31. Mgła

Uwaga, zanim zaczniesz czytać rozdział! Polecam wraz z włączeniem utworu zacząć czytać i robić to na spokojnie, można powiedzieć w rytmie utworu. Proszę o to, ponieważ pierwsze dwie zwrotki są dopasowane w rozdział.

     Levi nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa. Nie dlatego, że Smith go pocałował przy wszystkich. Także nie dlatego, że zwyczajnie nie wiedział co odpowiedzieć. Jednak dlatego, że stracił oddech. Zaczął się dusić zaraz po tym, gdy Erwin odsunął od niego swoje ciepłe usta. Wbijając paznokcie w przedramiona Smitha padł na kolana. Petra w tym czasie pobiegła po lekarza, czego nie zdołał zarejestrować. Stopniowo przed jego oczyma robiło się coraz ciemniej, a wszystkie głosy naokoło niego brzmiały jak w obcym języku, w dodatku mówione zza ściany.

Na szlak moich blizn poprowadź palec,
by nasze drogi spleść gwiazdom na przekór.
Otwórz te rany, a potem zalecz,
aż w zawiły losu ułożą się wzór.

     Levi siedział na krześle, trzymając w rękach książkę. Powoli wertował kolejne strony, zatapiając się w opowieści. Na jego kolanach leżał ciepły koc, a na stoliku obok stała filiżanka z czarną herbatą. Chłopak westchnął cicho, po czym upił mały łyk gorącego napoju. Jednak coś zdawało się być nie w porządku. Tym czymś było coś, co wydawało irytujące dźwięki gdzieś zza jego głowy. Powoli ją odwrócił w tym kierunku i zmęczonymi oczami spojrzał w okno.

Za wilczym śladem podążę w zamieć
i twoje serce wytropię uparte.
Przez gniew i smutek stwardniałe w kamień,
rozpalę usta smagane wiatrem.

     Za szybą był Erwin, który wciąż krzyczał i uderzał w szkło, usilnie próbując zwrócić na siebie uwagę. Levi zupełnie nie przejął się tym widokiem, wszakże i tak nie słyszał Smitha. Ponownie wrócił do czytania książki i picia herbaty.

     Jednak wystarczyło kilka chwil, by Ackermanna jeszcze bardziej zirytował dźwięk, którego sprawcą był Erwin. Z chłodną obojętnością spojrzał na niego i rzekł:

 - Idź stąd. Mam tu ciepło i czysto, nie potrzebuję niczego więcej.

     Erwin zniknął. Rozpłynął się jak mgła. A Levi znów zaczął czytać i w spokoju popijać herbatę.

 - Nie wrócisz do niego?

     Czarnowłosy spojrzał na Farlana, który usiadł na krześle obok niego. Dziwne, wcześniej stało tu tylko jedno krzesło i było ono zajęte przez Levia.

 - Nie - odparł. - Niczego więcej nie potrzebuję.

 - Wróć.

 - Nie zamierzam. Tu jest czysto.

 - Levi...

     Farlan zniknął, ponieważ Levi tak sobie zażyczył. Znów wziął kolejny łyk herbaty i zaczął czytać książkę. Nagle dostrzegł dziwne, oślepiające światło z jednego końca swojej śnieżnobiałej iluzji. Wpierw zasłonił oczy, jednak zdawało się ono świecić nawet przez ciało Ackermanna. Wstał, zamierzając podejść do światła, by sprawdzić, co jest jego przyczyną.

 - Nie! - w połowie drogi czyjś krzyk rozkazał mu się zatrzymać. Spojrzał w miejsce, z którego dobiegł odgłos, dostrzegając małą, czarnowłosą dziewczynkę o szmaragdowych oczach. Dziecko to nie miało więcej niż trzy lata. Jednak krzyk nie dobiegł od niej. Może od jej matki?

 - Kim jesteś? - zapytał Levi, kucając przy dziewczynce. Powstrzymywał się przed pójściem do światła, mimo że ogromnie go kusiło, by sprawdzić, co je rozprzestrzenia.

