Rozdział szósty. Noc Kupały.


Dzisiaj Noc Kupały, Noc Świętego Jana

Noc cudowna, świętojańska

Noc zaczarowana

Mira Kieniewicz-Kopcińska ,,Noc świętojańska"

https://youtu.be/Q4czsenHuq8


Świetlana zaprowadziła ją do oddalonej części jeziora Bełdany, gdzie nie zapuszczali się nawet najbardziej zapaleni rybacy – za dużo tu było szuwarów i wysokiej trawy, w której można było zaginąć. Anna stawiała wolne kroki, bojąc się pokrzyw lub węży.

Na małym opuszczonym mostku leżała jakaś postać ubrana w błękitną szatkę. Gdy wstała, Anna zauważyła oblicze młodej dziewczyny o brzoskwiniowej cerze i ogromnych niebieskich oczach. Miała nieregularne, ale bardzo wyraziste rysy oraz mocno zarysowane kości policzkowe, a także pełne usta. Jedynym, co psuło ten obrazek, były jej włosy. Nie były brzydkie, o nie – Anna zazdrościła nieznajomej czarnych długich pukli. Problem polegał na tym, że pokrywała je woda, która skapywała na ziemię.

— Przyprowadziłaś swoją przyjaciółeczkę? — zapytała ,,mokra panna" i podeszła do Anny. — Miło cię poznać. Świetka dużo mi o tobie opowiadała.

— Ty jesteś Żywia, prawda? — upewniła się z niepokojem Anna. — Ta ,,towarzyszka"?

— Tak, to ona — przytaknęła od razu Świetlana. — Żywia jest topielicą.

Anna niepewnie pokiwała głową. Nie chciała nikogo urazić, ale Żywia wzbudziła w niej jeszcze większy niepokój niż wcześniej Świetlana. W końcu mogła ją utopić.

— Zajmie mi trochę czasu... przyzwyczajenie się do tego — wydusiła w końcu.

— Poradzisz sobie — zapewniła Świetlana. — Gdy poznasz lepiej świat magii, poczujesz się bardziej na swoim miejscu.

— Trochę już go poznałam... Stałam się ładna dzięki tym koralom, dała je mi nasza miejscowa czarownica. — Anna wskazała na swój naszyjnik. — Ona mnie polubiła i uważa za swą podopieczną.

— Nie słyszałam, żeby Jara kogoś lubiła — stwierdziła Żywia. — Ale ludzie podobno się zmieniają.

— Jara? — zapytała Anna. — Ona ma tak na imię?

— Tak, Jarosława. Dla was to tylko jedna z wielu wiedźm, ale gdy obok siebie znajdzie się wiele magicznych istot, trzeba się jakoś rozpoznawać — zaśmiała się ironicznie Żywia.

— Nie wiem, czy chcę się znaleźć razem z tymi istotami — odparła Anna i ostrożnie usiadła na tym odcinku trawy, który wydawał się najmniej zarośnięty.

Świat magii rzeczywiście czymś ją przyciągał. Skoro był pełen oryginałów, takich jak Czarownica i Świetlana, to może nie czułaby się w nim tak obca. Ale ona nigdy nie chciała się wyróżniać, chciała być po prostu częścią wioski. Poza tym zabawa czarami pewnie była grzechem.

— Jeśli nie boisz się Jary, to już gorzej nie będzie — zapewniła Żywia i usiadła obok niej. — A jesteś zaproszona na Noc Kupały.

— Żywia! — krzyknęła Świetlana. — Miałyśmy jej powoli wszystko opowiedzieć.

— Możecie opowiedzieć mi teraz — powiedziała stanowczo Anna. — Owszem, będę obchodzić Kupałę, ale razem z moimi siostrami i sąsiadkami.

— To jest Noc Świętego Jana, nie Kupała — odpowiedziała bardzo delikatnie Świetlana. Jej policzki lekko spąsowiały. — Prawdziwa Kupała jest organizowana przez nasze boginki oraz przez Króla Bełdan. I jesteś zaproszona.

