16. Przytłaczająca rozkosz

     Erwin nie zareagował na rozkaz niższego od niego mężczyzny. Uśmiechnął się lekko na myśl tego zdania. Bo kto normalny myśli w takiej sytuacji o obieraniu ziemniaków? Czuł jak Levi zirytował się brakiem reakcji ze strony blondyna.

 - Erwin... - zaczął, kiedy silne ramiona odwróciły go w swoją stronę.

     Momentalnie Ackermann został dociśnięty do szafki, której półki jeszcze chwilę temu wycierał z osiadłego kurzu. Smith nachylił się do niego i nie czekając na zgodę złączył swoje wargi z tymi spierzchniętymi, należącymi do czarnowłosego. Poruszał zachłannie, zupełnie tak jak Levi zaraz po tym, kiedy Erwin się wybudził. Ackermann oddał pocałunek. Ich języki zaciekle walczyły o dominację, nie chcąc sobie wzajemnie ulec. Levi przygryzł wargę Smitha, wbijając palce w jego boki, na co ten cicho westchnął w usta niższego.

 - Erwin... - ponowił szept imienia, odsuwając się od partnera. Ten momentalnie dobrał się do delikatnej szyi, którą zaczął całować.

 - Jeżeli mam przestać to po prostu powiedz - szepnął, gładząc dłońmi brzuch Levia pod materiałem koszulki.

 - Ja... Nie przestawaj, po prostu nie tutaj.

     To zdanie było dla blondyna jednoznacznym sygnałem, jak i odpowiedzią na wcześniej zadane pytanie. Nie czekał długo. Odsunął się od chłopaka, uśmiechając się przy tym zadziornie. Miał tylko nadzieję, że czarnowłosy się nie rozmyśli. Jednak on najwidoczniej nie miał takiego zamiaru, kiedy skierował się do wyjścia z salonu, jednocześnie ściągając z siebie koszulkę.

     Erwin ruszył za nim, rozpinając swoją koszulę. Już po chwili znaleźli się w sypialni, gdzie Smith ponownie przygwoździł Levia do mebla. Tym razem do szafy.

 - Jesteś pewien? - zapytał, opierając dłonie po obu stronach głowy czarnowłosego.

     To pytanie wywołało w Ackermannie wątpliwości. W końcu nie znali się zbyt długo, a właśnie zmierzają w tak niebezpieczne tereny. Jednak kto na to patrzy? Levi dopiero co zorientował się jak ważny jest dla niego Smith. Tylko co jest celem Erwina? Kocha go? A może chce się tylko zabawić? Ale gdyby chciał się tylko zabawić to nie trudziłby się kupowaniem prezentu albo zapytaniem o to czy Levi chce z nim być.

     Jego rozmyślania przerwał pocałunek. Nie tak namiętny jak chwilę temu, jednak spokojny, powolny, wręcz wyciszający. I nawet jeżeli Levi by nie chciał, tak jego ciało się wręcz domagało tej bliskości. Tego silnego, ładnie pachnącego mężczyzny, który właśnie go całuje, a jego dłonie błądzą po bladej skórze na brzuchu, bokach i plecach czarnowłosego.

     Ackermann nie chciał być bierny. Zarzucił ręce na szyję Erwina, palce splatając na jego karku. Momentalnie zaczął poruszać językiem szybciej. Nie lubił być dominowany, co jednak właśnie miało miejsce.

     Nawet się nie spostrzegł, kiedy wylądował na miękkiej pościeli pod wiszącym nad nim blondynem. Jego wargi już opuchły i okropnie mrowiły, jednak wciąż całował. To właśnie wtedy przeważył instynkt i chęć zjednolicenia się z tym mężczyzną.

     Dłonie z łopatek Smitha zsunął niżej, do granicy, którą były spodnie. Włożył kciuki pod materiał, przejeżdżając nimi po biodrach, aż w końcu natrafił na rozporek.

     W tym samym czasie Erwin, utrzymując swój ciężar ciała na lewej ręce, prawą pieścił sutki Levia, a swoje wargi przesunął z ust na szyję. Czuł pożądanie władające jego ciałem. Chciał już słuchać jęków chłopaka i widzieć rozkosz na jego twarzy. Zsunął z siebie do końca spodnie, którymi zajmował się Ackermann, po chwili bez jakiegokolwiek ostrzeżenia ściskając krocze czarnowłosego.

     Ten na to wydał z siebie niekontrolowany jęk, zagryzając dolną wargę. Chciał go. Już, teraz, zaraz! Drżącymi dłońmi sięgnął do swoich spodni, przez które nadal dotykał go Erwin. Pośpiesznie rozpiął rozporek, pozwalając by blondyn zdjął je do końca.

