Epilog - Prawda, nadzieja, miłość


Prawda...


Prawda ma wiele twarzy.
Zadaniem każdego człowieka jest odkrycie tej najbardziej ukrytej.
M.D.


Draco Malfoy - bohater czy morderca?

Dracon Lucjusz Malfoy - były śmierciożerca, obecny Minister Magii. Przez jednych pogardzany, przez wielu innych podziwiany. Każdy zna jego historię niemalże od podszewki, czy tyczy się to także teraźniejszości? Czy czarodzieje wiedzą jaki mroczny sekret skrywa rodzina Malfoy'ów? Specjalnie dla „Proroka Codziennego" odkrywa go słynna reporterka, Parvati Patil.Nie od dziś wiadomo, że na świecie istnieje wielu ludzi spalanych żądzą mordu, radujących się krzywdą innych. Po upadku Sami- Wiecie- Kogo, byliśmy przekonani, że nasze problemy i cierpienia się zakończą. Nikt, zupełnie nikt nie potrafił przewidzieć takiego obrotu spraw. Ale czy nie tak właśnie działa zło? Skrada się przyczajone i wychodzi z mroku całkowicie nieoczekiwane.Organizacja „Błękitna Zemsta" zebrała się kilka lat temu - jak dowiedzieliśmy się z wiarygodnego źródła- pod przywództwem niejakiego Joshuy Lucjusza Cartera. Jeżeli jakaś część imienia czy nazwiska tego osobnika wydaje się Państwu znajoma - jesteście na dobrym tropie.Ze względu na swoje ogromne podobieństwo to teraźniejszej Głowy magicznego społeczeństwa- Ministra Dracona Lucjusza Malfoy'a- został z nim niejednokrotnie pomylony. Kiedy postanowił pokazać się ludziom od razu uznano, że jest to Minister Magii we własnej osobie. Gdzie podziało się całe zaufanie społeczności?Przyznam szczerze, ze sama nie miałam w tej kwestii całkowitej pewności, jednak po długotrwałych poszukiwaniach, a także rozmowach z głównymi zainteresowanymi, mogę z ręka na sercu napisać, że Dracon i Joshua są dwiema całkowicie odrębnymi osobami.Skąd w takim razie wziął się ten cały „Josh"?Okazuje się, że zmarły Lucjusz Malfoy Senior nie był wcale tak przykładnym mężem jak się wszystkim wydawało.Jak donoszą najnowsze źródła, śp. Narcyza Malfoy przez dłuższy czas miała problemy z poczęciem dziedzica. Jej dumny małżonek nie mógł zostawić tego bez echa, postanowił więc wziąć sprawy „w swoje ręce" i zadbać o „plan B". Czy było to dobre rozwiązanie? Cóż, patrząc na wydarzenia z kilku dni wstecz, można śmiało wysunąć stwierdzenie, że ani trochę. Jeszcze większe kontrowersje pociąga za sobą fakt pochodzenia matki bękarta.Joshua Lucjusz Carter przyszedł na świat 27 marca 1978 roku, w bogatym domu na przedmieściach Denver. Jego matka była sławną aktorką (zawód, bardzo popularny wśród mugoli) i nie miała w sobie ani kropelki magicznej krwi. Dlaczego więc została wybranką tak bardzo rygorystycznego i dbającego o czystość krwi człowieka jakim był Lucjusz Malfoy? Odpowiedzi na to pytanie nie poznamy niestety nigdy.Mroczny sekret Lucjusza Malfoy'a wreszcie ujrzał światło dzienne, oczyszczając jego prawowitego dziedzica ze wszystkich podejrzeń w związku z jego rzekomą przynależnością do „Błękitnej Zemsty". Jeżeli myślicie jednak że to koniec niespodzianek - bardziej pomylić się nie mogliście.Okazuje się, że głównym celem przywódcy organizacji ( J. Cartera) oczywiście była zemsta... jednak nie w imieniu Tego-Którego-Imienia-Niewolno-Wymawiać. Z zazdrości o pozycję społeczną swojego przyrodniego brata, postanowił pogrążyć go w najgorszy możliwy sposób- wrabiając go w morderstwo, degradując ze stanowiska, a ostatecznie eliminując Hermionę Granger (więcej informacji na str. 10 „Nowa miłość Ministra Magii?").Gdyby nie ciągłe interwencje najlepszego przyjaciela Ministra, Blaise'a Zabiniego, nie wiadomo jak skończyłaby się ta historia (więcej na str. 17 „Tragedia i heroizm Blaise'a Zabiniego - szaleństwo czy bezgraniczna lojalność?").

