"Nauka„

Pół godziny później.

Nudy! Od czasu “karmienia„ jedyne co robię to siedzę na kolanach u Czkawki, a Sophia u swojej mamy. I oczywiście nie możemy się odezwać ani słowem, czyli jedne wielkie nudy!

-Czkawka, zdecydowałeś się już?-zapytała, mama Sophie.
-Raczej tak, ale jeszcze dam szanse-odpowiedział, nie dając mi żadnego sygnału jaką decyzje podjął. Wsumie to co zrobiłam źle? Wyrywałam się, wypluwałam mleko, przeszkadzała trochę w rozmowie...mam problem i to duży.
-A ty Zephyr chciałabyś nosić pieluchy?-zapytała, mama Sophie. A ja pokręciłam głową.
-Zephyr chcesz coś do picia?-zapytała, Annie.
-Tak, ale nie mleko i nic z butelki-powiedziałam, a Annie wstała.
-Nie dyktuj mi warunków-odpowiedziała, w żarcie i po chwili za i Sophia dostaliśmy sok na szczeście w kubkach.
-Nastepnym razem załatwię więcej nie kapków-zaśmiała się, ale mi i Sophie nie byłoby do śmiechu gdybyśmy musieli pic z niekapków.
-Czkawka, a to prawda, że Wandale się rozbili na twojej wyspie?-zapytała, Annie.
-Nie przypominaj-odpowiedział, przez zęby Czkawka, a dalszej rozmowy nie słuchałam bo zaczęłam się wiercić przez zbyt dużą ilość soku, którą wcześniej wypiłam.
-Zephyr, co jest?-zapytał, Czkawka.
-Siku-odparłam, po cichu.
-Annie, gdzie jest łazienka?-zapytał, wstając razem ze mną na rękach.
-Dla Zephyr nigdzie-zaśmiała się.
-Nie będę jej zmuszał, aby teraz się do niej załatwiała.
-Jesteś pewien? Mogę cię nauczyć jak ją przebrać. Bo tego raczej na Berk nie uczą-powiedziała, a Czkawka po krótkim zastanowieniu kiwnął głową, w znaku, że się zgadza.
-Nie!-krzyknełam na cały głos, kiedy szłam z Annie i Czkawką w nieznanym mi kierunku.
-Zephyr! Tym krzykiem załatwiłaś sobie pieluchy na noc!-powiedział, naprawdę wkurzony Czkawka. Nigdy go takiego nie widziałam.
-Przepraszam-wydusiłam cicho.
-Wiesz jak to się mniej więcej odbywa, Czkawka?-zapytała, Annie otwierając przede mną drzwi do łazienki.
-Wysikaj się wpierw-rozkazał, Czkawka, po czym spojrzał na Annie.
-Coś tam wiem z domysłów-odpowiedział.
-Czyli połowa drogi za tobą, masz farta, że nie będziesz przebierać rocznego dziecka. Ale powiedz mi tak szczerze, dlaczego będziesz zakładać Zephyr pieluchy?
-Zaczyna jej się jakiś okres dziecięcego buntu,, Zephyr pozwala sobie na wszystko. Wiedziałem, że będzie się stawiać, ale nie tak bardzo. Dlatego muszę coś zrobić, a już kiedy mówiłem jej, że będzie traktowana tak jak się zachowuje.
-Taki aniołek i okres buntu? Wsumie to u Sophie chyba też coś zaczyna się dziać, a to nawet dobry pomysł, żeby była traktowana tak jak się zachowuje.
-Serio, a ja sam zaproponowałem, żeby Sophia została u mnie na jakiś czas.
-Co?!-pisnełam, zarazem ździwiona i szczęśliwa.
-Zephyr! Ty mała podsłuchiwaczko! I sama widzisz o czym mówię Annnie-skarcił mnie Czkawka.
-Poczekaj-usłyszałam, głos Annie i dalej jakieś niezrozumiałe szepty.
-Serio? Dzięki wielkie-powiedział Czkawka i było to ostatnie co udało mi się wyłapać.
-Już-powiedziałam, wychodząc z łazienki.
-Dlaczego podsłuchiwałaś?-zapytał, Czkawka zakładając ręce na brzuchu i patrząc mi w oczy.
-Byłam ciekawa.
-To cię nie usprawiedliwia Zephyr. Nie możesz podsłuchiwać dorosłych-powiedziała, Annie.
-Ale Sophia będzie u mnie?-zapytałam, wsumie nie zważając na słowa Annie.
-O tym mówię, Zephyr jest coraz gorsza-powiedział, coś z czymś się nie zgadzam.
-Nie prawda! Jestem taka sama Czkawka!
-Zephyr, z kim rozmawiasz?-zapytała, Annie, która była zła, ale dlaczego?
-Z wami.
-Ze mną i kim?!-zapytała, ponownie.
-Annie, odpuszcz-powiedział, Czkawka.
-Nie, powinna to wiedzieć, więc pytam jeszcze raz. Z kim jeszcze rozmawiasz?-zapytała.
-Z Czkawką-odpowiedziałam, cicho.
-Czkawka, błagam weekend-powiedziała, zrezygnowana Annie.
-Nie nazwie mnie tatą, a ja nie jestem zbytnio przekonany co do twoich metod-odpowiedział, czyli o to jej tak chodziło? Ale o jakie metody chodzi?
-Bijesz?-zapytałam, przestraszona.
-Nie, a już na pewno nie po rękach jak twoja matka-odpowiedziała, a ja posmutniałam.
-Annie prowadzi przedszkole-powiedział, Czkawka.
-Dlatego miałam więcej butelek-dodała Annie, a mi przypomniał się smak mleka. Bleee!
-Dobra, bo spędzimy tu resztę dnia. A miałaś mnie czegoś nauczyć-powiedział, Czkawka, a ja ją jego słowa chciałam uciec. Lecz Czkawka złapał moją rękę i spojrzał na mnie wrogo.

Pół godziny później.

-Długo wam to zajęło-usłyszałam głos, matki Sophie kiedy schodziliśmy ze schodów.
-Czkawka, nic tak na prawdę nie potrafił-powiedziała, Annie.
-Zephyr chcesz się pobawić z Sophie? Ale nie w przebieranki-zapytała, matka Sophie.
-Tak, a mogę się wpierw przebrać?-zapytałam, bardziej Czkawki.
-Nie, sama znałaś odpowiedź-odpowiedział, a ja westchnąłem i wstałam z kolan Czkawki, na których siedziałam.
-Przebierz sie a dorzucę ci coś do kary-zagroził mi, a ja pokiwałam głową i poszłam do pokoju, w którym była Sophia...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top