XCIII

Janek bardzo szybko wygonił mnie do swojego pokoju, sam zostając z Olkiem. Pewnie okropnie na niego nakrzyczał, robił wyrzuty i co tylko mogło mu przyjść do głowy w takiej chwili. 

Ta noc nie była spokojna. Kładąc się do łóżka, wciąż czułam zapach perfum Olka na swoim ciele. Zasnęłam rozpalona pocałunkami i jednocześnie zawstydzona swoim zachowaniem. Mimo buzujących we mnie emocji, sen przyszedł dość szybko przez wypity wcześniej alkohol.

Śnił mi się Olek.

Jego ogniste spojrzenie, gorące pocałunki i elektryzujący dotyk zapamiętam na całe życie. Oddałabym wszystko, by tylko Janek nam nie przerwał, byśmy mogli kontynuować naszą... rozmowę. Nie miałam pojęcia jakby się to skończyło, ale na tamten moment pragnęłam ciągu dalszego. Szczególnie jak wspominałam o jego drżącym ciele, robiło mi się gorąco. Nie spodziewałam się, że Olek może tak reagować na taki gest.

Śniło mi się bardzo dużo rzeczy. Nie wszystkie dokładnie pamiętałam, ale za to wszystkie były z Brzezińskim w roli głównej. 

Obudziłam się nie wiedząc, co było prawdą, a co tylko senną fantazją. Rozmarzyłam się znowu o wspaniałych ustach Olka, ale nagle poczułam potrzebę pójścia do toalety. Niechętnie wyszłam z pokoju i skierowałam kroki w stronę toalety. Na korytarzu minęłam się z trenerem Fabianem, który spojrzał na mnie zaskoczony, kiedy się z nim przywitałam. Powiodłam za nim wzrokiem, nie patrząc do której toalety wchodzę, nie rozumiejąc, co było powodem jego zdziwienia.

Jednak kiedy podeszłam do umywalki by umyć ręce i spojrzałam w lustro, zarówno zrozumiałam reakcję pana Fabiana, jak i miałam dowód, że wczorajszy wieczór był prawdą. Na swojej szyi, po prawej stronie, zobaczyłam niedużą, ale fioletową malinkę.

Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Musiałam szybko to zakryć, żeby mama nie urwała mi głowy, kiedy wrócę do domu. Wspominając zachowanie Janka, przed nim muszę ukrywać nie tylko siniaka, ale też samą siebie, bo czułam, że czeka mnie ostra reprymenda.

W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że w łazience nie jestem sama. Odwróciłam się szybko do drzwi i żołądek wywinął mi fikołka, kiedy dostrzegłam srebrne oczy, którym wczoraj mogłam się bardzo dokładnie przyjrzeć. Na samo wspomnienie tej sytuacji zaczęłam się rumienić.

– Dzień dobry – powiedział, ale wzrok miał nieobecny.

Patrzył na mnie dłuższą chwilę, a przy tym nie wydawał się na zbytnio przejętego. Kiedy posłał mi lekki uśmiech, poczułam ogarniający mnie stres.

Oszaleję.

– Cześć – odpowiedziałam zachryple, przypominając sobie o pamiątce wczorajszej rozmowy i szybko odkręciłam kran.

Ochlapałam twarz wodą, wycierając krople wody rękawem koszulki. Przymknęłam oczy, pragnąc odwlec moment konfrontacji z Olkiem, ale czułam, że na mnie patrzy.

– Wybacz, ale nie mogę o nas rozmawiać w toalecie – powiedział i westchnął. – Oprócz tego chciałbym najpierw poruszyć jeden, bardzo ważny temat.

– W jakim sensie ważny? 

– Chodzi o Ciebie, Nastia – powaga jego tonu wbiła mnie w ziemię. – Spotkajmy się za godzinę przed stajnią, dobrze? Wszystko Ci wyjaśnię.

****

W umówionym miejscu byłam sporo przed czasem.

Kręciłam się bez celu po korytarzu, rozmyślając o tym co zaraz nastąpi, potem o wczorajszym wieczorze. Na przemian się stresowałam i myślami wędrowałam do tego wspaniałego uczucia bliskości między mną a Olkiem. 

Spacerowałam bez celu, zatracona we własnych myślach, kiedy nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, a mnie przeszedł dreszcz.

– Anastazja, skoro tu jesteś to możesz podejść do mnie? Musimy szybko załatwić pewną sprawę, prawdziwa okazja – oczy dyrektora aż skrzyły z podekscytowania.

Jednocześnie zawiedziona obecnością mężczyzny i zaskoczona tak niecodzienną reakcją, pokiwałam głową i poszłam za panem Brzezińskim w stronę biura. Nawet nie przyszło mi do głowy o co może chodzić. Ostatnio może trochę zaniedbywałam swoje obowiązki tutaj, ale pod względem sportowym szło mi coraz lepiej. 

Nie powinien patrzeć na mój cały staż jeździecki tylko przez pryzmat tych kilku dni – pomyślałam, starając się zachować pozytywne myślenie.

Wytarłam mokre od zdenerwowania dłonie w spodnie i przekroczyłam próg gabinetu dyrektora.

W porównaniu z resztą stajni, pokój był malutki, zawalony segregatorami, papierami i zdjęciami z różnych zawodów. W tamtej chwili poczułam się osaczona, mimo że w środku znajdowaliśmy się tylko we dwoje. Nie mogłam brać tego uczucia za dobry omen, ale starałam się nie pokazywać jak bardzo nie chciałam tam być.

