Rozdział 36

  <Lucy>

Wpatrywaliśmy się wspólnie w postać za oknem. Spojrzałam na Natsu, gdyż chciałam się spytać, czy mogę iść uderzyć tego kogoś. Jednak to, co zobaczyłam, zszokowało mnie, tak że dosłownie, spadłam z kanapy. Natsu stał tam z rozdziawioną buzią, a z jego oczu leciały łzy.
— Natsu? — spytałam zdezorientowana. Różowowłosy nie odpowiedział, wyglądał, jakby mnie nie usłyszał. — Natsu? — Wstałam z podłogi i podeszłam do niego. — Natsu — powtórzyłam po raz kolejny zirytowana. Po chwili, gdy nadal nie było odpowiedzi, zamachnęłam się i dałam mu z prawego sierpowego, prosto w szczękę. Czarnooki spadł z hukiem na podłogę i spojrzał na mnie zdezorientowany, z bólem i wyrzutem.
— Ała... Za co to?! — spytał, wstając i trzymając się za miejsce, gdzie go uderzyłam.
— Żebyś się otrząsnął. Stałeś i ryczałeś, więc musiałam coś zrobić — stwierdziłam, zakładając ręce na krzyż na piersiach.
— I musiałaś mnie uderzyć? — spytał z wyrzutem.
— Wołałam cię trzy razy i nie odpowiedziałeś, więc musiałam podjąć drastyczne środki — odpowiedziałam.
— Ach... Zaraz... — wymamrotał chłopak, po czym ponownie spojrzał na okno. Czarna postać nadal tam stała i wpatrywała się w nas, nie widać było dokładnie jej lub jego twarzy, ale było pewne, że ma czerwone oczy, które wydawały się błyszczeć z rozbawieniem.
— Kto to? — spytałam.
— T-To... — zaciął się Natsu.
— Powiedz, bo znowu cię uderzę — zagroziłam, ze zmrużonymi oczami. Byłam zirytowana. Nie wiedziałam, o co chodzi, a do tego ten idiota zacina się, z jakiegoś powodu.
— To Zeref — powiedział cicho.
Przez chwilę zastanawiałam się, kto to jest, ten Zeref, ale po chwili przypomniałam sobie. Tak przecież nazywał się brat Natsu! Tylko... Przecież on nie żyje. Przynajmniej tak mi mówił Natsu. O co tu chodzi?
— To ten, twój zmarły brat? — spytałam zdziwiona, a ona odpowiedział mi kiwnięciem głowy. — Oi! — wrzasnęłam do jego brata, podchodząc do okna. — Chodź tu! — dodałam. Zbliżyłam się do okna i mogłam dokładnie dostrzec jego twarz. Jego cera była, najprawdopodobniej, blada. Miał czerwone oczy i czarne ulizane włosy. Nie były całkiem ulizane, ale w porównaniu do rozczochranych włosów Natsu, owszem.
Zobaczyłam, że czerwonooki się śmieje za oknem. Zatrzymałam się i zaczęłam się w niego wpatrywać zdziwiona. Z czego on się śmieje? Po chwili Natsu stanął koło mnie.
— Z-Zeref? — spytał czarnooki, drżącym głosem. Jego „brat" przestał się śmiać i spojrzał na Natsu z lekkim uśmiechem, a potem kiwnął głową. Kątem oka, widziałam, jak mojemu przyjacielowi łzy spływają po twarzy.
— Podejdź do drzwi — powiedziałam do czarnowłosego i sama ruszyłam, we wcześniej wspomnianym kierunku. On kiwnął ponownie głową i też tam poszedł.
Byłam już przy wyjściu z salonu, gdy nagle zostałam brutalnie popchnięta i spadłam na ziemię. Natomiast Natsu, który mnie przewrócił, dobiegł do drzwi i otworzył je szeroko, po czym rzucił się w ramiona brata. Spojrzałam na niego zła. Miałam ochotę mu dać po twarzy za przewrócenie mnie, ale widząc, scenę przede mną zdecydowałam, iż zrobię to później.
Wstałam z ziemi i chciałam do nich podejść, ale nie byłam w stanie. Chciałam jeszcze popatrzeć na nich, byli tacy uroczy! Przytulali się, a Natsu płakał. Uśmiechnęłam się szeroko i poszłam na górę. Nie chciałam im przeszkadzać, pewnie mieli sobie coś do wyjaśnienia, a nie chciałam, by Zeref czuł się nieswojo przeze mnie. Nie znał mnie. Zresztą byłam zmęczona i chciałam spać.
Szybko doszłam do łóżka, przebrałam się w piżamę i położyłam spać. Jednakże leżałam z dziesięć minut i nie mogłam usnąć, więc wstałam i usiadłam na parapet. Zaczęłam wpatrywać się w gwiazdy na niebie. Polubiłam to robić, ze względu na mamę. To dzięki niej zainteresowałam się gwiazdami. Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie o matce. Była bardzo troskliwa, inna niż ojciec. Oczywiście, że ojciec o nas dbał, ale zawsze wydawał się chłodniejszy i bardziej odległy. Kochałam go, ale wolałam matkę.
Położyłam głowę na parapecie i okryłam się kocem, który leżał, koło moich nóg. Wpatrując się w gwiazdy, zasnęłam, śniąc o dniach, kiedy byłam jeszcze szczęśliwa i nie zakładałam maski.

