"Kara?„

-Dziewczynki?-usłyszeliśmy głos, mamy Sophie, a gdy się odwróciliśmy to stali jeszcze Czkawka, tata Sophia i tamta przyjaciółka Czkawki. Jednak najgorszy jest nasz ubiór. Czyli jakieś body i pielucha. Najgorsze co mogło być!
-Zephyr też się moczy?-zaśmiała się, przyjaciółka Czkawki.
-Jak widać to tak Annie-odpowiedział, a ja poznałam imię tej przyjaciółki.
-Nie! My się tylko bawiliśmy!-broniła nas Sophia.
-Serio? A ta plama?-zapytał, tata Sophi wskazując na plamę wody, którą wcześniej przez przypadek wydaliśmy na łóżko.
-To woda!-powiedziałam, razem z Sophie.
-Ta jasne. Czkawka chcesz kilka pieluch od Sophi? I tak mam ich za dużo-powiedziała, matka Sophi.
-Chyba przyjmę skoro Zephyr sama chce je zakładać-powiedział, a ja spojrzałam na Sophi, które czerwieniła się prawie tak samo jak ja.
-Nie! Naprawdę! My poprostu się tak bawiliśmy-starałam się go przekonać.
-Zephyr, wydaje mi się, że dobrze wiedziałaś, że zakładanie pieluch to raczej nie zabawa-powiedziała, matka Sophi.
-Myśle, że nie ma sensu już ich przebierać, a to z tymi pieluchami przemyślę-powiedział, Czkawka po czym wziął mnie na ręce i po krótkim rozejrzeniu się znalazł mój smoczek, który następnie wsadził mi do buzi. To samo zrobiła matka Sophi, a w międzyczasie pokój opuściła Annie i tata Sophi.
-Tłumaczcie się-powiedzieli, sadzając nas na biurku koło siebie przez co prawie synchronicznie wyciągneliśmy z buzi smoczki i spojrzeliśmy na siebie.
-No bo bawiliśmy się w przebieranki-zaczełam.
-I wkońcu wyszło tak, że obie musieliśmy założyć pieluchy i body-dokończyła za mnie Sophie.
-Okej, a co z plamą na łóżku?-zapytali.
-Wylała nam się woda-powiedziałam, a oni spojrzeli na siebie.
-Nie musze wam sprawdzać tentna, żeby wiedzieć, że nie mówicie prawdy-powiedział, Czkawka. Ale to wszystko co powiedzieliśmy do czysta prawda!
-Sprawdź! Mówimy prawdę-powiedziałam.
-Zephyr, to nigdy nie działało. Ta sztuczka polega na tym, żebyście myśleli, że wiem kto zawinił i sami się przyznajecie-powiedział, dziwiąc mnie swoją odpowiedzią.
-Ale!-zaczeła Sophia.
-Nie ma, ale. Czkawka chcesz te pieluchy?-zapytała, a ja w duchu modliłam się, żeby odmówił.
-To zależy od dzisiejszego zachowywanie się Zephyr i od tego jak przyjmie karę-odpowiedział, a ja się zastanowiłam jaką karę?
-Masz rację, ale najpierw powinniście to posprzątać-powiedziała, mama Sophi, a my w odpowiedzi pokiwaliśmy głowami i zaczęliśmy sprzątać co zajęło nam jakieś półgodziny. Czyli trzydzieści minut sprzątanie, podczas którego nie można było się odezwać ani słowem.
-Obiad!-usłyszeliśmy głos Ani kiedy akurat udało nam się skończyć. A mama Sophi i Czkawka uśmiechneli się.
-Chodźcie-powiedzieli, i Czkawką wziął mnie na ręce, a Sophie wzięła jej mama i zabrali nas do salonu, gdzie była Annie z jakimś małym chłopczykiem na rękach przez co domyśliłam się, że to musi być jej syn. Ale dlaczego oprócz butelki, którą Annie karciła swojego syna, na stole leżały dwie dodatkowe.
-Nie!-pisnełam razem z Sophie kiedy jednoznacznie było wiadomo, że te butelki są dla nas i obie zaczęliśmy się wyrywać.
-Ktoś chyba chce chodzić w pieluchach-powiedział, szeptem, tak abym tylko ja to usłyszała.
