3.

-Amy przestań...będzie dobrze. Już to robiłaś. - Zoe chwyciła mnie za ramiona i trzęsąc nimi próbowała mnie przekonać do swojej racji. Na próżno. Od dwóch dni mam za złe dziewczynom, że namówiły do tego Tai. Mogłam spokojnie siedzieć z nimi na stadionie i patrzeć z uwagą na jeżdżących żużlowców pewna, że na żadnego się nie napatoczę. Moje marzenie były jednak płonne i ubrana w koszulkę z teamu Woffyego oraz dresy czekam aż ruszymy busem na stadion.

Odwróciłam głowę w drugą stronę i burknęłam do niej coś pod nosem.

- A idź pan z taką marudą. Jeszcze nam kiedyś za to podziękujesz kapciu. - Poklepała mnie po plecach i odeszła razem z Chloe odwracając się co jakiś czas i posyłając mi oczko.

- Amy... Dasz radę- Uśmiechnęła się słabo Lily. - Uwielbiasz to robić. Pamiętasz? A przecież jeżeli się coś lubi robić to się tego z reguły nie niszczy. Więc o co się martwisz? Zresztą... Tam będzie Roguś. - zaśmiała się serdecznie i przytuliła się mocno do mnie. - Wiem, że go lubisz- Mruknęła w moją kurtkę i dźgnęła mnie w bok.

- Kocham cię po prostu Lily. - Powiedziałam z lekkim uśmiechem i również się do niej przytuliłam. - A rogusia nie lubię. - Dodałam wytykając jej język.

- Tak a mi rosną grzyby na czole. - Powiedziała z szerokim uśmiechem. - I pamiętaj to ja tu mam gorzej. - dodała wskazując na budynek, obok którego się znajdowałyśmy. Przewróciła oczami i ostatni raz posyłając mi uśmiech odeszła do Zoe.

- Też cię kocham Faye... Widzimy się po meczu... - Woffy wyszedł z domu tyłem dziwnie gestykulując i wciąż się powtarzając w kółko jedno zdanie.

Spojrzałam na Steva- długiego mechanika Tajskiego i przewróciłam oczami.

Wsiadłam do samochodu nawet nie oglądając się za siebie.

Chwilę potem po mnie na miejsce kierowcy wsiadł też mój Nowy kolega.

- Czemu tak właściwie Tai jedzie z nami? Może na dobrą sprawę przecież tu zostać i jeszcze trochę sobie pogadać z Faye. - Mruknęłam zdenerwowana patrząc na scenkę odgrywaną na moim podjeździe.

Odwróciła wzrok na chwilę widząc jak Chloe próbuje wyłapać ze mną jakiś kontakt. To że jest wybaczyłam Lily nie znaczy, że Tej dwójce też tak łatwo wybaczę.

Stave obejrzał się za siebie i sprawdził czy na pewno wszystko jest.

- Mało się znamy a właściwie ty mnie ledwo znasz, bo o tobie Tai nawija każdemu i wszystko - Posłał mi przepraszający uśmiech i kontynuował. -, więc Stwierdził, że bezpieczniej będzie, jeżeli pojedzie z nami i w przypadku niezręcznej - tu Zrobił cudzysłów w powietrzu i przewrócił oczami - ciszy jak to ujął ładnie, będzie nam pomagał się poznać. - Zakończył i patrząc mi w oczy jakby sobie o czymś przypomniał, bo szybko kontynuował. - Oczywiście ja od samego początku wiedziałem, że nasza współpraca dobrze się ułoży. Może być jeden problem, ale jakoś sobie z nim poradzę - Puścił mi oczko i odwrócił wzrok na Tajskiego który usilnie próbował przemówić do rozumu Faye. Zmarszczyłam brwi zdezorientowana.

Problem? Jeszcze nic nie zrobiłam a już jest jakiś problem? Czułam, że to się źle skończy.

