26. Oczekiwanie
Erwin obudził się kilka minut przed budzikiem. Przez moment miał wrażenie, że wszystko, co wydarzyło się poprzedniego dnia było tylko snem, jednak kiedy na telefonie dostrzegł wiadomość od Levia dotarło do niego, że to jednak najprawdziwsza rzeczywistość.
Levi: Będę u ciebie o osiemnastej.
Smith odetchnął z nieskrywaną ulgą. Szczerze mówiąc bał się, że ta częściowa obietnica Levia jest tylko zwykłym pozbyciem się kolejnego problemu. Jak widać, Ackermann po raz kolejny udowodnił, że jest słowny.
Mężczyzna wyłączył zaplanowany budzik i udał się pod prysznic. Gorąca woda, spływająca strużkami po jego ciele ponownie okazała się wybawieniem dla wszystkich jego trosk. Zresztą tak samo, jak chwilę później Puszek, który swoim mruczeniem i pieszczotami poprawiał humor. Kotek urósł w ciągu tych kilku miesięcy, jednak jeszcze sporo mu brakowało do osiągnięcia rozmiaru dorosłego osobnika swojej rasy.
Niecałą godzinę później Erwin był już w swojej firmie. Przywitał się ze spotkanymi po drodze pracownikami, zapytał Historię jak się ma przygarnięty piesek i wyraził zadowolenie, kiedy dziewczyna powiedziała mu o kobiecie, która zadzwoniła w sprawie zwierzaka. Następnie zajrzał do biura Hange, która jeszcze nie zdążyła się pojawić. Zostawił na jej biurku małą karteczkę, która oznajmiała, by Zoë do niego zaszła, kiedy już dotrze do pracy. Po tym wszystkim udał się do swojego gabinetu i postanowił go wreszcie posprzątać. Odkąd Levi przestał pracować w jego firmie wszechobecne papiery i dokumenty były nieodzownym elementem otoczenia Smitha. Czy aż tak polegał na Ackermannie, że nawet nie kwapił się do zrobienia porządku, jeżeli ten mu go nie wytknął palcem? Cóż, możliwe. Erwin z natury nie był tak porządnickim człowiekiem, jak jego były partner.
Właśnie, "były". Czy to miano nadal będzie kojarzyło mu się z Leviem? Właściwie co takiego Ackermann chce zrobić na ich spotkaniu? Wyrzucić mu wszystkie krzywdy? Wyżalić się? Bo chyba nie pogodzić? Taka sytuacja już raczej nie wchodziła w grę. Chociaż teoretycznie była na to szansa. Jednak na tyle mała, że w większości swoich przemyśleń Smith nawet nie brał jej pod uwagę.
W pewnym momencie zadał sobie pytanie, które zajęło całkowicie jego umysł - czy on potrafiłby wybaczyć?
Niedługo później odwiedziła go Hange, która posłużyła kilkoma radami odnośnie spotkania z Ackermannem. Cieszyła się i niespecjalnie skrywała radość z tego, co osiągnął Erwin. Przyjaźniła się z nim praktycznie od zawsze, a Levia także polubiła, więc nie miała żadnych obiekcji w stosunku do ich związku.
~~~
- Mika, doradź mi - westchnął Ackermann, wchodząc do pokoju siostry. Dziewczyna tego dnia miała na sobie ładną, przewiewną sukienkę w kwiaty, a włosy, które zdołały trochę odrosnąć od ostatniego ścięcia splotła w krótki warkocz. Siedziała zaraz obok swojego chłopaka, czytając jedną z książek, które Levi ostatnio specjalnie dla niej wypożyczył. Zwróciła swoją uwagę na brata, spoglądając na niego szarymi oczami, okolonymi gęstymi rzęsami.
- Ta po prawej - wskazała jedną z koszul, które trzymał w rękach czarnowłosy.
- Nie - zaprzeczył Eren. - Ta druga.
- No coś ty - odparła dziewczyna. - Wygląda w niej, jakby szedł na jakieś spotkanie biznesowe. Nie pasuje, weź tę ciemną.
- Mikasa, mylisz się. W tej ciemnej wygląda jak jakiś kretyn - jęknął chłopak. - Ta niebieska podkreśla jego oczy - stwierdził, przyglądając się obu koszulom.
- Właśnie, że nie - dziewczyna wstała i podeszła do brata. Wpierw przyłożyła do niego jedną koszulę, a później drugą. Po chwili powtórzyła ruchy. - No mówię, że ta ciemna! - upierała się przy swoim. Niecałą sekundę później Jaeger zerwał się z łóżka i podszedł do rodzeństwa.