<Natsu>

Przytuliłem się do Zerefa i płakałem jak małe dziecko. Byłem bardzo szczęśliwy, ale też zszokowany, tym, że żyje. Jednak szczęście przeważało, więc przez jakieś pół godziny nie zastanawiałem się, czemu on tu jest i jak to możliwe, że żyje. Przez ten właśnie czas przytulałem się do niego i płakałem, krzycząc, żeby mnie nie zostawiał więcej itd.
Po tym, jak skończyłem, popatrzyłem na niego poważnie, chociaż nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu.
— Zeref — powiedziałem cicho.
— Natsu. Cześć. — Czarnowłosy uśmiechnął się.
— Jak ty tu...? Skąd...? Dlaczego...? — Nie byłem w stanie dokończyć żadnego z moich pytań.
— Spokojnie. Wszystko ci wyjaśnię, ale najpierw dasz mi coś do picia? Jestem strasznie spragniony — westchnął czarnowłosy.
— Jasne, czekaj.
Poszedłem do kuchni i nalałem jakiegoś soku do szklanki, po czym wróciłem do czerwonookiego.
— Masz. — Podałem mu szklankę i usiadłem koło niego. Mój brat napił się, po czym spojrzał na mnie i odstawił puste naczynie na stolik.
— Dobrze. Zacznijmy od tego, że pewnie się zastanawiasz, jak to możliwe, że żyję? — spytał, a ja kiwnąłem głową. — Otóż kilka lat temu, gdy byłeś w śpiączce, ja obudziłem się i powiedziano mi, że tylko my przeżyliśmy. Ja byłem wtedy w słaby stanie zarówno fizycznym, jak i psychicznym, przez śmierć rodziców. Nie chciałem, byś widział mnie takiego, więc poprosiłem ich, by powiedzieli ci, że umarłem razem z rodzicami. Wiem, że to pewnie cię skrzywdziło. Przepraszam, ale będąc z tobą, jeszcze bardziej bym cię zdołował albo mógłbym powiedzieć, coś, czego bym żałował. — Skończył mówić, a ja siedziałem i myślałem.
Powinienem mu wybaczyć? Jestem trochę zły, że kazał, tak mnie okłamać, ale... To mogła być najlepsza decyzja... Chociaż, przecież nie ważne co by zrobił i tak, bym mu wybaczył, chyba. Właściwie nie wiem co mam czuć. W tamtym czasie byłem w rozsypce, sam. Moi przyjaciele dowiedzieli się o wszystkim dopiero miesiąc później. Nie wiem, co bym czuł, gdyby Zeref powiedział mi coś przykrego albo dobijającego.
Westchnąłem.
— Nie wiem co powiedzieć... — powiedziałem szczerze.
— Na razie nic nie mów. Pewnie chcesz wiedzieć, co się stało z moimi oczami i dlaczego teraz się pojawiłem, więc ci powiem. Widzisz, w tamtym wypadku coś się stało z moimi oczami i lekarze musieli coś tam zrobić, bym nie stracił wzroku, a po tym czymś zrobiły się czerwone. — Czarnowłosy wzruszył ramionami. — Pojawiłem się dopiero teraz, bo postanowiłem, że zamknę przeszłość, by móc zacząć od nowa. Jestem tu, by powiedzieć ci prawdę o naszym wujku, przynajmniej to, co ja wiem. Pomoże ci to chronić Lucy, wiem, że ci na niej zależy.
— Dobrze.
Zeref powiedział mi informacje, które z pewnością mi się przydadzą. Teraz już przynajmniej wiem, kto jest wrogiem, a kto nie. Będę musiał powiedzieć, o tym Lucy. Ona musi wiedzieć. Nie sądziłem, że mój wujek to taki potwór, ale cóż... Pozory często mylą, a ludzie to urodzeni aktorzy. Cały świat jest sceną, a ludzkie życie przedstawieniem, które skończy się, dopiero gdy ludzie wyginą, czyli prawdopodobnie za kilka milionów lat.
— Właśnie... Mam dla ciebie świetną wiadomość — powiedział Zeref, szczerząc się, jak głupi do sera.
— Jaką?

