Posłaniec z Kyoto

No dobra... Trzeba się wziąć za to sprawozdanie. A tak w ogóle to jestem Seri Sumeragi. Pochodzę z Kyoto. Właściwie to nie do końca. Przygarnęli mnie, kiedy byłam mała. Nawet nie znam mojego ojca ani prawdziwego nazwiska. Mama nigdy mi go nie powiedziała. A teraz Ona już nie żyje... Cholerne Imperium! Dlatego z całego serca popieram Zero. I chętnie przystałam na propozycję starszyzny, żeby dołączyć do Zakonu Czarnych Rycerzy. Więc teraz muszę się zabrać za sprawozdanie.

SPRAWOZDANIE

Dziś mija miesiąc od mojego wstąpienia do Zakonu Czarnych Rycerzy. Zgodnie z ustaleniami już podczas drugiego tygodnia pobytu, zostałam włączona do Rady Głównej. W tym czasie przeprowadziliśmy  jedną znaczącą akcję - ratowanie pułkownika Tohdoh, która przebiegła pomyślnie. Obserwowałam zachowanie Zero podczas tej misji. Jak zwykle wykazał się zdolnościami przywódczymi. Udało się nawet odkryć tożsamość Białego Rycerza. To Suzaku Kururugi. Jednak zaskoczyło, a wręcz przeraziło mnie co innego. Mianowicie, po tym jak Tohdoh rozciął kabinę Lancelota, Zero jakby stracił świadomość. Nic nie mówił, co mogło się skończyć tragicznie. Cały oddział był przerażony, na szczęście pułkownik  chwilowo przejął dowodzenie i wszyscy opuścili pole bitwy. Po tym wszystkim odważyłam się udać do magazynu. To co tam usłyszałam przeszło jakiekolwiek oczekiwania. Zero śmiał się szaleńczo... Nie jestem pewna, czy to odpowiednia osoba do tego wielkiego przedsięwzięcia, jakim jest walka o niepodległość Japonii.

Żegnam Seri Sumeragi

Tak... Suzaku... Dlaczego stanął po stronie Imperium? I dlaczego Zero tak zareagował, kiedy go zobaczył? Czyżby się znali? Nie, nie, to niemożliwe. To na pewno dlatego, że już kiedyś go uratował i nie spodziewał się go w takim miejscu. Tak... Taka musi być prawda. A ja? Zabolało... Przecież Suzaku był moim najlepszym przyjacielem. Pocieszył mnie po śmierci mamy... Wie o mojej nienawiści do Imperium, a mimo to brata się z tą Brytyjską księżniczką... Dlaczego? Tęsknię za nim... Chciałabym z nim porozmawiać... Spojrzeć mu w oczy... I spytać "czemu?"...

- Panienko Sumeragi? - z zamyślenia wyrwała mnie jakaś dziewczyna, której nawet nie znałam.

- Tak?

- Zero chciałby panienkę widzieć - powiedziała i wyszła.

Wkurzają mnie te tytuły, ale cóż zrobić... W końcu jestem z Kyoto. Posłusznie poszłam w kierunku jego siedziby. Zapukałam i weszłam do środka.

- Witaj. Usiądź - tak też zrobiłam. - Niedługo mija termin twojego sprawozdania.

Rozejrzałam się. Zero siedział przy biurku, ale odwrócił się w moją stronę, by mnie obserwować. Czego ja nie mogłam zrobić ze względu na maskę... Okropieństwo... Ma przewagę. Tym bardziej jeśli zauważy mój strach.

- To chyba nie twoja sprawa - mówiłam z powagą. - Coś jeszcze?

- Znasz Suzaku? - zatkało mnie. Czego on ode mnie chce?! Nie powinnam się tak zachowywać, ale teraz to sama już nie wiem co jest słuszne...

- Tak... - wydusiłam z gulą w gardle.

- Chciałabyś z nim pogadać? - no teraz to mi szczęka opadła.

Jak on, Zero, śmiertelny wróg Suzaku mógł mi coś takiego proponować?! Nie... To na pewno nie było z dobrego serca czy litości... Chciał go zwabić w pułapkę. Nie wydam go!

- Owszem, ale to niemożliwe - nauczyli mnie tego w Kyoto. Nie lubiłam używać tej umiejętności, ale nie miałam wyjścia. Byłam zimna, jak lód. - Przepraszam, ale muszę już iść - wstałam i wyszłam, zanim zdążył mnie zatrzymać

   ~ ~ ~

Witam!

Tak, jak pisałam jest, krótki, ale jest. W zamian za niedługo pojawi się kolejny. Mam nadzieję, że Wam się podoba.

Miłego dnia

~Z.Z.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top