Umarli powracają do życia, a żywi giną
Ooo... A więc umarłam... Szczerze, spodziewałam się czegoś więcej... Widzę jedynie ciemność... Piękna, ale nudna... Mam tak spędzić wieczność?! W sumie... Może to kara za grzechy... Wszystko jedno...
- Otwórz oczy.
Kto to? Jestem pewna, że kogoś słyszałam... Gdzie jesteś? Czego ode mnie chcesz? Cisza... Może ja po prostu oszalałam po śmierci...
- Otwórz oczy.
Znowu... Naprawdę jest ze mną źle... Niby jak mam je otworzyć?! Ja nie żyję! Z tego co wiem to dusza nie ma oczu! Cisza... Zaraz mnie coś trafi! Daliby mi spokój przynajmniej po śmierci... Chciałabym się wyspać!
- Otwórz oczy.
Dobra, dość. Teraz to się wkurzyłam... Zero spokoju w tych "zaświatach".
Nie zgadniecie co się wtedy stało. Z tego całego gniewu otworzyłam oczy! I ujrzałam światło. Tak, tylko tyle na początek. Właściwie nadal nie wiem co to było za miejsce. Stałam na... nie mam pojęcia czym! A przede mną widniały dwie planety. Jedną rozpoznałam bez problemu, to była Ziemia, ale druga nie była żadną znaną w astronomii. Przypominała jedną wielką kulę piachu, no ale nie do końca... Miała jakieś dziwne wzorki. Trochę dalej ode mnie, na tym samym "podeście" stała dziewczyna w krótko przyciętych czarnych, z różowymi końcówkami, włosach, zielonej bluzce i czarnych spodniach. Wszędzie, na ubraniach i na ciele, miała znaki geass.
- Nareszcie się posłuchałaś. Oporna jesteś. Aż dziwne, że posiadasz tak niezwykłą moc - mówiła bez emocji. Szczerze, przypominała mi Lee.
- Kim ty jesteś? - to było jedyne logiczne pytanie, jakie w tej chwili przyszło mi do głowy.
- Jestem, albo raczej my jesteśmy zbiorową świadomością - chciałam się jeszcze o coś zapytać, ale była szybsza. - Chciałabym ci zaproponować pewien układ.
- Mam wejść w układ z kimś kto jest... wszystkim? - nie powiem, zaciekawiła mnie. Była swego rodzaju Bogiem?
- Ktoś powinien był cię nauczyć pokory...
- Nie ma...
- Dam ci kod - przerwała mi.
- Słucham? - zaskoczyła mnie. Co prawda to było trochę bardzo pokręcone, ale właśnie takie rzeczy lubię. Przynajmniej nigdy się nie można nudzić.
- Dostaniesz kod na rok. W tym czasie, albo zdobędziesz własny, albo zginiesz. Tym razem już na zawsze.
Nie wierzyłam własnym uszom. Miałam dostać kod zupełnie bez powodu? Nie... Jakiś musiał być. Nawet Bóg ma jakieś zachcianki.
- Co będziesz z tego miała? - zapytałam.
- Rozrywkę.
Zaśmiałam się. Ta kobieta była tak podobna do mnie. Dobrze wiem jak nudzi się ktoś z mocą królów, albo bogów, ale nie wyobrażam sobie, jak ciężko musi być samemu Bogu...
- Zgoda, ale zostawisz mi moc królów. W zamian za rok stanę się częścią ciebie - na jej twarzy pojawiła się nutka emocji. - Nie interesuje mnie nieśmiertelność. W końcu przeznaczeniem życia jest w końcu zniknąć.
- Zgoda - powiedziała, mogłabym przyrzec, że ze śmiechem, ale szybko odesłała mnie z powrotem do ciała, więc nie zdążyłam się jej przyjrzeć. Cwana jest...