,,Pięknie, jakieś dziwne istoty z legend chcą organizować ze mną zabawy" pomyślała Anna. Nie wiedziała, czy jest bardziej zaniepokojona, czy zaintrygowana. ,,A ja tylko nie chciałam być brzydka".

— Wydaje mi się, Anno, że odnalazłabyś się w naszym świecie... I jesteś zaproszona, aby się o tym przekonać i móc sama wybrać — dodała Świeta.

— A ja myślę, że jest jeszcze jeden powód. — Żywia uśmiechnęła się tajemniczo.

— Zamknij się! — upomniała ją Świetlana. Było to najbardziej wulgarne stwierdzenie, jakie Anna usłyszała z jej ust. — Czy zechcesz pójść z nami? — Rusałka wyciągnęła do niej rękę. — Obiecuję, że będę przy tobie i będę cię pilnować.

— A co powiem rodzicom? Z tego, co rozumiem, w tym samym czasie odbędzie się nasza Kupała... albo Noc Świętego Jana, jak na to mówicie.

— Powiesz, że poszłaś na spacer, poszukać kwiatu paproci albo coś takiego... W gwarze zabawy nikt nie zauważy — odparła Świetlana. — A gdyby zauważył... od czego jest magia — westchnęła po dłuższej przerwie.

Następnego dnia Anna zauważyła Czarownicę, gdy ta zbierała zioła pod lasem. Rozejrzała się, czy w okolicy nie ma nikogo, kto zobaczyłby je razem, po czym podbiegła do niej.

— Witaj, córeczko. — Stara twarz wykrzywiła się w uśmiechu. — Ależ jesteś piękna. Prawdziwa bogini.

— Moja siostra powiedziała, że wyglądam jak Helena Trojańska — odpowiedziała Anna, spychając w najdalszy zakątek pamięci, na czym naprawdę polegało porównanie Nene.

Czarownica przewróciła oczami. Chyba nie znała starożytnej literatury.

— Nieważne, to postać z książki. Chciałam ci bardzo podziękować. Dzięki tobie moje życie stało się piękne — zapewniła Anna i uściskała Czarownicę. Zapomniała o jej obwisłych piersiach i zmarszczkach. Liczyła się tylko dobroć, jaką ta jej okazała.

— Cieszę się, moja córko — odparła Jara i poklepała ją po policzku. — Tylko to chcesz mi powiedzieć?

— Nie, to znaczy... Poznałam Świetlanę i Żywię. One też cię znają — wyjaśniła Anna, gubiąc się we własnej wypowiedzi.

Czarownica uniosła brew i przyglądała się jej przez chwilę w skupieniu. Annę nagle przeszedł dreszcz, chociaż przecież nie było ku temu powodu.

— Mówiły ci coś ciekawego?

— Że jestem zaproszona na Noc Kupały przez jakiegoś Króla Bełdan... Rozumiem, że to jakiś władca jeziora.

Jarosława uśmiechnęła się, ukazując bezzębne dziąsła. Anna odetchnęła z ulgą. Najwidoczniej nie było powodu bać się tego osobnika, skoro jej nieoficjalna ,,matka chrzestna" go lubi.

— Na pewno się ucieszy, gdy cię zobaczy — rzekła. — Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić na Kupale. Z twoją urodą i tam zdobędziesz uwielbienie.

— Tak myślę — odpowiedziała Anna, ale coś sprawiało, że w to wątpiła. — Świetlana i Żywia powiedziały też, że nazywasz się Jarosława.

— Gdy byłam dzieckiem, te imiona cieszyły się popularnością, zwłaszcza wśród kobiet, które wiedzą. Teraz wszyscy wybierają jakieś dziwne kościelne nazwy.

Anna pokiwała głową. W końcu ona została nazwana po babce Jezusa.

— Od dawna parasz się magią? — zapytała z ciekawością.

— Od pacholęcia. To była kiedyś wielka chwała, ale już nie jest... — W głosie Jary dało się wyczuć coś na kształt smutku.