- Problem? Zrobiłam coś nie tak? Jakiejś części brakuje? Może mam ją akurat w garażu... znaczy- Zapytałam zmieszana. Stave zaczął się na śmiać i spojrzał się na mnie przelotnie.

-Amy miałem na myśli to że jesteś bardzo ładna i ciężko jest mi oderwać od ciebie wzrok. To co mówił Tai jest niczym do tego jak a jesteś naprawdę...- Drugą część mruknął już ciszej się jednak dalej było to dla mnie zrozumiałe.

Jak wmurowana siedziałam w fotelu i z oczami jak ta dziwna ryba patrzyłam na Steva. Ten zaś znudzony i możliwe, że zmęczony zaczął trąbić. Zachowywał się tak jakby to co przed chwilą na powiedział nic nie znaczyło a wręcz jakby to było jakieś proste zadanie z matematyki.

Chociaż może to jak jestem tu dziwna. Nigdy nie miałam sytuacji, żeby chłopak mi powiedział jakikolwiek komplement.

Zarumieniłam się i odwróciłam głowę w drugą stronę.

To było miłe z jego strony.

W całym moim życiu Miałam w sumie tylko jednego chłopaka... A nawet on nie mówił mi żadnych miłych rzeczy. Nieważne czy byłam ubrana w piękną sukienkę i zrobiony ładny makijaż czy miałam dres i jakąś koszulkę. Zawsze było, Mogłaś się na lepiej postarać no ale nic tak też może być'' i wzdychanie. On był nerwowy. Strasznie nerwowy co poczułam i widziałam nie raz.

- Hey Amy... Co się stało? - Nagle na mojej twarzy znalazła się czyjaś dłoń, która wycierałam moje łzy. Nie wiem, kiedy zaczęłam płakać.

Nie powinnam się tego robić. To jest zamknięty rozdział. On nie wróci. Nie mam się czego bać.

- Nic... Nic się nie stało, ja... - Jęknęłam cicho i wytarłam resztę łez.

- Powiedziałem albo zrobiłem coś nie tak? - Zapytał Stave zaniepokojonym głosem. Pokręciłam głową na boki i usilnie się patrzyłam w drugą Stronę.

- Dobra jedziemy! Na Wałbrzych! - Krzyknął Tai powodując, że nasza dwójka spojrzała się na niego jak na idiotę.

- Co to jest wa...wa... no....- Powiedziałam zdenerwowana łamiąc sobie język na tym całym słówko. Wywołało To nie mały śmiech naszej grupy.

- Wałbrzych? Polska skarbie - Zaśmiał się serdecznie zapraszamy otwierając sobie jakąś puszkę.

- Co pijesz? - mruknęłam do niego patrząc na moje przyjaciółki które widząc ze sobą właśnie wyjeżdżamy zaczęły mi machać.

-Jedyny prawilny napój, ale to mało ważne. Ty mi się lepiej tłumacz czemu masz czerwone oczy. Zjarałaś się specjalnie, żeby się odstresować? Czy może to co myślę, że zrobiłaś? - Zapytał spokojnie. Czemu on mnie tak dobrze jak zna?

Do diabła z nim.

Westchnęłam ciężko i pokręciłam głowa. Nie będę mu się tłumaczyć. Zresztą ten cały stres chyba dopiero do mnie dotarł, bo nagłe się poczułam gule w gardle a żołądek zaczął się boleśnie skręcać.

Za jakie grzechy ja to robię?

***

- Dobra nie było cię na wczorajszym treningu co mógłby być problemem, ale znam cię nie od dziś i wiem, że wystarczy ci dzisiejszy obchód toru, żeby mniej więcej ogarnąć sytuację. - Mruknął Tai patrząc na mnie i jakby motywacyjnie klepiąc mnie nie po ramieniu wskazał na motor a potem na wyjazd z parku maszyn. - Steve zresztą był wczoraj więc z jego informacji też dasz radę coś zrobić. - Mruknął wesoły jakby bez jakiegokolwiek stresu. Co z tego, że za chwilę będzie walczył o podium i punkty w najważniejszej imprezie jaką jest Grand prix?

