"Pomysł Shiro„

Poczułem ruch i zbudziłem się z płytkiego snu. Zobaczyłem jak Zephyr kręci się i nie może obudzić się z koszmaru. Co chwilę mamrotała niezrozumiale przez sen.

-Zephyr, jestem-szepnąłem, ona przestała się kręcić. Cisza, która trwała prze parę sekund przerwał krzyk Zephyr. Najgorsze jest to, że kiedy tylko Zephyr się zbudzi nic nie będzie pamiętać.
-Ćśśśś, wiem, że się boisz. Ale pamiętaj, jesteś wojowniczką. Poradzisz sobie z każdym koszmarem w każdym światem-obudziła się, spojrzała na mnie ździwiona. Nic nie pamiętała. Ziewnęła przeciągle i wtuliła się we mnie.
-Co się stało?-zapytała, zamknąłem oczy. Nie muszę odpowiadać na to pytanie, zaśnie zanim zdążę to zrobić...

2 godziny później

Wstałem szybciej niż Zephyr i szybciej niż Shiro. Miło dla odmiany zrobić śniadanie dla trzech osób.

-Zephyr, wstajemy-uśmiechnąłem się, miałem nadzieję na miły dzień. Niestety, przewróciła się na drugi bok i odwróciła do mnie plecami. Usłyszałem jeszcze cichy chichot.
-Myślisz, że robię to dla siebie?-zapytałem, Zephyr w odpowiedzi pokiwała głową.
-W takim razie już tego nie potrzebujesz-chwyciłem za łańcuszek, który cały czas był przyczepiony do jej koszulki. Zephyr odtrąciła moją dłoń i schowała się jak najbardziej mogła.
-Pomóc?-zapytała, Shiro. Ciekawe kiedy weszła do tego pokoju.
-To dla mnie codzienność-odpowiedziałem, nie mam czasu na takie pierdoły. Muszę jeszcze polecieć na wyspę sokoła po dzieciaki.
-Codzienność trzeba sobie urozmaicać. Mogę to zrobić bo ty wyglądasz jakbyś się gdzieś śpieszył-westchnąłem. Zephyr spojrzała na mnie wzrokiem, który miał mi przekazać jedną informacje.
-Masz prawo coś powiedzieć Zephyr-powiedziałem, nie trzeba było dużo czekać, żeby Zephyr się udzieliła.
-A Shiro mnie uderzy?-zapytała, ździwiła mnie tym pytaniem tak samo jak Shiro, która spojrzała na mnie ździwionym wzrokiem.
-Jasne, że nie-powiedziała, Shiro. Po chwili mi powiedziała, że mogę lecieć tam gdzie się śpieszę, a ona się wszystkim zajmie. Może zrobiłem głupio, ale jej wierzę...

Pov. Zephyr

-Gdzie tata?-spytałam, po jakimś czasie. Shiro nie zamierzała chyba odpowiedzieć mi na to pytanie. Zamiast tego odłożyła pustą butelke na blat w kuchni.
-Zephyr, powiedz mi. Czkawka, a bardziej tata. Uderzył cię kiedyś?-zapytała, pokręciłam głową.
-Mama, miałam całe ręce w siniakach. Czkawka mnie od niej wziął. Uratował mnie-wyjaśniłam, Shiro uspokoiła się.
-Wybrać ci ubranie czy sama sobie poradzisz?-zapytała, zwykle to Czkawka mi je wybiera. Ale chyba tym razem mogę zrobić wyjątek.
-Sama sobie poradzę-odpowiedziała, wstała i chciałam pobiec do góry, ale zatrzymała mnie wypowiedź Shiro.
-Szkoda-powiedziała ledwo co słyszalnie. Speszyła się trochę kiedy doszło do niej, że to usłyszałam.
-Wiesz co? Jednak możesz mi wybrać ubrania-uśmiechneła się.
-Pokaż mi, gdzie są twoje ubrania-rozkazała, złapałam ją za rękę i pociągnełam na górę. Palcem wskazałam na komodę, do której ona uklękła i zaczęła wybierać mi ubrania.
-Przypominasz mi moją siostrzyczke-jej głos wyrwał mnie z przemyśleń. Spojrzałam na nią ździwiona. Ona ma rodzeństwo? To dlatego potrafiła mnie nakarmić?
-Masz rodzeństwo?-zapytałam, pokiwała w odpowiedzi głową.
-Tak, dogadałbyś się z nią. Wiesz gdzie twój tata poleciał?-zmieniła temat.
-Tak, zapewne poleciał na wyspe sokoła. On robi takie jakby kolonie-odpowiedziałam, Shiro pokiwała głową i zamknęła komodę.
-

Serio? Ty też na nie uczęszczałaś?
-Yhm, a moge się o coś spytać?-pokiwała głową i podała mi ubrania.
-Sama zrobiłaś te wszystkie rzeczy? Bo wiesz, są bardzo podobne do rzeczy Czkawki.
-Odtworzyłam to co usłyszałam w historiach. Ludzie opowiadają o twoim tacie dużo historii. Demon co zamiast skóry ma smocze łuski. Wysłannik bogów, który używa miecza silniejszego niż mjolnir.
Podobno jest wart tysiąca najlepszych wojowników. To prawda, że walczy jak arcymistrz?-zapytała, na czas kiedy opowiadała to wszystko. Ja się wyłączyłam i włączyłam się dopiero kiedy pytanie zostało mi powtórzone, a ja zauważyłam, że zostałam przebrana.
-Nie wiem, znaczy...walczy lepiej niż wszyscy, których widziałam. Odbił też bełt wystrzelony z kuszy-w tym momencie mi przerwała.
-Co zrobił?!-zapytała, wyraźnie ździwiona.
-Mam wspominać, że mnie też uczył walczyć?-zapytałam, zamknęłam oczy bojąc się reakcji. Podniosła mnie i podrzuciła, zrobiła to tak jakbym nic nie ważyła. Musi być silna.
-Nie!
-O co chodzi?-zapytała, serio się nie domyśla?
-Nie lubie jak ktoś mnie podrzuca-wyjaśniłam, Shiro uśmiechneła się jeszcze szerzej i podrzuciła ponownie.
-A jakby to Czkawka cię podrzucił?-zapytała, nawet nie czekała na moją odpowiedź i odrazu kontynuowała.
-Jeśli to o to ci chodzi, to musisz wiedzieć, że ja nie zamierzam cię upuścić-powiedziała, podrzuciła mnie ponownie. Odruchowo zamknęłam oczy, nie chcę, żeby mnie upuściła.
-Wiesz kiedy Czkawka wróci?-zapytała, podrzucała mnie co parę sekund. Po chwili przyzwyczaiłam się i otworzyłam oczy.
-Pare godzin.
-To co chcesz robić?-zapytała, mam ochotę polatać na jej nocnej furii!
-Lot!
-Twój tata pozwolił? Nie wydaje mi się. Póki się nie zgodzi, zapomnij o jakimkolwiek locie na Tinie-szkoda, wielka szkoda. Ale przynajmniej wiem jak jej smok się nazywa.
-To co mamy robić?-zapytałam, ona uśmiechneła się. Ciekawe co wymyśliła?...

Heh, jak myślicie co Shiro wymyśli?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top