"Wieczór i Poranek„
Pov. Czkawka
Wieczór
-Zehyr, czas spać. Wyciągnij jakąś piżamę dla siebie i Iskry-powiedziałem, kiedy zaczęło się ściemniać.
-Okej, Iskra pójdziesz ze mną?-zapytała, Zephyr.
-Nie wiem czy mogę-odpowiedziała, i spojrzała na mnie.
-Iskra, nie musisz się o takie rzeczy pytać. Idź smiało-odpowiedziałem, a po chwili obie poszły po schodach na górę. A ja sam przygotowałem kanape, abym mógł się na niej położyć. Nie chcę, żeby Iskra musiała spać z Zephyr w jedym łóżku, a nie jest dobrym pomysłem, aby sama spała w jednej z chat.
-Już-powiedziała, i obie zszedły na dół. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że to Zephyr wybrała piżamy. Zephyr gustowała w różowym, a niestety widocznie Iskrze nie podobał się ten kolor.
-Zephyr pytałaś Iskre czy jej podobał się ten kolor?-zapytałem.
-Tak, mówiła, że jej się podoba.
-Iskra, nikt cię tu w żaden sposób nie ukarze. Powiedz podoba ci się?-zapytałem, a ona powoli zaprzeczyła ruchem głowy.
-Niezbyt, ale nie chciałam być niemiła-odpowiedziała, a ja lekko chwyciłem ją za rękę.
-Chodź, wybiorzemy ci jakiś inny kolor-powiedziałem, a ona poszła ze mną na górę, gdzie wybrałem jej kolor, który jej się podobał. Czyli niebieski.
-Iskra, śpisz zwykle z jakimś pluszakiem albo z czymś innym?-zapytałem, przyzwyczajony, że może czegoś podobnego potrzebować.
-Nie, a mogę zadać pytanie?
-Nie musisz się pytać o pozwolenie. Zadawaj odrazu-odpowiedziałem.
-Zephyr śpi z pluszakiem?-zapytała, a ja kiwnąłem głową.
-Zachowuje się trochę dziecinnie. Znaczy! Przepraszam-powiedziała, pośpiesznie i zasłoniła się rękoma.
-Spokojnie, nie uderze cię. Jesteś już śpiąca?-zapytałem, zmieniając temat.
-Tak, nawet bardzo-odpowiedziała, i ziewnęła przeciągle.
-Możesz się przebrać i położyć, ja muszę uśpić Zephyr-powiedziałem, i wyszedłem z pokoju.
-Zephyr, jesteś już śpiąca?-zapytałem, schodząc ze schodów.
-Nie.
-To co chcesz robić? Iskra idzie już spać-powiedziałem, podchodząc do niej. Ona leżała na kanapie, a kiedy podszedłem rozłożyła ręce abym ją przytulił. Oczywiście zrobiłem to i również położyłem się na kanapie.
-Nie sądzisz, że powinnaś to odstawić?-zapytałem, chcąc wyciągnąć z jej ust smoczek. Nie pozwoliła mi na to.
-To co wolisz odstawić?-zapytałem.
-Pieluchy-powiedziała, a ja pokiwałem głową.
-Do końca miesiąca nie zmocz łóżka, a się zgodzę. I masz zacząć jeść normalnie śniadania-powiedziałem, a ona zaprzeczyła głową.
-Nie! Mleko jest dobre!
-I dla dzieci, a ty podobno nie jesteś dzieckiem-powiedziałem, a ona pokiwała głową.
-Jestem-odpowiedziała, uśmiechając się.
-Więc dziecko idzie spać-powiedziałem, wstając z nią na rękach i ruszyłem w stronę schodów.
-Nie! Nie ce!-wysepleniła przez smoczek, przez co ledwo ją zrozumiałem.
-Dzieci głosu nie mają-zaśmiałem się i wszedłem do sypialni razem z nią. Po czym położyłem ją na łóżku i przykryłem. Wszystkiemu przyglądała się Iskra, która jeszcze nie zasneła. Patrzyła na to z zaciekawieniem, szczególnie kiedy dałem Zephyr buziaka w czoło.
-Iskra, jakbyś czegoś potrzebowała to przyjdź do mnie-powiedziałem, i wyszedłem z sypialni, a sam potem położyłem się na kanapie i tam również zasnąłem...
Poranek
-Tato-usłyszałem głos Zephyr, która mnie obudziła. Odrazu wiedziałem, o co jej chodzi.
-Nie-powiedziałem, i odwróciłem od niej głowę.
-Ale nawet nie powiedziałam co chce-odpowiedziała, weszła na mnie.
-Zephyr, chcesz mleko z butelki, i żebym cię nakarmił. Znam cię-powiedziałem, a ona kiwnęła głową.
-Tak, to mogę?-zapytała, wsumie i tak nie mam wyboru.
-Tak-odpowiedziałem, i wstałem z kanapy. I ruszyłem do kuchni. Zephyr poszła za mną i próbowała się wdrapać na dla niej wysoki blat. Pomogłem jej i posadziłem ją
-Serio w ogóle się nie wstydzisz jeszcze pić z butelki?-zapytałem, a ona pokręciła głową.
-Nie, Sophia też z niej piła-odpowiedziała.
-A ty nazywasz się Sophia? Nie wydaje mi się, ale okej. Skoro ci smakuje to nie będę ci tego zabraniać-powiedziałem, zrezygnowany.
-Smakuje, ale nie o to chodzi-odpowiedziała, a ja się ździwiłem.
-Więc o co?-zapytałem, a ona się zamyśliła. Nie szukała odpowiedzi, ale myślała jak to powiedzieć.
-No bo...spedzasz ze mną o wiele mniej czasu. Cały czas jest ktoś oprócz nas. Astrid, Sophia, teraz Iskra-wyjaśniła, a ja się zaśmiałem. Wiedziałem, że prędzej czy później to się stanie, ale...
-Zakochałaś się we mnie-zaśmiałem się, a ona zaczęła zaprzeczać i się kłócić.
-Nie prawda!-powiedziała, ale czerwone poliki zdradziły wszystko.
-Prawda, a teraz czas na to twoje mleko-odpowiedziałem, i podniosłem ją po czym poszedłem na fotel i po chwili zacząłem ją karmić. Mimo iż nawet jestem do tego przyzwyczajony, to nie jest to całkiem normalne. Po chwili zobaczyłem, że Iskra podgląda jak karmię Zephyr. Zephyr oczywiście tego nie zauważyła, ponieważ skupiała się na piciu i miała zamknięte oczy.
-Nie zaśnij mi-zaśmiałem, się, a w odpowiedzi dostałem ledwo słyszalne mruknięcie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top