Czerń i biel

- Szybka jesteś - staliśmy teraz na dachu akademii, opierając się o barierki i patrząc w dal.

- W końcu mam najlepszy wywiad na świecie - odparłam, a na naszych twarzach pojawiły się nikłe uśmiechy, które mogły zniknąć w każdej chwili.

- To co teraz? - zapytał.

Spojrzałam na niego. Nadal wpatrywał się w przestrzeń. Pomimo pozornej radości na jego twarzy, w oczach dostrzegłam coś innego... Ból... Ciekawe czy ktoś jeszcze był w stanie to zobaczyć. Te maski go raniły, zresztą taki jest ich skutek uboczny. Odwróciłam wzrok. Słońce o tej porze dnia powoli zachodziło. Gdzieś w oddali było już widać księżyc... Piękny... Oparłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. We wszystkich książkach jakie czytałam swego czasu, bohaterki w takich momentach opisywały zapach bohatera. Zawsze wydawało mi się to dziwne, więc pominę ten wątek.

- Nie wiem... - odparłam.

- Jak to? Przecież to twój pomysł - wyraźnie zaskoczyłam go taką odpowiedzią. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie otworzyłam oczu, jedynie się uśmiechnęłam.

- Ciii...

Nie wiem, jaka była jego następna reakcja, ale przynajmniej mnie nie odepchnął. Trwaliśmy tak przez chwilę.

- Chciałabym zrobić to jak należy... - powiedziałam w końcu, podnosząc się z jego ramienia. Lelouch zdawał się mi przytaknąć.

- Ile czasu ci zostało? - zapytał.

- Trzy dni.

- W takim razie - kiedy to powiedział, po raz pierwszy, prawdziwie spojrzeliśmy sobie w oczy. - wykorzystajmy te trzy dni w pełni.

~ ~ ~

Resztę dnia, a raczej wieczoru spędziliśmy na dachu rozmawiając, zadając sobie pytania i wspominając. Opowiedzieliśmy o swoim dzieciństwie, o poznaniu nieśmiertelnych, o geass, o tym wszystkim co nas łączy i dzieli. Stwierdziłam, że zdecydowanie nie chciałabym się urodzić w rodzinie królewskiej.

Leżeliśmy teraz obok siebie oglądając gwiazdy.

- Jakie jest twoje marzenie? - zadał kolejne pytanie.

- Hmm... W sumie to nie wiem. Właściwie mam już wszystko...

- A jednak tu jesteś.

- Nie wiem... Kiedyś chyba chciałam mieć męża i dzieci, ale teraz to już nie wiem... Chyba... Chyba chcę po prostu, żeby ten świat był lepszy.

- Nawet za cenę twojego szczęścia?

- Tak. Ale... Jeśli jest szansa... Wolałabym jednak go nie tracić - Właściwie mogłabym zapytać o to samo, ale coś mi się zdawało, że znam odpowiedź. - Moja kolej - przerwałam posępną ciszę. - Powiedz mi coś o Shirley. Kocha cię, nie?

- Co? Skąd ci to przyszło do głowy?

- Nie widziałeś jej reakcji, kiedy zobaczyła nas razem?

- Może masz rację, ale... - położył rękę na głowie zakrywając oczy. - I co ja mam teraz zrobić... - powiedział po chwili przerwy.

- To co byś zrobił, gdyby mnie tu nie było.

Zapadła cisza, a ja zaczęłam odczuwać skutki zmiany strefy czasowej i ziewnęłam.

- Chyba czas iść spać, co? - powiedział siadając.

- Nie, jeszcze chwilę możemy zostać - również usiadłam i oparłam się o ścianę, a Lelouch do mnie dołączył. - Zmarnowałeś swoje pytanie! Moja kolej - zaśmiałam się. - Powiedziałeś Nunnally? - zabawna atmosfera znikła równie szybko jak się pojawiła.

- Nie...

- Rozumiem - mówiąc to, nie do końca świadomie, objęłam jego rękę i wtuliłam się w jego ramię jak w poduszke, wygodnie układając się do snu.

- Ej, nie zasypiaj mi tu! - Chłopak próbował się uwolnić z uścisku i mnie rozbudzić, na co jak tylko mocniej go objęłam.

- Za... późno... - usnęłam.

Nie wiem, co się działo potem. Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez niezasłonięte okno. Znajdowałam się w sporym łóżku, które bez problemu mogłoby pomieścić dwie osoby, jednak mimo to byłam w nim sama. Niedaleko okna stała niewielka kanapa, na której wciąż spał Lelouch. Rozkoszny widok. Sam fakt, że wybrał kanapę, a mi zostawił łóżko, był uroczy, chociaż to pewnie po prostu wymóg wobec królowej. Zaraz, chwila... O czym ja myślę?! Wstałam pośpiesznie i najciszej jak umiałam, skierowałam się w stronę drzwi.

