9.
-Mam pomysł-mówi Dezy, po czym bierze łyka herbaty.
-No jaki-pytam, mieszając te płatki.
-Po śniadaniu organizator jedzie do miasta. Ja i Michał jedziemy z nim. Chcecie coś-pyta, a ja automatycznie podnoszę wzrok.-Możemy se potem piknik zrobić wszyscy razem-dodaje, widząc mój pełen ciekawości wzrok.
-Będzie tam biedronka-pytam, po czym łapię kubek i biorę małego łyka.
-Tak.
-O której jedziecie tam-pytam, a chłopak tylko patrzy na zegar.
-Od razu po śniadaniu-odpowiada, wracając wzrokiem do stołu. Spoglądam tam, gdzie wędruje jego wzrok i zamieram ze zdziwienia. Czyli nasza smotniczka, już nie będzie taka samotna. Ja już to załatwię.
-Ee to nie zdążę pójść do pokoju-mówię, pytajac przy tym.
-Nie zbyt-mówi Dominika, po czym pije herbatę.
-No cholera. Ja chce...
-Fasolki smakowe-kończy za mnie Kornelia, a ja patrzę się na nią zdzwiona.
-Ty ciągle kupujesz te fasolki. Tak samo, jak kochasz smoothie i suchary-mówi Dominika, a ja tylko patrzę się w przestrzeń przed siebie.
-No rzeczywiście-mówię, po czym zaczynamy się śmiać.-Ale jakoś bez nich przeżyje-dodaję, po czym odkładam łyżkę do miski. I tak nie mam zamiaru tego jeść, jest nie dobre.
-Wracamy do pokoi-pyta Dominika, po czym wypija do końca herbatę.
-Oczywiście-mówię, po czym wstaję.
Razem z dziewczynami idziemy do mojego pokoju. Po schodach wchodzi mi się bardzo fajnie. Ale gdy stoimy przed pokojem i chcę wyciągnąć klucz, orientuję się, że go nie mam.
-Nie masz kluczy-pyta Kornelia, zakładając na siebie ręce.
-Yyy Dajcie mi chwilę-mówię i szybko biegnę na dół. Na końcówce schodów się wywalam. Jestem gotowa na zetknięcie się z podłogą, ale nagle łapią mnie czyjeś ręce.
-Nic ci nie jest-pyta, pomagając mi stanąć na równe nogi.
-Potrzebuje kluczę-mówię lekko zdyszanym głosem.
-Miałem ci je właśnie zanieść-mówi Adam, dając mi klucze.
-Dzięki-mówię, po czym wracam do dziewczyn.
-Masz już-pyta Kornelia, jest jak by lekko zniecerpliwiona.
-Tak-odpowiadam, po czym otwieram kluczem pokój.-Włala-mówię, po czym wpuszczam dziewczyny.
-To co robimy-pyta Dominika siadając na moje łóżko.
-Yyyy nie wiem pośpimy?-mówię, po czym dziewczyny zaczynają się śmiać.-No co? Jestem energooszczędna-dodaję, przez co dziewczyny zaczynaja się jeszcze bardziej śmiać.
-Co cię łączy z Adem-nagle wypala Dominika.
-Co-krzyczę zaskoczona jej pytaniem.
-To co słyszysz-mówi Kornelia.
-A to co? Przesluchanie-pytam udając obrażoną.
-No gadaj. Nie ma Kasi-mówi Dominika. Ona chyba nie przepada za Kaśką.
-Adam i ja...-robię przerwę, a dziewczyny zaczynają się we mnie wpatrywać.
-To...-ponagla mnie Kornelia.
-Och ty moja przyjaciółko. Obgadujesz mnie, kiedy mnie nie ma? Osz ty-mówi wchodzący do pokoju Adam.
-No to macie odpowiedź-mówię, po czym kieruję wzrok na Adama.-Też ci lubię-dodaję, a w zamian chłopak mnie ściska.
-To o czym plodkujemy? Powiem wam w sekrecie, że uwielbiam...
-Blondynki z niebieskimi włosami-przerywam mu, po czym wszysctkie wybuchamy śmiechem.
-Ej no wtedy się przejęzyczyłem-tlumaczy się Adam.
-Ja tam wiem swoje. Ty wiesz swoje-mówię, po czym sięgam po telefon.
-To tutaj się ukrywacie-mówi wchodzaca do pokoju Kasia, a za nią Martyna i Emilia.
-Noi przyszły-mówię pod nosem.
-Co mówiłaś-pyta Adam.
-Że kocham taniec latynoski-mówię, po czym zaczynamy się śmiać.