— Twoja moc jest naprawdę potężna — dodała Anna. — Nie chcę cię obrazić... Ale powiedziałaś kiedyś, że jesteśmy podobne. Dlaczego ty nie stałaś się piękna za sprawą magii?

Jara zaśmiała się i zaklaskała w dłonie.

— Ty, moja kochana córko, zasługujesz na to, żeby mieć dobrego męża i dzieci. Możesz sobie pozwalać na miłostki i emocje. Ale ja wiedziałam, że chcę zostać wielką wiedźmą, więc nie mogłam dopuścić do siebie czegoś takiego. Uroda czyni cię kruchą, a uczucia słabą. Wolę być szpetna i silna.

Dzień Świętego Jana zawsze był hucznie obchodzony we wsi, zarówno mszą ku czci patrona, jak i późniejszymi zabawami nawiązującymi do czasów pogańskich, których symbolika została już dawno zapomniana. Anna także nigdy nie przykładała do tego uwagi, dopóki nie zakochała się w ,,Starej Baśni" i oczyma wyobraźni widziała siebie jako piękną kapłankę Dziwę... a potem nie spotkała prawdziwych stworzeń z rodzimej mitologii.

Nie miała jeszcze odwagi zapytać Świetlany i Żywii, ile z podań na ich temat jest prawdą, czy zmieniły się w rusałkę i topielicę po śmierci, czy może już się takie narodziły oraz jak bardzo rozbudowany jest świat magii w tej okolicy. One nie wypytywały jej o relację z Jarosławą, a więc i ona czuła potrzebę dyskrecji. Może kiedyś zaufają sobie na tyle, by o tym porozmawiać. Teraz była zdana na domysły. Noc Świętego Jana czy też Kupały nasunęły jej jednak pewne refleksje.

,,Żyjemy na granicy dwóch światów" myślała, gdy razem z siostrami wychodziła z kościoła i udawała się na zabawę. ,,Pytanie, czy zdajemy sobie z tego sprawę".

Był ciepły czerwcowy dzień, a słońce oświetlało twarze jej i sióstr. Anna na chwilę oderwała się od swych myśli i tanecznym krokiem zmierzała w stronę miejsca zabawy. Wyglądała dziś jeszcze piękniej niż wcześniej. W długiej białej prostej sukience i z wiankiem ze stokrotek naprawdę przypominała magiczną postać. Ale Łucja i Małgorzata także przyciągały uwagę. Najstarsza z sióstr zaplotła włosy w dwa warkocze i włożyła niebieską suknię w kwiatowy wzorek, a młodsza nosiła zieloną sukienkę z bufkami w rękawach.

Nieopodal jeziora ustawiono szereg stołów, a na brzegu zapalono ognie, przez które młode panny miały skakać. Anna bała się ognia, ale inne dziewczęta chętnie z tego korzystały. Ona tymczasem siedziała z Erykiem przy stole i trzymali się za ręce.

— Uwielbiam Noc Kupały — powiedział młodzieniec. — Dzięki temu czuję, że naprawdę nadchodzi lato.

— Ja też — odparła Anna. — Przynajmniej dopóki nikt się nie upije — dodała. Miała nadzieję, że ta ostatnia wzmianka wyjaśni jej wcześniejsze wyjście z zabawy.

— Ach, tak — westchnął Eryk i zerknął w stronę swego brata, który stał w otoczeniu swoich przyjaciół, podczas gdy Luiza razem z Łucją tańczyła przy ogniu. — Mam nadzieję, że tym razem się opanuje i ta biedna dziewczyna nie będzie przez niego cierpieć.

Rozluźnił uścisk i zachmurzył się. Anna z obawą wpatrywała się w jego twarz. Przypomniała sobie reakcje Konrada na jej nowy wygląd i zastanawiała się, czy gdy bracia są razem, młodszy próbuje do tego nawiązywać i czy nie prowadzi to do zazdrości między nimi.

,,Eryk jest najlepszy" pomyślała. ,,A Konrad to podły egoista. Wcale nie chcę, żeby się mną interesował".

— Braciszku! — Po chwili Konrad podszedł do nich z kubłem piwa w ręce. — Wiem, że ciężko ci się oderwać od wybranki, ale powróż trochę z nami.