- Uśmiechnij się Amy. Jesteś świetnym mechanikiem. Traktuj to tak jakbyśmy byli na treningu. Zresztą teraz nie jesteś sama i jeżeli czegoś nie zrobisz albo zrobisz błąd- w co Szczerze wątpię- jest jeszcze Steve. - Puścił mi oczko i wziął łyka energetyka.

Z naszej trójki najbardziej zależało na wygranej właśnie mi. Tej która nie jedzie. Super. Naprawdę.

Pokręciłam głową widząc, że moje uwagi i spostrzeżenia nie mają jak na razie żadnego znaczenia dla chłopaków.

***

- Dobra jeszcze kawałeczek...- Powiedział zamyślonym głosem Tai. - Okay. - Na jego twarz wrócił z szeroki uśmiech i spojrzał na nas. - Jedziemy po złoto moi drodzy. - wychylił się w przód i klepną nas po ramieniu zadowolonym jak dziecko. - Wysiadka! - Krzyknął otwierając drzwi i chwilę potem wyskakując przez nie na zewnątrz.

Westchnęłam głośno ze zrezygnowaniem.

- Będzie dobrze... choć- Steve uśmiechnął się do mnie i potarł mi pocieszająco ramię.

- Ta... - Mruknęłam i z niechęcią wychodząc z samochodu.

Nie wiem jak to się stało, ale od razu po wyjściu z samochodu zostałam pociągnięta do uścisku.

Z moich ust i wyszedł głośny pisk przytłumiony chwilę potem przez czyjś śmiech.

Nogi nagle oderwały mi się od ziemi a skrawki otoczenia które dane było mi przez chwilę zobaczyć nagle zaczęły wirować przyprawiając mnie o mdłości i ból głowy.

- Jezu Jak ja cię dawno nie widziałem Amy. - Mruknął mój dusiciel.

- Niedobrze mi. - powiedziałam jedynie w odpowiedzi. Spowodowało to nagłe zatrzymanie wcześniejszej karuzeli i wypuszczenie mnie z ramion i nieznajomego.

Chciałam Zrobić krok w przód jednak obraz cały czas mi się kręcił przez co zachwiałam się i poleciałam w przód.

Jest to źle... Jest bardzo źle... Jest cholera koszmarnie...Powtarzałam w myślach jak mantrę.

Otępiała nie poczułam nawet Kiedy ktoś złapał mnie w locie ratując tym samym czasie przed spotkaniem z zimną i brudną podłogą.

- Okay Magic wystarczy ja jej nie dzisiaj potrzebuję. - Mruknął Tai.

Złapałam się za głowę i stojąc w tak chwilę z zamkniętymi oczami starałam się uspokoić do mój organizm.

- Wybacz Amy- Mruknął przejęty Maciek Kiedy na Niego spojrzałam. Pokiwałam lekko głową i machnęłam ręką dając mu Tym samym znać, że nic się nie stało.

- Też się cieszę, że cię widzę Magic. Ale dostaniesz kopa za Sobotę. - Mruknęłam do chłopaka uśmiechając się lekko w jego skład kierunku. - Bierzmy się za rozpakowanie Busa. - Powiedziałam do Steva i kiwnęłam głową na tył samochodu.

- O nie nie nie... Amy. Ja rozumiem Tajski się wziął cię na swojego mechanika Ale bez przesady. - Powiedział oburzony Janowski. Chwycił na mnie za ręce od razu przyciągając mnie do siebie i zamykając ostatecznie w uścisku.

- Właśnie Amy... ty możesz wziąć ewentualnie torbę z drobiazgami. - durne stwierdzenie Maćka poparł Tai posyłając mi uśmiech.