<Lucy>

W nocy wstałam i wzięłam pisaki z kubka, który leżał na biurku. Zeszłam na dół i uśmiechnęłam się, widząc braci, którzy spali spokojnie na podłodze. Zapewne spadli z kanapy. Podeszłam do nich i zaczęłam rysować im na twarzach. Może to było dziecinne, ale chciałam zobaczyć rano ich miny. Po chwili skończyłam i poszłam z powrotem do góry, po czym położyłam się na łóżku i usnęłam.
***
Rano obudziłam się przez to, że ktoś krzyknął. Byłam bardzo zła. Dlaczego ci ludzie nie pozwalają m spać?! Sami się proszą o śmierć! Odkryłam się i zła wyszłam z pokoju, a potem zeszłam na dół.
Natsu i jego brat leżeli na podłodze, całkowicie rozbudzeni. Wpatrywali się w siebie z szeroko otwartymi oczami i rozdziawionymi buziami. Na ich twarzach był szok. Zaczęłam się śmiać. To było świetne! Natsu miał na twarzy narysowanego kota, a Zeref miał makijaż, jak u kobiety.
Dragneel'owie dopiero teraz się zorientowali, że tam jestem i patrzyli na mnie z tą samą miną.
— Byście widzieli wasze miny — wykrztusiłam.
— Czekaj... To ty?! — wrzasnął Natsu.
— Nie, Święty Mikołaj.
— Dlaczego to zrobiłaś?!
— Chciałam zobaczyć wasze miny — powiedziałam, jakby to było najbardziej oczywiste. Dragneel'owie chwilę milczeli.
Spojrzeli na siebie, a potem na mnie.
— Atak! — wrzasnęli, po czym rzucili się na mnie.
Zaczęliśmy się tłuc poduszkami. Było zabawnie. Wszyscy się śmialiśmy i dobrze bawiliśmy. Dobrze się czułam, ale jednak miałam wrażenie, że jesteśmy obserwowani. Gdy skończyliśmy, po jakiejś godzinie, kazałam im posprzątać, a sama poszłam trochę pochodzić po domu. Jednak zanim wyszłam z salonu, Natsu mnie zatrzymał, a Zeref powiedział.
— Lucy, mogę mieć do ciebie prośbę?
— Jaką?
— Będziesz matką chrzestną mojego dziecka?
Nie powiem. Zamurowało mnie. Stałam tam i gapiłam się z otwartą buzią na brata mojego przyjaciela, który czekał na odpowiedź.
— C-Co? -wykrztusiłam z siebie.
— Będziesz matką chrzestną mojego dziecka?
— Uh... Jasne — odpowiedziałam niepewnie. — Tylko z kim je masz?
Po tym, jak Zeref mi wyjaśnił, kto jest matką mojego przyszłego chrześniaka, poszłam pochodzić po domu. W tym czasie chłopacy gotowali. Czarnowłosy powiedział, że przyprowadzi do nas w weekend swoją narzeczoną.
Przeszukałam prawie cały dom i nic. Może mi się tylko wydaje? Aczkolwiek, wolałabym mieć pewność, że jesteśmy bezpieczni. Dlatego też zdecydowałam, że wejdę do korytarza, w którym nigdy wcześniej nie byłam. Musiałam się dowiedzieć, czy jesteśmy bezpieczni, do tego nurtowało mnie dużo pytań, związanych z rodzicami. Kate powiedziała, że żyją. Jednak skoro tak, to dlaczego się nie ujawnili, kiedy ich potrzebowałam? Czemu mnie zostawili?
Potrząsnęłam głową i podeszłam do pierwszych drzwi, do których nie wolno mi było wchodzić. Wzięłam głęboki oddech. Muszę przestać się bać przeszłości, od której nie sposób uciec. I tak się kiedyś dowiem, co tam jest, a wolę teraz, bo przynajmniej mam Natsu. Wiem, że mnie nie zostawi i będzie mnie wspierał, więc się nie boję, aż tak bardzo. Chcę dowiedzieć się prawdy, więc nie mogę tchórzyć.
Pociągnęłam drzwi do siebie. Otworzyłam oczy, które nieświadomie zamknęłam i spojrzałam w głąb pokoju.  

------------------------

Ohayo! Co tam? Podobał się rozdział?

Zakładam, iż każdy każdy się domyśla, kto jest narzeczoną Zerefa xD

Rozdział miał być wczoraj, ale po prostu musiałam dopisać ten fragment z Zerefm i Natsu :3

To chyba w sumie tyle. Niedługo wstawię odpowiedzi na pytania bohaterów i usnę tamtą notkę. Pozdrawiam i do zobaczenia! ^-^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top