- Prędzej się zgubisz, niż znajdziesz łazienkę.

- Jezus Maria! Nie starsz mnie tak! - krzyknęłam, kładąc rękę na klatce piersiowej, która zaczęła mnie boleć. A więc to przed tym ostrzegała mnie Jelena... Próbowałam wrócić do łóżka, ale każdy krok wywoływał mroczki przed oczami.

- Co się dzieje? - Lelouch wstał pośpiesznie i podszedł do mnie, po czym wziął mnie na ręce i z powrotem położył w łóżku. Nawet nie zauważyłam, że mój oddech przyspieszył. - Pójdę po wodę - jak powiedział tak zrobił, a już po kilku minutach wrócił.

- Już mi lepiej - powiedziałam po tym jak wzięłam kilka łyków.

- To teraz powiedz mi, co to było? - Na jego twarzy malowała się troska. Urocze, chociaż znamy się dopiero jeden dzień.

- Chyba miałam zawał - odparłam z uśmiechem.

- Nie żartuj sobie. Masz siedemnaście lat - on natomiast był całkowicie poważny.

- Geass osłabia mi serce. Nic mi nie będzie dopóki go nie użyję.

- Właśnie widziałem jak wszystko było w porządku - powiedział z przekąsem.

- Już mi przeszło, tak? Podasz mi telefon? Muszę powiedzieć Lee, żeby mi przyniosła jakieś rzeczy.

~ ~ ~

To co miało miejsce rano, nie wiem czemu, ale mnie przeraziło. Gdyby coś jej się stało przed oficjalnym przyjazdem, sojusz z Brytanią znalazłby się pod znakiem zapytania, a Polska mogłaby skończyć jako kolejna strefa. Nie wspominam już nawet, co by się stało ze mną i Nunnally. Straciłbym ważnego sojusznika... Czy to naprawdę tylko sojusz? Wczoraj, kiedy zapytała się mnie o Shirley... To nie była zazdrość, zresztą byłaby bezsensowna, w końcu znaliśmy się tylko od paru godzin. A więc co? Ciekawość? Troska? A może zwykła przedsiębiorczość? Mimo wszystko rozmowa z nią była bardzo przyjemna. Pierwszy raz nie byłem w stanie udawać, grać. To się chyba nazywa autentyczność. Naprawdę potrafilibyśmy się rozumieć bez słów? Ale ona jest królową, a ja wygnanym księciem... Mimo to, wyszła z inicjatywą ślubu. Wyłącznie dla korzyści? Nie... Niemożliwe. Może powinienem na niej użyć geass i się dowiedzieć? Ale przecież ona mi powiedziała o słabości swojej mocy... I to śmiertelnej. A mojej nie zna... Kiedy się zapytałem co zrobi z Gene, powiedziała, że go zabije. Dlaczego poczułem wtedy lekie ukłucie? Przecież sam zabijałem... I chyba właśnie dlatego nie chcę, żeby ona to robiła... Tak, z naszej dwójki, ja przywdziałem czerń, a ona biel. To nas różni... Nie, tym się uzupełniamy.

- Lelouch? Nie wychodzisz? - rozmyślania przerwał mi Rivalz.

- Tak, tak, zamyśliłem się - Wziąłem rzeczy i wyszedłem za nim.

- Czyżby o dziewczynie? - chłopak dał mi kuksańca w bok, na co się zaśmiałem. - A propos, to dziwne, że pojawiła się tak z nikąd. Nic mi o niej nie wspominałeś... - Udawał zasmuconego.

- Postanowiliśmy utrzymać nasz związek w tajemnicy, dopóki nie będziemy bardziej siebie pewni - Znowu kłamię, cudownie! Robię to od zawsze, ale teraz nagle zaczęło mi to przeszkadzać... Dlaczego?

- Powiedz mi, czy ona nie jest jakaś szlachcianką, czy coś? - ta rozmowa zaczęła schodzić na zły tor, a do tego nikogo wokół nas nie było. - Czy to nie Arleta Dąbrowska, królowa Polski?

~ ~ ~

Witam!

Jak wam się podobało? Przepraszam, że tak późno, najpierw miało być na sylwestra, potem na nowy rok a ostatecznie jest w nowym roku...

Jak myślicie, Lelouch powie Rivalzowi prawdę? Czy może skłamie? A może zrobić coś jeszcze innego?

Wszelkie teorie, opinie, itd. mile widziane ^^

Szczęśliwego nowego roku!
~Z.Z.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top