Rozdział 24

 <Natsu>

Lucy wróciła po pół godzinie z lekarzem i rozpuszczalnikiem. Było to trochę dziwne, jak próbował mi tego kota odkleić, ale mniejsza.

Po tym wszystkim siedzieliśmy na kanapie. Czułem, że o czymś zapomniałem, ale nie wiedziałem o czym. Za to Luce chyba wiedziała, bo szczerzyła się jak głupi do sera. Postanowiłem, że spytam ją.

-Ne Lucy?

-No? -spytała, patrząc jak faceci nawalając się pięściami po mordach.

-Czy my o czymś przypadkiem nie zapomnieliśmy? -spytałem podejrzliwie, chcąc żeby się wygadała.

-No.

-A o czym? -spytałem znowu.

-Np. o tym, że mieliśmy iść do szkoły. -zaczęła się śmiać, a ja zbladłem.

-Cholera! -powiedziałem zły. -Lucy! Nie możemy od tak opuszczać zajęć! I tak jestem już zagrożony! Muszę chodzić! -powiedziałem jej z pretensją.

-To se chodź. Ja cię tutaj nie przetrzymuję. Nie jestem też twoją służąca, by ci przypominać, że do szkoły masz iść. Z resztą ogarnij się, bo gadasz jak Ayato kiedyś. -burknęła, ostatnie zdanie. Jak to możliwe, że jest słodka, przynajmniej według mnie, i denerwująca w tym samym czasie?!

-Lucy! -krzyknąłem.

-Dobra! -podniosła ręce do góry w akcie kapitulacji. -Jutro ci przypomnę. -mruknęła zirytowana.

-No... A teraz idę. -powiedziałem wstając.

-Gdzie? -spytała się Lu, nie odrywając wzroku od telewizora.

-Do Kebaba. -odpowiedziałem.

-Kup mi. -zażądała.

-Niby czemu? -spytałem oburzony.

-Mogę dać ci z milion powodów. -odpowiedziała, przy czym zaczęła ją otaczać czarna aura mordu. Przestraszyłem się.

-A-Aye. -pisnąłem, po czym wybiegłem z domu i zacząłem iść w stronę budki z kebabem.

<Lucy>

Jak tylko Natsu wyszedł zadzwonił telefon. Odebrałam.

-Hej Lucy. Czemu cię dzisiaj nie było? -usłyszałam w słuchawce głos Erzy.

-Hej. Nie było mnie, bo Natsu miał pewien problem. -powiedziałam rozbawiona. Chwilę byłą cisz w słuchawce, co mnie zaniepokoiło. Zaczęłam pić cole, która leżała na stole, czekając na jej odpowiedź.

-T-to wy ten teges?! -wyjąkała. Wyplułam całą cole na dywan i zaczęłam się krztusić.

-C-Co?! *kaszle* N-Nie! *kaszle* -wrzasnęłam między kaszleniem zażenowana. Co ona ma w tej rudej łepetynie?!

-Eh? To co się stało? -spytała zdziwiona.

- Kota mu do klaty przykleiłam klejem i musiałam lekarza wzywać. -zaśmiałam się. Znowu była cisza w słuchawce.

-Jakiego kota? -spytała niepewnie.

-Takiego niebieskiego, a co?

-To był Happy. -oznajmiła.

-Kto? -spytałam zdziwiona.

-Happy. Kot Natsu.

-Ah.

-Uważaj. -powiedziała. 

-Czemu? -spytałam zdziwiona. 

-Bo może się zemścić. 

-Kot? -zaśmiałam się. 

-Nie. Natsu. 

-On?! -zaczęłam się śmiać. 

-Tak. Zobaczysz. Jest bardzo mściwy. -ostrzegła mnie. 

-Nie widać. -mruknęłam cicho. 

-Gdzie on w ogóle jest? -spytała nagle Scarlet.

-Kto? Natsu czy kot?

-Natsu.

-Do Kebaba poszedł. -odpowiedziałam.

-Spoko. Mogę do was wpaść z Jellal'em, Levi i Gajeel'em? -spytała.

-Jasne.

-Ok. To będę za godzinę. Bye!

-Pa!

Rozłączyła się. Poszłam do kuchni by zrobić jakikolwiek poczęstunek. Jako, że moim zdaniem moje zdolności kulinarne niezłe (uważam tak od ostatniego mojego gotowania) to zaczęłam przygotowywać jakieś ciastka.

Chwyciłam mój telefon i weszłam na stronę z przepisami na ciastka. Wybrałam pierwszy lepszy i zaczęłam gotować.

Po pół godzinie przyszedł Natsu. Spojrzał zdziwiony na to co robię.

-Co robisz? -spytał, zakładając ręce na klatkę piersiową. -Bo jeśli chcesz znowu zrobić mi jakiś żart to się wyprowadzę. -oświadczył.

-Nie chce ci zrobić żadnego żartu, chociaż to bardzo kusząca propozycja. Ale nie. Za pół godziny przyjdzie kilka osób. Robię poczęstunek.

-Aha... -wydawał się zawiedziony.

-Co jest?

-Nic. Po prostu dla mnie nigdy nie byłaś taka miła. -burknął, nadymając policzki. Zaśmiałam się cicho. -Z czego się śmiejesz? -spytała naburmuszony.

-Z ciebie. Jesteś uroczy. -różowo włosy zarumienił się i odwrócił głowę w bok.

-Nie prawda. -powiedział dziecinnie.