— Nie mów tak o niej! — upomniał go Eryk.

— Dokładnie, nie życzę sobie tego — potwierdziła Anna.

— Och, dobrze, ja mam kogoś lepszego. — Konrad wskazał na Luizę. — Ale naprawdę wypadałoby spędzić trochę czasu z bratem.

— Podobno w tę noc nikt nie zastanawia się nad tym, co wypada — zadrwił Eryk.

,,Nie chcę, żeby kłócili się przeze mnie" uświadomiła sobie Anna. ,,To w końcu bracia...".

Wstała z ławki i oznajmiła:

— W tym wypadku Konrad ma rację, powinniście spędzić razem trochę czasu. Ja na chwilę dołączę do dziewcząt, będziemy puszczać wianki.

Pomachała ukochanemu i podbiegła bliżej jeziora, gdzie stały Małgosia, Łucja i kilka ich przyjaciółek. Wszystkie nosiły już wianki na włosach. Anna niechętnie zdjęła swój. Bardzo chciała pokazać się w nim w lesie, ale tradycji musiała stać się zadość. Po chwili kwietne ozdoby zostały puszczone na wodę, a stojący nieopodal chłopcy próbowali je wyławiać.

Anna nie spuszczała zakochanego wzroku z Eryka. Serce biło jej mocniej, gdy wycelował patyk w jej wianek. Kto wie, skoro magia istniała, może ten rytuał naprawdę połączy ich na wieki? Uśmiechem i spojrzeniem próbowała dodawać mu zapału, ale kiedy Eryk już prawie wyciągnął wieniec, ten spadł z kijka i zatonął w jeziorze.

— Och! — Wśród biesiadników rozległy się zdumione odgłosy.

Większość oczów była skierowana na Annę i wyrażały one nieufność i obawę. Jakby zrobiła coś dziwnego, a przecież co roku mnóstwo dziewczyn puszczało wianki i niektóre z nich tonęły albo się niszczyły.

,,Zachowują się, jakby się mnie bali" zadrżała Anna. ,,A przecież... przecież to wszystko miało się zmienić. Nie ma we mnie już nic niepokojącego" przekonywała siebie, jednocześnie nerwowo zacierając ręce.

— Mam jeszcze jeden wianek, Anno, lubię pleść — odezwała się Łucja. — Jeśli chcesz, pożyczę ci.

— Nie, dziękuję. — Anna pokręciła głową. — To i tak tylko zabawa.

Jakiś czas później Anna musiała wymknąć się z zabawy, aby udać się na drugą, tą magiczną.

— Boli mnie już głowa — powiedziała do siedzących obok sióstr. — Pójdę do domu, położę się.

— Naprawdę chcesz iść? — zdziwiła się Łucja. — Będziemy jeszcze śpiewać.

— Pośpiewamy przy innej okazji — odparła Anna. Stres sprawiał, że nawet nie było jej przykro na myśl o opuszczeniu biesiady.

— W takim razie odprowadzę cię, Anno — zaoferował się Eryk i uśmiechnął do niej. — Jest już ciemno.

— Nie trzeba, przespaceruję się — odpowiedziała Anna i wstała od stołu. Wybiegła tak szybko, aby nikt nie mógł jej dogonić. Mogła tylko mieć nadzieję, że nie wzbudzi niczyjego zaniepokojenia, co dzisiaj już się jej udało.

Gdy znalazła się na skraju lasu, przeszedł ją dreszcz. Wprawdzie kilka osób zapewniło ją, że odbędzie się tam uroczystość i nic jej nie grozi, ale trudno było nie przestraszyć się ciemnego lasu, w środku nocy, z dala od świętojańskiego gwaru, w miejscu, gdzie słychać było tylko szum drzew.

,,Myślałam, że moje życie stało się baśnią. A w baśniach zło zawsze czai się w lesie" pomyślała dziewczyna.

W tej chwili jednak zza jednego drzewa wyjrzała postać w jasnoniebieskiej, lekko lśniącej sukience. Gdy Anna przyjrzała jej się uważniej, zrozumiała, że była to Świetlana.

