"Pożegnanie„
Pov. Zephyr
Po południu
-To smok!-krzykneła, Iskra kiedy Szczerbatek podszedł, żeby ją obwąchać. W sumie to moja pierwsza reakcja była podobna, ale wielka szkoda, że Iskra już musi lecieć do domu. Naprawde wielka szkoda.
-Iskra, on ci nic nie zrobi-powiedział, Czkawka chcąc ją uspokoić. Szczerbatkowi nie spodobały się tę słowa dlatego wystrzelił w kamienną ścianę oddaloną o kilkanaście metrów od nas i zaczął się głupio z tego śmiać.
-Szczerbek! Pamiętaj kto cie karmi!-krzyknął Czkawka, a smok jak na zawołanie uciszył się.
Trzy godziny później
-
Iskra zaatakują jeśli wyląduje?-zapytał, Czkawka kiedy ukrywaliśmy się nad wyspą będąc w blasku oślepiającego słońca. Jeden z nielicznych sposobów aby nocna furia była prawie niewidoczna w bezchmurny dzień.
-Nie, nie mamy dużo wojowników.
-I dobrze-powiedział, i zanurkował w dół. Mimo ogromnej prędkości, gładko wylądowaliśmy na ziemi, tworząc przy okazji małą zasłonę z piasku.
-Przęklęta z przeklętym smokiem!-krzyknął jakiś starszy facet z tyłu. Czkawka spiorunowała go wzrokiem, a ten odrazu się uspokoił.
-Nie poszczujesz nas!
-Bierz ją stąd!
-Zabieraj potwora!
-Cisza!-Czkawka przerwał obelgi jakie leciały w stronę Iskry. Wstał i rozpalił piekielnik, zrobiłam to samo. Czkawka spojrzał na mnie ździwiony wzrokiem, nie spodziewał się, że przede mną nie da się ukryć prezentów.
-Zephyr nie ściskaj tak rękojeści bo to cię dekontencentruje (Ale trudne słowo).
-Okej-powiedziałam, i wykonałam jego polecenie.
-Kim jesteś?-zapytał, facet. Był niższy od Czkawki, ale także trochę starszy.
-Czkawka, ten który jest wstanie wybić całą wyspę w pień jeśli będę musiał-zagroził, a ja kiwnąłem głową. Niestety nie wyglądałam tak groźnie jak on. Ale Czkawka wie, że sam radę uniknąć ciosu i zripostować. Z paradą też sobie trochę radzę.
-Aghhh!-krzyknął jakiś facet i zaatakował mnie. Czkawka mógłby mnie obronić, ale nie chciał. Zaufał mi. Skupiłam się do obrony kiedy nasze ostrza się skrzyżowały...nie jestem silna, a on był jakimś waligórą. Ale przypomniałam sobie słowa Czkawki “Siła jest potrzebna drwalowi kiedy musi ścinać drzewa w puszczy, ty jej nie potrzebujesz„. Odbiłam się w tył wykorzystując całą energię jaką mi przekazał tym uderzeniem, zrobiłam przewrót do tyłu i odruchowo zasłoniła plecy. Kolejne słowa Czkawki “Nigdy nie wiesz z kim walczysz, zawsze zasłaniając plecy„. Opłaciło się, stępiłam sztylet kogoś kto uciekł widząc moje umiejętności, kiedy robiłam zwrot zrobiłam także risposte cięłam tak jak mogłam. Patrzył na mnie przerażonym wzrokiem, z jego nogi leciała krew, a same ubranie było przypalone. Szybko oddalił się w tył gromady, a ja wróciłam, żeby być koło Czkawki.
-Ćwiczyłaś...i pamiętałaś moje porady. Schowaj miecz, teraz gadamy-pochwalił mnie, zgasiłam piekielnik, a on wyrwał mi go z ręki spojrzał na mnie wzrokiem jakby mnie hipnotyzował i oddał mi broń.
-Ona...ona nie jest dzieckiem.
-Nikt nie potrafi tak walczyć!
-Gdzie ona się tego nauczyła?