-Prawda.

-Nie.

-Tak.

-Nie.

-Tak i koniec kropka. -skończyłam.

-Ale...

-Koniec.

-No...

-Nie.

-Ale...

-Koniec! -powiedziałam zła, a czarnooki nareszcie się przymknął.

-Dobra.

Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

-Otwórz. -powiedziałam do chłopaka.

Natsu poszedł otworzyć, a ja skończyłam robić babeczki. Może nie były jakoś szczególnie dobre, ale były. To się liczy. Nie?

Wyszłam z kuchni, trzymając duży talerz z babeczkami, i poszłam do salonu. Jako, że Natsu nadal witał się z swoimi przyjaciółmi, ja postawiłam talerz z babeczkami na stole i postanowiłam go przestraszyć.

Zaszłam go od tyłu, gdy mówił coś do Gajeel'a, po czym skoczyłam na jego plecy, przewracając go przy tym. Zaczęłam się śmiać, gdy pisnął z strachem.

-Ale z ciebie strachajło! -śmiałam się.

-Widzicie! I jak tu z nią żyć?! -krzyknął Natsu do chyba też przestraszonych przyjaciół.

-Gihi... Nieźle go przestraszyłaś. -zaśmiał się Gajeel.

-Wiem. -powiedziałam z dumą, wstając z ziemi.

-No. Natsu nigdy tak nie piszczał. Rozumiem teraz czemu mi nie uwierzyłaś, gdy móiłąm, że jest mściwy. -rzekła szkarłatnowłosa.

-Nawet ty Erza przeciwko mnie?! -krzyknął wkurzony różowo włosy.

-To nie jej wina,że boisz się wszystkiego. -powiedziałam z rozbawieniem.

-Pfff... Nie wszystkiego. Tylko ciebie i Erzy. -powiedział naburmuszony Dragneel.

-Dobra, dobra. Chodźcie do salonu. -powiedziałam.

-Okej.

Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Zaczęliśmy rozmawiać o jakiś błahostkach, Levy dała mi notatki z lekcji, których pewnie i tak nie przepiszę. Natomiast Natsu tak.

Po godzinie wszyscy stwierdzili, że obejrzymy film. Gajeel miał wybrać, bo chciałam ja, ale Natsu mi nie  pozwolił, po tym co ostatnio wybrałam. Hehe...

Czarnowłosy wybrał jakiś film akcji, a ja jako, że się nudziłam to postanowiłam, że po uprzykrzam Natsu trochę życie.

Usiadłam obok niego i przytuliłam się do jego ramienia, na co ten od razu się spiął. Spojrzał na mnie z zdziwieniem, a ja to zignorowałam i po prostu patrzyłam w telewizor. Potem o nic nie pytając, wrócił do oglądania, a ja uśmiechnęłam się w duchu.

-Natsu~? -spytałam cicho, dzięki czemu nikt oprócz różowowłosego nie usłyszał.

-No? -spytał patrząc na film.

-Chcesz coś wiedzieć? -szepnęłam. Czarnooki odwrócił głowę w moją stronę zdezorientowany. Ja wykorzystując to, pocałowałam go szybko w usta, po czym poszłam jak gdyby nigdy nic usiąść koło Levy.

Widziałam, że twarz Natsu jest bardziej czerwona niż włosy Erzy, która nic nie zauważyła, bo była zbyt zajęte filmem, podobnie jak reszta. Heh...

Mój współlokator wywiercał w mnie dziurę spojrzeniem, ale ja go ignorowałam. Czułam, że chce spytać czemu to zrobiłam, ale chciałam się z nim trochę podroczyć. Włączyłam stoper na telefonie pokriomu i liczyłam ile wytrzyma.

I w końcu po dokładnie... trzynastu minutach i czterdziestu trzech sekundach, nie wytrzymał i wyprowadził mnie z salonu, mówiąc innym, że idzie po więcej jedzenia.

Zaciągnął mnie do kuchni. Myślałam, że będzie dociekał dlaczego go pocałowałam, ale nie! Zrobił coś czego bym się nie spodziewała... przynajmniej nie po nim.

Gdy weszliśmy do kuchni to czarnooki przyparł mnie do szafki i pocałował w usta. Ja byłam sparaliżowana. Po chwili się odsunął i z uśmiechem samozadowolenia powiedział.

-Jeden do jednego. -wyszedł z kuchni. Moja twarz też na pewno była teraz cała czerwona. Stałam tam chwilę, po czym ruszyłam do salonu.

-Więc to tak chcesz się bawić, co? -wymamrotałam do siebie cicho.

To będzie dłuuugi wieczór.   

--------------------------

Heja! ^^

Co tam u was?

Obiecałam rozdział i jest! :)

Przepraszam, ale nie mam teraz za bardzo czasu na pisanie, więc nie wiem kiedy nowy rozdział. Jutro mam 2 sprawdziany i odpowiedzi ustne ;-; Musze się brać za naukę :"(

Czy tylko ja mam zły humor przez deszcz? ;-;

Ale! Jako, że większość (chyba) zgadza się na konkurs to go robię! ^-^ 

Możecie robić okładki i wysyłać je na mój mail, który podam w wiadomości prywatnej, jeżeli ktoś będzie chciał :) Okładki można zrobić do tej książki, albo do nowej o Naruto (zrobię ją kiedy będzie okładka). 

Tak, więc to chyba na tyle. 

Pozdrawiam i bye~! :****

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top