~ Wyjątkowo subtelne tajne przejście ~

Przerwa świąteczna skończyła się i wszyscy wrócili do Hogwartu. Co zauważyłam z satysfakcją, Tom nie rozstawał się z zegarkiem, który mu dałam. Nie warczy też na innych, żeby podali mu godzinę.

Dni mijały bardzo wolno, a książek do czytania robiło się coraz mniej.

Postanowiłam zwiedzić Hogwart. Słyszałam o masie tajnych przejść lub korytarzy i bardzo chciałam je znaleźć. Jedna z takich wypraw doprowadziła mnie do lochów.

Ale ja naprawdę nie wiem, jak to się stało.

Szłam sobie spokojnie i tu nagle widzę szczelinę w ścianie za jakąś zbroją. No to włożyłam tam palce i pociągnęłam, otwierając jakieś tajne przejście. Wchodzę... Bam! Drzwi się zatrzasnęły i jestem w lochach. Co najdziwniejsze z tej strony przejścia nie ma, więc zaistniał mały problem: gdzie jestem? I jak się stąd wydostać?

Szłam sobie pomiędzy korytarzami, rozmyślając, jak to możliwe, że Ślizgoni się tu nie gubią. Może na początku roku dostali jakieś mapy albo coś?

Na horyzoncie dostrzegłam drzwi. Mało się nad tym zastanawiając, uchyliłam je.

Na moje szczęście w środku był Zevi. Warzył sobie w spokoju jakiś eliksir. Weszłam do środka. Chłopak był tak zajęty swoim wywarem, że nawet mnie nie zauważył. Stuknęłam go dwa razy palcem w ramię.

- Cześć.

Zevi podskoczył, wysypał coś i odwrócił się z morderczym wyrazem twarzy. Uśmiechnęłam się do niego promiennie. Jego wyraz twarzy złagodniał. A potem zmienił się na kompletnie zszokowany.

- Cześć, Rozi. Co tu robisz? Jak mnie znalazłaś?

- Jestem, stoję, rozmawiam z tobą... o ile dobrze kojarzę, nic, co jest karalne - odparłam wymijająco, zaglądając do kociołka. - A odpowiadając na twoje drugie pytanie, to... w sumie sama nie wiem. Zgubiłam się. - Wzruszyłam ramionami. - Jaką miksturę sporządzasz?

- Eliksir Wiggenowy, ale...

- Och, czytałam o nim... Mogę ci pomóc? - zapytałam z entuzjazmem.

- Nie wiem, czy to najlepszy pomysł. - Zevi w końcu się otrząsnął. - Może ja to na chwilę przerwę i odprowadzę cię na wieżę...? Jest późno, a Tom...

- A Tom nie będzie miał nic przeciwko - odparłam pewnie, przysuwając sobie jego notatki.

- Ale... Nie możesz, a poza tym... to bardzo złożony eliksir i...

Przyłożyłam mu palec do ust, uciszając go. Ślizgon momentalnie zamilkł.

- Pomogę ci. - Uśmiechnęłam się rozbrajająco.

Zevi przytaknął. I razem kontynuowaliśmy warzenie. Kiedy pozbyliśmy się już pierwszej niezręczności, było bardzo przyjemnie. Rozmawialiśmy o niczym i żartowaliśmy ze wszystkiego. Prince opowiedział mi też dużo na temat eliksirów. Był bardzo mądry i świetnie znał się na miksturach oraz zielarstwie, które było pośrednio z tym związane. Zegar wybił północ. I musiałam już wracać. Zevi pomógł mi znaleźć drogę do wieży i towarzyszył mi. Natknęliśmy się nawet na paru prefektów, ale Ślizgon zwinnie ich wyminął. Zaimponował mi dzisiaj.

Jeszcze wiele razy wracałam do tej opuszczonej klasy w lochach. Można powiedzieć, że spędziłam tam dwa kolejne lata życia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top