- W tej ciemnej z tymi spodniami będzie wyglądał, jakby szedł na pogrzeb - stwierdził.
- Levi, zmień spodnie na te jasnobrązowe - zarządziła dziewczyna, lustrując wzrokiem Ackermanna.
- No co ty! - ponownie zaprzeczył jej Eren. - On idzie na randkę, a nie do baru.
- To nie jest randka - wtrącił dotąd milczący Levi, który pozwalał być manekinem do ubierania i sprzeczania.
- Ja już swoje wiem - zagadał zaczepnie chłopak. - A tak serio to załóż tę niebieską. Naprawdę lepiej w niej wyglądasz.
- Eren! - z dezaprobatą zagadała Mikasa, widząc jak jej brat wychodzi z pokoju i wraca do siebie. Spojrzała złowrogo na chłopaka, który go przekonał, po czym mozolnie wróciła na łóżko do czytania książki.
- Oj, przestań - westchnął. - Lepiej daj mi pogadać z dzieckiem - poprosił, kładąc dłonie na brzuchu dziewczyny.
- Ereś, a jak je nazwiemy? - zapytała Mikasa, która jak dotąd nie myślała dłużej, ani też poważniej nad imieniem.
- Jak to będzie chłopiec to Thor.
- Głupi jesteś!
~~~
Cierpliwość jest w pewnych momentach wręcz pożądaną cechą. Szczególnie w takich, kiedy czeka się na osobę, którą się kocha, a która ciebie nienawidzi. To właśnie cierpliwość pomaga wtedy być opanowanym i względnie spokojnym. I właśnie taki planował być Erwin, czekając na Ackermanna. I mimo że plany często spalają na panewce, tak dzisiaj było zupełnie inaczej. Smith przede wszystkim nie robił niczego w pośpiechu. Wracając z pracy zajechał do sklepu i kupił dobry alkohol, którego jednak nie miał w zamiarze wypijać z Ackermannem, a bynajmniej w całości. Ot, lampka wina w razie tej przyjaznej części pogawędki pozwoli im się szybciej rozluźnić.
Blondyn głaskał Puszka po grzbiecie, wpatrując się w zegarek. Do przyjścia Levia zostało niecałe dziesięć minut, więc mężczyzna właśnie teraz zaczął się szczerze denerwować. Powoli nachodziła go ujmująca niepewność. Nie miał pojęcia, co zamierza zrobić Ackermann i chyba to było kołem napędowym sceptyczności.
Minuty mijały w zatrważająco wolnym tempie. Nie potrafiło tego zmienić żadne czytanie dennych artykułów na telefonie, których Smith w większości i tak nie rozumiał, bo nie potrafił się na nich skupić, ani zabawa z kotkiem. Co rusz spoglądał na zegarek, ale on jakby wskazywał tę samą minutę.
Dzwonek do drzwi zadzwonił kilka sekund po wybiciu osiemnastej. Erwin wziął głęboki wdech, wytarł spocone ręce w spodnie i ruszył otworzyć.
Levi miał na sobie ciemne, dopasowane spodnie, takiego samego koloru rozpięty płaszcz i pod nim błękitną koszulę, która w mniemaniu Smitha ładnie podkreślała kolor jego oczu. Między wargami trzymał papierosa, którego wyrzucił i zgasił podeszwą buta, kiedy już Erwin mu otworzył.
Bez słowa przeszedł przez próg. Nie uraczył mężczyzny nawet jednym, krótkim spojrzeniem, kiedy zdejmował płaszcz i buty. Smith także milczał. Oczekiwał pierwszych słów, które wypłyną spomiędzy spierzchniętych warg, jednak musiał na nie czekać wyjątkowo długo. Dopiero kiedy Levi ruszył do salonu i usiadł na fotelu zakładając nogę na nogę i opierając łokieć na oparciu w swój specyficzny sposób, postanowił się odezwać.
- Nalej mi tego wina.
A Erwin nalał najpierw Ackermannowi, a później sobie. Obserwował Levia, kiedy ten delikatnymi, kolistymi ruchami ręki mieszał płyn, po czym upił mały łyk. Wreszcie czarnowłosy otworzył usta i po ułamku sekundy zawahania stwierdził:
- Nie można winić kierowcy, kiedy pieszy sam się wpycha pod samochód.
Chciałam serdecznie podziękować! Prawie 2 tysiące wyświetleń w stosunku do 508 gwiazdek to swego rodzaju wyczyn. Statystycznie jedna na cztery osoby głosuje na rozdział. To cudowne uczucie - wiedzieć, że ludzie doceniają coś, co piszesz. ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top