-Potwór.
-Bestia-czyli tak mnie postrzegają? Jako potwora, który potrafi się obronić.
-Ona jest potworem?! Jeszcze rano ten “potwór„ był wkurzony bo nie mógł wypić mleka z butelki. Jeszcze wczoraj wieczorem temu “potworowi„ śpiewałem kołysankę!-krzyczał, lekko się zaczerwieniłam. Ponieważ powiedział rzeczy, które nie chciałam aby wiedziała całą wioska. Ale miał rację.
-Iskra?-zapytała jakaś kobieta. Iskra do niej podbiegła i się przytuliła. Przytuliła się także do mężczyzny, który był koło tej kobiety. Czyli to są jej rodzice.
-Ale jakim cud...ty?-zapytał, mężczyzna kierując wzrok na Czkawke. Czkawka w odpowiedzi kiwnął.
-Zapraszam do mnie, smok też może-zaprosiła nas kobieta.
-Smok zostanie na czatach-powiedział, Czkawka i poszliśmy do jej domu. Iskra nie oddalała się od swojej matki i ojca.
-Mamo mogę z Zephyr pójść się pobawić?-zapytała, Iskra.
-Jeśli jej tata pozwoli. To nie ma problemu-odpowiedziała, a Czkawka kiwnął na znak, że się zgadza. Więc z Iskra poszedłam so góry gdzie pewnie znajdował się jej pokój...
Pov. Czkawka
-A więc to ty kupiłeś Iskre?-zapytał, ojciec Iskry.
-Nie, znalazłem ją na brzegu mojej wyspy. Pomogłem jej-podsumowałem.
-I za to ci dziękujemy-dodała kobieta.
-Ale nie o tym chce pogadać-powiedziałem, a oni ździwili.
-Iskrze zapewne cofną się stare nawyki, zresztą już zaczęły się cofać-wyjaśniłem po krótce.
-Skąd możesz to wiedzieć? I dlaczego mają jej się cofać stare nawyki? I na czym to na polegać?-pytali na zmianę.
-Wiem to bo u mojej córki też się to dzieje. A cofać się mają bo na jej rękach jeszcze nie dawno było od groma siniaków. Zresztą nie tylko na rękach, nogi, brzuch, plecy i więcej. To dla jej umysłu było za dużo. Chce się uspokoić będą się cofać nawyki, a wy musicie to zrozumieć i jej na to pozwolić. Dopiero potem można zacząć ją odzwyczajać.
-A na czym będzie polegać ten nawrót do starych nawyków?
-Zapewne na ssaniu kciuka, nawrotu moczenia mocnego i pewnie będzie chciała pić mleko nawet z butelki.
-I my mamy jej na to pozwolić?! Przecież teraz na pewno nas wyrzucą z wioski-powiedział, zawiedziony Ojciec Iskry.
-O to się nie martwcie. Znam wyspę i ludzi, którzy jej nie będą dyskryminować. To jest nied...-przerwał mi.
-Nie zamierzam się przeprowadzać ze względu na jakąś grupę dzieciaków, którzy ją wyzywają. I tak im się to znudzi-podsumował, ojciec Iskry.
-Serio? Iskra tyle przeszła, a ty się martwisz o miejsce zamieszkania? Powinieneś w podskokach przygotować się do podróży na wyspę sokoła. A zamiast tego narzekasz. Tu moja rola się kończy. Przekaże wodzowi wyspy sokoła, aby wysłał po was statek...
Pov. Zephyr
-Zephyr!-usłyszałam krzyk Czkawki. Odrazu razem z Iskrą poszliśmy na dół, a tam już wiedziałem, że przyszedł czas na pożegnanie.
-Musimy?-zapytałam, było mi smutno.
-Spokojnie, wkońcu Iskra przeprowadza się na wyspie sokoła-zapewnił mnie, a ja się uśmiechnełam i bez problemu pożegnałam się z Iskrą. Kiedy wróciliśmy do domu było już ciemno więc dość szybko musiałam pójść spać. Bardzo trudno było mi złapać sen...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top