Czarna Rebelia

Czarna Rebelia... Dzień ostatecznego starcia z Imperium. Cóż, przynajmniej taki był plan... Ostatnie wydarzenia były wstrząsające. Pułapka tej ludobójczej księżniczki. Jak o tym teraz myślę... Tysiące Japończyków zginęło... Całe szczęście dostojnikom z Kyoto nic się nie stało, jednak polska królowa odniosła bardzo poważną ranę i musiała natychmiast wracać do kraju. Z tego co wiem to obecnie jest w śpiączce. Poniekąd Polska była wzorem dla nas, szkoda tylko, że ma sojusz z Brytanią... Ale wracając do tematu.

Jak zwykle walczyłam razem z Kallen. Kyoto obiecało przysłać mi jakiegoś Rycerza Mroku, ale jak dotąd jeszcze się nie pojawił. W sumie taki układ mi odpowiadał. Przynajmniej miałam z kim porozmawiać. Kallen jest dobrą towarzyszką. Umie słuchać. Choć zwykle i tak robi to, co sama uważa za słuszne. No z wyjątkiem rozkazów Zero. Jest jedną z jego najwierniejszych podwładnych. Nie dziwię się jej, w końcu odrzuciła swoją brytyjska połowę. A Zero chce przecież wyzwolić Japonię. Przynajmniej tak wszyscy uważają. Ja jednak nie podążałabym za nim ślepo. Nie ufam mu na tyle. Co prawda służę w Zakonie Czarnych Rycerzy, którym on dowodzi, ale to jeszcze niczego nie zmienia. Czuję się nieswojo w jego obecności i...

- Seri mogę cię o coś spytać? - Kallen przerwała moje rozmyślania.

- Jasne - odparłam.

- Co sądzisz o tej całej rebelii? O Zero? O jego działaniach? - wyrzuciła z siebie niemal jednym tchem.

- Eeee... - Trzeba to przyznać, zatkało mnie. Nie spodziewałam się po niej takich pytań. Chyba że...

- Czy to jakiś test? - spytałam nagle nabierając podejrzeń.

- Nie! Dlaczego? Po prostu chciałam wiedzieć, jak ty to postrzegasz. - tłumaczyła Kalen. - Oczywiście jeśli nie chcesz, to nie musisz odpowiadać. - dodała szybko. - Nie chciałam być natrętna.

Z powrotem zajęła się obserwacją terenu. Ale jej ramiona nieco opadły. Widać, że zależało jej na mojej odpowiedzi.

- Okej... - próbowałam zebrać myśli.

Musiałam jakoś w miarę delikatnie przekazać Kalen, że nasze odczucia nie do końca są takie same.

- No cóż... Uważam, że Zakon Czarnych Rycerzy dobrze zrobił przeciwstawiając się Brytanii. Imperator zagarnął już znaczną część świata, a ciągle mu mało. Nienawidzę go, tak samo jak ty. Przez niego moja matka nie żyje, a ja nie wiem do końca kim jestem. Ale pomimo tego nie wszystkie decyzje Zero mi się podobają. - Podniosłam rękę powstrzymując Kallen, która już brała oddech, żeby się wtrącić. - Nie neguję jego sposobu myślenia. Wręcz przeciwnie. Po prostu uważam, że niektóre sytuacje można by rozwiązać inaczej. Z mniejszą ilością ofiar. Bez zbędnych ceregieli. Podziwiam Zero i chcę być z nim w drużynie, ale to nie znaczy, że muszę zawsze się z nim zgadzać!

Przestraszyłam się, że trochę przesadziłam. Przywódca Zakonu Czarnych Rycerzy był przecież jej idolem. Nie chciałam, żeby ta różnica poglądów zniszczyła naszą rodzącą się przyjaźń. Z niecierpliwością czekałam na reakcję Kalen. Ale ona nic nie mówiła i tylko patrzyła przed siebie.

- Ka-llen - ciszę przerwał głos z krótkofalówki.

- P-panie Ohgi? - dziewczyna była tak samo zaskoczona jak ja.

Zwykle to Zero wydawał rozkazy. W dodatku Ohgi mówił z wielkim trudem. Popatrzyłyśmy po sobie. Coś było nie w porządku.

- Kallen... Leć... Za Ze-ro... - usłyszałyśmy z odbiornika.

Zaczęłyśmy się nerwowo rozglądać. W głowie kłębiły mi się pytania. Gdzie jest Zero? Dlaczego mamy za nim lecieć? Co się stało? Byłam kompletnie zdezorientowana.

- Lancelot! - wykrzyknęła Kalen pokazując palcem na niebo.

Rzeczywiście nad nami Biały Rycerz właśnie opuszczał pole bitwy i leciał na północ.

- Szybko! Za nim! - zawołałam tknięta przeczuciem. Bo po co niby miałby odlatywać, jeśli nie żeby dopaść Zero?

