Rozdział dwunasty. Klątwy.
Małe wyjaśnienie co do grafiki: tak, znowu zrobiłam zestawienie z Heleną Trojańską (czy też Spartańską, jak mówi -Pelargonijka), po prostu ta historia się o to prosi XD Więc u góry zestawienie: Saoirse Ronan, czyli mój faceclaim Anny plus Annabelle Wallis w serialu ,,Muszkieterowie", czyli mój faceclaim Heleny w ,,Grekach i Trojanach" (tak, moim fc Heleny nie jest Diane Kruger XD). Mam nadzieję, że się spodoba :)
Nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
Lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
Przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
Jaskółka czarny brylant, wrzucony tu przez diabła.
Na wieczne wirowanie, na bezszelestną mękę
Na gniazda niezaznanie, na przeklinanie piękna.
Kazimierz Szemioth ,,Jaskółka uwięziona"
https://youtu.be/qdCmSt4798g
Anna wracała szybkim krokiem z domu sąsiadki, od której kupowała masło. Ściskała w ręku drewniany koszyk, gdy zobaczyła po drugiej stronie okrytą ciemną szatą postać. Długie, rozczochrane siwe włosy nie pozostawiały wątpliwości co do jej tożsamości.
,,Jesteśmy w środku wsi" pomyślała Anna. ,,Jeśli zobaczą mnie z nią, będę mieć jeszcze bardziej zniszczoną reputację". Jednak jakiś wewnętrzny głos zmusił ją do przebiegnięcia ścieżki i zaczepiania Jarosławy.
— Witaj, moja córko. — Pomarszczoną twarz wiedźmy wykrzywił uśmiech. — Wybaczyłaś mi coś, na co nie miałam wpływu?
Gdyby Anna została o to zapytana wczoraj, zaprzeczyłaby. Cały dzień dręczyła ją złość na Jarę i poczucie niesprawiedliwości, oszustwa. Ale teraz, gdy zobaczyła, jak Czarownica cieszy się na jej widok, nie mogła już się na nią gniewać.
— Tak, wybaczam ci — szepnęła. — Ale źle mi. Eryk tak mnie kocha, zawsze był dla mnie dobry... Nie chcę łamać mu serca, ale nie chcę też go gubić.
Jara wpatrywała się w nią spod przymrużonych oczu. W końcu położyła ręką na ramieniu Anny, nachyliła się nad nią i wyszeptała:
— Jest sposób... Jeśli Eryk przyniósłby ci muszlę z dna jeziora Bełdany, mogłabyś zostać jego żoną. Ona chroniłaby was do końca życia.
— Z dna jeziora? — wydusiła Anna. — Przecież on by się udusił... — Wolała nie dociekać, jak Dziewanna czy Żywia wchodziły pod wodę.
— Magia ci pomoże... — zapewniła Jarosława i pogłaskała ją po policzku. — On musi ją przynieść. Mężczyźnie jest przeznaczone walczyć o kobietę.
Anna nie odpowiadała. Zatem jeśli chciała wyjść za Eryka, i tak musiałaby zrezygnować z ukrywania przed nim magii i zmusić go do wejścia do tego świata. Pragnęła wierzyć, że jego miłość by przetrwała, ale niczego nie mogła być pewna.
— A jeśli odrzuci mnie, gdy pozna prawdę o magii? — spytała. — Albo wyzna innym nasze tajemnice?
— Przecież jesteś pewna jego miłości... — przypomniała Jara. — Nie ma się czego bać.
Anna splotła ręce. Nie odpowiadała, ale głos i słowa Czarownicy napełniały ją jakimś dziwnym spokojem.
Był to kolejny wieczór, kiedy rodzina Anny wesoło gawędziła, a ona siedziała na bujanym fotelu, z głową przytkniętą do oparcia i wpatrywała się w ścianę. Mikołajczykowie najwidoczniej się do tego przyzwyczaili i uznali, że jej zamyślenie jest wynikiem zaręczyn i obaw przed nowym etapem życia. Anna mogła więc w spokoju myśleć.
