XLVIII
Byłam w totalnym szoku, mogłam tylko tępo patrzeć na plecy mojego klubowego towarzysza.
Fotoreporterzy zrobili kilka zdjęć, po czym Brzeziński, po długim milczeniu i wpatrywaniu się oczy Wiktora, pociągnął jego rękę stanowczo w dół, zbliżając ich twarze do siebie. Wtedy zauważyłam, że Olek wcale nie ścisnął dłoni Wiktora, tylko złapał go za nadgarstek.
— Nie wierzę ci.
Nawet dziennikarze nie wydusili z siebie ani jednego słowa. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał w bardzo niekorzystnym momencie. Znów wyprzedziłam wydarzenia i założyłam błędny scenariusz.
— Zróbmy to dla dobra Anastazji. Chyba nie chcesz, by była rozdarta między dwoma klubami — powiedział Wiktor, z zaciętym wyrazem twarzy.
Wszyscy oprócz tej dwójki przenieśli na mnie swoje spojrzenia, na szczęście na krótko.
— Nie będziesz mi mówił, co mam robić.
— Może ja nie, ale ona?
Właśnie tego chcę! To tak, jakby ktoś próbował rozerwać moje serce na pół. Chcę jazdy konnej i ich dwóch za przyjaciół.
Ale Brzeziński pragnie tylko jazdy konnej.
— Nikt.
Poczułam jakby ktoś ukłuł mnie szpilką. Zacisnęłam pięści na kolanach, ale starałam się, żeby moja twarz pozostała nieruchoma. Mimo że w środku mnie rozpętała się burza śnieżna, która boleśnie przekonała mnie o mojej naiwności. Myślałam, że chociaż trochę będzie liczył się z moimi uczuciami.
— Nie sądziłem, że w ciągu kilku lat człowiek może się aż tak zmienić — powiedział Wiktor zniechęconym głosem. — Co się z tobą stało?
— To nie powinno cię interesować.
— Rozumiem. Naprawdę nie chcę mieć w tobie wroga. Przemyśl to.
— Dobra, koniec przedstawienia, do widzenia! — trener Mirek wstał, jednocześnie dając sygnał o zakończeniu wywiadu.
****
— Aleksander! Dlaczego to zrobiłeś?
Chłopak tylko posłał mi zimne spojrzenie. Dogoniłam go w holu. Nie wiem, co chciałam tym udowodnić, ale nie mogłam zostawić tego bez odzewu.
— On się naprawdę starał. Coś by ci się stało, gdybyś podał mu rękę? Korona by ci spadła z głowy?
— Nie możesz zrozumieć, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego?
— Przecież on pierwszy wyciągnął do ciebie dłoń! Myślałam, że jesteś inny.
— Nie rozmieszaj mnie, mała.
— Nie mów tak do mnie! — jego ignorancja rozbudziła we mnie gniew. — Zawiodłam się na tobie. Jeśli chcesz rozmowy w kuluarach...
— Nie chcę z nim rozmawiać. Ani teraz, ani jutro, ani nigdy. Czemu ty masz takie problemy z przyswajaniem wiadomości?
— Bo jest tak, jak mówił Wiktor...
— Kobieta powinna się szanować i mieć klasę. Gdybyś zapomniała, ty też nią jesteś. Z każdą chwilą upewniam się, że zrozumienie tego musi być dla was bardzo trudne.
Aż zabrakło mi słów, kiedy usłyszałam ten komentarz. Czyżby prawdziwa natura Olka dała o sobie znać?
— Jesteś pieprzonym dupkiem! Zamiast trenować, pewnie wolisz zabawiać się z kim popadnie. Cieszę się, że przejrzałam na oczy.
— Gdybym chciał cię bzyknąć, to już dawno bym to zrobił.
Nie wiem dlaczego, ale zabolały mnie jego słowa. Nawet już zapomniałam, jaki był kiedy się poznaliśmy. Teraz wszystko wróciło ze zdwojoną siłą, prawie ścięło mnie to z nóg.
— To nic nie zmienia.
— Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo się mylisz.
— Bo co? Bo masz wszystko i każda na ciebie leci, a ty możesz je wykorzystywać jak ci się podoba?
— Zazdrościsz im?— warknął. —Zupełnie nie rozumiem, dlaczego mu wierzysz.
— Bo jest moim przyjacielem. Bo mu ufam. Bo jest godzien mojej opinii.