-Nie chcę-powiedziałam, również szeptem.
-A ja nie chcę, żebyś później musiała nosić pieluchy. Ale jeśli tak stawiasz sytuację-odpowiedział, a ja niechętnie otworzyłam buzie i przestałam się wyrywać. Przez to że ja i Czkawka szeptaliśmy to dla reszty wyglądało to jakbym otworzyła buzie bez żadnego, słowa sprzeciwu i postanowiłam chociaż spróbować.
-Blee!-powiedziałem, wypluwając mleko, którego jeszcze przed chwilą się napiłam.
-Zephyr!-ostrzegł mnie Czkawka mówiąc moje imię, a to wystarczyło abym na nowo zaczęła pić mleko, które i tak znowu wyplułam po kilku łykach.
-Zephyr, nie zakrztusiłaś się?-zapytał, zmartwiony.
-Nie, ale już nie mogę-powiedziałem, patrząc na Sophie, która nie dała się wogule nakarmić, lecz jej mama nadal próbuje. I na Annie, która skończyła karmić swojego syna i teraz on spał w kołysce w pokoju.
-Może ja spróbuję Czkawka?-zapytała, Annie podchodząc. Kiedy Czkawka kiwnął głową. ona wzięła mnie na ręce i znowu usiadła na fotelu.
-Napij się-powiedziała, miłym głosem.
-Ni...-chciałam jej odpowiedzieć, ale włożyła mi końcówke butelki do buzi.
-Nie będziesz pić? Ostrzegam cię-powiedziała, kiedy ją oddychałam  przez nos i nie piłam mleka.
-Okej-powiedziała, i zatkała mi nos przez co musiałam zacząć pić.
-Radykalne metody-zaśmiała się matka Sophi, która nadal nie napiła się nawet tego mleka.
-Może spróbuję, będzie łatwiej niż z Zephyr-powiedział, Czkawka, a matka Sophi pokiwała głową i oddała Czkawce Sophie i butelke.
-Łaskotki-powiedział, i lekko zaczął łaskotać Sophie, dzięki czemu mógł włożyć czubek butelki do jej ust.
-I było tak trudno?-zapytała, Annie kiedy jakimś cudem wypiłam całe mleko, a Sophia dopijała swoje. Wsumie to nie było takie złe jak się przyzwyczaiło, ale nie wyobrażam sobie takie pić codziennie.
-Zephyr jesteś jeszcze głodna?-zapytał, Czkawka.
-Tak!-odpowiedziałam, myśląc, że dostanę coś innego.
-Mogłam się domyśleć, że jedną butelke mleka się nie najecie-powiedziała, Annie biorąc pustą butelke od mleka i wstając.
-Sophia, też chcesz jeszcze?-zapytała, a Sophia pośpiesznie zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nie chcę! Myślałam, że coś normalnego!-starałam się to odkręcić, a Annie jedynie spojrzała na Czkawke, który rzucił jej butelke Sophie.
-Annie, zrobisz jej mleko z miodem?-zapytał, a ja się zamyśliłam. Wsumie to lubię mleko z miodem.
-Tak-odpowiedziała, po czym spojrzała na mnie.
-A Zephyr wypije sama czy z pomocą?-zapytała, mówiąc jak do małego dziecka przez co się zaczersieniłam.
-Sama-odpowiedziałam, i wróciłam do Czkawki siadając koło niego.
-Obraziłaś się?-zapytał, szeptem biorąc mnie na kolana.
-Nie, ale chce już normalne ubrania-powiedziałam, a on zaczął mnie łaskotać.
-Jak dla mnie to ci się to wszystko podoba-powiedział, kiedy ją wiłam się przez łaskotki.
-Nie prawda-odpowiedziałam.
-Potwierdź, a może ci odpuszczę-rozkazał.
-Okej! Podoba mi się!-powiedziałam śmiejąc się.
-Smacznego-usłyszałam, kiedy się uspokoiłam od Annie, która włożyła mi końcówke butelki do buzi i dała abym sama mogła pić tym razem smaczne mleko.
-Mogę w kubku?-zapytałam, po jednym łyku.
-Chyba w niekapku, pij albo ją ci pomogę-powiedział, Czkawka, a ja zaczęłam na nowo pić już bez słowa sprzeciwu...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top