10.
Właśnie się usadawiali w koło, by grać w łapki. Nie schodzę z linek, bo wole przyglądać się ich grze. Po chwili zaczynają. Zaczyna Karol i tak leci w kółko, i w kółko. Normalnie gra, która nie ma końca.
-Obiad-krzyczy jeden z opiekunów, wychodzący właśnie z ośrodka i zmierzający w naszą strone.
-No to koniec zabawy-mówi wstający Remek.
Słychać głosy zawiedzenia. Wszyscy chcieliby dłużej porozmawiać z youtuberami. Schodzę na ziemię, po czym podchodzę do dziewczyn i razem idziemy na stołówkę. Po drodze zaczepia mnie jeszcze dziewczyna.
-Przepraszam. Kamila, tak-pyta dziewczyna, łapiąc przy tym mnie za ramie.
-Tak?-mówię lekko zdezorientowana.
-Mam prośbę, bo ja się wstydze i no...-robi małą przerwę, po czym szybko dodaje.-Możesz załatwić, by Adam zrobił sobie ze mną zdjęcie?
-Możesz powiedzieć to jeszcze raz, ale tym razem ciutkie wolniej-proszę, pokazując przy tym palcami.
-Czy możesz załatwić, żeby Adam zrobił sobie ze mną zdjęcie-pyta, po czym wzrok kieruje w ziemie.
-Spoko-mówię, po czym dziewczyna nagle mnie przytula.
-Dzięki-mówi ściskając mnie mocno.
-A teraz, jak byś mogła mnie puścić-mówię, bo dziewczyna jest taka uradowana, że pewnie zaraz złamie mi żebro.
-Dobrze-mówi, po czym powoli odchodzi, machając mi ręką.
Wracam do dziewczyn, które czekają mnie przy wejściu do budynku. Dziewczyny chyba sa bardzo głodne, bo bez słowa udajemy sie na stołówkę. Siadamy prxy naszym stoliku i jemy obiad. Jak zwykle był pyszny. Po skończonym posiłku, każda z nas idzie do pokoju. Wchodzę powoli po schodach. Podchodzę do drzwi od mojego pokoju, po czym wyciągam klucz z tylnej kieszeni i otwieram drzwi. Wchodzę do pokoju, po czym zatrzaskuje drzwi i zmęczonym krokiem idę się położyć na łóżko. Rzucam się na nie, jak ludzie w lidlu na produkty podczas promocji. Coś jednak mi przeszkadza. Pod swoimi plcami czuje coś twardego. Sięgam po to ręką, po czym wyciągam i kłade na swój brzuch. Patrzę na to i zamieram...
-Fasolki-mówię, po czym siadam i patrzę, czy aby napewno leże na swoim łóżku. Pewna, że ktoś musiał pomylic łóżka, odkładam fasolki na łóżko Adama, po czym kłade sie spać.
30 minut później...
Budzi mnie zapach pizzy i chichot Dominiki? Przecieram powoli oczy, po czym siadam i orientuje sie w sytuacji. Na łóżku Adama siedzi Adam, Dominika i Dezydery. Zauważam też lekko naruszone pudełko pizzy.
-Emmm... Hej?-mówię, podnoszac prawą rękę w geście powitania.
-Wstała śpiaca królewna-mówi Dezy, a ja ze zdziwieniem patrze na nich.
-Co tu sie odwala-mówię, po czym sie lekko szczypie, by upewnić, czy czasem to nie jest mój kolejny głupi sen.
-Zamówiliśmy pizze. Ponoć twoja ulubiona, więc weź se kawałek i nie marudź-mówi Adam, po czym podnosi pudełko z pizzą i mi je przybliża, więc biore jeden kawałek, który jest w keczupie.
-Dzięki-mówię, po czym powoli gryze pizze. -Mmmmm Pychota-mówię z pizzą w budzi, przez co wszyscy zaczynają się śmiać.
Po chwili juz pizzy nie ma. Była duża, ale cztery osoby szybko ja zjadły. Nagle podchodzi do mnie Adam i palcem wyciera koncówkę mojego nosa.
-Emm dzięki?-mówię, a reszta widząc mój wyraz twarzy zaczyna sie śmiać.
-Nie ma za co-mówie, po czym czochra mi włosy.
-Uważaj, bo gryze-mówię, a on automatycznie zabiera swoja ręke.
-Masz te fasolki i mnie nie gryź-mówi, po czym podaje mi opakowanie.
-To dla mnie-pytam, lekko zdziwiona.
-Nie dla Dominiki-mówie, a ja zaczynam się śmiać.
-Dzięki-mówię, po czym wstaje i go mocno przytulam. Fasolki sa bardzo smaczne.
-Awwwwwww-mruczy Dominika, na co ja patrzę na nią wzrokiem typu Zabije cię później.
-Dobra koniec, bo mi za słodko-mówię i wytawiam aktorko język.
-Dobra chodźcie, bo mamy teraz paintballa.
Wstajemy wszyscy, po czym wychodzimy. Jak zawsze schodami w dół. Przed ośrodkiem jest już dużo osób, może nawet i wszyscy. Stajemy z boku, po czym słuchamy co ma nam do powiedzenia mężczyzna w stroju moro.
