10.


Orion wyskoczył z tajnego przejścia na piątym piętrze, już planując jak na około dostać się do Wieży Gryffindoru. Po tej całej aferze z Czarą Ognia i ujawnieniem tożsamości miał tylko ochotę na długą kąpiel i sen. Dlatego włóczył się, aż wszyscy jego lokatorzy pójdą spać i zwolnią łazienkę. 

W swojej dwunożnej cybertrońskiej formie nie mógł sobie pozwolić na częste kąpiele z powodu swojej wysokości. Nadrabiał myjniami dla ciężarówek~ Plus, nie chciał się narzucać... no i zawsze było tyle do zrobienia. Dlatego zawsze cały był podrapany, jakby rzucił się na niego wystraszony Starscream.

Skręcał właśnie w przejście na ukryte schody, kiedy ktoś bezceremonialnie chwycił go za ubranie na karku, podniósł do góry i zaciągnął do pustej sali lekcyjnej. Kopanie i wierzganie nie pomogło. 

Dobrze, że Orion jeszcze nie odkrył swoich pazurów.....

Orion zwisł bez ruchu, trawiąc nową informację. Postanawiając sprawdzić to kiedy indziej, strzelił nastoletniego focha, zwisając jak worek kartofli, krzyżując ręce na piersi i wyginając usta w podkówkę. 

- Grzyb ci w klimę. - warknął.

Usłyszał śmiech.

Primusie i Destroyo, on znał ten śmiech!

- Ratchet???!

Prime odwinął się akrobatycznym ruchem, wyrywając kurtkę z uścisku i lądując przed ludzką formą swojego opiekuna. Zwijającego się ze śmiechu na podłodze opiekuna.

- Na Primusa i wszystkich Prime'ów! Optimusie, nie uśmiałem się tak od czasu, gdy wkręciłeś Ultra Magnusa w odrobienie za ciebie zmiany w archiwum, podczas gdy ty poleciałeś oglądać walkę Megatronusa!

Już uspokojonego, ale wciąż lekko dymiącego Oriona zgarnęły silne ramiona, naznaczone linią życia. W nos i język uderzył go znajomy zapach chemikaliów oraz energonu. Powoli się rozluźnił, czując ciepłą obecność swojego opiekuna. Nigdy nie znał swoich stwórców, więc Ratchet był jego jedyną rodziną.

- Tęskniłem za tobą...

⨂⨂⨂⨂⨂

Pół godziny później skończył opowiadać Ratchetowi swoje przeżycia jako Harry Potter. Parę razy oberwał kluczem w głowę (za głupotę), ale poza tym medyk cieszył się z odzyskania adoptowanego syna.

- .... i wtedy imię "Harry Potter" wypadło z Czary. Planowałem się nie wychylać, ale potem pomyślałem "Hej, może być ciekawie, w końcu raz się żyje, potem tylko straszy", no bo co może pójść nie tak, ale przecież sporo rzeczy może pójść nie tak, na przykład mogę zginąć tragiczną śmiercią, a to nie jest przyjemne. Mogą mi też znowu amputować skrzydła, a to boli jak cholera, nawet jeśli zaraz ogień mi kauteryzował rany, a ciężko skupić się na amputowanych skrzydłach, jak cię palą żywcem. Ale wtedy przyszło mi do głowy "Hej, chyba jestem już na takim etapie życia, że zamiast "Chyba nie powinienem tego robić" powinienem raczej myśleć "Chuj, zobaczymy co się stanie", więc czemu by się nie zapisać?", więc się zapisałem, mimo, że teoretycznie nie powinienem, bo całą sprawę na kilometr czuć zgniłą rybą...

- Orion, oddychaj. 

Hm, rzeczywiście, coś mu brakowało tchu. Wziął więc głęboki haust powietrza. Oh, słodki tlen, co Orion by bez ciebie zrobił~  

Ratchet pokręcił głową na wybryki Prime'a. Jak medyk zaobserwował, Optimus, a raczej Orion, dzięki reinkarnacji odzyskał młodzieńczy zapał, ze smykałką do psot w dodatku.

