Rozdział 30
<Lucy>
Stałam jak głupia, z otwartą buzią i gapiłam się na Gray'a, który zmierzał w moją stronę. Miał telefon i pisał na nim, jednocześnie zerkając na mnie. Domyśliłam się, że chce napisać do Natsu, więc podbiegłam ten kawałem do niego i jakimś cudem wyrwałam mu telefon, dając trzy reklamówki.
-Stój! Nie pisz do niego! Wszystko wyjaśnię! -powiedziała, widząc, że chce krzyknąć i wyrwać mi telefon z powrotem. -I nie puszczaj tych reklamówek -dodałam z groźbą w oczach, widząc, że chce to zrobić.
-Okej, ale gdzie idziemy? Pomogę ci, daj jeszcze z trzy reklamówki -powiedział. Dałam mu wspomniane wcześniej rzeczy i powiedziałam.
-Tam gdzie mieszkam. Wytłumaczę ci tam wszystko, a teraz za mną.
Ruszyłam razem z czarnowłosym przez miasto. Na szczęście nikogo ze szkoły już nie spotkaliśmy. Po pół godziny byliśmy przy wodospadzie. Chłopak, widząc, że chce przejść obok, spytał.
-Gdzie ty właściwie mieszkasz? -spytał zdziwiony.
-Chodź -odpowiedziałam z rozbawieniem.
Ruszył za mną. Gdy przeszliśmy obok strumienia wody, wytrzeszczył oczy, ale nic nie powiedział. Weszliśmy do domu. Poszliśmy do kuchni, położyliśmy reklamówki na wyspie kuchennej, która stała na środku pomieszczenia i miała kolor biały. Za nią były białe szafki, a obok szafek duża lodówka, która była wbudowana w ścianę. Zaczęłam chować tam produkty, czarnooki pomógł mi w tym, dzięki czemu uwinęliśmy się z tym w kilka minut. Potem odłożyłam farby w kąt, a chłopaka wzięłam do salonu.
Weszliśmy do niego, chłopak otworzył lekko usta, widząc naszą „galerię", zdjęć rodzinnych w formacie A3, które wisiały jedno przy drugim, na szarej ścianie. Chociaż ściany widać nie było, prawie wcale, bo wszędzie były zdjęcia. Pociągnęłam go na jedną z dwóch szarych kanap. Między nimi stał biały stolik, a obok stolika dwie bordowe pufy. Za kanapami był duży telewizor, a po prawej stronie kanap był wbudowany w ścianę kominek. Obok niego stała biała komoda, na której był wazon z jakimiś różowymi, sztucznymi kwiatami, DVD, moja stara konsola, a pod nimi kilka gier, w które lubiłam kiedyś grać.
-Więc? -odezwał się wreszcie czarnowłosy, gdy usiedliśmy naprzeciw siebie.
-Co więc? -spytałam lekko zdezorientowana.
-Dlaczego odeszłaś od Natsu, nic nie mówiąc i zaszyłaś się tu? -spytał.
-Eh... -westchnęłam. -Wolałam to zrobić, zanim on by mnie wyrzucił -wytłumaczyłam.
-Wyrzucił? Dlaczego miałby to zrobić? -spytał zdziwiony.
-Nie mówił ci? -skrzywiłam się. -Jego siostra powiedziała, że albo ona, albo ja, więc to oczywiste, że wybrał ją. Przecież są z sobą bardzo związani -powiedziałam lekko smutna, patrząc na podłogę, która była z bardzo jasnych paneli.
-Co? -spytał zszokowany. -Nie, Natsu by tego nie zrobił. -Chłopak pokręcił przecząco głową.
-Ale zrobił to, nie chcę o tym rozmawiać. Rozumiem jego wybór i akceptuje go. Nie zmuszę go przecież do przyjaźnienia się ze mną -powiedziałam, siląc się, by zachować maskę obojętności.
-Ale on nie wybrałby jej! On od dawna miał jej dość. Zresztą bardzo mu na tobie zależy. Teraz siedzi w domu i się zamartwia, bo gdzieś nagle wyparowałaś! -krzyknął zły. Nie rozumiałam go.
-Słuchaj... Od początku podejrzewałam, że w końcu i tak mnie, zostawi, wiec nie robi mi to i tak już różnicy -kłamałam. To bolało, ale nie mogłam tego pokazać. Nie mogłam pokazać mu swoich słabości. -Zresztą to jest jego siostra, ja jestem dziewczyną, którą poznał... Miesiąc, dwa miesiące temu? Może więcej, nie wiem, ale wiem, że ona jest dla niego ważniejsza, więc proszę cię, byś nic mu nie mówił, o tym, gdzie się znajduje. Nie chcę mieć potem problemów ani żeby on je miał -wyjaśniłam, mają nadzieję, że zrozumie.
