Rozdział 11
<Lucy>
-Nie boję się. Dlaczego miałbym uciekać? -spytał po dłuższej chwili patrząc na mnie z zdziwieniem. Ja za to zdziwiłam się jeszcze bardziej, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Jestem zwykłą suką. Zabiłam swoich rodziców i braci. -powiedziałam spuszczając głowę.
-Tylko swojego ojca. -stwierdził marszcząc brwi. -I słusznie z resztą. -dodał odwracając głowę w bok.
-Mama, Aki i Hiro... -zaczęłam, ale Drageneel mi przerwał.
-Twoja mama się powiesiła. Twoi bracia nie żyją przez twojego "przyjaciela"...
-I przez moją naiwność. -przerwałam mu.
-Przestań. -rozkazał.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak i kropka!
-Nie i koniec!
-Lucy przestań... -jęknął. -To nie twoja wina. -powiedział pocieszająco. Ja zaczęłam płakać. Szczerze mówiąc to pierwszy raz chyba popłakałam się przy kimś zupełnie mi obcym.
<Natsu>
Spojrzałem na Lu zdezorientowany. Dlaczego się popłakała? Zrobiłem coś źle? Powiedziałem coś? Nie wiem.
Zamiast zastanawiać się po prostu ją przytuliłem. Czułem, że teraz tego potrzebowała. Chciała się po prostu komuś wypłakać. No i tak też zrobiła. Nie wiem ile czasu minęło, ale chyba dużo. Było mi przyjemnie, gdy się do mnie przytulała. Przymknąłem oczy.
Nagle usłyszałem ciche pochrapywanie. Spojrzałem w dół i zobaczyłem śpiącą blondynkę. Położyłem ją w wygodnej pozycji na łóżku szpitalnym. Wpatrywałem się w nią.
Wyglądała tak słodko, gdy spała! Włosy rozrzucone po poduszce, blada cera, lekko zaróżowione policzki i rozchylone wargi... A jej ciało? Idealne. Tylko tyle można powiedzieć.
Nic dodać, nic ująć. Ona cała jest po prostu idealna...
Gdy tak sobie o niej myślałem to nagle poczułem coś mokrego na brodzie. Wyrwałem się z "transu" i wytarłem tę tajemniczą substancję rękawem. Okazała się być to moja własna ślina. Super! Po prostu zajebiście! Ślinię się na jej widok! I to dosłownie!
Nie no... Już se kurde wyobrażam jej reakcję.
Ona wstaję. Patrzy na mnie, widzi, że się ślinię i myśli "Co za debil".
Eh... ale to nie mój największy problem. Ona nie wie, że to ja pisałem do niej te sms'y! Jak się jej wytłumaczę, gdy spyta skąd się tu wziąłem? Przecież ona "nie miała mojego numeru". Swoją drogą ciekawe czemu lekarz zadzwonił z jej telefonu do kogoś kogo ma w kontaktach zapisanych jako "Zjeb". Serio ciekawe.
Nie, żeby coś, ale to nie jest normalne... Zdecydowanie to nie jest normalne, ale to już trzeba się tego walniętego doktorka spytać.
Nagle do mojej zacnej głowy wróciły "zwierzenia" Lu. Nie mogę uwierzyć, że ktoś mógł ją tak potraktować. To jest niedopuszczalne. Do tego zmuszać dziesięciolatkę, by kogoś zabiła! Ci ludzie byli serio nienormalni! Współczuję jej z powodu rodziców i brata. Nie rozumiem dlaczego ona się obwinia? Przecież nic nie mogła na to poradzić! To nie była jej wina!
Najchętniej bym ją stąd zabrał gdzieś daleko i nie pozwolił zbliżyć nikomu innemu. Nie pozwoliłbym jej cierpieć, smucić się, złościć, ani płakać. Eh... Szkoda, że to tak trochę niemożliwe... No, ale pomarzyć zawsze można.
Usiadłem koło niej i nim się zorientowałem to usnąłem.
Tak, więc wracając. Otworzyłem oczy i podniosłem głowę. Przetarłem oczy. Spojrzałem na blondynkę, która kłóciła się z jakimś czerwonowłosym chłopakiem. Najwyraźniej nie zauważyła, że się obudziłem, ale ten chłopak tak.
-O obudził się! -powiedział zły. Lu spojrzała na mnie zmieszana.
-C-cześć. -powiedziałem niepewnie.
-Cześć. -odburknął ten chłopak.
-Em... Natsu to jest Ayamu mój przyjaciel. Ayamu to jest Natsu, kolega z klasy. -przedstawiła nas sobie. Z jej wcześniejszej opowieści wynika, że to spoko gość, ale chyba mnie nie lubi.