— Och, dobrze, że jesteś! — zawołała rusałka. — Chodź ze mną. — Ujęła jej dłoń i poprowadziła.

Przez całą drogę Anna starała się skupiać na twarzy Świetlany i nie myśleć o rozmaitych potwornościach, które mogły wydarzyć się w takim miejscu jak las. Nieco odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała dochodzące z oddali śmiechy i śpiewy.

— Chroni nas czar — wyjaśniła Świeta. — Ale ty będziesz wszystko widzieć i słyszeć.

,,Dlaczego właśnie ja?" chciała zapytać Anna, ale w tym momencie przyjaciółki znalazły się na polanie.

Pośrodku ustawiony był drewniany posąg Świętowita, słowiańskiego boga o czterech twarzach, o którym Anna wiedziała, ale nigdy go nie widziała, gdyż nigdy nie zapuszczała się w te rejony lasu. Wokół niego tańczyła chmara postaci ubranych w białe szaty, a z ich ust dobywał się śpiew, który wzbudził w Mikołajczykównie ciarki. Czysty, przeszywający, krzykliwy, przenosił w czasie i zachwycał ją bardziej niż wszystkie wiejskie przyśpiewki, a przecież był do nich podobny.

— Moje dziewczynki! — zawołała do nich jedna z postaci, którą okazała się Żywia. Podbiegła do nich i opierając ręce na biodrach, zaśmiała się. — Dołączcie do nas, dobrze się bawimy.

— Ja wolę na razie popatrzeć — powiedziała cicho Anna. Kto wie, czy te stworzenia jednak nie mają w zwyczaju zatańcowywać ludzi na śmierć?

— Masz rację, pochodzimy sobie. — Świetlana ujęła ją pod ramię. — I tak zaraz zacznie się rytuał.

Te słowa wywołały w Annie kolejne dreszcze.

— Jak sobie chcecie. — Wzruszyła ramionami topielica . — Ja mam zamiar korzystać z życia... skoro tak jakby nie umarłam — dodała i znów pobiegła do tańczących.

Anna nie miała czasu zastanawiać się nad znaczeniem tych słów. O wiele większe wrażenie zrobił na niej taniec Żywii. Widać było, że topielica przyciąga uwagę i jest ulubienicą tłumu. Gdy znalazła się na środku polany, otoczył ją rój dziewcząt z wiankami na głowach, śmiejących się do niej. Żywia wyciągnęła ręce w górę i zaczęła zmysłowo kręcić się wkoło i poruszać biodrami.

— Ona jest niemożliwa. Mogłaby się w końcu uspokoić — skomentowała to Świetlana.

Spacerowały przez chwilę z Anną, przyglądając się różnym mniej lub bardziej dziwnym stworom. Niektórzy wyglądali jak zwyczajni ludzie, po prostu ubrani w staroświecki strój, ale Anna zauważała też osoby o nienaturalnie długich włosach, znakach na ciele lub zielonej czy niebieskawej skórze. Nikt nie był nimi zdziwiony, tak samo, jak nikt nie zwracał uwagi na jej piękność.

— Uwaga! — Rozległ się czyjś gruby głos. — Zostaną odprawione rytuały kupalnockie!

— Masz jakieś kwiaty przy sobie? — spytała szeptem Świetlana Annę. — W tym roku kwiat paproci nie zakwitł w tych okolicach, więc będziemy składać w ofierze zwyczajne kwiaty.

— Nie, puściłam już mój wianek. — Pokręciła głową Anna. — Utopił się — westchnęła ze smutkiem.

Świetlana nie odpowiedziała, ponieważ wszyscy zgromadzeni zaczęli się rozstępować. Przy Świętowicie został tylko niski mężczyzna o niebieskiej skórze, pokrytej malowidłami.

— Dziewanna, pani lasu — powiedział, wskazując na wychodzącą z ukrycia kobietę o bardzo jasnej, zaróżowionej cerze i rudych, lekko kręconych włosach. Nosiła różową suknię, a kwietny wieniec zdobił nie tylko jej głowę, ale i szyję.