-Pojawisz się w szkole? -spytał, zmieniając temat. Byłam przez to lekko zdezorientowana, ale nie pokazałam tego. To było mi na rękę, nie chciałam gadać o tym, że to wszystko akceptuję, bo to tylko w połowie prawda.
Ja muszę to akceptować. Nie chcę ranić Natsu, walką o niego. Wynik i tak byłby z góry ustalony. Jego siostra by wygrała, a ja bym tylko pogorszyła ich relacje. Nie chciałam mu niszczyć tej więzi, bo wiem, że więź z rodzeństwem jest bardzo ważna. Często można się kłócić, sprzeczać, udawać, że się drugiej osoby nienawidzi, ale bardzo często to właśnie rodzeństwo jest większym wsparciem niż sami rodzice. Wiem to, bo tak było z Hiro i Aki'm.
-Nie wiem -odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jak to? -spytał wyraźnie zdezorientowany.
-Jeżeli jego siostra dowie się, że się z wami zadaję, to zakaże mu przyjaźnić się z wami. Nie chcę rujnować waszej przyjaźni -powiedziałam, ale czarnowłosy pokręcił przecząco głową.
-Jeżeli Natsu jest na tyle głupi, by rezygnować z wszystkiego, bo jej się tak chcę, to proszę bardzo. To jego wybór. Nie możesz winić siebie, za wybory innych ludzi. Jeśli kiedyś oprzytomnieje, to wróci, jeżeli nie to na zawsze będzie pod jej kontrolą -powiedział, marszcząc brwi. Spojrzałam na niego lekko zaskoczona.
-Nie zależy wam na przyjaźni z nim? -spytałam zdziwiona.
-Zależy -zaprzeczył ciemnowłosy.
-To, czemu... -zaczęłam, ale nie dokończyłam, bo ciemnooki mi przerwał.
-Posłuchaj. Powtórzę to jeszcze raz. Nie wiń się za wybory innych ludzi. Natsu jest ślepy, bo nie widzi, jak ważny dla ciebie jest. Nam też zależy na przyjaźni z nim, ale nie może to być tak, że on będzie zawsze się jej słuchał. To tak jakby był marionetką w jej rękach. Ne chcę się z nim przyjaźnić, wiedząc, że w każdej chwili to może się wszystko skończyć, bo Kate tak powie. Myślę, że reszta uważa tak samo -wyjaśnił. Wiedziałam, że ma rację. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na niego.
-Dziękuję, ale nie chcę spotykać jego w szkole. Wiesz... Jestem osobą, która tak naprawdę łatwo się przywiązuje. Gdybym go teraz zobaczyła, to bym mogła nie wytrzymać -powiedziałam cicho, łzy znowu zebrały mi się do oczu, choć tak naprawdę nie wiedziałam czemu. Czułam, że mogę mu zaufać w większym stopniu niż dotychczas, ale napewno nie tak jak Natsu.
-Lucy... Jesteś dla nas ważna. My też łatwo się przywiązujemy. Jeżeli nie chcesz go spotkać to okej. Powiem reszcie i będziemy go trzymać z dala od ciebie -odpowiedział, chciałam zaprzeczyć, ale czarnowłosy dodał. -Dodatkowo jesteś nam potrzebna przy przedstawieniu. To ty to wymyśliłaś, więc musisz nam pomóc. Jesteś za to odpowiedzialna. -Uśmiechnął się lekko.
Łzy spłynęły mi po twarzy i zaczęły spadać na panele. Patrzyłam na swoje dłonie, zastanawiając się co zrobić. Nie chciałam jeszcze bardziej komplikować ich życia, sprawiać im niepotrzebnych problemów, ani zmartwień. Nagle poczułam, jak ktoś mnie przytula. Spojrzałam na czarnowłosego, ale zaraz wtuliłam się w niego i dalej płakałam. Siedzieliśmy tak z dziesięć minut w ciszy, przerwanej tylko moim szlochem co jakiś czas.
Myślę, że tego było mi trzeba. Wypłakać się, nie tłumacząc się nikomu z niczego. Zamknęłam oczy i poczułam się zmęczona. Jednak nie chciałam usnąć, więc starałam się zostawić oczy otwarte, co było trudne, zważając na fakt, iż zamykały mi się mimowolnie. Byłam bardzo senna.
-Źle się czujesz? -spytał niespodziewanie Gray. Pokręciłam głową. -To, co się dzieje? -spytał zaniepokojony, lekko odsuwając się ode mnie i patrząc uważnie na mnie.