-Podzielimy się teraz na cztery grypy. Każdy będzie innego koloru. Zwycięska dryżyna dostaje nagrodę, reszta taką mniejszą-mówi, po czym wskazuje palcem na Adama, Remka. Karola i drugiego Karola. Kiedy chłopacy stoją już przy nim dodaje.-Adam wybieraj pierwszy.
-Kamila-mówi, co równa się z tym, że wszyscy na mnie patrzą.
-Co się tak paczacie? Kosmite zobaczyliście-pytam, po czym podchodzę powoli do Adama.
-Kogo mam brać-pyta, po czym patrzy mi w oczy.
-Masz wziąć Dominike i Dezego, Kornelie i reszte, jak sie uda, a pewnie nie uda-mówię, po czym patrzę w tłum obozowiczów.
-Okey-mówi, po czym czeka, aż znowu on będzie musiał wybiera.-Dominika-mówi wskazując na nią, gdy już jego pora.
-Jeszcze jedną-mówi opiekun.
-Dezydery-mówię zanim Adam cokolwiek powie.
Po chwili wszyscy już są przydzieleni. W naszej drużynie, oprócz Dominiki i Dezego, jest jeszcze kilka dziewczyn, których nawet nie znam i Michał aka Multi. Nasza drużyna ma zielone opaski. Jako jedna z pierwszych grup, musimy sie przebrać i wejść na pole. Wszyscy idziemy sie przebrać.
-O mój boże. Moro-mówię, po czym paczam na wszystkie marudzące dziewczyny.
-Przebierać się szybko-mówi Adam, gdy sam słyszy, jak dziewczyny marudzą.
Po chwili gotowa i z przewiązaną opaską na ramieniu idę po pistolet na kulki. Kiefy już wszystko mam, siadam na ławce z boku i zwiazuje włosy, po czym czekam na reszte.
-A ona mnie wnerwia. Chyba sama ją zastrzele-mówi podchodząca do mnie Dominika.
-Co znowu-pytam, po czym patrzę jak zdenerwowana siada na ławke.
-Przez pięć minut wybierali jej kask, bo marudziła, jaki to on nie wygodny i, że nie pasuje jej-mówi, na co ja zaczynam sie lekko śmiać.
-Debilka-rzucam szybko, po czym dziewczyna też zaczyna sie śmiać.
-Gotowe-pyta siadający na ziemie Michał.
-Oczywiście-mówię, po czym nagle wpada mi coś do głowy.-Umiesz strelać? To znaczy masz dobrego cela-pytam zaciekawiona, bo ja wiem co umiem.
-No nawet-mówi, a ja patrzę na niego z kwaśna miną.-Dobra strzelam, jak baba-dodaje, a ja zaczynam sie śmiać.
-Seryjnie-pytam dalej sie śmiejąc.
-No tak-mówi, a ja zaczynam jeszcze bardziej sie śmiać.-Co cie tak śmieszy-pyta, gdy ja nie przestaje sie śmiać.
-Co? A wiesz co? Nie pomyślałabym, że porównasz sie do kobiety-mówię, po czym zaczynam się powoli opanowywać, ale jakoś nie moge.
-A ty jak strzelasz-pyta, a ja mu pokazuje tylko palcem na budke dla ptaków na odległum drzewie. Celuje, po czym naciskam spust, a wszyscy patrzą ze zdziwiniem.-Jak?-mówi, gdy widzi, że trafiłam dokładnie w domek.
-No wiesz, chyba jestem facetem-mówię, po czym wstaje z Dominika i śmiejąc się odchodzimy od niego.
-Jego mina była bezcenna-mówi, po czym zakłada kask.
-Kto to strzelił-pyta podchodząca ro nas Martyna. Ma czerwoną opaske, czyli jest u Remka.
-Em nikt?-mówię udając, że nic nie wiem.
-Ty-pyta patrzac na mnie zdziwona.
-Michał-mówię, po czym szybko dodaje.-Przepraszam ale idę rozściagnąć nadgarski.
Bez słowa więcej odchodzę i idę do reszty drużyny. Nie rozściagam nadgarstków, bo same sie rozgrzały kiedyś. Wszyscy stoją, a Adam oznajmia wszystkim plan. Nie słucham go bo i tak se bedę siedziała w jakiś krzakach.
-Słyszałaś-pyta Adam, a cała grupa patrxy na mnie, znowu...
-Ta rozdzielamy sie po dwie osoby i chowamy gdzie popadnie-mówię, nie wiem nawet skąd znam plan. Moze jednak słuchałam.
-Z kim chcesz być-pyta Dezy, po czym patrzy na mnie, a ja jedynie podchodzę łapie go za ręke i odciągam.
-Chcesz z nią być-pyta cicho, tak żeby nikt nas nie usłyszał.
-Co-pyta, udajac, że nie wie o co kaman. Dobry to z niego aktor to nie jest.
-Dobra nic-mówię, po czym wracam do reszty.-Jestem z Dominiką-mówię, po czym wszyscy patrzą sie na mnie na jak idiotkę. Mogłam tego Dezego na bok nie brać, bo ich spojrzenia mnie denerwują.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top