Rozdział 15
<Lucy>
Patrzyłam na niego przez chwilę jak na kosmitę.
Chwilę później, po otrząśnięciu się z szoku i nakrzyczeniu na niego, wytłumaczyłam mu jaką "fascynującą" rzeczą jest okres. Ten patrzył na mnie raz z strachem, raz cały czerwony, raz zmieszany... Zanim zajarzył co to jest, musiałam mu wytłumaczyć CAŁY układ rozrodczy kobiety... To było naprawdę żenujące, ale i zabawnie...
Dodatkowo jutro wychodzę~! No i w końcu będzie kara! Hahaha.... Już nie mogę się tego doczekać. Właśnie! Muszę zadzwonić do Ay!
<Natsu>
Siedziałem na krześle i myślałem o tym o mi Luce powiedziała. Teraz już wiem dlaczego Ayamu uciekł. Też bym to zrobił, ale nie chcę zostawiać Lucy samej.
-No hej[...] Tak to ja [...] Potrzebuje kilku rzeczy na jutro [...] Te same o co ostatnio [...] Z Kazuo [...] Bardzo możliwe -zaśmiała się.- [...] Wiem o tym. [...] Dzięki jesteś kochany! Pa! -rozłączyła się. Spojrzała na mnie z iskierkami w oczach i szatańskim uśmiechem.
-Ym... Do kogo dzwoniłaś? -spytałem się niepewnie.
-Do człowieka. -odpowiedziała.
-Tyle to ja też wiem.
-No i to musi ci na razie wystarczyć.
Westchnąłem. Czemu akurat na jutro? I jakie rzeczy? Zaraz... Przecież... jutro ma być moja "kara"... Boję się jak cholera. Wiem do czego jest zdolna (przynajmniej tak myślę) i wiem też iż należy się bać.
Po plecach przeszły mnie zimne dreszcze.
-Przyjdź jutro rano po mnie. -rozkazała. Nawet nie myślałem o proteście.
-Okej.
-Weź z sobą jakąś kasę. -dodała po chwili.
-Po co? -spytałem zdziwiony.
-Nie mogę załatwić wszystkich rzeczy sama, więc kupisz je.
-Dlaczego ja?
-Bo ja tak mówię.
-Eh... -westchnąłem. -No dobra.
Potem jeszcze rozmawialiśmy przez kilka godzin, aż przyszła pielęgniarka i kazała mi wyjść, co z niechęcią zrobiłem. Pomachałem jeszcze tylko Lucy na pożegnanie i poszedłem do domu.
Droga zajęła mi jakieś piętnaście minut. Gdy wszedłem od razu poczułem, że "coś" wbija mi pazury w nogę. Spojrzałem w dół. Ty "czymś" był Happy. Mój dziwny, niebieski kot. Czemu dziwny? Bo niekiedy mam wrażenie, że mnie rozumnie i z mną rozmawia.
Swoje kroki pokierowałem do kuchni. Była ona dość przestronna. Białe ściany, gdzie nie gdzie podrapane i brudne, błękitne kafelki, śnieżny sufit, a na nim lampa. Szafki, kuchenka, zlewa itp okrywały prawie całe ściany. Były w kolorach brązu i bieli.
Wyjąłem z białej szafki puszkę z kocim żarciem i wsypałem je do miski. Mój przyjaciel od razu się na nią (miskę) rzucił.
Ja znowu ruszyłem do kuchni, tym razem by coś zjeść, ale jako, że moje "umiejętności" kucharski są na poziomie ugotowania zupki chińskiej to to była jedyna rzecz jaką mogłem zrobić.
Wyjąłem z tym razem brązowej, wiszącej szafki zupkę chińską i zagotowałem wodę. Gdy wsypałem do miski makaron to go zalałem.
Położyłem moje jakże "wykwintne danie" na stole. Szybko ja zjadłem, włożyłem miskę do zlewu i poszedłem na piętro. Tak. Mieszkam w dwupiętrowym domku, sam, z kotem. Mimo, że bałagan jest większy niż w chlewie to lubię to miejsce. Jest tu tyle wspomnień...
Wszedłem do swojego w miarę dużego pokoju. Ściany były pomalowane na granatowo, a na nich były jeszcze płomienie. Podłoga była obłożona białym dywanem, przynajmniej takim go zapamiętałem, bo od kilku lat go nie widziałem przez tę warstwę śmieci. Meble są z dębowego drewna. W prawym rogu pokoju stało biurko, za nim było okno. Natomiast na nim był laptop. W lewym kącie pokoju było moje duże dwuosobowe łóżko. Przy ścianie gdzie były drzwi, no właściwie to ściana była cała zakryta przez szafę. Dużą szafę w, której trzymam ubrania, pamiątki itp.