Od jakiegoś czasu czuła się rozdarta jak drzewo, w które uderzył piorun. Przez chwilę wydawało jej się, że uporządkowała swoje pragnienia i małżeństwo z Erykiem zakończy wszystkie kłopoty. Tymczasem okazało się, że z ich życiem i tak nierozerwalnie związana będzie magia. Musiała powiedzieć mu prawdę o sobie i pozwolić mu podjąć decyzję, czy nadal chce z nią być i zaakceptować coś, czego nie chciała nazywać swoim światem, ale co stało się częścią niej. Alternatywą było zerwanie zaręczyn i rezygnacja z miłości, ale na to nigdy by się nie zdobyła. Przecież nie chciała po prostu mieć ładnej twarzy i ponętnego ciała. Chciała być akceptowana, lubiana... kochana. Chciała poczuć, jak to jest znaleźć się w centrum świata drugiego człowieka.
Na nieszczęście Anny, tego wieczora odwiedziła ich Ewa razem ze swoimi bliźniętami, Julią i Piotrem. Dzieci bawiły się na dywanie, co nie przeszkadzało dziewczynie, za to ich matka postanowiła pobawić się w teatr, co najwidoczniej było jej pasją i razem z Łucją i ojcem czytali na role ,,Trojanki" w tłumaczeniu pana Górnickiego. Początkowo cytaty z tragedii nie wywołały w Annie żadnych emocji, ale gdy Ewa zaczęła odczytywać kwestię pięknej Heleny, serce dziewczyny zadrżało i nie mogła wyrzucić z głowy rozmowy z Nene na temat ,,przekleństwa urody". Helena była obrzucana przez trojańskie kobiety skargami i obelgami, uważały ją za nierządnicę, aż w końcu nie mogła wytrzymać ich słów i odparła, że sama była trzymana w Troi jak niewolnica, a one nie okazały jej współczucia. Anna słuchała tego monologu, być może wypowiedzianego przez kobietę tysiące lat temu, spisanego przez dawnych twórców przed narodzinami Chrystusa, przetłumaczonego przez dworzanina Zygmunta Augusta. I miała wrażenie, że sama mogłaby to powiedzieć.
Może Nene miała rację. Może rzeczywiście piękno w życiu nie jest tym, czym w baśniach i wcale nie prowadzi do szczęśliwego zakończenia. Może ceną za jej twarz będzie los, jaki spotkał tamtą odległą kobietę – zniewolenie, wyklęcie i poniżenie.
,,Kiedy rozmawiałam z Jarą, czułam się pewna i spokojna" uświadomiła sobie Anna. ,,Ale teraz mam wrażenie, że spadam w przepaść".
Nie czuła się jednak na siłach, by szukać powodów tego. Chciałaby tylko zwinąć się w kłębek i spać do końca świata.
W tym samym czasie Król Bełdan gościł u siebie Miłosza.
— Widziałeś Jarę?
— Tak, panie, chodziłem za nią cały dzień, ale to okropna nuda — odparł wodnik. — Tylko grzebała w ziołach i nuciła coś pod nosem. Tylko raz...
— Tak, tak? — popędzał go Król.
Miłosz westchnął z niechęcią i rozłożył ręce.
— Spotkała się z tą panną... Anną... Powiedziała jej, że jeśli chce poślubić tego swojego narzeczonego, on musi przynieść jej muszlę z głębi naszego jeziora — relacjonował Miłosz.
Nadar uniósł oczy, skupiając je ani na wodniku, ani na jasnej ścianie. Przez chwilę stał z lekko otwartymi ustami, aż w końcu rzekł:
— Nasze muszle mają różne właściwości, więc kto wie, może ona mówi prawdę. Ale i tak jej nie wierzę.
— Ja też, panie. To okropne babsko. — Najwidoczniej było to ulubione określenie Miłosza. — Ta Anna ma źle w głowie, że chce z nią rozmawiać.
— Nie mów tak o niej! — krzyknął Nadar i zacisnął pięć, po czym uniósł ją do góry. — Jarosława coś knuje. Pytanie, czy ten Eryk rzeczywiście zdobyłby się na wejście do nas.