Tym bardziej że za kilkanaście minut byłam umówiona z Olkiem, nie chciałam żeby pomyślał, że go wystawiłam. Zależało mi na tej rozmowie bardziej niż na sprawie dyrektora do mnie.

Poruszyłam się niecierpliwie, kiedy Brzeziński się odezwał:

– Nie spodziewałem się, że decyzja zapadnie tak szybko, ale widzieli cię na treningu i są zachwyceni. Takiej korzystnej oferty dawno nie mieliśmy w tym ośrodku.

Powoli zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o czym mowa. Mężczyzna był jednak tak przejęty swoimi słowami, że nie raczył na mnie spojrzeć, tylko przeszukiwał białą teczkę.

– Na początku byłem sceptyczny co do ciebie, będę szczery. Twoja jazda była mocno przeciętna, nie wnosiła tego czego potrzebowaliśmy. Gdyby nie roczna opłata przekazana z góry już dawno by cię tu nie było, ale jednak! Jednak się nie pomylili co do ciebie, zaczęłaś wreszcie na siebie pracować.

Otworzyłam szeroko oczy, starając się połączyć fakty, ale nijak nie mogłam zrozumieć o co chodzi i dlaczego tam siedzę. Fakt, że dyrektor chciał mnie wyrzucić nie zdziwił mnie tak mocno, jak fakt pieniędzy.

Jaka roczna opłata? Ktoś zapłacił żebym mogła tu jeździć? Mimo tego jak wszyscy mi mówili jak wielki mam talent? I jak, do cholery, zaczęłam niby na siebie pracować?

Poczułam jak zaskoczenie zastępuje irytacja, która rosła z każdą chwilą. Dyrektor wydawał się zupełnie nie zdawać sprawy, że nie wiem o czym mówi, co tylko dolewało oliwy do ognia. Wreszcie zdecydowałam się odezwać i zapytać o co chodzi.

Dyrektor spoważniał na ułamek sekundy, ale zaraz wydawał mi się rozbawiony.

– Nic nie wiesz. Mój kochany syn jednak Ci o niczym nie powiedział – powiedział lekceważąco, a ja zamarłam.

Odwrócił się do mnie przodem i patrzył chwilę, czerpiąc satysfakcję z zaistniałej sytuacji.

Poczułam ukłucie w klatce piersiowej, na samą wzmiankę o Olku. Oczywiście musiał być w to zamieszany, jeszcze w takim momencie...

– Twój pobyt tutaj został opłacony, każdy Twój trening, każda noc, każde zawody. Zarówno ty, jak i banda nieudaczników z którą tutaj przyjechałaś, jednak tylko za ciebie płacili do samego końca. Oni nie spełniali moich oczekiwań finansowych. 

Banda nieudaczników, czyli grupka osób z którymi zaczynałam przygodę w tym miejscu, moi przyjaciele ze stajni...

Moje gorzkie rozmyślania przerwał trzask otwieranych drzwi. Poczułam powiew powietrza na mojej skórze i zobaczyłam zdyszanego Aleksa, stojącego w progu. Ze strachem spojrzał na mnie, potem na ojca.

– Dzisiaj jednak nadszedł dzień, w którym spłaciłaś dług. Nie sądziłem, że Oluś nic nie powiedział, wydawał się dość przejęty całą sprawą – mężczyzna spojrzał na chłopaka lekceważąco.

– Zamknij się – warknął do ojca, zamykając drzwi.

– Miałeś tylko jedno zadanie, nawet rozmowę potrafisz spieprzyć. Myślałeś, że kupcy będą się wiecznie zastanawiać? 

– Czyli teraz co, nie jestem już potrzebna? Sprzedaliście mnie? – wtrąciłam się, czując jak złość przejmuje nade mną kontrolę.

– Nie , nie – zaśmiał się i pokręcił głową, jakbym opowiedziała najlepszy żart na świecie. – Nie ciebie, tylko twojego konia, Dragon dzisiaj rano pojechał do nowego domu.

– To nie miało tak wyglądać – rzucił Olek wściekle. – Dlaczego to robisz?

Dyrektor wstał, patrząc na niego pogardliwie, w ręku trzymał cienki plik kartek. Widziałam kątem oka, jak Olek poruszył się niespokojnie, zaciskając zęby. 

Mężczyzna zignorował syna, podając mi papiery, a ja wiedziałam już, że to podpisana umowa kupna sprzedaży Dragona. W tym momencie szybko wyciągnął rękę i ujął w nią twarz Olka, który zacisnął powieki i odchylił głowę, chcąc uniknąć dotyku.

Jego ojciec tylko poklepał go dwa razy po policzku, mówiąc do mnie:

– Szkoda, że nie zdążyliście się pożegnać.







---------------------------------

Dobry wieczór, nawet nie zamierzam prosić o wybaczenie, bardzo długo mnie tu nie było. Jako że lubię robić takie niespodzianki, macie mały prezent w postaci kolejnego rozdziału.

Nie obiecuję co będzie potem, nie wiem czy dam radę napisać coś do końca roku, ale nie chciałabym żeby kolejne rozdziały pojawiały się co roku w Wigilię. Proszę o wyrozumiałość :"))

Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze i nie tęskniliście za bardzo

Bo ja tęskniłam <3 

Wesołych Świąt!







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top