensation can be better than an orgasm if the person is right.

Maybe that's why I've never been a big fan of one-night stands. The whole experience sometimes felt like a doctor's appointment—you undress, someone touches you, screws you, and then you wish each other a nice evening and move on. On the other hand, it's like a performance in a dog show. After all, the goal of one-night stands is just to have sex and leave. As a woman, reaching orgasm through sex isn't so easy for me. On one hand, my mind can be difficult, and on the other—skill and tools matter. So we lose the chance to relax mentally, which makes finishing even less likely, and we don't have to worry about the other party.

Honestly? I've never enjoyed the whole hassle of full-body shaving, wearing nice lingerie, and everything else just to impress a stranger whose opinion I don't even care about. It's not that I can't enjoy sex unless I love the other person. But I think sex with a stranger and sex with someone you desire—they don't compare. One is like going to a doctor's appointment—you look at the clock and go to the scheduled place. The other? When you look at the person and have to fight to keep your hands to yourself. When you get irritated that you can't, when you want to throw yourself at them, rip off their clothes without worrying about damaging them, and make them feel good—you want all of them. One is business, the other is a momentary escape from the punishments life sometimes brings.

It's funny how an innocent touch can leave your mind in shambles. Innocent, yet slightly tender caresses on your leg can send your thoughts racing—maybe to daydreams, maybe to reminiscing. I wonder how often we all think about sex. Personally, I think it crosses my mind quite a few times a day—maybe in the evening before falling asleep, during a boring hour-long meeting, or on a bus ride home from work. I think we all think about sex quite often, and, in fact, it's important.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top