-Nic. Po prostu jestem zmęczona -mruknęłam, wstałam, ale szybko z powrotem upadłam na kanapę, bo świat zawirował, a moja głowa zaczęła pulsować boleśnie. Złapałam się za nią, nieświadomie zamykając oczy. Gdy po chwili je otworzyłam, widziałam niewyraźnie. -Chyba muszę się przespać -powiedziałam cicho do siebie.
-Pomóc ci dojść do pokoju? -spytał. Kiwnęłam głową, że tak. Czułam, że sama sobie nie poradzę.
Wstałam powoli tak samo, jak ciemnowłosy, który chwycił mnie w pasie i wziął w ślubnym stylu. Pokazałam mu palcem, gdzie, bo byłam ledwo przytomna. Oczy same mi się zamykały, a utrzymanie ręki w powietrzu prosto to było prawdziwe wyzwanie. Dziwne, bo pierwszy raz mi się to zdarza.
Gdy doszliśmy do mojego pokoju, oczy mi się zamknęły, ale pozostawałam przytomna. Czułam, jak zostaje położona na łóżku i przykryta, najprawdopodobniej, kocem.
-Dziękuję -szepnęłam cicho, gdy usłyszałam, jak drzwi się zamykają. Potem nie czułam już nic, bo usnęłam.
***
Obudziłam się następnego dnia, spojrzałam na wyświetlacz telefonu i zobaczyłam, że jest już dwunasta. Dziwne... Wczoraj usnęłam około czternastej, więc... Spałam prawie cały dzień? Mimo to nadal jestem lekko zmęczona. Wstałam i wyciągnęłam z szafy jakieś ciuchy. Nie będę dziś wychodzić, bo nie chcę, żebym znowu się źle poczuła. Poszłam do łazienki, która była włożona niebieskimi kafelkami na ścianach. Stanęłam bosą stopą na białych kafelkach, przez co przeszły mnie dreszcze. Podeszłam do grzejnika i włączyłam go, by trochę cieplej się zrobiło. Ciuchy położyłam na pralkę, która stałą obok umywalki, nad którą wisiało lustro z szafką. Weszłam do kabiny prysznicowej.
Po dziesięciu minutach wyszłam i ubrałam się w dużą, szarą, luźną koszulkę, krótkie spodenki i bieliznę. Rozczesałam swoje włosy i umyłam zęby. Potem wyszłam stamtąd i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie tosty z serem, herbatę i wzięłam jogurt z lodówki. Zaniosłam to do salonu, gdzie położyłam moje śniadanie na stół i podeszłam do telewizora, by go włączyć. Przewinęłam na jakiś film przyrodniczy i zaczęłam jeść. Nie oglądałam tego filmu, ale nie wyłączyłam go, bo nie chciałam, żeby znowu było cicho. Nie lubiłam być sama, przez cały czas. Jednak to byłą moja wina, że byłam teraz sama. Wiedziałam, że tak będzie, gdy się wyprowadzę, bądź Natsu mnie wyrzuci.
Usłyszałam, nagle, jak telefon dzwoni mi z góry. Odłożyłam kubek z herbatą, który trzymałam w ręce, na szklany stolik i poszłam do góry. Weszłam do mojego pokoju i wzięłam telefon do rąk. Odebrałam telefon, ówcześnie sprawdzając kto to. To był Gray.
-Halo? -usłyszałam jego głos.
-Cześć -przywitałam się.
-Hej Lucy. Jak się czujesz? Wczoraj słabo wyglądałaś, powinnaś dziś odpocząć -powiedział, jego głos brzmiał, tak jakby był zmartwiony.
-Wiem, przepraszam, że cię niepokoiłam, ale nie mam czasu dziś odpoczywać. Muszę pomalować ściany w domu.
-To przyjdę z Erzą i kilkoma innymi osobami i ci pomożemy -zaproponował.
-Ale... -chciałam się spytać, czy Natsu będzie z nimi, ale czarnowłosy najwyraźniej się tego spodziewał.
-Nie martw się Natsu, nie będzie z nami -uspokoił mnie.
-A nie będzie niczego podejrzewał? -spytałam z lekką obawą.
-Nie. Ten palant, odkąd się wyprowadziłaś, zaczął się dziwnie zachowywać. Ignoruje nas, chyba że rozmawiamy o tobie -powiedział z nutką złości.
-Oo...-posmutniałam. Miałam jednak rację. Pewnie spędza ten czas z Kate, by nadrobić te wszystkie dni, w których ja im przeszkadzałam...