— Jeśli to zrobi, nigdy już nie wyjdzie — stwierdził Miłosz. — Musimy bronić naszych tajemnic przed śmiertelnikami.
Król nie odpowiedział, tylko zaczął spacerować po pokoju. Zastanawiał się, czy nie powinien spotkać się z Anną i powiedzieć jej o swoich wątpliwościach wobec Jarosławy i że jeśli Eryk wstąpi w jezioro, może z niego nigdy nie wrócić. Jara przecież na pewno o tym wiedziała, a gdyby troszczyła się o dziewczynę, nie skazałaby jej ukochanego na taki los. On także nie powinien...
Nie mógł jednak pozbyć się niechęci i złości na tego chłopaka, z którym nigdy nie rozmawiał, a który odebrał mu jego dziewczynkę. Bardziej złośliwa i bezwzględna część jego natury miała ochotę go ukarać. Tylko że to też niczego by nie zmieniło. Jeśli Eryk zostałby na wieki w jeziorze, Anna tęskniłaby za nim, a jego samego znienawidziła do szczętu.
Miłosz musiał dojrzeć emocje kłębiące się na jego twarzy, bo odezwał się:
— Panie, nie przejmuj się tak tą dziewczyną. To zwykła wieśniaczka, nie pasuje do nas. W jeziorze jest mnóstwo dam, które tylko czekają, żebyś na nie spojrzał.
,,A zejdź mi z oczu" miał ochotę powiedzieć mu Nadar, ale kiedy spojrzał w twarz wodnika, zobaczył na niej szczerą troskę i smutek.
— Ale ja chcę ją... — odpowiedział cicho.
Konrad kręcił się przy płocie okalającym plebanię Mendyków. Próbował zajrzeć do któregoś z okien i dojrzeć w nim Luizę, ale do tego chyba musiałby mieć specjalne moce.
Ku jemu nieszczęściu, z domu ostatecznie nie wyszła jego ukochana, ale na szczęście też nie jej ojciec. Był to młody Tadzio z książkami pod pachą.
— Dzień dobry — przywitał się Reszke. — Czy siostra jest w domu?
— Ja nie wiem, ja idę do szkoły — odparł Tadzio. Za to dobrze wiedział, co jego ojciec sądzi o konkurencie siostry.
— Nie wiesz, czy twoja rodzona siostra jest w domu? — zakpił Konrad. — Idź i ją zawołaj.
— Nie mogę, mam od rana arytmetykę — zaprotestował Tadzio.
— To zawołaj ją szybko, żebyś zdążył dobiec na tę twoją arytmetykę! — fuknął Konrad.
Przestraszony Tadek pobiegł do domu i po chwili wyszedł z niego w towarzystwie Luizy. Ciemne włosy dziewczyny były związane w luźnego warkocza, który opadał na różową, prostą sukienkę.
— Ojciec ma się o tym nigdy nie dowiedzieć — zapowiedział chłopiec stanowczym tonem i udał się do szkoły.
Luiza nieśmiało wyszła z podwórza i podeszła do młodego Reszke.
— Czego chciałeś?
Zdawało się, że ich miłość przez ostatnie tygodnie pozostawała harmonijna, o ile było to możliwe, gdy obie rodziny im nie sprzyjały. Ale młoda pastorówna nie mogła nie dostrzec spojrzeń, jakie Konrad rzucał odmienionej Annie ani nie zauważyć nagłej wrogości między braćmi. Luiza obawiała się, że w pewnej chwili w końcu utraci chłopaka na zawsze.
— Chciałem coś ci powiedzieć...
— Tak? — Luiza spojrzała na niego z wyczekiwaniem, chociaż jej serce drżało z niepokoju.
— Matka jest bardzo niezadowolona z naszego związku. Twierdzi, że musi ,,świecić oczami" przed koleżankami z rady parafialnej. — Konrad się skrzywił.