-Dawajcie na plac zabaw pójdziemy-proponuje Martyna.
-Jestem za-mówi Emilia.
-To ja skocze po innych youtuberów i spotkamy się na dole, okey-pyta Adam, a gdy wszystkie się zgadzamy wychodzimy z pokoju.
Dziewczyny skoczyły jeszcze do swoich pokoji, więc sama wyszłam przed ośrodek. Siadam na trawie opierając się przy tym o drzewo. Nagle ktoś zasłania mi rękoma oczy.
-Zgadnij kto to-mówi głos, który stawiam, że należy do Karola.
-Kerel-mówię, po czym ściągam jego ręce.
-Ja-mówi, po czym siada obok mnie.
-Co tu robisz-pytam zaciekawiona.
-Adam nas namówił byśmy na plac zabaw wyszli. Normalnie, jak dzieci będziemy się bawić-mówi, po czym dziwnie się zaczyna patrzeć na mnie.
-Jak dzieci mówisz. Wiesz bo ja jestem jeszcze dzieckiem, nie wiem jak ty-mówię, po czym uśmiecham się.
-No ja chyba też-mówi, a ja zaczynam się śmiać.-No co-pyta zaciekawiony moją reakcją.
-Nic-odpowiadam.
-Kamila! Karol! Chodźcie-krzyczy idący w naszą stronę Adam.
-Czas iść-mówię, po czym oboje wstajemy.
-Mószę ci coś powiedzieć-mówi, łapiąc mnie za prawą rękę.
-Tak-pytam zaciekawiona co ma zamiar mi powiedzieć.
-To-mówi, po czym podchodzi i zaczyna pocałunek. Nie był ona za długi, ale pełen miłości.
-Karol-mówię, ale chłopak mi przerywa.
-Nie powiniem. Przepraszam-mówi, po czym nie czejakąc na żadną moją odpowiedź, odchodzi.
-Żyjesz-pyta podchodząca do mnie Dominika.
-Chyba tak-mówię, po czym zaczynamy iść do reszty.
Rozsiadamy się wszyscy na placy. Zaczynamy sobie normalnie rozmawiać, gdy nagle otaczają nas inni obozowicze. Nie chcąc być w centrum odchodzę od nich. Nie chce przeszkadzać im w roxmowach z ich idolami. Powolnym krokiem idę na najdalej oddaloną ławkę. Siadam na nią, po czym opieram się wygodnie i zamykam oczy. Próbuję sobie wszystko poukładać. Karol. Ten pocałunek. To dla mnie zaskoczenie. Ja... Ja nie spodziewałam się, że ktoś może się we mnie zakochać. Jest problem. Ja tylko ranie ludzi i dlatego zawsze trzymam się na uboczu. Nie chce go ranić, ale ja chyba nic do niego nie czuję. To znaczy nie wiem. Nie wiem co mam myślić. Moim przemyśleniom przerywa podchodząca do mnie osoba.
-Nic ci nie jest-pyta siadający na ławkę Adam.
-Żyję-mówię krótko, po czym otwieram oczy i patrzę na niego.
-Jesteś z Karolem-pyta, a jego wzrok od tazu smutnieje.
-Mnie nic z nim nie łączy-odpowiadam zgodnie z prawdą. A może jednak nie...
-Wyglądało, jak...
-Wiem jak to wyglądało. Możemy nie ciagnąć tematu-przerywam mu lekko, to znaczy bardzo zdenerwowała.
-Ładna dziś pogoda. Nie prawdaż?-mówi Adam robiąc to o co go poprosiłam.
-No rzeczywiście-mówię, po czym opieram głowę na ramieniu bruneta. Chłopak po chwili opiera swoją głowę o moją.-Dzięki-dodaję, po czum czuję, jak chłopak kładzie swoją ręke na moim ramieniu.
-Po to są przyjaciele-mówi, a mi automatycznie wypływa jedna samotna łza.-Nie płacz-dodaje, a następnie wyciera moją łze.
-Wracamy do reszty-pytam, bo jestem ciekawa co tam się dzieje.
-Jesli chcesz-mówi, po czym wsaje i mając dalej swoją ręke na moim ramieniu idzie ze mną do reszty.
W połowie drogi zawołał go Dezy, więc poszedł do niego, a ja poszłam dalej. Usiadłam na linkach łaczących zjeżdżalnię, a taką wierzyczkę drewnianą. Wszyscy się śmiali z kawałów youtuberów. Próbowałam udawać happy i mi to wychodziło, choć nie jestem dobrą aktorką.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top