-Przyjdziemy o szesnastej, ok? -zaproponował.
-Dobra -odpowiedziałam cicho.
-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia -pożegnałam się i rozłączyłam.
Dokończyłam śniadanie, po tym wzięłam talerz, kubek, łyżeczkę i pojemnik od jogurtu i wstałam, by iść do kuchni, ale w tym momencie poczułam ostry ból głowy. Świat zawirował, upadłam na kanapę, tym samym puszczając naczynia, które rozbiły się o podłogę z hukiem. Złapałam się za głowę i powoli usiadłam prosto, gdy poczułam, że jest już lepiej. Nadal mrużyłam oczy, bo lekko mnie jeszcze bolała głowa, ale po chwili, przestała. Wstałam powoli, zapominając, że na podłodze przed chwilą rozbiły się naczynia, przez co nadepnęłam bosą stopą na kilka odłamków talerza i kubka. Syknęłam, podniosłam stopę, i powoli ominęłam „zagrożenie", po czym skacząc powoli na jednej nodze, poszłam do łazienki, jedna z nich znajdowała się pod schodami, więc miałam szczęście.
Gdy znalazłam się w łazience, usiadłam na wannie. Wyjęłam, nie wstając, z szafki obok bandaże, wodę utlenioną i szmatkę do wytarcia krwi. Po sprawdzeniu, czy nie wbiły się zbyt głęboko, wyjęłam kawałki szkła. Na szczęście to były płytkie rany. Obmyłam sobie tę stopę wodą utlenioną, wytarłam i zawinęłam w bandaż. Wyszłam z łazienki, lekko kulejąc, poszłam do pokoju, by założyć jakieś skarpetki. Wybrałam jakieś białe w pandy. Potem zeszłam na dół, po czym weszłam do salonu. Westchnęłam, widząc, że na podłodze jest trochę krwi, poszłam powoli do kuchni po kosz, szufelkę, miotłę i jakąś ścierkę, po czym wzięłam się za sprzątanie.
Zajęło mi dziesięć minut, ogarnąć ten mały bałagan. Chwyciłam wszystkie wcześniej przyniesione przedmioty i poszłam do kuchni. Kosz, do którego wrzuciłam zbite szkło, włożyłam do szafki, pod zlewem, który był obok lodówki. Miotłę zaniosłam do składzika, razem z szufelką, a szmatkę wyrzuciłam. Znowu weszłam do kuchni i nastawiłam wodę w czajniku. Spojrzałam na godzinę i okazało się, że jest dopiero trzynasta. Wyciągnęłam szklankę, włożyłam tam torebkę od herbaty i zalałam, gdy woda zaczęłam się gotować. Dosypałam dwie łyżeczki cukru, po czym podeszłam do lodówki i zaczęłam wyjmować produkty, do zrobienia ciasta.
Chciałam się, chociaż tym odpłacić, za to, że pomogą mi malować dom. To trochę roboty, będą tu prawdopodobnie siedzieć do późna, więc głupio byłoby, gdyby byli głodni. Oczywiście potem zrobię coś jeszcze, ale ciasto będzie na początek. Może wydaję się niektórym chamska i niedbająca o innych, ale staram się zmienić. Dzięki Natsu zaczęłam się zmieniać, ale to nigdy nic dla niego nie znaczyło. Byłam tylko przeszkodą, którą musiał pokonać, by zacieśnić swoje więzy z siostrą. Westchnęłam smutno, po czym zaczęłam robić ciastka.
Skończyłam po dwóch godzinach, w ciągu których wypiłam moją herbatę. Zrobiłam biszkopt z budyniem i truskawkami. Ładnie to wyglądało, do tego wiem, że Erza kocha truskawki, więc na pewno jej zasmakuje. Uśmiechnęłam się dumna z tego, ale po chwili przestałam, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Zmieszałam się, bo oni mieli przyjść o szesnastej, a jest dopiero piętnasta.
--------------------------------------
Hejo ludziska! ^^
Jak wam się podobał rozdział? Niedługo opublikuję nowy w nowej książce o Zerevis, apotem postaram się napisać jeden-dwa shoty (pewnie nie skończe ich dzisiaj)
Macie już ferie? Ja nie ;-; Ale jestem chora :/
Dedykuję jeszcze TejPralkiNieZnasz Przepraszam, ale można chyba tylko jednej osobie dedykować rozdział tam u góry, a NaruciakUzumaki zgadła pierwsza :)
Pytanie:
Kto puka do drzwi? (podpowiedź: to nie Gray i reszta, ani Natsu)
Pewnie i tak większość zgadnie xD
To tyle. Pozdrawiam i do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top