("CZY KTOŚ MÓWIŁ COŚ O PŁOMIENIACH MŁODOŚCI???!!!" "GUY, SKĄD TY TUTAJ, WTF, TO NIE NARUTO!!!" "TEN MŁODZIENIEC PRAWIŁ O PŁOMIENIACH MŁODOŚCI!!!" "LEE, WYPAD!!!" "LEE!!!" "GUY-SENSEI!!!" "LEE!!!" "GUY-SENSEI!!!" "WYPIERDALAĆ!!!!!!!!!!!!")

Podczas, gdy Orion łapał powietrze w płuca, Ratchet przeglądał jego skany. Pierwszy raz widział coś takiego. Ciało Oriona było biotechnologiczne. Podzespoły cybertrońskie płynnie przechodziły w tkankę biologiczną. W ramionach Oriona kryły się energetyczne ostrza, w czaszce wszystkie cybertrońskie systemy wspomagające. Jeśli Ratchet dobrze kalkulował, Orion mógłby na spokojnie pójść jeden na jednego z Megatronem... i wygrać.

- Nie popieram dołączania do Turnieju, ale nie będę się z tobą sprzeczał. Jak coś sobie postanowisz, to już nie ma jak cię od tego odwieść. Więc chodź tu i powiedz mi, czy wiesz co to jest - Ratchet wskazał na skan pleców Oriona. Prime (bez koszulki) podreptał do medyka i zerknął na ekran - Wygląda jak szereg opancerzenia kręgosłupa, ale pewien nie jestem.

Orion chwycił ekran, więc Ratchet postanowił skorzystać z okazji i obejrzeć na żywo. 

Rzeczywiście, wzdłuż kręgosłupa Oriona ciągnął się rząd metalowych łusek. Na samym środku ciągnął się mały grzebień niebieskiego ... futra? Nie, to były bardzo malutkie, futropodobne pióra. Co dziwne, Orion miał na plecach sześć owalnych blizn, po trzy z każdej strony kręgosłupa. 

- Orion, zamierzam dotknąć twoich pleców - oznajmił Ratchet, zanim to zrobił. Mimo tego, Orion się zjeżył. Piórka w grzebieniu stanęły dęba, a Ratchet dostał w twarz... skrzydłem?

- Ał - chwycił się za bolący nos. Orion się obrócił na pięcie, zaniepokojony. Zza pleców wystawała mu para cybernetycznych, świecących na niebiesko skrzydeł. - Orion... od kiedy masz skrzydła w tej formie?

- Co? - Prime zerknął za siebie, na parę niewielkich skrzydeł. Zadarł głowę w sufit i zajęczał - Nieuchwytna, waaaaaat???? 

No co? Przydadzą ci się. Chowają się, więc nikt postronny się nie dowie. Uniosą cię, więc się nie martw o ich wielkość. Jak nie chcesz, to zabiorę.

Orion instynktownie przycisnął skrzydła do pleców w zaborczym geście. Dobra, już się nie wtrącam. 

- Nawet nieźle nimi ruszasz - Ratchet puścił swój nos, kiedy nie stwierdził krwawienia - Wiedziałeś o nich?

Orion opuścił skrzydła, kręcąc głową. Pomachał nimi na próbę. Odpowiadały natychmiast, jak część jego ciała a nie podpięte urządzenie. Schował je pod skórę. Wyjął je. Proces przebiegał płynnie i bezboleśnie. 

- Do dzisiaj nie - zdmuchnął z twarzy uparty, niebieski kosmyk z grzywki - Ale lubię je. 

Medyk wstał z zakurzonej ławki i się wytrzepał. Rzucił Orionowi koszulkę, kamizelkę i zewnętrzną szatę od mundurka. Prime złapał je w locie i się ubrał. 

- Idź spać, Optimus - nakazał Ratchet głosem nie uznającym sprzeciwu. Prime miał zły nawyk zarywania nocek tygodniami a potem tracenia przytomności - Mówię poważnie. Ani mi się waż trenować czy iść do biblioteki. Zrozumiano???