*~*~*

Nadzieja...

Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem.

Dante Alighieri

Rok później


Białe, sterylne ściany mogły wprowadzić w przerażenie każdego człowieka bez wyjątku- nawet tak wysoko postawioną osobistość jaką był Dracon Lucjusz Malfoy. Rozglądał się na boki z nieudolnie ukrywaną nerwowością, a jego ręce pokrywały malutkie kropelki potu. Nie ważne było ile razy pokonywał już tę drogę, szalone spojrzenia śledzące każdy jego ruch, nie były szczytem jego marzeń. Owszem, lubił gdy wodzono za nim wzrokiem... jednak nie w taki sposób. Wzdrygnął się nieznacznie, bardziej z przyzwyczajenia niż potrzeby spoglądając na towarzyszącą mu kobietę. W przeciwieństwie do niego nie okazywała żadnych oznak zdenerwowania czy niepokoju. Kroczyła dumnie, z miną jak zwykle wyrażającą bezgraniczną pewność siebie... Jak ona to robiła? Jak utrzymywała ten spokój, kiedy on -Minister Magii!- miał ochotę dać nogi za pas?
- No co? - Kiedy usłyszał jej głos, zdał sobie sprawę, że wciąż na nią patrzy... poczuł jak twarz oblewa mu niechciany rumieniec.bWzruszył ramionami i odwrócił spojrzenie, by nad sobą zapanować. Widząc jego reakcję, kobieta pokręciła jedynie głową, po czym skręciła za prowadzącą ich pielęgniarką. Niska, krępa kobieta, o niezbyt przyjaznej twarzy, otworzyła przed nimi drzwi, a po chwili zasłoniła je własnym ciałem. Założyła ręce na piersi, przekrzywiając głowę tak, że jej niechlujny kok zleciał nieco na lewą stronę.
- Żadnych krzyków, żadnych ostrych narzędzi, żadnego...
- Tak, tak. Wiemy o tym - przerwał jej Malfoy, nie zważając na maniery przystające osobistości jego pokroju. Ile razy można słuchać tego samego? Pielęgniarka zwęziła swoje ciemne oczy, jednak bez słowa odeszła tą samą drogą, którą przyszli.
- Musiałeś być taki niemiły? - Zapytała Hermiona, kiedy już znaleźli się w pokoju- znów białym i sterylnym, jakżeby inaczej. Przewiesiła swój płaszcz przez oparcie krzesła i posłała mu niezbyt przychylne spojrzenie.
- Daj spokój - machnął ręką, zbywając jej przytyk. - Nie masz już dość słuchania w kółko tej samej regułki? Przecież...
- Cześć. Też się cieszę, że was widzę. - Odezwał się głos spod ściany, skutecznie przyciągając ich uwagę. Draco momentalnie odwrócił się w tamtą stronę, patrząc jak Hermiona podchodzi do łóżka i wita się z przyjacielem.
- Jak się masz, Blaise?
- Jak widać - uśmiechnął się uśmiechem, który powoli zaczynał przypominać ten sprzed lat. Ten sam, który widniał na jego twarzy, zanim... cóż, zanim zginęła Ginny.- Jestem wymyty za wsze czasy! Codziennie mnie karmią, a raz na dzień mogę wyjść na spacer po gościńcu. Żyć nie umierać!
- Widzę, że znów wraca ci ochota na żarty! - powiedział Draco, posyłając przyjacielowi krzywy uśmiech. - Choć muszę przyznać, że wciąż jeszcze są kiepskie...