,,On mnie porzuci" serce Luizy biło coraz szybciej. ,,Wybierze Annę, bo jest katoliczką".
— Uznała, że musi wybić mi to z głowy i wysyła mnie na miesiąc do wuja do Olsztyna — zakończył w końcu Konrad. — Musimy się rozstać. Ale nie martw się. — Ujął dłonie dziewczyny. — Kiedy wrócę, w końcu udowodnimy im wszystkim, że nasza miłość jest szczera.
Luiza nawet nie potrzebowała tych wyjaśnień. Sama świadomość, że ukochany jej nie porzuca, była krzepiąca. Była w stanie znieść miesięczną rozłąkę. Najważniejsze, że Anna też nie dostanie Konrada...
,,Nie, jak mogę tak myśleć" upomniała się w duchu. ,,Przecież Anna zawsze była dla mnie miła i życzliwa".
— Jeśli tylko nadal będziesz mnie kochał, uda się nam wszystko — zapewniła.
— Jak mógłbym przestać? — spytał Konrad, podniósł jej ręce do ust i pocałował. — Przecież ci powiedziałem. Jesteś dla mnie powietrzem, którym oddycham.
Luiza uśmiechnęła się, ale jej serca nie opuszczały myśli o Annie. Ona była teraz fascynująca i upragniona, interesująca i nowa, bo po przemianie niektórzy postrzegali ją jak inną kobietę. Konrad chyba też tak uważał i już nie pamiętał tych dni, gdy z niej szydził. Teraz lubił się z nią śmiać i żartować.
A powietrza nikt nie dostrzega.
Po kilku dniach bicia się z myślami Anna w końcu postanowiła wyznać Erykowi prawdę. Nie chodziło jej już nawet o miłość i nadzieję – czuła, że musi zakończyć ten krąg obaw i dociekań. Musi w końcu podjąć decyzję co do swojego losu i poznać decyzję ukochanego. Istniało też ryzyko, że jeśli dalej będzie spotykać się z Erykiem bez zdobycia muszli, rzeczywiście spadnie na nich nieszczęście.
Umówili się na małej polance w lesie. Anna wiedziała, że może się zdarzyć, że ktoś uzna to za nieprzyzwoite i ich obgada, ale nie interesowało jej to. O wiele gorsze byłoby, gdyby ludzie poznali prawdę o jej znajomości z Czarownicą. Poza tym, jeśli Eryk ją odrzuci, będzie miała gdzie się schować, aby płakać.
Cichym, urywanym głosem opowiedziała mu o swoim cierpieniu z powodu brzydoty i darze Czarownicy oraz związanej z nim klątwie i możliwości jej złamania. Postanowiła nie wspominać o własnych mocach i takich postaciach jak Dziewanna, Żywia i Świetlana. Nie powinna zrzucać na głowę Eryka tyle rewelacji na raz. Oczywiście, nie mogła mu też powiedzieć o Królu Bełdan i przyznać się do zdrady.
,,Nie uważasz, że on ma prawo zdecydować, czy chce ożenić się z wiedźmą? I przebaczyć zdradę?" odzywał się jakiś delikatny głos w jej umyśle. Postanowiła jednak go ignorować.
— Anno, jak mogłaś być taka nierozsądna! — skarcił ją Eryk po wysłuchaniu historii. — Nie słyszałaś tych wszystkich plotek o Czarownicy?
,,Dziwne, że od razu mi uwierzył" pomyślała Anna. ,,Zawsze myślałam, że Eryk jest bardziej racjonalny i uważa czary za bajki".
— Ona była dla mnie dobra — zaprzeczyła w końcu. — Naprawdę mnie kocha i chce nam pomóc... To nie jej wina, że każda magia ma cenę. — Przeszły ją dreszcze.
Wpatrywała się w bladą twarz Eryka. Nie wspomniał ani słowem o tym, że naprawdę nie jest piękna i że okłamała go co do swojego wyglądu. Sprawiało to, że na nowo wierzyła w ich miłość, ale w innych sprawach niepokój wciąż ją gnębił.