Od razu wskoczyłem na łóżko i momentalnie zasnąłem. Śniła mi się Lucy, która wyglądała jak najprawdziwszy anioł.
<Lucy>
Rano obudziłam się koło siódmej. Natsu miał przyjść o ósmej. Wstałam, ubrałam się w czarną bluzkę i jasne jeansy, do tego czarne trampki. Po tych czynnościach musiałam spakować swoje rzeczy, było ich co prawda nie wiele, ale jednak były. Nie chciałam żeby Natsu się z tym guzdrał, bo dziś ma być w końcu jego kara! Hahaha... Nawet nie wie w co się wpakował. Oj, biedak...
Gdy byłam już spakowana, akurat do pokoju wpadł Natsu. Spojrzał na mnie z zdziwieniem.
-Ty już spakowana?
-A co ty myślałeś? -spytałam.
-Nie, nic.
-Yhym... pewnie o czymś zboczonym. -powiedziałam chytrze, a on zrobił się cały czerwony.
-Wcale nie! -zaprzeczył. Widziałam, że kłamie. Jest kiepskim aktorem.
-No dobra, chodź. Mas pieniądze? -spytałam chwytając torby.
-Mam, ale daj mi to. Nie powinnaś dźwigać. -powiedział zabierając ode mnie torby i wychodząc z sali.
-To dobrze, chodźmy pierw do jakiegoś budowlanego.
-Czemu tam?
-Potrzebuję kilku narzędzi i farb. -ostatnie dwa słowa dodałam cicho tak, żeby nie usłyszał.
Poszliśmy najpierw do budowlanego, a potem do kilku innych sklepów. Widząc minę Natsu mogłam śmiało stwierdzić, że był przerażony. Haha...
Skończyliśmy kupować potrzebne rzeczy gdzieś koło dziesiątej. Wtedy też udaliśmy się do jego mieszkania. Do akademika nie mogłam, bo jest zakaz wnoszenia... różnych rzeczy. Tak, więc jego kara odbędzie się u niego.
Doszliśmy tam w niecałe dziesięć minut. Gdy tylko otworzył drzwi ja weszłam i rozwaliłam się na kanapie w salonie.
-Czuj się jak u siebie. -powiedział rozbawiony.
-Oke.
-Więc? -spytał niepewnie po chwili.
-Więc?... a no tak! Kara! Będziesz caluśki dzień wykonywał moje polecenia bez mrugnięcia okiem. -powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Tylko? -spytał jakby zawiedziony.
-Nie tylko. Chyba raczej aż.
-Nie rozumiem.
-Za chwilę zrozumiesz.
W tym samym czasie ktoś zadzwonił do drzwi. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam je otworzyć, zanim Natsu w ogóle się ruszył.
-Cześć Ay! -naskoczyłam na niego.
-Yo. Mam te rzeczy. -podał mi średniej wielkości pudełko.
-Dzięki kochany jesteś. -pocałowałam go w policzek i zamknęłam drzwi. Poszłam szybko do salonu, gdzie siedział zdezorientowany Nastu.
<Natsu>
Lucy położyła pudełko na ziemi i zaczęła w nim czegoś najwyraźniej szukać. Po chwili wyjęła stamtąd jakiś wieszak z ubraniem, które było zasłonięte przez jakiś niebieski materiał. Podeszła do mnie z diabelskim uśmiechem i mi go podała. Spojrzałem na nią zdziwiony.
-Załóż to. -rozkazała. Ja wstałem i miałem zamiar iść do sąsiedniego pokoju, by się przebrać, ale zatrzymała mnie ręka Lucy. -A ty gdzie? -spytała.
-Do innego pokoju, przebrać się. -powiedziałem niepewnie. Ta się zaśmiała.
-O nie, nie mój drogi. Przebierasz się tutaj. -powiedziała, a ja zrobiłem się cały czerwony. Ona tak na serio?!
-T-ty t-tak n-na s-serio? -spytałem jąkając się. Ona pokiwała głową na znak "tak".
Ja opuściłem głowę i odwróciłem się do niej placem, by chociaż trochę odpędzić zażenowanie. Postanowiłem sprawdzić w co właściwie mam się przebrać. Ściągnąłem niebieski materiał a tam co? Ukazał mi różowy gorset, który miał pośrodku wyszyte koronką. Do tego zwykłe MAJTKI i jakieś sznureczki.
Odwróciłem się do Lucy, która zwijała się z śmiechu na podłodze.
-Na co czekasz? -spytała wstając z podłogi.
-Nie ubiorę tego. -stwierdziłem.
-Ubierzesz.
-Nie.
-A idziesz o zakład? -spytała przymrużając oczy.
-Em... Nie?
-To ruchy. Nie mamy całego dnia.
-Jesteś nienormalna.