- No was coś chyba boli. Czy żaden z was przypadkiem nie miał wczoraj na torze w wypadku? - Burknęłam zdenerwowana próbując się wyrwać z ramion największego śmieszka jakiego znam.

- Ha ha ha - Sarkastyczny śmiech Woffy'ego podziałał na mnie jak płachta na byka. A kolorem czerwonym był fakt, że mówił to wyjmując akurat sprzęt z tyłu.

Palnęłam jakaś wiązankę pod nosem i wyrywając się z ramion chłopaka poszłam po torby.

***

- Ja nie wiem...- Przerwałam na chwilę przegląd motocykla i wytarłam ręce w ścierkę leżąca obok. - Ty nie masz co robić? Czy po prostu lubisz mnie denerwować i jesteś gotów przypłacić wygraną za zdenerwowanie mnie? - Zapytałam przerywając Tym samym monolog Maćka. Do mojej pełni szczęścia brakuje tylko Chrisa i jego brata.

- Człowiek się cieszy, że może znowu zobaczyć swoją przyjaciółkę a zamiast niej spotyka jedną wielką zrzędę. - Burknął w odpowiedzi zostawiając moje włosy w spokoju.

- Wszystko rozumiem Ale chłopie...- Przerwałam w połowie zdania w widząc, że chłopak jest uparty albo głupi i nie rozumie tego co do niego mówię. - Dobra poddaję się...- Jęknęłam przeciągle wyrzucając ręce w powietrze na znak kapitulacji.

Chłopak się tylko głupio zaśmiał i rzucił na jakąś uwagę w stronę Steva.

- Założę się ż....- Zaczął a moja natura dała o sobie znać.

- o co? - Zapytałam wręcz automatycznie. Moje pytanie wywołało u Magica ogromną salwę śmiechu. Mimo to jednak widziałam w jego oczach coś co mi nie pasowało do opisu, który sobie o nim wykreowałam.

- Skąd wiedziałem, że o to właśnie zapytasz? - Bardziej stwierdził niż zapytał przybierając przy tym najpoważniejszą minę jaką jego roześmianą twarz mogła wtedy zrobić. - W każdym razie założę się, że dzisiaj wygram. Czuję to w kościach. Cymbałkizisiaj w moje ręce. - Wskazał na siebie ręką zadzierając wysoko nos i uśmiechając się prowokująco.

- O co? - Powtórzyłam pytanie o wyzywająco spojrzałam na chłopaka, który nie zmienił swojej pozycji a jedynie kątem oka spojrzałam w moją stronę.

Dam Sobie rękę i uciąć, że chłopakowi powiększył się uśmiech.

- Nie wiem... - Mruknął niby od niechcenia.

Przysięgam, gdyby nie to że chłopak był moim przyjacielem i znałam jego sztuczki mogłabym stwierdzić, że dało się wyczuć w jego głosie nutkę podrywu.

Przewróciłam oczami i znudzona spojrzałam na Maćka.

- hm... O kolację? - Zapytał pewny siebie podnosząc do góry jedną brew.

Na chwilę do opuściła mnie ta bojowa postawa i zwątpiłam czy ten zakład to dobry pomysł. Szybko jednak zwątpienie zastąpiła ponownie odwaga.

- Okay- Mruknęłam i podałam mu rękę.

- Steve przetniesz? - Słodki głos Maćka oraz jego lekceważący wszystko wzrok utwierdził mnie w przekonaniu, że chłopak nie bierze tego zakładu na poważnie.

- Jesteście strasznie dziecinni, wiecie? - Zapytał podnosząc się z ziemi i wycierając ręce w szmatę.

- Dobra dobra przecinaj to a nie wyzywasz- Burknęłam nie odrywając wzroku od Maćka.

- Już- Zaśmiał się i przeciął " nasze dłonie. - A teraz do roboty.

