19. Siostrzyczka
Levi spakował ubrania na zmianę i potrzebne kosmetyki Mikasy. Wcisnął je w torbę, którą dał Erenowi. Po chwili obaj wyszli z mieszkania i skierowali się w stronę szpitala. Wspólny spacer przebiegał im teraz o wiele inaczej niż wcześniej. O dziwo rozmowa się kleiła, a Eren nie miał żadnego problemu do Levia o to, że ten go okłamał. Zrozumiał, że zdał ten swoisty test. Bał się tylko tego, jak potoczy się spotkanie z dziewczyną. Dlaczego chciała go widzieć? Nadal jest wściekła? O czym będzie chciała rozmawiać?
- Myślałeś już nad imieniem? - zapytał Levi, wchodząc do budynku szpitala. Kilka razy tupnął stopami, tym samym otrzepując śnieg z butów. Zrozumiałe było, że chciał zwrócić uwagę Erena na to, co teraz jest najważniejsze.
- Nie - odparł ten. - Nie myślałem, że mam do tego jakiekolwiek prawo.
Ackermann przemilczał odpowiedź chłopaka. W pewien sposób tym wymownym milczeniem przyznał mu rację. Eren uciekł, zostawił dziewczynę, jak tylko się dowiedział, że jest ona w ciąży. Z takich spraw nie można się wywijać. Trzeba brać na siebie pełną odpowiedzialność. Nie mówił tego, bo Jaeger już dobrze o tym wiedział.
- Pamiętaj - zaczął Levi - że przyprowadziłem cię tu tylko ze względu na jej prośbę.
Szatyn kiwnął głową. Poczuł niechciany rumieniec, który wstąpił na jego twarz. Musiał zdać sobie sprawę z tej jednej, ważnej rzeczy - gdyby nie Mikasa, z pewnością nawet by nie wiedział o jej pobycie w szpitalu. Levi był na niego wściekły, co jest zrozumiałe. Miał prawo nic mu nie mówić ani nawet nie pomagać. Jednak zrobił to, uratował go przed wujem. Ale ze względu na swoją siostrę czy miały na to wpływ jeszcze inne sprawy? W sercu Jaegera zapłonęła mała iskierka nadziei, jednak zgasił ją, gdy tylko zdał sobie o niej sprawę. Levi to przeszłość, definitywnie.
W końcu weszli do sali. Erwin nadal siedział przy Mikasie. Akurat rozmawiali o Puszku. Wymieniali się uwagami co do jego opieki i zachowań. Byli szczęśliwi, beztroscy, jakby odcięci od reszty świata.
Levi podszedł do siostry i poczochrał jej włosy. Na moment tęczówki rodzeństwa się spotkały, a delikatny uśmiech Mikasy jakby rozgrzał serce Levia. Dzięki temu jednemu, krótkiemu spojrzeniu wiedział, że jest o wiele lepiej. Może nie perfekcyjnie, ale dobrze. Nie musiał pytać, on jak nikt inny znał swoją siostrę. A przynajmniej tak było przez prawie całe ich życie, nie licząc pewnego epizodu o szmaragdowych oczach.
- Przyjdę jutro - powiedział cicho. - Odpoczywaj.
Gestem dłoni nakazał Erwinowi, aby mężczyzna wstał i razem udali się do drzwi, nie orientując się nawet, że właśnie potwierdzili przypuszczenia dziewczyny. Jeszcze tylko na moment Levi położył dłoń na ramieniu Erena, jakby dodając mu tym otuchy, a przede wszystkim odwagi. Już po chwili obaj zniknęli za drzwiami, zostawiając przyszłych rodziców samych.
- Długo cię nie było - zauważył Smith, zapinając właśnie swój płaszcz.
- Wiem - westchnął Levi. - Ale zanim ogarniesz tego dzieciaka, a później jeszcze przetrzepiesz jej szafki w poszukiwaniu odpowiednich ubrań...
- Rozumiem - uciął. - Mikasa się domyśla.
- Oho, czego się domyśla? - zapytał Ackermann, schodząc po schodach przed budynkiem. - Jakoś krzywo chodzę?
- Nie, nie. Zaraz. Boli cię? - Erwin jakby automatycznie ułożył dłoń na plecach Levia, jednak ten tylko machnął ręką. - Ona domyśla się, że coś między nami jest - dopowiedział po chwili.
- No to niech się domyśla, zawsze musiała się wszystkiego domyślać, bo rzadko ją karmiłem informacjami.
Obaj weszli do samochodu i zapięli pasy. Erwin w tym momencie zauważył bransoletkę zapiętą na nadgarstku Levia, co go niezmiernie ucieszyło. Opanował jednak uśmiech na twarzy, delektując się samą świadomością, że znaczy coś dla Ackermanna. Ten łańcuszek ze srebrnym skrzydłem był spóźnionym prezentem urodzinowym, który Levi przyjął.
- Zajedźmy do sklepu, trzeba coś kupić na kolację.
~~~
Przygwożdżony do ściany Levi nawet się nie opierał. Mimo że był wciąż zestresowany i już naprawdę zmęczony, z niemałą ochotą przyjął tak namiętny pocałunek. Zatracał się w smaku ust Erwina i lawendowym zapachu jego ubrań. Wszystkimi zmysłami go odczuwał i tak samo pozwalał siebie odczuwać. Mimowolnie zaciskał dłonie na koszuli Smitha. Przyciągał go do siebie, zupełnie jakby miał go stracić. A nie chciał go stracić. Nie mógł. Teraz, kiedy wszystko w jego życiu się powoli normowało. Kiedy znalazł dobrą pracę; faceta, któremu najwidoczniej na nim zależy; kiedy Mikasa zaczęła się ogarniać i wkraczać w rodzicielstwo. Teraz nie było już żadnych "ale". Teraz było wszystko dobrze. Po tylu latach.
"A Farlan?" - zapytał cichy głos w głębi jego umysłu.
Nagle Levi przerwał pocałunek, a głowę odwrócił gdzieś w bok. Zagryzł wargę, a źrenice mu się zwęziły. Nieświadomie odepchnął od siebie Smitha. Przeczesał umysł, chcąc znaleźć aktualną datę. Prawie zapomniał o rocznicy śmierci Farlana i Isabel.
- Coś mi się przypomniało - szepnął, odchodząc od mężczyzny. Usiadł na fotelu w salonie i oparł twarz na dłoniach, a łokcie na kolanach.
Erwin w tym czasie udał się do kuchni i zrobił kolację. Nie wiedział o czym takim Levi sobie przypomniał, ale rozumiał, że musi dać mu czas. Prędzej czy później wszystko samo się ułoży.
Tej nocy mężczyźni nie spali w jednym łóżku.
Zapraszam na huskyathlete.blogspot.com
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top