- Hai, hai ~ - odparł nastolatek z miną "mnie to mówisz? Jestem okazem zdrowego pracoholika", wyprostował szatę w stanie jak psu z gardła i zniknął w tajnym przejściu.

Już za chwilę wyskakiwał z gardła gargulcowi, zaledwie korytarz od portretu Wielkiej Damy. Podał jej hasło (Galopujące gorgony) i przeszedł przez dziurę. Pokój Wspólny był opustoszały, za wyjątkiem Soundwave'a sterczącego w kącie.

- Ekhem.

No i Rona oraz Hermiony na kanapie przed kominkiem. Rdza by to. Soundwave szczerzył zęby pod lustrzanymi okularami. Na powierzchni wyświetlał się komunikat "DA DA DA --> YOU'RE DEAD~ ".

Optimus odłączył receptory audio. W samą porę, bo Ron już zdążył zrobić się cały czerwony.

- Harry! Jak mogłeś!!!... - reszta wypowiedzi została wyciszona. Prime musiał przyznać, oglądanie kogoś podczas tyrady z wyłączonym głosem było dosyć zabawne. 

Nagle na schodach prowadzących do dormitoriów pojawił się Megatron, zapewne zwabiony hałasem. I jak gdyby nigdy nic, zaczął się wydzierać na Rona, prezentując cały zestaw ostrych zębów w szczęce. Orion powstrzymał chęć zaprezentowania własnego uzębienia.

Ron podskoczył, przestraszony nie na żarty. Meger tak działał na innych. 

Na wrzaski lidera Konów zleciała się reszta Transformerów, w tym zespół Bumblebee.

Zwiadowca w końcu nie wytrzymał widoku Megatrona. Optimus włączył audioodbiorniki, ucieszony gdy poziom decybeli zmalał do tolerancyjnego.

Bumblebee w najlepsze wygarniał wszystkie brudy Megera, niczym ksiądz jezuita na spowiedzi (nie obrażając jezuitów).

- ... i to przez ciebie Optimus musiał się poświęcić by przywrócić Cybertron!...

:Optimus do Ratcheta: Możesz go uciszyć?:

Medyk polowy, trzymając w ręku lekarstwo na migrenę stulecia szalejącą mu po procesorze, akurat przechodził za plecami Bumblebee. Zapewne kierował się do kwater Sojuszu, na szczyt Wieży Gryffindoru. Jednym ruchem wyjął z rękawa klucz. Uderzył Bee w tył szyi. Coś zgrzytnęło, gwizdnęło i zapadła błogosławiona cisza. Bee dalej klepał jadaczką.

Ściskając nasadę nosa Ratchet wyminął Megatrona, rozpoczynając pielgrzymkę po schodach. Kiedy dobiegł go głośny, oburzony gwizd.

- Zamknij przetwornik, albo cię nie naprawię - warknął medyk - Głośno tu jak w niedzielę na targu, to cud, że nie obudziliście personelu nauczycielskiego.

Optimus skorzystał z zamieszania, chwycił Rona i Hermionę za ręce po czym ewakuował się do pustego dormitorium chłopców z czwartego rocznika. Całą trójką wspięli się na łóżko Prime'a, gdzie w najlepsze drzemał sobie Ravage. Zasłonięte kurtyny i zaklęcia anty-podsłuchowe załatwiły trochę prywatności.

-Więc... - westchnął zmęczony, patrząc na swoich przyjaciół - Od czego zacząć?

Ron i Hermiona wymienili spojrzenia.

- Od początku?

- Zaczęło się w zeszłym roku szkolnym, gdy ratowaliśmy Syriusza. Ja i Hermiona cofnęliśmy się w czasie i ukradliśmy Hardodzioba tuż przed egzekucją...

############

I zgrabne pominięcie podsumowania tego, co się do tej pory wydarzyło w fanfiku!~ 

Jako dodatek, narysowałam Oriona!~  

PS: Sorki, że rozdział krótki (O^O)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top