***

- Dobra motocykl jest sprawdzony przełożenia zrobimy za chwilę. Teraz idziemy na obchód toru. - Tai wstał ze swojego składanego krzesła i klasną w dłonie.

Ostatni raz sprawdziłam śrubę i podniosłam się z ziemi chwytając za jakąś szmatę leżąca na szafce z narzędziami.

- Okay to chodźmy. - Mruknęłam pocierając twarz dłońmi.

- Przy okazji przedstawię ci parę osób i nakreślę ci kogo się lepiej unikać. - Mruknął Tai klepiąc mnie w ramię i wprowadzając z boksu.

Dopiero w teraz zorientowałam się, ile tu jest osób. W każdym z boksów było głośno i praktycznie coś się działo.

- Zobacz tam stoi Piotrek Pawlicki razem z Bartkiem i Patrykiem. - Mruknął mi do ucha Tai i wskazał palcem na miejsce przy bandzie. - Oo. Duzers jest z Rogusiem. Będziesz miała z kim pogadać, bo widzę, że dzisiaj moje towarzystwo jest ci raczej nie na rękę. - Powiedział niby wesoły Woffy.

- Przestań to po prostu stres i zakład. - Powiedziałam przytulając lekko Chłopaka i spojrzałam na Mechanika Patryka.

- Zakład? Jaki zakład? Zakład Pracy? - Mruknął zdezorientowany Woffinden patrząc z na mnie z uniesioną w górze brwią.

Strzeliłam sobie ręką w czoło i prychnęłam.

- Tak Woffy Zakład pracy siedzi mi w głowie. - Spojrzałam na niego kątem oka i pokręciłam głową na boki. - Założyłam się z Maćkiem...- Powiedziałam wracając spojrzeniem do Rogusia i mimo mojego znakomitego refleksu nie zdążyłam odskoczyć ani w żaden inny sposób zareagować na wpadającego na mnie Mężczyzny.

Uderzenie było na tyle że mocne, że chwilę obecną potem leżałam na przywróconym przez ze mnie banderoli z imieniem jakiegoś powodu zawodnika.

Ból, który rozniósł się po moich plecach na chwilę odebrał mi wdech.

Straciłam na chwilę kontakt z rzeczywistością.

Rozmazał mi się całkowicie obraz a jakiekolwiek słowa czy odgłosy dochodziły do mojego umysłu w postaci jednego wielkiego szumu.

Kiedy mroczki powoli zaczęły zanikać a głośne otoczenie znowu rozbrzmiało w moich oczach uszach spojrzałam przed siebie, gdzie jest zobaczyłam przepychających się dwóch chłopaków. W mgnieniu oka i poznałam W jednym z nich Tai.

-Woffy? Hey! - Próbowałam jakoś zwrócić uwagę chłopaka na mnie jednak ten cały czas przepychał się z jakimś facetem.

Na około nas zebrał się wielki tłum a ja bez skutecznie próbowałam się podnieść z ziemi.

- Tai spokój. Już wystarczy. Słyszysz? Starczy! - Do tego wszystkiego dołączyli Duzers i Magic którzy zaczęli odciągać chłopaków od siebie.

- Wszystko okay? - Obok mnie pojawił się nagle Chris, który pomógł mi wstać. -Amy? Co ty tu właściwie robisz?

Zbyłam jego pytanie kręcąc głową i podchodząc ostrożnie do Woffy'ego.

- Unikaj go jak ognia Amy. - Zaczął od razu nie dając mi nic powiedzieć. - Już nie ja zadbam o to żeby ten gbur się do ciebie nie zbliżył. - Splunął w bok przez co spotkał się z moim karcącym wzrokiem.

- Choć wreszcie na ten obchód. Chcę to mieć za sobą i dopasować ustawienia. - mruknęłam pod nosem i ruszyłam w kierunku band skąd patrzył na mnie Roguś.

