"Wizyta u Annie„

Obudziłem się jak zwykle przed Zephyr, ale tym razem nie byłem w stanie cokolwiek zrobić nie budząc jej. Spała tak słodko, że nieludzkie byłoby obudzenie jej. Na szczęście nie musiałem tego robić, uprzedziła mnie. Powoli otworzyła zmęczone oczy i spojrzała na mnie, uśmiechneła się i ziewnęła.

-Pospałaś?
-Tak, już zniknęło?-spojrzała na biały opatrunek na jej ręce. Pokręciłem głową, zasmuciła się.
-Niedługo zniknie. Ale teraz wstajemy, dziś lecimy do Annie-powiedziałem, przeróciła się na drugą stronę i jednocześnie odwróciła się do mnie plecami.
-Wracam za dziesięć minut, masz wtedy wstać-w odpowiedzi usłyszałem niezrozumiałe mruknięcie. Zszedłem na dół i zrobiłem jej mleko, dodatkowo musiałem posprzątać po wczoraj, więc miała więcej niż dziesięć minut...o wiele więcej.
-Czyli jednak czasami się mnie słuchasz-zaśmiałem się, położyłem ją na swoich kolanach i zacząłem karmić. Codzienna rutyna...

Trzy godziny później

-Co masz w tej torbie?-zapytała, patrząc na białą torbę zamykaną na zatrzask.
-Zgadnij, coś dla ciebie-powiedziałam, domyśliła się prawie natychmiast. Zarumieniła się prawie nie widocznie i odwróciła wzrok. Nie zgłębiałem tematu, nie było sensu. Wylądowaliśmy, pogoniłem Szczerbatka aby gdzieś się ukrył.
-Czkawka, Zephyr hej-przywitała nas Annie.
-Hej, sorki, że nie byliśmy wczoraj. Ale Zephyr uparła się, że chce się wybrać na swoją wyspę-powiedziałem, Zephyr szturchneła mnie złośliwie. Zignorowałem to.
-Zephyr!-powiedziała Sophia i przytuliły się do siebie. Zephyr spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, kiwnąłem głową i pozwoliłem jej się pobawić.
-Co tam?-zapytała, Annie. Kiedy usiadłem na kanapie. Oparłem torbę na oparciu od kanapy.
-Dobrze, a u ciebie?
-Co masz w tej torbie?-zmieniła temat.
-Domyśl się-odpowiedziałem, uśmiechając się. Po chwili domyśliła się i również się uśmiechneła.
-Często jej się zdarza?
-Dość często-odparłem-a tak w ogóle to gdzie są rodzice Sophi?
-Jej matka będzie za jakąś godzinę, a ojciec wyskoczył ze znajomymi-odpowiedziała, a po domu rozległ się dźwięk trzaśnięcia drzwiami. Do salonu wkroczył ojciec Sophi, chciał się trochę i rozejrzał się po całym salonie. Zawiesił wzrok na mnie.
-Czkawka! Bracie!-krzyknął, podniósł mnie oboma rękoma i podniósł jak jakieś trofeum. Jest silniejszy niż myślałem.
-Zostaw mnie!
-Zamilcz! Idziemy pić!-krzyknął, i wyszedł z domu. Przez całą drogę trzymał mnie dwoma rękoma nad swoją głową. Będę musiał się wstrzymać z tym piciem i jakoś wymknąć...

Trzy godziny później

Pov. Zephyr

Wyszłam z pokoju Sophi uprzednio mówiąc, że zaraz wracam. Wszedłam do salonu i rozejrzałam się po nim. Nie było taty. Była tylko Annie, która przebierał swojego syna.

-Annie-zagadnąłam do niej. Przez chwilę nic nie odpowiadała, ale po chwili kiedy skończyła przebierać swojego syna. Wzięła go na ręce, wstała i odpowiedziała mi.
-Tak?-zapytała, idąc w stronę pokoju jej syna. Szłam za nią jak bym była jej cieniem.
-Gdzie tata?-zapytałam, odpowiedź uzyskałam kiedy uporała się z położeniem swojego synka do łóżeczka i wsadzenia mu do buzi smoczka.
-Poszedł z tatą Sophi. Coś się stało?-zapytała, pokręciłam głową. Nie chcę, żeby mnie przebierała. Już wolę poczekać na tatę.
-Czyli szukałaś go bez powodu? Coś mi się wydaje, że łżesz-lepiej coś wymyślę!
-Chciałam mu coś powiedzieć, ale poczekam-chciałam wrócić do Sophi, ale Annie podniosła mnie.
-Coś się stało? Powiedz, Czkawka nie wróci zbyt szybko. Jeśli...-przerwałam jej i wstałam z kanapy, na której mnie posadziła.
-Nic! Naprawdę, tylko...-nie potrafię tego powiedzieć.
-Tylko co? Powiedz, a nie będziesz musiała się męczyć-domyśliła się, nie trudne to było. Trzymała mnie na rękach i dodatkowo widzi moje czerwone poliki.
-Mogę na ucho?-zapytała, pokiwała głową. Wyszeptałam to co musiałam.
-Wstydzioch-zaśmiała się i podniosła mnie. W drodze do tylko jej znanym kierunku wzięła torbę Czkawki, w którym było to czego potrzebowała.
-Tutaj?-zapytała, kiedy zaniosła mnie do pokoju swojego syna. Pokiwała głową i zamknęła drzwi, przez które jeszcze chwilę temu przechodziliśmy.
-Łatwiej mi będzie na przewijaku, a dodatkowo Sophia tu nie wejdzie. Nie przeszkadza ci to?-zapytała, pokręciłam głową. Położyła mnie na przewijaku.
-Dlaczego wcześniej tu nie przebrałaś swojego syna?-zapytałam, z ciekawości.
-Już nie chciało mi się iść, ale to jesteś większa i trudno się ciebie przebiera na łóżku czy kanapie-wytłumaczyła, jak zwykle zamknęłam oczy i zdałam się na Annie...


Pocieszcie mnie i napiszcie, że dobrze mi wyszedł. Fajnie, że mogę się oderwać od rzeczywistości dzięki wattpadowi. To jeden z wielu powodów, dla których pisze. Mogę przenieść się do swojego świata...ale koniec tych wyznań! Przypominam, że nikt jeszcze nie zadał mi pytania, na które nie byłbym wstanie odpowiedzieć. Macie jakieś plany na wakacje?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top