- Draco!- fuknęła Hermiona, patrząc na niego z oburzeniem. Wbrew jej ostrzeżeniu, Zabini wybuchnął głośnym, o dziwo!, szczerym śmiechem. Malfoy spojrzał na niego, lustrując jego postać z góry na dół. Dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę, jak dawno nie patrzył na niego w ten sposób. Na wyciągnięcie dłoni widać było, jak bardzo zmienił się Zabini od wydarzeń sprzed roku. Jego twarz znów nabrała śniadego koloru, policzki zrobiły się pełne, a przycięte włosy znów lśniły czystością i dawnym blaskiem. Tylko w jego ciemnych oczach wciąż brakowało starej iskierki wesołości... i raczej nie powróci już nigdy.Zatopiony we własnych myślach nie zauważył, że w pomieszczeniu pojawiła się jeszcze jedna osoba. Siedząca przed nim para nagle przerwała rozmowę, więc po raz kolejny skupił się na postaci Zabiniego. Zauważył zmianę, jaka nastąpiła w jego twarzy, gdy spojrzał w stronę drzwi. Mógłby przysiąc, że już gdzieś widział ten wyraz twarzy... tak. Mniej więcej w ten sposób Diabeł zawsze patrzył na swoją Wiewiórkę. Ale jakim cudem...? Zanim zdążył zrobić choćby jeden ruch, wyminęła go zwinna, szczupła kobieta, kierując się wprost w stronę łóżka. Hermiona rozpromieniła się na jej widok, a w oczach Zabiniego błysnął jakiś bliżej nieokreślony płomyk... Przez jedną chwilę mógłby przysiąc, że widzi rude włosy byłej ukochanej przyjaciela, jednak szybko odrzucił tę wizję.
- Riley! Jak dobrze cię widzieć! - zawołała Hermiona, przytulając do siebie przyjaciółkę. Oczywiście, że to nie mogła być Weasley, głuptasie...
- Jestem tutaj praktycznie codziennie - odpowiedziała Riley, głaszcząc Zabiniego po twarzy. Był to gest machinalny, a jednak tak naturalny, jakby zachowywali się w ten sposób codziennie. Blaise wtulił się w jej dłoń, przymykając lekko powieki. Riley uśmiechnęła się, patrząc na niego z czułością, a Hermiona i Draco wymienili spojrzenia.Po chwili Draco kiwnął głową, a Hermiona podniosła się z miejsca i cicho wymknęli się z pomieszczenia, całkowicie niezauważeni. Zatrzymali się za drzwiami, patrząc na siebie z niedowierzaniem.
- Widziałeś to co ja?
- To zależy o co pytasz - powiedział Draco, uśmiechając się zadziornie. - Jeżeli chodzi ci o maślane oczy Zabiniego, które robi do tej twojej Riley, to nie dało się tego nie zauważyć...
W odpowiedzi dostał mocnego kuksańca, a po chwili po korytarzu rozniósł się radosny okrzyk.
- Nie mogę w to uwierzyć- emocjonowała się Hermiona, ruszając w stronę wyjścia. - Jak mogliśmy tego nie zauważyć?
- Nie mam pojęcia - kulturalnie przytrzymał jej drzwi, po czym ruszył jej śladem. - Może zaczęło się to dopiero niedawno?
Hermiona zamyśliła się na moment przetrawiając jego słowa. Po krótkiej chwili pokręciła głową, a na jej ustach wykwitł uśmiech.
- A właściwie, czy to ważne? Nareszcie zaczyna dochodzić do siebie.
Draco kiwnął głową z zapałem.
- Jeszcze jest dla niego nadzieja!
- Myślę, że to ona jest jego nadzieją.