- Okay... Wiedziałem, że z tobą zrobić w coś po cichu jest wręcz nie możliwe Ale Nie wiedziałem, że fakt, że robisz teraz za mechanika Woffindena musisz pokazać w taki sposób. Wpaść na Jasona. - Śmiech mojego przyjaciela- jakkolwiek by go nie nazwać - było słychać już z daleka.

Przewróciłam oczami i kopnęłam chłopaka w tyłek.

- No wiesz co? - Prychnął przechodząc przed wejście na tor. - Za karę nigdzie nie pójdziesz. - Stanął na środku rozłożył ręce na boki i patrzył na mnie wyzywająco.

- To poczekam na Patryka, Tai albo Magica...Albo mam lepszy od pomysł Na ich wszystkich. - Mruknęłam i udając zamyśloną spojrzałam w górę chwytają się za brodę. - Tak właściwe kto to ten Jason? - Zapytałam ustawiając się w na poprzednim miejscu Rogusia. - Nie patrz tak na mnie. Wiesz, że Polską ligą interesuje się tak samo mocno jak zeszłorocznym się śniegiem. -Spojrzałam na Niego kątem oka i wróciłam do obserwowania ludzi ustawiających się już na swoich miejscach.

- Ah... Jak możesz mi coś dla takiego mówić. - Westchnął i przystanął obok mnie. - Jason jeździ z Patrykiem w Drużynie. Dobrze jeździ Ale ponoć źle traktuje swoich mechaników i nie potrafi przegrywać. To jest bardziej niż pewne. - Spojrzał za siebie i kontynuował. - Doyle jest to w sumie to indywidualistą na torze. Gdyby Nie to że ma całkiem niezły talent to nie wiem czy ktoś chciałby go w swoim klubie. - Dodał nieco ciszej widząc zbierających się wokół żużlowców i ich teamy. - O idą plotkary. - Dodał i całkowicie odwrócił się w stronę parku maszyn. Również to uczyniłam i szturchnęłam łokciem chłopaka w bok.

- Powiem to Patrykowi. - Mruknęłam z lekkim uśmiechem co jakiś czas rzucając Chłopakowi krótkie spojrzenia.

- No co za kobieta. - Burknął i zaczął od mnie gilgotać.

- Zwariowałeś? Jesteśmy na stadionie baranie - Pisnęłam i uderzyłam chłopaka w ramię. -Tai rusz dupę z łaski swojej... chce już iść i dopasować ustawienia. Po to tu jestem nie? -Mruknęłam patrząc idącego z uśmiechem loczusia. -Startujesz w pierwszym biegu i to jeszcze przy krawężniku. Jeszcze z Gregiem, Frederickiem i Peterem. - Złapałam się za głowę uświadamiając sobie w jak bardzo gównianej sytuacji się znalazłam.

-Hey Amy... Też się cieszę, że cię widzę. O Hey Greg. - Odwrócił głowę w prawo i pomachał do kogoś. Zbladłam i również spojrzałam w tamtą stronę.

-O ja pierdolę... -Powiedziałam pod nosem. Czułam jak moja twarz przybiera ognisty czerwony kolor. Moje towarzystwo zaczęło się śmiać a stojący obok Roguś u uniemożliwił mi ostatnią deskę ratunku -Czytaj kryjówka za jego plecami - i wypchnął mnie kawałek do przodu powodując ze znalazłam się tuż przed Znanym mistrzem Gregiem Hancockiem.

-Pozwól, że ci przedstawię mojego a raczej moją nową panią mechanik. -Uśmiechnął się wesoło Tai i chwycił za ramię.

-To ta co tak ją z Chrisem wychwalaliście? -Zapytał starszy żużlowiec i wyciągnął rękę przed siebie. -Greg.

-A-my-Przedstawiłam się i uścisnęłam sobie z nim rękę.

Zabiję Ich... Obiecuję zabiję ich. Wszystkich.







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top