LXXIX
Dni mijały w monotonnym ciągu wydarzeń, które ograniczały się do podstawowych czynności fizjologicznych, chodzenia do szkoły i uczestniczenia w treningach. Nie odczuwałam dużej frustracji, przynajmniej na razie, bo od marca regularne starty w zawodach miały wprowadzić mnie w rytm i przy okazji nauczyć mnie i Dragona paru istotnych rzeczy.
Miałam jeszcze przed sobą te całe zawody przyjaźni, chociaż wcale nie byłam chętna do wzięcia w nich udziału, ale z drugiej strony nie miałam nic do stracenia. Nie chcę przegrać z własnym lenistwem.
Czas mijał mi bardzo szybko, zdążyłam już zapomnieć o wszystkich niemiłych incydentach z zeszłego roku, szczególnie, że ociepleniu uległa moja relacja z Brzezińskim.
Jazda konna dała mi naprawdę dużo.
Mając wystarczająco dużo motywacji, siły i ambicji mogłam działać, chociaż nie odbywało się to bez problemów. Musiałam zawalczyć o swoją pasję i udowodnić sobie i wszystkim wrogom, że mogę wspiąć się na wyżyny. Ta przygoda zaczęła się dawno temu w Polsce, a po jakimś czasie akcja trwała na innym kontynencie. Mój wujek uczył mnie i wspierał, a przez ten rok zdążyłam zmienić swój charakter, chociaż nie mogłam ustrzec się błędów, to niczego nie żałuję.
Nawet jeśli będę miała jeździć konno rekreacyjnie do końca życia, to wiem, że to nie był i nie będzie stracony czas.
Dzięki temu poznałam wielu wspaniałych ludzi, bardzo kochanych i wiernych, a najważniejsze jest to, że mamy tę samą pasję.
— Jak przygotowania do turnieju? — z zamyślenia wyrwał mnie głos Olka.
— Wciąż trwają. Muszę się skupić i dać z siebie wszystko, dla Dragona — odparłam, zdejmując sierść z zielonego czapraka.
— Przede wszystkim dla siebie. Pasja sama w sobie jest piękna, ale potrafi też być toksyczna, pamiętaj.
— Nie miałam tego na myśli, panie profesorze.
Na chwilę zapadła cisza, którą bardzo chciałam przerwać, ale totalna pustka w głowie utrudniła mi to zadanie. Zostałam sama z Brzezińskim, a mój mózg poszedł na spacer dookoła maneżu.
W sumie przyzwyczaiłam się już do wychodzenia na idiotkę, więc ten jeden raz więcej już nie robił mi dużej różnicy, ale byłam mile zaskoczona, gdy szarooki się odezwał.
— Mam propozycję. Po twoim turnieju, w jakiś ładny weekend zabiorę cię w jedno miejsce, co ty na to?
Moje serce zabiło dwa razy mocniej, ale szybko przywołałam się do porządku.
— Niespodzianka? Bardzo chętnie — odparłam, uśmiechając się lekko, a w międzyczasie analizując jak głupio mogło to zabrzmieć.
— Cieszę się, do zobaczenia.
****
Omiotłam spojrzeniem tor, przypominając sobie trasę.
Zawodników było bardzo dużo, wszędzie kręcili się ludzie z różnych klubów, to prowadząc konie, to rozmawiając, to po prostu stojąc i mierząc zimnym spojrzeniem wszystkich przechodzących obok. Nie czułam szczególnej specyfiki turnieju przyjaźni, raczej czułam się obserwowana jak jakieś łowne zwierzę.
— Wystarczy, że pierwszy nawrót pojedziesz na czysto, a później już pójdzie z górki, dasz sobie radę — przypomniałam sobie słowa trenera, na chwilę przed moim startem.
Teraz było już za późno na zmianę decyzji, więc skupiłam się na pierwszej przeszkodzie. Dragon raźno poszedł do przodu, jak zwykle, kiedy miał takie zadanie do wykonania. Odcięłam się od fotografów i ludzi obserwujących moje poczynania. Liczyło się tylko to, co jest w tej chwili.
