Przygotowania

pib... pib... pib...

Gdzie ja jestem? Co się dzieje?

- Jelena? Zrobiła to! Musisz się pospieszyć!

Lee? To ty? Co takiego zrobiłam? Dlaczego to tak boli?

- Uratuj ją!

Lelouch? Czemu cię nie widzę?

- Euphy, musisz z nią iść.

Z kim? Cholernie boli. Co się stało? Wspomnienia mi się mieszają... Czy ja... Użyłam geass? Chyba tak... To by wszystko wyjaśniało. Tylko, po co?

pib... pib... pib...


- Wybudza się! - Światło wpadające przez okna mocno mnie oślepiło.

- Jelena? - Nadal nic nie widziałam, poznałam tylko jej głos.

- Tak! Lee! Pośpiesz się! - Nigdy nie słyszałam, żeby była aż tak radosna, jak teraz.

- Co się stało? - zapytałam. Dziwne, ale ból ustał, byłam teraz tylko zmęczona.

- Użyłaś geass. Musiałam cię operować. Jak się czujesz?

- Słabo. Gdzie jestem? - Nadal nie do końca wszystko rozumiałam. Moje oczy powoli przyzwyczajały się do światła.

- W Warszawie. Boli cię coś?

- Nie. Tylko jestem zmęczona... Ile spałam?

- Dobre pięć tygodni. Zaczynałam się martwić, ale chyba się udało.

- Mam... nowe serce?

- Tak. Nie wiemy jeszcze, jak będzie współpracować z twoją mocą - do rozmowy wtrąciła się Lee, która przed chwilą weszła do pomieszczenia.

Przypomniałam sobie!

- Gdzie Euphy? - gwałtownie się podniosłam, co spowodowało atak bólu w miejscu szwów. Ciekawe dlaczego... Przecież po ponad miesiącu powinny się już zagoić.

- Leż spokojnie! Nic jej nie jest - odparła Jelena, pomagając mi się położyć bez nadwyrężania mięśni.

- Dobrze się spisałaś. Całkowicie zniwelowałaś tamten rozkaz, ale chyba będziesz potrzebować drugiej soczewki - zaśmiała się Lee, podając mi pudełko z takową.

- Co z Zero? - dodałam po chwili.

- Żadnej polityki nim nie wydobrzejesz - zarządziła pani doktor. Czyli nie jest za ciekawie...

- Niech ci będzie... Ale na jutro chcę mieć wszystkie informacje - odparłam układając się do snu.

- To ja o tym zdecyduję - rzuciła na odchodnym, a ja zasnęłam.

Nazajutrz byłam całkowicie wypoczęta. Odważyłam się nawet wstać o własnych siłach, narażając się na gniew Jeleny. Odrobinę się chwiałam, ale to przez ponad miesięczną śpiączkę. Podeszłam do lustra i się przeraziłam. Bynajmniej przez geass w obu oczach, ale przez to jak wyglądałam. Byłam wrakiem dawnej siebie. Wory pod oczami, obwisłe, kościste policzki, nawet włosy i oczy straciły swój dawny blask... Poczułam jak przepełnia mnie fala gniewu... Jaką ilością narkozy i środków przeciwbólowych ona mnie naszprycowała?! I oczywiście zabrały mi komputer, telewizor (chciałam powiedzieć pilot), a nawet telefon... Całe szczęście, że chociaż szafy nie wyniosły! Otworzyłam ją, wyjęłam wygodne ubrania i poszłam do łazienki, gdzie się umyłam, i przebrałam. Następnie udałam się do naszego pokoju narad. Droga nie była daleka. Drugim korytarzem w prawo. Cicho otworzyłam drzwi.

- Tak obudziła się - Jelena rozmawiała z kimś przez telefon. Siedziała tyłam do mnie, ale na pewno zdała sobie sprawę, że weszłam. - Wczoraj. Nie, jeszcze jest na to zbyt słaba. Tak. Żegnam - rozłączyła się. - Co ty tu robisz..? Miałaś odpoczywać... - powiedziała bezradnie, odwracając się do mnie.

- Dobrze wiesz, że nigdzie tak nie wypocznę, jak właśnie tu.

- Jasne... Wcale nie po to tu przyszłaś...

- Jak ty mnie dobrze znasz - zaśmiałam się. - Gdzie Lee?

- Dzisiaj wtorek. Konferencja - stukała w klawiaturę komputera, a ja usiadłam na kanapie.

- Brakowało mi tego miejsca... - rozmarzyłam się. - Kto dzwonił?

- Brytania. Martwią się.

- Wcale nie. Martwią się tylko o swój tyłek. A teraz opowiadaj co się działo...