— Jeśli z tobą zostanę, spotka mnie zguba. A jeśli chcę z tobą być, mam wejść do zaczarowanego jeziora, gdzie nie wiem, co może mnie spotkać — powiedział w końcu młodzieniec.
— Gdybym mogła, wzięłabym to na siebie — szepnęła Anna i próbowała złapać go za rękę, ale Eryk od razu ją wyrwał. — Jeśli... Jeśli to dla ciebie zbyt wielkie poświęcenie, zrozumiem. Będę żyła sama — zapewniła, chociaż w duchu modliła się, aby do tego nie doszło. Nie wyobrażała sobie życia bez narzeczonego.
— Kocham cię — powiedział Eryk, ale w jego głosie nie było żadnej czułości. — Ale kocham też swoje życie...
Siedzieli w milczeniu na trawie. Anna skubała rąbek spódnicy z głową spuszczoną w stronę ziemi. Jej czerń i pełzające mrówki doskonale oddawały nastrój dziewczyny. W tym momencie cały świat wydawał się brzydki i podły.
— Nie mogę tego zrobić — odparł w końcu Eryk. — Nie narażę mojej rodziny na zostanie samymi. Muszę zajmować się matką i gospodarstwem. — Zerknął na wstrzymującą łzy Annę. — Wybacz mi...
— Wybaczam. — Mikołajczykówna skinęła głową. — W końcu dałam ci wybór.
Jednak zanim Eryk zdążył coś dodać, zerwała się z miejsca i pobiegła w stronę zagajnika. Nigdy już nie chciała pokazywać się ludziom. Chciała zniknąć na zawsze.
Za nami kolejny rozdział, mam nadzieję, że się spodobał, bo chyba dużo się zadziało:)
Co do wstawek ,,polonistycznych" w tym rozdziale: Eurypides jako pierwszy napisał sztukę ,,Trojanki", potem swoją wersję pod tym samym tytułem stworzył Seneka, a ostatecznie Łukasz Górnicki w XVI wieku napisał ,,Troas", czyli luźne tłumaczenie, które dopasował do ówczesnej sytuacji politycznej Polski. Ja czytałam tę ostatnią wersję, więc ją tu umieściłam :) W każdym razie jak wskazuje tytuł jest to historia trojańskich kobiet, które po wojnie zostają zabrane jako branki. W pewnym momencie następuje ich dialog z Heleną, która po wojnie wróciła do swojego pierwszego męża Menelaosa i ,,nadzoruje" branki. One oskarżają ją o rozpustę, wywołanie wojny i to, że przez nią są teraz niewolnicami Greków. Helena odpowiada, że ona także była niewolnicą w Troi i jakoś wtedy nie chciały jej pomóc. W dramacie Górnickiego nie jest to rozbudowane, ale podobno w wersji Eurypidesa (nie czytałam, ale nadrobię!) Helena wyjaśnia, że jej trzeci mąż Deifobos, za którego Trojanie wydali ją po śmierci Parysa, znęcał się nad nią i traktował całkowicie bez szacunku. Górnicki opierał się na wersji Seneki, który jako Rzymianin uważał się za potomka Trojan i w rezultacie przedstawił wszystkich Greków (co ciekawe - poza Agamemnonem) jako czarne charaktery, więc ten monolog Heleny też ma przedstawić ją w złym świetle, ale ja lubię niejednoznaczność i bardziej podoba mi się myśl, gdzie jednak ta niechęć Heleny do Trojanek miała jakiekolwiek motywacje.
Wracając jeszcze do Troi, to muszę Wam powiedzieć, że paradoksalnie w obecnej sytuacji ,,Greków i Trojan" pisze mi się bardzo dobrze i w jakiś sposób mogę się tam ,,wyżyć", ale myślę, że od czasu do czasu potrzebna jest też nam ucieczka do innego, słowiańskiego, fantastycznego świata i mam nadzieję, że mogłam ją Wam podarować. Mam nadzieję, że się trzymacie i wszystko u Was w porządku.
Rozdział z dedykacją dla w podziękowaniu za wszystkie komentarze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top