"Szkatułka I Las„

-Nie za duży ten miecz dla ciebie?-zapytał brodaty próbując zabrać mi miecz. Nie pozwoliłam na to odskakując na jakiś metr.
-Widocznie nie. Trochę zajmie jego leczenie, a ty-wskazał na Astrid. -Zmywaj się stąd, ale jeśli chcesz ją jutro odwiedzić. Znajdziesz tę małą u mnie-przełknęłam śline, mam być u wodza? Jakby tak na to nie patrzeć to jest moim dziadkiem, ale... To nadal nie jest nic co chce przeżyć.
-Jeśli coś jej się stanie-warkneła podchodząc do Stoicka.
-Co zapłacę krwią, widziałem co Czkawka robi z mieczem. Jeśli ta mała potrafi choć odrobinkę tego co on, prędzej mnie zabije-był pewien tych słów.
-Gdzie...-przerwała mi chrypka, byłam odwodniona.
-Musi się napić, pewnie chcesz wiedzieć gdzie twój smok?-zapytała Astrid, kiwnełam. Podeszła do mnie i zaczęła szeptać mi do ucha.
-Krucze urwisku mała, ale nie możesz tam chodzić. Będziesz mieć ogon-podała mi bukłak i odszedła. Stoick spojrzał na mnie surowo.
-Nie martw się, pij. Ale postaraj się nadążyć-odwrócił się i zaczął iść w stronę ogromnych schodów. Nie dziwie się, że Czkawka stąd uciekł. Myślałam, że będzie milej, a tu wszystko jest ponure.
-Co masz taką smętną minę?-spytał, nie odpowiedziała, a on dalej nie pytał. Nie znałam drogi, ale widziałam jak wzrok każdej kobiety, mężczyzny dziecka był skierowany w moją stronę. Co chwilę padały jakieś świństwaz wyzwiska i groźby. Stoick chciał mnie przepuścić przez drzwi od zapewne jego chaty, ale powiedziałam aby szedł pierwszy.
-Nie musisz się bać, tu nikt ci nic nie zrobi-uspoił mnie, zdezorientowana stałam na środku przedpokoju. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie iść.
-Możesz zająć łóżko na górze-wyszedł z pokoju i zostawił mnie. Poszłam do schodach na górę, rozejrzałam się po małym, a nawet klaustrofobicznym pokoju. Jednak w mojej głowie pojawiła się myśl.
-To może być pokój Czkawki!-ucieszyłam się, zaczęłam przeszukiwać cały pokój z nadzieją, że znajdę coś ciekawego. Po niedługim czasie udało mi się coś znaleźć, małą szkatułkę. Coś co nie pochodziło z Berk. Miało symbol Szczerbatka! Otworzyłam pośpiesznie pudełeczko i spojrzałam na zawartość. Były w niej dwie malutkie buteleczki, obie ze szkarłatno czerwoną zawartością. Po środku z nich była mała karteczka.
-Przyśpieszone krzepnięcie krwi, co to znaczy?-odwróciłam karteczkę i przeczytałem to co było na odwrocie zapisane charakterem Czkawki.
-To coś przyśpiesza leczenie dużych ran. Cholera, miecz zrobił mi ładną ranę na ręce. Myślałem, że się wykrwawie-karteczka była ubroczony krwią, dopiero teraz zauważyłam, że jednej buteleczki nie było. Schowałam je w jednej z kieszonce. Butelki były w metalowych kratkach, więc nie bałam się o stłuczenie ich. Potem położyłam się na twarde łóżko i zasnęłam w ubraniu. Obudziły mnie uderzenia i krzyki. Był środek nocy.
-Co się dzieje?-zapytałam w myślach i wyjrzałam przez okno. Był tłum ludzi, wystraszyłam się. Mieli broń i pochodnie, Stoick coś do nich krzyczał. Pochwyciłam miecz i biegłam po cichu na dół. Wyszłam przez tylnie drzwi i zaczęłam uciekać. Na moje nieszczęście zostałam zauważona. Zaczęli za mną biec, nie wiedziałam co zrobić. Las był moim jedynym wyjściem, uciekłam w sam jego środek...



Jeśli spodobał wam się roździał to zachęcam do zostawienia gwiazdki i fallow'a na moim koncie! Życzę miłego dnia lub wieczora...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top