"Po sztormie„

Pov. Astrid
Godzinę po sztormie

Rozejrzałam się wokół wszyscy byli cali i zdrowi, o tyle dobrze. Ale co mamy zrobić? Nasz statek się rozbił na bezludnej wyspie, a ja nie mam swojego topi...pomyłka już go znalazłam, ale to wcale nie znaczy, że jesteśmy w jakiejś świetnej sytuacji.

-Astrid żyjesz?-zapytał, wódz, a ja pokiwałam głową.
-Wszyscy cali?-zapytałam.
-Nie licząc zadrapań to tak, wszyscy jesteśmy cali-odpowiedział.
-Ej, tam jest dym!-krzyknął, Sączysmark, który zauważył dym lecący, albo z ogniska, albo z pożaru wywołanego przez jakiegoś smoka.
-Pójde to sprawdzić-powiedziałam, chcąc wyruszyć sama, jednak wódz mnie zatrzymał.
-Nie pójdziesz sama-powiedział.
-Tylko ja mam broń, a sama będę szybsza-odparłam, i już bez słowa sprzeciwu ruszyłam w stronę dymu.
-Niemożliwe-powiedziałam, sama do siebie widząc jakiegoś wysokiego, na pewno wyższego ode mnie chłopaka nie widziałam jego twarzy, ani nie słyszałam co mówi, ale chyba warto go obserwować.

Pov. Czkawka

Nie wierzę, wkońcu skończyłem piekielnik, który będzie idealny dla Zephyr. Szkoda, że Astrid mnie obserwuje i nie mogę zdjąć kasku. Skąd to wiem? Jej twarz odbiła się jak lustro na jednej z tarcz powieszonych na ścianie. Ale cóż czas ją ujawnić.

-Długo będziesz mnie podglądać?-zapytałem, podchodząc do niej, a ta rzuciła się na mnie wymachując w moją stronę toporem, który byłem zmuszony unikać.
-Uważaj bo się zmęczysz-powiedziałem, a ona jagby nie słyszała moich słów, nie przestawała atakować.
-Dobra, koniec z tym-powiedziałem, podcinając ją co skończyło się dla niej upadkiem na ziemię i utratą broni.
-Kim jesteś?-zapytała, podnosząc się z ziemi.
-Gospodarzem tej wyspy, a ty jesteś Astrid Hofferson, mieszkasz na Berk-powiedziałem, i oglądałem jej ździwioną minę.
-Skąd tyle o mnie wiesz?-zapytała.
-Nie wiem, ale dobra. Jesteś tu sama czy z jeszcze z kimś?-zapytałem.
-Sama-odparła, a ja się zaśmiałam.
-Serio? Zaraz sprawdzę, ale najpierw coś, żebyś niczego nie próbowała-powiedziałem, wyciągając line, której użyłem, aby siłą ją spetać. Po czym po jej śladach zaprowadziłem ją do prowizorycznego obozu wandali.
-Co do Thora się tu wyprawia?-zapytał, wódz Berk.
-Co tu robicie?-zapytałem, rozcinając linke, która uniemożliwiała poruszanie rękoma Astrid.
-Rozbiliśmy statek, a ty co tu robisz?-zapytał.
-Mieszkam tu-odpowiedziałem, a oni mocno się ździwili.
-Ale jak? Sam?-zapytał, ździwiony Śledzik.
-Tak, sam, a wsumie to ze smokami-odpowiedziałem, a oni kolejny raz spojrzeli na mnie jak na wariata.
-Ze smokami? Ale w zgodzie?-zapytała, Astrid.
-Tak, potrafię na nich nawet latać. Ale może pogadamy jutro, bo zaczyna być naprawdę późno, a ja muszę jeszcze ugasić piec w kuźni-powiedziałem, a Pyskacz podszedł do mnie podekscytowany.
-Mogę ci pomóc?-zapytał, niepewnie.
-Jasne i dodatkowo pokaże ci moje projekty bo wiem, że tak naprawdę to o nie ci chodzi-powiedziałem, i razem z Pyskaczem ruszyliśmy w stronę kuźni.
-Co to?-zapytał, wskazując na projekt zbroi z łusek Szczerbatka.
-Pancerz z łusek smoka, bardzo wytrzymały, a do tego ognioodporny-powiedziałem, a on kolejny już raz spojrzał na mnie ździwiony.
-Skąd wzięłaś łuski?-zapytał.
-Smoki linieją, a wtedy można zdobyć łuski-odpowiedziałem.
-A to co?-zapytał, wskazując na piekielnik dla Zephyr.
-Jutro pokaże ci dokładnie o co z tym chodzi, ale to jest prezent dla pewnej dziewczynki-odpowiedziałem.
-Podziwiam cię skoro w tym wieku dajesz radę wychowywać dziecko-powiedział, a ja się zaśmiałem.
-Ona nie jest moja, zresztą i tak wszystko jutro wam wyjaśnię-odpowiedziałem.
-Przepraszam, a co robi tu topór Astrid?-zapytał.
-Powiedz jej, że jutro go jej oddam, a tak wogule to dasz radę sam wrócić na plaże?-zapytałem, a on pokiwał głową i wtedy się rozdzieliliśmy, ja poszedłem do swojego domu, a on wrócił na plaże.
-To co mordko, krótki lot w świetle księżyca?-zapytałem, i nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Smok wrzucił mnie na swój grzbiet i po chwili razem lataliśmy wśród obłoków.

Pov. Astrid

Wszyscy już śpią, a ja nadal myślę o tym chłopaku, wiedział o mnie dużo, dodatkowo unikał moich ciosów, a nawet był w stanie mnie obezwładnić i spętać.

-Co to?-zapytałam, sama siebie ździwiona gdy coś nagle przecieło nocne niebo.
-Masz pomysł co to może być Astrid?-zapytał, się Śledzik.
-Nie, a ty?-zapytałam, a on zaprzeczył ruchem głowy.
-Może to są zwidy przez brak snu-powiedziałam, i zrezygnowana Po chwili zasnełam

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top