~ Najszybsza podróż do zamku ~
- Tom - zauważył któryś z nich, nie wiem który.
Ja w tym czasie patrzyłam z niedowierzaniem na chłopca, który stał przede mną.
Wyglądał kompletnie jak mój ojciec na zdjęciach, które oglądałam, gdy byłam jeszcze mała. Był jego idealnym klonem, oprócz oczu, które miał ciemniejsze.
Znowu przechyliłam głowę z kocią gracją, a chłopak powtórzył mój ruch wręcz identycznie.
Byłam ciekawa, czy on też coś we mnie zobaczył? Chociaż wątpię; jestem średniego wzrostu, nie tak wysoka, jak rodzice, mam ciemnobrązowe włosy jak mama, a nie czarne jak ojciec. Moje rysy twarzy są delikatne, a nie surowe jak w ich przypadku. Jedyne co jest trochę podobne to moje oczy, wręcz identyczne, jak u nastolatka. Mam też długie palce, ale na razie nie będę sprawdzać, czy on też.
- Kim jesteś? - zapytał.
- Czarownicą - wymsknęło mi się.
Chłopiec uśmiechnął się, a jego oczy zabłyszczały.
- Jak się nazywasz? - poprawił się.
- Rozet Riddle - odparłam.
- Riddle? - zakwestionował. - O ile dobrze kojarzę, to nie mam żadnej rodziny poza mugolskim ojcem.
- Wyobraź sobie, że ja też.
Chłopiec przyglądał się mi przez chwilę, po czym uśmiechnął się dobrodusznie, wyrozumiale.
- Może usiądziemy? - zaproponował.
Brunet usiadł i zaraz wszyscy też tak zrobili, niemal na komendę, jak tresowane pieski.
Po chwilowym wahaniu ja również usiadłam naprzeciw bruneta.
Nagle nikt nie protestował na moje towarzystwo.
- Jestem Tom. - Zwróciłam uwagę na chłopaka o fiołkowych oczach. - Tom Riddle, ale o moim nazwisku potem... To jest Abraxas Malfoy... - Wskazał ręką na blondyna o jasnozielonych oczach z włosami elegancko zaczesanymi do tyłu. - Alphart Black... - Wskazał na chłopaka o brązowych oczach i ciemnych włosach do ramion. - Cygnus Lestrenge... - Wskazał na szatyna z kręconymi włosami i ostrymi rysami twarzy. - i Zevi Prince - zakończył, wskazując na ostatniego nastolatka o czarnych włosach i haczykowatym nosie z ciemnymi jak smoła oczami.
- Miło mi - przywitałam się zakłopotana. - A może teraz wytłumaczycie mi, czemu tak się zdziwiliście moim nazwiskiem?
- To pewnie z mojego powodu. - odpowiedział Tom, lustrując nieprzyjemnym wzrokiem pozostałych.
- A co jest w tobie takiego niezwykłego? - zapytałam sucho, coraz mniej ich lubiłam.
- Więcej niż myślisz.
Prychnęłam, jasne.
Jednak potem rozmowa zeszła na inne ciekawsze tory i muszę przyznać, że gdy przymknie się oko na ich dziwne zachowanie, są nawet fajni. Zagraliśmy nawet parę razy w szachy, królem tej gry był oczywiście Tom.
Dojechaliśmy do Hogwartu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top