~ ~ ~
Tak... Wróciłam... Zegar wybił piętnastą... Obudziłam się, dokładnie tam, gdzie pamiętałam. Trzymając Leloucha za rękę i patrząc w jego zamknięte oczy. Smacznie spał. Jak dobrze, że miałam tak silną moc. Powoli się podniosłam. Shin... Dupek... Zniszczył mi jedną z najlepszych sukienek! Musiał za to zapłacić... Podeszłam do broni, która leżała całkiem nie daleko, i ją podniosłam. Suzaku i Shaing byli zbyt zajęci sobą, by zauważyć przed chwilą zmarłą osobę, która jak gdyby nigdy nic chodzi sobie po pokoju. Pierwszy zorientował się Suzaku, który z przerażeniem patrzył, jak idę w ich kierunku. Następnie odwrócił się drugi z Japończyków, jednak zanim zdążył spojrzeć mi w oczy poprosiłam Suzaku, by je zamknął. Tak też zrobił.
- Jak to moż... - nie dokończył, bo postrzeliłam go w obie nogi.
- To za Leloucha i mnie.
Mimo bólu nie krzyknął. Cierpiał z honorem. Chociaż nie, on już go nie miał. Strzeliłam w ramię, kiedy próbował wyciągnąć broń.
- To za tych wszystkich, na których użyłeś geass.
Wykrwawiał się w agonii. Nie czułam nic. Nie byłam już nawet zła. Wiedziałam po prostu, że muszę to zrobić.
- Przyjemne uczucie, nie? Zemsta - uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy. Obrzydliwy uśmiech. Ale mój był taki sam.
- Tak - wysyczałam oddając śmiertelny strzał. - A to za moją sukienkę.
Miałam ogromną ochotę wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem, ale nadal był tam ze mną Suzaku, więc wzięłam głęboki oddech i poprawiłam strój.
- Już możesz otworzyć oczy - rozkazałam zakładając soczewki.
Chłopak zrobił dokładnie to o co go prosiłam. Przez chwilę się rozejrzał, a następnie na jego twarzy miało pojawić się obrzydzenie, ale nie chciałam tego widzieć. Nie u niego. Tego pieprzonego hipokryty.
- Tak, mam geass. To źródło nieszczęść twoich, Nunnally, Euphemii i Leloucha, a zabicie mnie nic ci nie da. Nieważne ile razy będę musiała, tyle wstanę z martwych. A teraz zrobisz dokładnie to co chcę bo inaczej zabije Euphy - po jego twarzy przebiegła nienawiść, gniew, zaskoczenie i obrzydzenie. Prowadziliśmy niesłyszalny dialog.
*Euphy nie żyje*
*Mylisz się. Ja ją mam*
W tym momencie puściłam mu nagranie, ale przerobione w taki sposób aby myślał, że księżniczka jest moim zakładnikiem. Tak, jeśli Lelouch był według niego zły, ja stanę się diabłem, byle tylko spełnić naszą przysięgę. W końcu nie miałam nic do stracenia. Teraz był już tylko wściekły. Błyskawicznie znalazł się przede mną, łapiąc mnie za kołnierz i podnosząc mnie lekko nad ziemię. Cały czas uśmiechałam się dokładnie tak, jak Shin na chwilę przed śmiercią, ale mój uśmiech był zwycięski. Nieważne jakimi środkami, byle do celu. Zresztą za rok i tak miałam umrzeć.
- Coś jej zrobiła!? GADAJ! - wykrzyczał mi w twarz.
- Nic, jeszcze nic - w tym momencie zobaczyłam jak z drugiego końca sali Lee przeładowuje pistolet. On się jednak nie zorientował. Musiała poczuć, kiedy zginęłam. Nie uwolnię się od pytań przez najbliższy tydzień... - Zostaw. To na niego nie zadziała.
W tej chwili mnie puścił i trochę się uspokoił albo raczej pogodził z własną porażką.
- Jedziesz teraz ze mną, bierzesz Leloucha, a ja ci zwrócę Euphemię - powiedziałam na odchodne.
- To niemożliwe...
- Niby dlaczego? - odwróciłam się, ale to co zobaczyłam wyraźnie mnie zaskoczyło. Suzaku stał z opuszczoną głową, wyraźnie zasmucony.
- Imperator ma Nunnally.
~ ~ ~
Witam!
Jak Wam się podobało? Mam wrażenie, że znowu zaczęłam pędzić z akcją... Przepraszam. W następnym postaram się znowu zwolnić. W tym rozdziale dałam Wam mnóstwo wskazówek do dalszych części, więc zapraszam do podzielenia się teoriami w komentarzach. ^^
Pozdrawiam
~Z.Z.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top