 - Ana... st-t... cja - odparła dziewczynka, a w jej małych rączkach pojawił się czerwony samochodzik. Zabawka, o którą Levi w dzieciństwie się kłócił z Mikasą.

 - To należy do Mikasy - stwierdził.

 - Mama! - krzyknęła Anastazja.

 - Mama?

 - Mama! - potwierdziła, wskazując miejsce za Ackermannem. - Tata!

     Levi spojrzał w tamtym kierunku i dostrzegł swoją siostrę, obejmowaną przez Erena. Oboje się do niego uśmiechali, po czym jednocześnie wyciągnęli ku niemu dłonie, jakby go do siebie zapraszając.

     Ackermann ponownie spojrzał na dziewczynkę, jednak jej już tam nie było. Zamiast niej na śnieżnobiałej posadzce leżał samochodzik, srebrna bransoletka z jednym skrzydłem i złota obrączka. Kiedy jednak znów się odwrócił ku parze, która za nim stała ich także nie było. Światło też gdzieś zniknęło. Wszystkie kolory przepadły, powodując czarną otchłań.

     Wdech.

     I wydech.

     I znów wdech.

     Nie doceniamy możliwości samodzielnego oddychania, póki nie zostanie nam ona odebrana.

     Obraz powoli zaczął się wyostrzać. Levi dostrzegł nad sobą postacie w białych kitlach, jednak nie potrafił rozpoznać ich twarzy. Czuł się okropnie zmęczony, obolały i słaby. Wiele by oddał, aby wrócić do swojej tajemniczej iluzji.

     Zasnął.

~~~

     Kiedy się obudził był już wieczór. Ktoś uchylił okno, przez co w sali było trochę chłodno. Jednak była to dobra cena za świeże, kwietniowe powietrze. Za oknami było widać różowe pąki na prawie czarnych gałęziach. Właśnie zaczynały kwitnąć wiśnie.

 - Umarłeś - głos dobiegł z lewej strony Levia. Powoli przekręcił głowę w stronę Erwina. - Przez kilka chwil byłeś martwy - ciągnął. - Jednak resuscytacja cię uratowała. Wszystko dzięki lekarzom.

     Levi podniósł dłoń, chcąc dotknąć swojej głowy, ale jego ręka była okropnie ciężka, chuda i lodowata, więc udało mu się unieść ją tylko na kilka centymetrów. Jednak właśnie dzięki temu dostrzegł złoty pierścionek na palcu.

 - Śniła mi się ta obrączka - szepnął. Nie miał sił na mówienie głośniej.

 - To nie był sen - odparł Smith, po czym pokazał obrączkę także na swoim palcu. W jego oczach widniał niewyobrażalny ból, którego dopełniał fakt zmarnowanej twarzy. - Wzięliśmy ślub, tak jak chciałeś.

 - Nie w tym sensie mi się śniła - jęknął Ackermann, próbując sobie przypomnieć dziwny sen. - I ta dziewczynka... była śliczna.

 - Jaka dziewczynka? - zapytał zaciekawiony Erwin, spoglądając na osłabionego partnera.

 - Anastazja - odpowiedział czarnowłosy. - Był tam też Farlan. Dziwne, bo zupełnie go olewałem. A nigdy mi się nie śnił.

 - Kiedy byłem w śpiączce - podjął Erwin. - Śnili mi się moi rodzice. Kazali mi do ciebie wracać.

 - Farlan też mi kazał - zakaszlał. Ponownie odwrócił głowę ku oknu. Delikatnie zawiał wiatr, trząsając gałęziami. Właśnie rodziło się życie.

 - Jesteś pierwszy w kolejce do przeszczepu serca - powiedział Smith. - Jednak nie wiadomo czy...

 - Skończ, proszę - przerwał mu Levi. - Jestem zmęczony. Chcę spać.

     Erwin zastosował się do prośby Levia. Milczał, spoglądając jak Ackermann zasypia. Po jego policzku spłynęła samotna łza, ukazująca ból, jaki drzemał w blondynie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top