18. Problematyczny Eren
Ackermann ciężko westchnął. Zerknął przez ramię na Erwina i prawie niezauważalnie kiwnął do niego głową. Po chwili wyszedł z sali i wybrał numer do chłopaka. Poczuł, jak zaczyna go boleć głowa. Pewnie od tego całego stresu i zamartwiania się o Mikasę. Na korytarzu oparł się o ścianę. Trzymając telefon przy uchu w końcu usłyszał sygnał. Wreszcie kolejny. I następny. Kiedy już tracił nadzieję na to, że Eren odbierze, chłopak akurat się odezwał:
- Halo?
- Gdzie jesteś? - warknął Levi bez tracenia cennego czasu na przywitanie.
- Och, a coś ty nagle zrobił się taki ciekawy mojego życia? - Jaeger się zaśmiał.
- Nie wkurwiaj mnie, tylko normalnie odpowiedz.
- Może tu, może tam - westchnął ironicznie.
- Eren, nic nie rozumiesz...
- Co niby miałbym rozumieć?
- To, że nasz wuj się dowiedział, że zostawiłeś Mikasę w ciąży. Myślisz, że wyjdziesz bez szwanku ze spotkania z nim?
- Jestem w parku przed szpitalem, ale od drugiej strony.
- To łaskawie rusz dupę w stronę szpitala.
- Jasne, idę - i się rozłączył.
Levi na moment zajrzał do sali swojej siostry. Zastał ją rozmawiającą ze Smithem, co z jednej strony go ucieszyło, a z drugiej lekko ukuło w serce. Samolubnie chciał z nią porozmawiać jako pierwszy, jednak nie teraz był czas na rozmyślania o tym co chciał, a czego nie chciał.
- Wychodzę. Wiem gdzie jest, więc niedługo do ciebie wrócę. Potrzebujesz czegoś z domu? - zapytał, spoglądając na dziewczynę.
- Tak, ubrania - odparła. - Levi...
- No? - zauważył, jak Mikasa zagryzła wargę i na moment odwróciła wzrok. Westchnął ciężko. - Przyprowadzę go, jeżeli chcesz.
- Chciałabym - szepnęła.
Ackermann ponownie wyszedł z sali. Zapiął swój płaszcz pod szyję przemierzając korytarze budynku. Natknął się na Petrę, jednak tylko kiwnął do niej głową w geście przywitania. Pielęgniarka z pewnością domyśliła się, że gdzieś mu się spieszy. Kiedy już wyszedł ze szpitala i zszedł po schodach, schował dłonie w kieszeniach. Pod palcami wyczuł paczkę papierosów i jakiś łańcuszek. Wyjął go i zorientował się, iż jest to bransoletka podarowana od Erwina. Bez większego entuzjazmu z powrotem ją schował, jednak do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
Był zły. Nie. Był wściekły. Okropnie zirytowany na głupie zachowanie Jaegera. Ten bachor momentami doprowadzał go do szewskiej pasji! Cokolwiek nie zrobił, cokolwiek nie powiedział. Czasem miał ochotę mu po prostu przywalić. Tak konkretnie, prosto w twarz. Właśnie tak, jak teraz dostał od Kenny'ego.
Levi już biegł w stronę wuja i byłego partnera jego, jak i jego siostry. Płuca przy większym wysiłku nadal go bolały, jednak nie mógł pozwolić na większe uszkodzenia ciała Erena, chociażby ze względu na Mikasę.
- Kenny! - zawołał, będąc już w odległości kilkunastu kroków od mężczyzny. - Zostaw tego bachora!
- Mało z nim zabawy. Nie umie nawet się bronić - odparł starszy Ackermann.
- Dlatego go zostaw. Mikasa go chce w nienaruszonym stanie!
- Czy ja jestem rzeczą?! - krzyknął zrozpaczony chłopak. - Pieprzoną zabawką, o którą można się kłócić?
- Zamknij ryj - zwrócił się do niego Levi. - A ty idź już stąd - warknął w stronę Kenny'ego. - Nie potrzebuję więcej problemów, niż właśnie narobiłeś.
- Powiem ci coś, Levi - westchnął Ackermann. - Jedyny problem, jaki tutaj widzę, to ten zrobiony przez Erenka.
~~~
- Ciągle mnie coś zastanawia - zaczęła dziewczyna. - Trochę wstyd mi o to pytać, ale wiem, że Levi mi nie odpowie.
- Chcesz wiedzieć dlaczego byliśmy razem w święta? - zapytał Erwin, pewien myśli Mikasy.
- Dokładnie. Ciekawi mnie to, bo Levi nie jest osobą, która poszłaby na święta do obcych czy nowo poznanych ludzi. Po prostu on...
Nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa. Zapatrzyła się w widok za szpitalnym oknem. Widziała stamtąd tylko kawałek parku. Westchnęła i przywołała na usta lekki uśmiech. Chciała kontynuować, jednak mężczyzna ją wyprzedził.
- Jesteś bardzo spostrzegawcza - zauważył Smith. - Jednak chyba nie mogę ci na to odpowiedzieć. Musisz zapytać Levia.
- Rozumiem - spojrzała w błękitne oczy. - Dziękuję.
- Za co takiego?
- Za to, że opiekuje się pan Leviem. Wyrządziłam mu mnóstwo krzywdy. A kiedy już myślałam, że bardziej go nie zranię, okazało się, że zaszłam w ciążę. Nie wiem czy naprawdę go kochał, ale z pewnością Eren był dla niego bardzo ważny. To nie tak, że chciałam zrobić Leviowi na złość. Chociaż z początku tak było. Później sama się zakochałam i mu go odebrałam. Jestem taką egoistką. Czuję się z tym okropnie. Gdybym mogła cofnąć czas...
- To już nieważne - powiedział Erwin, kiedy Mikasa już zamilkła. - Co się stało to się nie odstanie, tak działa wszechświat. Teraz przede wszystkim skup się na swoim dziecku.
- Mój braciszek ukrywa swoje uczucia, ale da się go kochać.
Szczery, delikatny uśmiech, który ozdobił twarz Mikasy w pewien sposób sprawił, że temu dwojgu momentalnie poprawił się nastrój.
~~~
Szli w mdłej ciszy już dłuższą chwilę. Levi kierował się w stronę mieszkania Mikasy, a Eren po prostu podążał za nim. Wszystko jakby przycichło. Samochodów jeździło mniej, a ludzie chyba się porozchodzili do domów. Było zadziwiająco spokojnie. W końcu dotarli do budynku. Levi otworzył drzwi, a Erena puścił przodem. Po krótkiej chwili zapalił światło.
- Nie ma Mikasy? - proste pytanie z ust Jaegera.
- Nie ma, jest w szpitalu. Idź do kuchni, jak już zdejmiesz buty.
Eren wiedział, że aby się czegoś dowiedzieć musi zaczekać, aż Levi sam mu powie. Zdenerwowany i poturbowany poszedł do wskazanego pomieszczenia i usiadł przy stole, na którym ułożył dłonie. Bawiąc się palcami, tak naprawdę próbował zająć myśl. W końcu do kuchni wszedł Levi, niosąc w rękach apteczkę. Usiadł obok chłopaka i złapał go za podbródek, po czym uniósł i obejrzał jego twarz.
- Ile razy dostałeś, zanim przyszedłem?
- Dwa w brzuch, raz w szczękę i oko.
- Oko widzę, bo ci puchnie. No i o brew zahaczył. Reszta boli? - zapytał, wyciągając z pudełka wacik i wodę utlenioną.
- Boli, ale nic poważnego mi nie jest. Proszę, powiedz mi, co z Miką - jęknął Eren, kiedy Levi akurat przeczyszczał jego rozcięty łuk brwiowy.
- Poroniła.
Eren wstrzymał oddech. Jego oczy momentalnie zrobiły się mokre i zaczęły ronić łzy na obitą twarz. Już po chwili spuścił głowę i zaczął szlochać jak dziecko. Wtulił się w Levia, bo jedyne czego teraz potrzebował to zwykłe zrozumienie i czułość.
- To moja wina! - krzyknął, ściskając w dłoniach koszulkę Ackermanna. - Gdybym tylko jej nie zostawił. Gdybym tylko przy niej był i wziął to na siebie!
- Przestań ryczeć - burknął Levi.
- Jak możesz?! - krzyknął chłopak, odsuwając się od czarnowłosego, by bez przeszkód spojrzeć w jego oczy. - Ty tego nie zrozumiesz, bo to nie było twoje dziecko!
- Kłamałem - westchnął. - Tak naprawdę Mikasa nie poroniła, aczkolwiek ma mocne bóle brzucha. Nie mam pojęcia do czego to może prowadzić.
- Dlaczego mnie okłamałeś? - Eren widocznie się zdenerwował i zmieszał, ale z jego twarzy można było wyczytać także ulgę.
- Bo jesteś niedojrzałym bachorem, który zostawił swoją dziewczynę, kiedy się dowiedział, że jest w ciąży? Czego ty nie rozumiesz, kretynie? Mam pozwolić jej być z kimś, kto miałby nie chcieć tego dziecka? Musiałem zobaczyć jak zareagujesz na takie wieści.
Jaeger znów spuścił głowę. Odetchnął głęboko, dopiero po chwili pozwalając Leviowi na opatrzenie go do końca.
Zapraszam na huskyathlete.blogspot.com
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top