— W takim razie jestem zaszczycony twoją opinią na mój temat, dziękuję za nią bardzo - powiedział, rozkładając ręce.
Zapadło milczenie, w którym chciałam uspokoić się i ochłonąć. Chwyciłam brzeg polówki i zaczęłam bawić się materiałem, próbując odgonić negatywne emocje.
Jednak Olek odwrócił się do mnie i zaczął:
— Najbardziej mi przeszkadza, jak ktoś próbuje sterować moim życiem. Skoro nie potrafisz zająć się swoim, po cholerę wtrącasz się w moje?
— Bo widzę, że sobie nie radzisz!
— Z twoim podejściem do sprawy, lepiej by było, gdybyś odpierdoliła się ode mnie.
— Dla mnie to nawet lepiej.
Chciałam wyjść i trzasnąć drzwiami, dając jasno do zrozumienia, że rozmowa dobiegła końca. Jednak nerwy wzięły górę i nie mogłam powstrzymać się przed wypowiedzeniem ostatnich słów, które musiały, po prostu musiały uderzyć w czuły punkt szarookiego.
— Jeśli uważasz, że twoja matka jest z ciebie dumna, to się grubo mylisz. Dobrze, że już nie musi patrzeć na swojego aroganckiego syna.
Szarooki wykonał ruch ręką, który przyszpilił mnie do ściany. Uderzyłam o nią plecami i spojrzałam załzawionymi oczami na Brzezińskiego. Jego prawa dłoń wylądowała z głuchym odgłosem tuż obok mojej twarzy, a impet tego ruchu poruszył poje włosy. Wystraszyłam się i skuliłam w sobie, czując miażdżące spojrzenie na sobie.
Nigdy nie wiedziałam go w takim gniewie. Jego stalowe tęczówki były jak ostrza noży, które tylko czekają ja odpowiedni moment do zadania rany. Miał zmieniony wzrok, jakby całą siłą woli powstrzymał się od reakcji.
Wystraszyłam się Olka w takim stanie, aż to tego stopnia, że nie mogłam zaczerpnąć oddechu.
Kiedy myślałam, że za chwilę się uduszę, Brzeziński odepchnął się od ściany. Ten moment był dla mnie wybawieniem, niesamowitą ulgą. Poczułam się jak rozbitek, który ujrzał łódkę płynącą w jego stronę. Co prawda ciągle mordował mnie spojrzeniem, a jego aura była tak przytłaczająca, że nie byłam w stanie się poruszyć, ale przynajmniej mogłam oddychać.
Po chwili zwyczajnie wyszedł, a ja poczułam się tak, jakbym zaszła z najstraszniejszego rollercoastera na świecie. Mimo tego, nie żałowałam tych słów, nawet jeśli oznacza to, że będę miała duże problemy podczas treningów z Brzezińskim. Wreszcie wyrzuciłam mu wszystko, co tylko mogłam. Byłam głupia, wierząc w magiczną przemianę Aleksandra. Człowiek nie zmienia się z dnia na dzień, ot tak.
— Anastazja? Słyszałem część waszej rozmowy, wszystko dobrze? — podszedł do mnie Wiktor, kiedy Olek opuścił pomieszczenie.
Pokiwałam głową, ciągle czując wściekły wzrok szarookiego na sobie. Chłopak przeklął cicho i przyłożył czoło do ściany.
— To moja wina, mogłem to załatwić w inny sposób.
— Nie obwiniaj się. Sama z nim rozmawiałam, on wcale nie chciał porozumienia.
— Bałem się o ciebie... — wyszeptał.
— Przestań. Nic się nie stało. Wreszcie zrozumiałam, jakiego człowieka mam w klubie.
— Ja tylko się martwię.
— Wiem. Chodźmy już, muszę ochłonąć.
-----------------------------
Witam wszystkich! Jak pierwszy tydzień szkoły? Jesteście zadowoleni, czy raczej zniechęceni?
Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy? Jeśli uważaliście, że w poprzednim rozdziale Olek postąpił dobrze, to jak uważacie tym razem? Wciąż dobrze? Czy jednak trochę przegina? A Anastazja?
Czekam na komentarze, miłego wieczoru!
I zaproszę Was do opowieści TrojaTrojanka u której trwa maraton "Słoneczka", czyli "In the light of the rising sun" <3
<3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top