Dziewczyna opowiedziała mi o tym, że wszyscy myślą, że Zero zabił Euphy, dzięki czemu zyskał jeszcze więcej zwolenników. O Czarnej rebelii. O śmierci Zero, co mną wstrząsnęło, ale tylko na chwilę, bo potem pokazała mi filmik z wczoraj, na którym niejaki Julius Kingsley niszczy ważny ośrodek UE. Odetchnęłam z ulgą. Wcale nie dlatego, że osłabił unię, ale dlatego że rozpoznałam go. To był Lelouch. Tylko jak on się tam znalazł? Musiało się wydarzyć coś niedobrego, ale teraz nie było czasu na zmartwienia. W każdym razie bardzo się ucieszyłam na jego widok. W między czasie wróciła Lee.

- Muszę tam pojechać.

- Nie ma mowy, ledwo co się wybudziłaś - jak zawsze Litwinka zachowywała spokój.

- Jeleno Kazlauskas, czy ty we mnie wątpisz?

- Nie. Jestem twoim lekarzem i przynajmniej ja powinnam się zachowywać odpowiedzialnie. Co się stanie jeśli nagle pojawią się komplikacje? Kto cię uratuje? Co zrobi Polska jeśli ty zginiesz?

- Umrze razem z tobą... - dorzuciła Lee.

- A co z geass? Czy nie jestem teraz nieśmiertelna? - kiedyś albinoska powiedziała mi, że pod jednym względem jestem podobna do dziecka. Nie dowiecie się, jak skończyła się ta rozmowa, ale tamten moment był podobny do tego.

- Nie wiadomo...

- I się nie dowiemy, jeśli będę tu siedzieć i patrzeć jak Unia przegrywa z Imperium.

- Nie chodzi ci o Unię, tylko o Leloucha, prawda? - zaskoczenie na mojej twarzy momentalnie zmieniło się w śmiech.

- Owszem - mówiłam z cwaniackim uśmiechem. - Jedna z was jedzie ze mną, druga chroni Euphy. Dogadać się, która co wybiera, a ja idę ją odwiedzić - powiedziałam wychodząc.

   ~ ~ ~

Znalazłam ją bez problemu. W całym pałacu było jedno miejsce, o którego istnieniu wiedziałyśmy tylko my trzy. Tajne drzwi na tyłach mojej garderoby prowadziły, wąskimi, krętymi schodami, do niewielkiego, ale odpowiedniego dla księżniczki pokoju.

- Hej - powiedziałam z uśmiechem wchodząc do środka.

- A-Arleta... - objęła mnie. - Jak dobrze, że nic ci nie jest...

- Też się cieszę - usiadłyśmy przy niewielkim stoliku, na prawo od wejścia. - Co powiedziały ci dziewczyny? - przeszłam od razu do rzeczy. Księżniczka spoważniała.

- Mówiły, że lepiej będzie, jak ty mi to powiesz...

- Dobrze... W takim razie po koleji... - opowiedziałam jej bardzo dokładnie o geass, o Lelouchu, o mnie, a nawet o czarnej rebelii i moim wyjeździe. - Nie mam pojęcia, jak to się stało, że Lelouch znalazł się w Europie, ale podejrzewam o to Suzaku...

- Niemożliwe. Suzaku nie mógłby...

- Właśnie mógł - przerwałam jej. - Wszyscy myślą, że nie żyjesz i to Zero cię zabił. Miał powód by się zemścić.

- ...

- Nie martw się. Jeśli to on, to na pewno go spotkam i powiem mu prawdę. Chciałabyś mu coś przekazać?

- Mogę?

- Jasne - dałam znać Lee i Jelenie, żeby tu przyszły, a w między czasie Euphy nagrała wiadomość na moim telefonie. - Słucham, co ustaliłyście? - zapytałam kiedy weszły.

- Ja jadę, Jelena zostaje - odpowiedziała Lee.

- Dobrze. Pójdziesz jeszcze do laboratorium, Jelena, pokarzesz jej co ma wziąć. A i wyślij to do Gene - dałam jej list, który napisałam jeszcze przed odwiedzinami u Euphy. - Ma to dostać o piętnastej, równo.

- O ile dobrze kojarzę, to o piętnastej ma spotkanie z prasą.

- Wiem. Jeśli będzie robił problemy to pogrozisz mu odwołaniem ślubu.

- Dobrze.

- Idźcie już.

- Co zamierzasz? - zapytała Euphemia, kiedy wyszły.

- Zamach stanu.

   ~ ~ ~

Witam!

Jak Wam się podobało? Wiem, że ten rozdział nie jest najlepszy, ale postaram się, żeby następny był odpowiedni.

Miłego dnia

~Z.Z.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top