,,To jest bogini" uświadomiła sobie z bijącym sercem Anna.

— Witajcie, moi mili. — Rudowłosa stanęła obok Świętowita i uśmiechnęła się przyjaźnie. — Niech rok wam darzy. Żyjcie w błogosławieństwach i radości.

— Nadar Siódmy Tego Imienia, król Bełdan — dodał ,,niebieski".

— To jest ten, którego tak nie lubi Żywia? — zapytała Anna Świetlanę.

Rusałka kiwnęła głową, ale co innego wzbudziło uwagę Anny. Po chwili obok posągu pojawił się wysoki ciemnowłosy mężczyzna ubrany w strojne, białe szaty. Anna wpatrywała się w jego chmurne oczy, jasną cerę i mocno zarysowany podbródek, z każdą chwilą coraz bardziej pewna, że ma przed sobą swego ,,pana" znad jeziora.

— Boże, Świetka, ja go znam! — Chwyciła ramię przyjaciółki.

— Później o tym porozmawiamy, Anno — odpowiedziała rusałka. W jej głosie dźwięczał jakiś smutek.

— Ludu Bełdan! — Odezwał się Król stanowczym głosem. — Niech Kupała wam darzy. Wszystkie wasze dzisiejsze marzenia zostaną spełnione.

Anna chwyciła się mocniej ramienia Świetlany. Zapomniała o rytuale, magii i obawach, czy jako chrześcijance wypada jej brać w nich udział. Zapomniała o tym, że jej przyjaciółka może nie żyje, a naprzeciwko stoi bogini i śmieje się do pradawnych istot. Kiedy słyszała ten głos, przypominała sobie tamtą chwilę nad jeziorem i miała wrażenie, że ten ich Król mówi tylko do niej, że za chwilę znowu wyciągnie rękę i pogłaszcze ją po policzku, a może i nie tylko. Bardzo nie chciała o tym myśleć.

Nie zauważała dziewcząt, które podchodziły do ognia i rzucały w niego swoje kwiaty i wianki. Z każdym płomienie coraz mocniej lśniły, a iskry unosiły się do góry.

— Niech się święci Kupała! — rzekła Dziewanna i wyciągnęła ręce nad ogniem. — Błogosławię was wszystkich.

Po czym zdjęła wieniec z włosów i wrzuciła go do ognia.


I kolejny rozdział za nami! Jak wspominałam, opisywanie słowiańskich rytuałów to nie jest moja codzienność, dopiero się do tego wdrażam i robię research, na pewno kiedyś ta opowieść przejdzie niejedną korektę, ale mam nadzieję, że trzon jest już zadowalający ;)

Chciałam tu jeszcze wprowadzić rozmowę Anny z Królem, ale zależało mi, żeby rozdział nie był za długi, zwłaszcza że zbliżają się święta i pewnie większość z Was jest zajęta przygotowaniami :)

Jeśli ktoś z Was przyszedł tu po mojej poprzedniej, skasowanej już pracy z akcją w Polsce, czyli ,,Kruczej Tancerce", to tutaj będzie kilka podobnych wątków i postaci. W ,,Tancerce" pisałam, że właściwie trzon tej historii powstał w moim gimnazjum, ale tam była to obyczajówka z głównym bohaterem bad boyem ;) Potem powstało z tego coś na kształt romansu paranormalnego, który jednak po czasie mnie nie zadowalał, więc go skasowałam, ale wiele motywów powraca tutaj, w pełnej fantastyce. Mam nadzieję, że ten projekt dociągnę do końca :)

Rozdział z dedykacją dla KiraqueenPl - dziękuję Ci za obecność tutaj i pod ,,Grekami", za to, że zawsze chce Ci się wpaść i przedstawić swoje wrażenia. Wpadajcie do Kiry i jej cudownych opowiadań o zapomnianych średniowiecznych królowych, są jak najbardziej godne uwagi!

Trzymajcie się ciepło i Wesołych Świąt!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top