     Oddał się niemalże przytłaczającej rozkoszy, czując ciepły język Smitha na swoim przyrodzeniu. Przymknął powieki, odchylając głowę do tyłu. Nie panował nad szarpnięciami za blond włosy, których się podjął. Po prostu to robił, czując niepohamowaną chęć panowania chociaż nad tym.

     Pisnął dziwnie, dziko, tak nienaturalnie, kiedy poczuł dotyk między pośladkami. Momentalnie zagryzł zaciśniętą pięść, nie chcąc powtórzyć tego niemalże niepokojącego odgłosu.

 - Jak lis - zaśmiał się Smith, na moment odrywając się od członka Levia.

 - Zamknij się i rób swoje - usłyszał ciche warknięcie w odpowiedzi.

     Erwinowi nie trzeba było powtarzać dwa razy. Delikatnie wsunął palca, którym od chwili drażnił Ackermanna, rozkoszując się jego tłumionymi sapnięciami. Levi przycisnął do twarzy poduszkę, a jedną nogę ułożył na barku blondyna, tym samym dając mu do siebie lepszy dostęp.

     Już po chwili w jego wnętrzu poruszały się dwa palce, a on czuł zimne dreszcze, przeszywające całe jego ciało. Od czubków palców u dłoni, aż po stopy. Pulsowanie w jego podbrzuszu i członku dawało mu przytłaczającą rozkosz, a moment, w którym znalazł się w nim kolejny palec kazał mu zagryźć poduszkę, jednocześnie wprawiając w mocne ruchy swoje biodra.

 - Już - jęknął po chwili, mając świadomość tego, co ma właśnie nastąpić. Jednak był już pewny. Tak cholernie pewny jak jeszcze nigdy nie był niczego. Kochał tego popaprańca, który właśnie powolnym ruchem w niego wszedł, jednocześnie zabierając poduszkę z twarzy czarnowłosego.

     I znów dwa odcienie niebieskiego się spotkały. Pełne blasku, z rozszerzonymi źrenicami badały siebie nawzajem w akompaniamencie cichych jęków i sapnięć, które już po chwili przestały być tłumione.

     Pierwsze ruchy były wolne, jakby blondyn chciał przez nie sprawdzić na ile może sobie pozwolić. Jednak kiedy Levi sam zaczął poruszać biodrami, coraz to bardziej nadziewając się na członka Smitha, Erwin już wiedział czego chce czarnowłosy. Chciał mieć kontrolę. Nie był mężczyzną, który dobrowolnie da się zdominować. Był mężczyzną, mającym swój, perfekcyjnie ułożony plan na wszystko.

     Nawet na seks.

     Tęczówki skrywające w sobie głębię oceanu zostały osłonięte pierzyną, powstałą z ciężkich powiek. Wargi się ścisnęły, tworząc cienką linię, a czarne włosy w nieładzie leżały rozsypane na pościeli niczym rzucony kwiat, któremu opadły wszystkie płatki.

     Ciała idealnie do siebie przylegały. Z każdym kolejnym ruchem ukazywały swe perfekcyjne dopasowanie. Tak jak dopasowane kolorem spodnie nosi Levi do swojej jasnoniebieskiej koszuli, tak teraz dopełniał się z Erwinem, czując niepohamowaną rozkosz.

     Nawet nie zauważył, kiedy zaczął zaciskać swoje palce na plecach Smitha, tym samym drapiąc swoimi, idealnie przyciętymi paznokciami jego skórę. Nawet się nie spostrzegł, kiedy Erwin na nowo, zachłannie, namiętnie i dość brutalnie złączył ich usta.

     Ten pocałunek, tak podniecający, przez który niemalże partnerzy tracili zmysły, był momentem kulminacyjnym. To wtedy Levi doszedł na swoje rozgrzane, spocone ciało, by zaraz po nim to samo uczynił Erwin, aczkolwiek we wnętrzu czarnowłosego.

     Szybkie, płytkie oddechy, usilnie łapiące każdą cząstkę tlenu znów się połączyły, powoli normując swe tempo.

     Już po chwili, gdy obaj, leżący na białej pościeli, wpatrywali się w sufit, jedna dłoń odnalazła drugą, by się na niej zacisnąć i nie mieć nawet zamiaru puścić.

     I dokładnie w tym samym momencie zapłakana i przerażona czarnowłosa kobieta w ciąży po raz wtóry próbowała dodzwonić się do brata.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top