-Ta... miło poznać. -wymamrotał.
-Mi też.
-Powiesz mi w końcu dlaczego on tu jest? -ten cały Ayamu zwrócił się do Lucy. Nim ona zdążyła odpowiedzieć ja to zrobiłem.
-Po pierwsze ten "on" ma imię. Po drugie jestem tu, bo przywiozłem jej książeczkę zdrowia.
-Czy to ciebie się pytałem? -syknął w moją stronę.
-Nie, ale nie rozumiem cię chłopie. Nic ci nie zrobiłem. Nawet cię nie znam! -powiedziałem oburzony.
-No właśnie. Nie znasz ani mnie, ani Lu, a ona opowiada ci o swoim życiu, jakbyś był nie wiadomo kim. -warknął.
-Lucy znam! -krzyknąłem oburzony.
-Tak więc jaki jest jej ulubiony kolor? Kwiaty? Styl ubierania?
-Czarny. Bzy. Ubiera się jak jej się chce. -powiedziałam zły i chwilę mierzyłem się spojrzeniem z czerwonowłosym.
-No dobra. -mruknął i machnął lekceważąco ręką. -Ale jeżeli skrzywdzisz Lu to ci nie daruję. -powiedział z grozą, jednocześnie wychodząc z pokoju. Chwilę patrzyłem się na drzwi, po jego wyjściu. Potem zwróciłem się do blondynki.
-O co mu chodziło? -spytałem.
-Jest nadopiekuńczy. -powiedziała i machnęła ręką.
-Aha...
-Czemu tu spałeś? -spytała lekko czerwona. Słodko wyglądała.
-Em... ja... usnąłem tu przez przypadek. -powiedziałem zmieszany.
-Aha... Idź lepiej do domu, bo twoi rodzice będą się martwić. -powiedziała.
-Em... ja nie mam rodziców. -powiedziałem i posmutniałem, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać.
-Oł... Przepraszam. -powiedziała zakłopotana. Nie mogłem uwierzyć, że to ta sama Lucy, która jeszcze kilka dni temu pobiła nauczyciela... i mnie... Nie wyglądała na taką co umie skrzywdzić ludzi... Przynajmniej teraz.
-Nic się nie stało! -krzyknąłem machając rękoma. Widziałem poczucie winy w jej oczach.
-Ale...
-Naprawdę!
-No... dobrze, ale właśnie! Ja powiedziałam co o sobie prawie wszystko, a o tobie nie wiem nic! Więc teraz ty! -powiedziała uśmiechając się chytrze. W sumie... miała rację. No, ale trochę boje się jej powiedzieć, że to ja jestem tym "Zjebem" co do niej pisał. No cóż... Raz kozie śmierć!
-Em... No od czego by tu zacząć... -zamyśliłem się.
-Od brzucha. -zaśmiała się.
-Co? -spytałem zdziwiony.
-No pierw byłeś w brzuchu swojej mamy debilu. -powiedziała przykładając rękę do czoła. Ja strzeliłem se mentalnego faceplam'a.
-A no tak... -zaśmiałem się nerwowo, drapiąc się z tyłu głowy.
---------------------------------------------------------------
Ohayo!
No, więc jak rozdział? Podobał się?
Mam nadzieję, że tak :)
Mam kilka spraw.
1.Pytanko: Chcecie "retrospekcję" (jeżeli można tak to nazwać) taką samą jak u Lucy, czy po prostu, żeby powiedział co mu w życiu się wydarzyło?
2. Jeżeli chcecie retrospekcję to będziecie musieli dłużej czekać, bo na serio muszę pomyśleć nad tym rozdziałem.
3. Ostrzegam, że rozdziałów może nie być przez dłuższy czas. Czemu? Szkoła. Niedługo zakończenie, a jako, że mam "niską" frekwencję to muszę chodzić do końca roku :( To będzie katorga, ale dam radę! Przynajmniej mam nadzieję! No, więc będę miała mniej czasu na pisanie, bo nauczycielom zachciało się zadawać dużo zadań domowych :( A ja jestem BARDZO leniwym człowiekiem, więc po zrobieniu ich nie będę miała ani czasu (moja siostra bardzo lubi mi przeszkadzać) ani jakichkolwiek chęci. Widzicie jakie ja mam " kochane" rodzeństwo?
No dobra, bo się rozpisałam.
Jak myślicie:
Jaka jest przeszłość Natsu?
Chcecie, żeby zrobić ją bardziej dramatyczną czy nie?
Jak Lucy na nią zareaguję?
Ps. Obiecuję, że rozdział będzie bardzooo długi :)
Pozdro! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top