*~*~*

Miłość....


"Miłość to złota nitka,która przechodzi przez wszystko,wyciąga nas z mrocznych dni w połyskujące światło."
N. Shisler: "Kruchość"

3 lata i 4 tygodnie później...


- Draconie Lucjuszu Malfoy! Znowu zostawiłeś skarpetki pod stołem!
Krzyk Hermiony, od dwóch lat już nie Granger, a Malfoy, poniósł się po całym domu. Nienawidziła niechlujstwa swojego męża, niestety niektórych przyzwyczajeń nie da się wyplenić na stare lata... Szybkim ruchem zgarniała porozrzucaną garderobę, mamrocząc jednocześnie pod nosem. Już miała odwrócił się, by krzyknąć po raz drugi ze zdwojoną siłą, kiedy w drzwiach pojawił się Draco z ich roczną pociechą na rękach. Mała Elaine była ich prawdziwym skarbem- rzadko zdarzało się by kobieta w wieku Hermiony urodziła w pełni zdrowe dziecko... a jednak cuda się zdarzają. Dziewczynka wniosła w ich życie tak wiele szczęścia, że jego ilość całkowicie zrekompensowała dawne lata smutku.
- Widzisz Ellie?- powiedział Draco, sadzając małą w dziecięcym krzesełku. - Mama tylko krzyczy i krzyczy. Musimy ją jakoś rozluźnić, prawda?
Wzrok jakim obdarzył małą, mógłby roztopić największy lód. Mimo zdenerwowania, Hermiona nie potrafiła powstrzymać uśmiechu czułości, który cisnął jej się na usta. Podeszła do Dracona, wciąż pochylonego nad małą i, całkowicie zapominając o wciąż rozrzuconych skarpetach, z ufnością wtuliła się w jego bok. W młodości zawsze marzyła, że kiedyś spotka ją wielka miłość. Tak wielka, że nie będzie widziała świata poza swoim mężczyzną. Że będą wpatrzeni tylko w siebie, będą żyć tylko dla siebie. Do pewnego momentu myślała, że tym mężczyzną będzie Ronald... jednak dobrze, że tak się nie stało. To nie on był jej przeznaczony, nie jego powinna kochać. Draco. To na niego czekała całe swoje życie. Czy byli sobie przeznaczeni już w momencie, gdy spotkali się po raz pierwszy? Nie wiedziała tego, jednak wraz ze świadomością uczucia jakim go darzy, zrozumiała, że jej wyobrażenie o miłości było mylne. W miłości nie chodzi o to by być zapatrzonym w siebie nawzajem, lecz o to by patrzeć w tą samą stronę. Zyskała przyjaciela, partnera i ukochanego w jednym, a ukoronowaniem ich związku było maleństwo, które w tym momencie przyglądało im się swoimi bystrymi, brązowymi ślepkami. Poczuła jak Draco obejmuje ją ramieniem, a po chwili utonęła w jego niedźwiedzim uścisku.
A jednak na stare lata można znaleźć prawdziwą miłość...
Uniosła głowę by spojrzeć mu w oczy. To, co widziała w nich każdego dnia było czymś stałym, wiecznym, zesłanym przez los. Odwzajemnił spojrzenie, pocierając lekko swoim nosem o jej.
Kto by się spodziewał, że ten chłodny Minister może mieć w sobie tyle czułości...?
- Kocham cię.
- A ja ciebie.
W momencie gdy ich usta połączyły się w pocałunku, nie potrzeba było więcej słów. Mieli wszystko czego potrzebowali. Za sobą burzliwą przeszłość, piękną teraźniejszość i jeszcze lepszą przyszłość. Bez nienawiści, bez zemsty, bez złości.

Zemsta jest tylko jedną z odmian lamentu i tylko miłość jest w stanie w pełni nas wyzwolić

Koniec

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top