Niedługo potem znalazłyśmy się na jakiejś wyspie. Wyszłyśmy z Gurena i rozglądnęłyśmy się w poszukiwaniu Lancelota. Stał niedaleko i właśnie opuszczał go... Suzaku. Mimo że już o tym wiedziałam, na jego widok poczułam ogromny smutek. Walczyliśmy w dwóch wrogich obozach. To, że nie widzieliśmy się od dłuższego czasu nie pomagało mi zdefiniować, co do niego czuję. Wiedziałam jedno - nie był mi obojętny. Kallen szturchnęła mnie i wskazała na jaskinię, do której właśnie zmierzał. Cicho wemknęłyśmy się za nim. Okazało się, że miałam rację - był tu Zero. Stał odwrócony do nas tyłem przed dziwnie wyglądającą ścianą. Nagle Suzaku strzelił z pistoletu. Kula wbiła się w skałę, tuż obok ręki "czarnego" przywódcy. Ten odwrócił się powoli.

- Kallen chcesz zobaczyć prawdziwą twarz Zero? Bez maski? - znienacka zapytał Kururugi.

Byłyśmy zszokowane. Musiał zauważyć Gurena, gdy go śledziłyśmy. Na szczęście, chyba nie wiedział, że tam byłam. Kallen nic nie odpowiedziała. Stała, patrząc przed siebie szeroko otwartymi oczami. Suzaku nie namyślając się długo ponownie wystrzelił. Tym razem celował w maskę Zero. Ta rozpadła się na pół ukazując twarz osoby, której nigdy bym się tam nie spodziewała... Leloucha. W jednej chwili wróciły wspomnienia z dzieciństwa. Naszych wspólnych zabaw i rozmów. Po moich policzkach pociekły łzy, kiedy zobaczyłam, że Kururugi znów w niego celuje. Nie dbając o Kallen, która klęczała na podłodze, podbiegłam do przodu.

- Suzaku! Nie! - krzyknęłam łamiącym się głosem.

- S-se-ri?! - wyjąkał.

- Nie strzelaj do niego!... Inaczej... sama się zabiję! - to powiedziawszy przyłożyłam sobie pistolet do głowy.

Kururugi z doświadczenia wiedział, że potrafię być bardzo stanowcza. Próbowałam nie myśleć o tym, że nic go nie obchodzę. Skoro zamierzał się na Leloucha, swojego najlepszego przyjaciela...

- Na niej też użyłeś Geass? - warknął do Leloucha. - Chcesz mi odebrać wszystko co jest dla mnie ważne?!

"Geass? Co to takiego?" - zastanawiałam się.

- Musiałem się przekonać co do jej wierności. - po dłuższej chwili odrzekł "czarny" rycerz z przerażającym uśmiechem. Nadal nie mogłam uwierzyć temu co widziałam. Jak wiele się zmieniło...

- Co to jest Geass? - wtrąciłam.
- To taka moc, która pozwala Ci kontrolować innych. Zrobią co zechcesz. - wytłumaczył Suzaku.

- Co-oo?! Czyli ty... - do oczy napłyneły mi łzy. Nie wiem czy to przez złość czy może smutek... - Wiedziałeś kim jestem! Wychowaliśmy się razem! A mimo to użyłeś na mnie tego całego Geass? Nienawidzę cię! - wykrzyknęłam, a łzy zalewały mi twarz. Nawet surowe wychowanie Kyoto nie mogło ich powstrzymać.

Obejrzałam się do tył w poszukiwaniu Kallen, ale ona najwyraźniej gdzieś zniknęła. Musiałam dokonać wyboru. W końcu podeszłam krok w stronę Suzaku. To mu wystarczyło. Szybkim rzutem pistoletu ogłuszył zaskoczonego Leloucha. Następnie podszedł do niego i podał mu środek usypiający. Przez ten cały czas stałam z tyłu. Czułam się zdradzona. Kururugi podszedł do mnie i się zawahał. Chwilę potem mnie przytulił. Tak jak wtedy, gdy byliśmy mali, a ja trafiłam do nich po śmierci matki. A jednak to nie było to samo...

- Co chcesz dalej zrobić? - spytałam cicho, gdy już trochę ochłonęłam.

- Odstawię cię z powrotem do okręgu Tokio. Staraj się nie rzucać w oczy. Wrócę po ciebie jak skończę z Lelouchem. - odparł. Widząc przerażenie w moich oczach dodał - Nie zamierzam go zabić. Muszę go oddać zwierzchnictwu.

- Dobrze - szepnęłam. Byłam wykończona psychicznie. - Wracajmy. - ostatni raz spojrzałam na Leloucha, po czym odwróciłam się i skierowałam do wyjścia z jaskini.

~ ~ ~

Witam!

Jak Wam się podobało? Następny pewnie za tydzień. Powoli będziemy się zbliżać do wydarzeń z filmów, więc radzę nadrobić, kto nie zna. Dziękuję, że jesteście <3

Pozdrawiam

~Z.Z.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top