-Ile razy ja już to słyszałam. -westchnęła teatralnie.
Ubrałem się w ten strój i szczerze? Nie dość, że był w huj niewygodny, ciasny, odkrywał więcej niż zakrywał, do tego Lucy cały czas się z mnie śmiała. Ona na serio musiała się na mnie cały czas patrzeć podczas przebierania, bo jakże by inaczej...
-Okej. -powiedziała z rozbawianiem.
-Mogę to zdjąć? -spytałem zażenowany.
-Nie. Będziesz to nosił cały dzień. Do końca... -zatkała sobie buzie ręką. Wygląda na to, że prawie się wygadała.
-Do końca czego? -spytałem podejrzliwie.
-Dowiesz się później.
-Aha okej. -powiedziałem zrezygnowany. Wiedziałem, że nie ma sensu się z nią kłócić, więc odpuściłem.
Potem gdzieś na chwilę wyszła, a mi zawiązała oczy i kazała usiąść na krześle. Zrobiłem to co kazała i czekałem. Nie wiem ile, ale po tym jakimś czasie przyszła. Czułem jak związuje mi ręce, a nogi przywiązuje do nóg krzesła.
-Ym... Lucy... Co się dzieje? -spytałem przestraszony. Kto wie co jej tym razem do tego łba wpadnie?
-Zobaczysz. -powiedziała tajemniczo.
Nagle usłyszałem dźwięk golarki. Spanikowałem. Co ona chce mi do jasnej cholery zrobić?!
-Hm... -usłyszałem.
Potem czułem jak ścina moje biedne włosy... Ale wiem, że coś zostawiła. Tylko po co? Mam BARDZO złe przeczucia co do tego. Po około dziesięciu minutach, wyłączyła tę maszynę z piekła rodem. Usłyszałem kroki, co znaczyło, że znowu gdzieś poszła, ale zaraz wróciła.
Poczułem coś mokrego na głowie. Słyszałem jak ona próbuje stłumić śmiech, ale coś jej nie wychodziło...
Potem czułem to coś na twarzy. Odsunęła trochę przepaskę na oczy, dzięki czemu zobaczyłem jak maluje mi coś na brwiach pędzlem... Po... nie wiem jakim czasie odsunęła pędzel od mojej twarzy i odeszła gdzieś... Eh... Tylko gdzie?! Co ona znowu planuje?!
Po minucie poczułem jak zakłada mi coś na głowę. Wtedy też odwiązała mi oczy, ręce i nogi. Odwróciłem się w jej stronę (stała za mną) i patrzyłem jak płakała z śmiechu.
<Lucy>
Płakałam z śmiechu, jednocześnie tarzając się po podłodze. Natsu spojrzał na mnie z miną "WTF?". Ja żeby go olśnić poszłam do drugiego pokoju po duże lustro. Gdy w nie spojrzał wyglądał jakby zobaczył ducha. Nie mogłam i zaczęłam dalej się śmiać.
<Natsu>
Co...? Co ona mi zrobiła?! Toć to diabeł nie kobieta!
Włosy miałem zrobione tak, że wyglądały jakby ktoś przejechał po nich kosiarką, do tego pomalowane na wszystkie kolory tęczy. Twarz... Miałem namalowane grube krzaczaste brwi, podkreślone usta, koci nos, i "cienie do powiek", a wszystko różową farbą.... Do tego jeszcze ten żenujący strój...
-Lucy... -powiedziałem z grozą, jednocześnie zaciskając pięści. Ona spojrzała na mnie z rozbawianiem.
-C-co? -powiedziała wstając z podłogi i wycierając łezkę z kącika oka.
-Zginiesz marnie. -powiedziałem grobowym głosem.
-Hahahaha... -zaczęła się śmiać znowu.
-Lucy...
-Sorry, ale w tym wydaniu trudno brać cię na poważnie. -powiedziała. - Zaraz wracam! -wybiegła. Ciekawe co jeszcze planuje.
Przejrzałem się jeszcze raz w lustrze. Hmm... I po chwili stwierdziłem, że wyglądałem bosko w tym wydaniu.
--------------------------------------------
Hello! ^-^
Jak tam u was? Podobał się rozdział? To nie koniec kary Natsu, ale chcę was zapytac czy pierwsza część się podobała?
Napisałam do końca ten rozdział dziś! Brawo ja! XD
Domyślacie się co Natsu będzie musiał dalej robić?
Przepraszam, jeśli źle opisałam strój, ale niezbyt idzie mi opisywanie ubrań :/
I jeszcze taki pytanie do was. Szukam jakiegos opowiadania Yandere NatsuxLucy po polsku i znaleźć nie mogę :( Czy ktoś zna jakieś?
No to do zoba i pozdro! ^v^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top