Pierwszą przeszkodę pokonaliśmy wręcz perfekcyjnie, potem musiałam przytrzymywać Dragona, bo atakował kolejne płotki jakby mu się gdzieś spieszyło. Po krótkiej chwili udało mi się z nim porozumieć i spokojnym, ale energicznym tempem zbliżaliśmy się do końca naszego przejazdu. To w Dragonie lubię najbardziej, że nie muszę z nim walczyć i zawsze dochodzimy do bezpiecznego porozumienia.
Miałam czas na uporządkowanie w obszernie pokonanym zakręcie. Kilka sekund odpoczynku i znowu w pełni skupieni wzbiliśmy się w powietrze.
Potrójną kombinację przejechałam aktywnie, bo ustawienie przeszkód wymagało większego nakładu pracy. Z moich obserwacji wynikało, że dotychczas żaden drąg nie spadł, więc ciągle mam czyste konto. Może jednak nie pójdzie dobrze?
Ta myśl zaburzyła moją harmonię i odskok przy ostatniej ażurowej stacjonacie wyszedł za blisko. Dragon wykonał skok, a do moich uszu dobiegło charakterystyczne puknięcie. Zagryzłam lekko wargę, odwracając głowę, ale szczęście zrobiło swoje. Drąg był na swoim miejscu, a ja odetchnęłam z ulgą.
Zjechałam z parkuru z delikatnym uśmiechem na twarzy, zaraz przy wałachu znalazł się Fabian. Był w dobrym nastroju, więc mogłam być spokojna.
— Wytraciłaś tempo przed tą ostatnią stacjonatą, ale popracujemy nad tym w domu. Jeśli w drugim nawrocie nie będziesz aktywnie jechać przy takich sytuacjach, szczęście może już nie wystarczyć.
— Tak jest, trenerze. Wszystko jasne.
Prowadząc Dragona czułam na sobie ciężkie spojrzenia wszystkich innych zawodników, jakby mieli mi za złe, że przejechaliśmy na czysto. Niby zawody przyjaźni, ale niechęć w stosunku do nas była wręcz namacalna.
Zacisnęłam zęby i ruszyłam dumnie przed siebie, nie zwracając już większej uwagi na innych zawodników.
****
Wróciliśmy do ośrodka w dobrym nastroju, szczególnie, że to było moje pierwsze zwycięstwo od bardzo dawna. Miałam wrażenie, że to będzie dobry początek sezonu. Muszę zaczynać od drobnych sukcesów, innej drogi nie widzę.
Drugi nawrót również poszedł mi świetnie. Sytuacja z wcześniejszego etapu się nie powtórzyła, gdyż starałam się kontrolować sytuację na bieżąco, a w razie potrzeby korygować. Wyszło na to, że jesteśmy najlepszą parą spośród wszystkich startujących, ale nie czułam się z tego powodu wyróżniona. Spełniłam swój jeździecki obowiązek i z satysfakcją mogłam pójść spać, a niewielka statuetka będzie stała na półce w moim pokoju, przypominając o naszym małym sukcesie.
—Te całe zawody przyjaźni to jedna wielka bujda. Miałam wrażenie, że wszyscy chcieli mi rozgryźć tchawicę— mruknęłam.
- W tym wieku, a tym bardziej w tym sporcie, twoją najlepszą przyjaciółką jesteś ty sama. Rywalizacja przejmuję czasem kontrolę nad zdrowym rozsądkiem, a przecież to nie były mistrzostwa świata - odparł mój trener, uśmiechając się lekko, jakby spodziewał się mojej refleksji.
— Szczególnie jeśli odnosi się sukcesy - dodał Janek, mrugając do mnie. — Gratulacje.
—Te wszystkie treningi jednak nie poszły na marne — zaśmiałam się, chcąc ukryć zakłopotanie.
Sama byłam zdziwiona, kiedy pokonałam ostatnią przeszkodę w eliminacjach i dotarło do mnie, że przejazd na czysto mógł przybliżyć mnie do zwycięstwa. Jak wkrótce się okazało przejechaliśmy wszystko znakomicie, chociaż nie ukrywam, że nie obyło się bez problemów.
Zwycięstwo w dużej mierze zawdzięczam szczęściu, ale też umiejętnościom Dragona. Sama nie widziałam w tym swoich szczególnych zasług, więc śmiało mogłabym powiedzieć, że pierwsze miejsce zajął Dragon.
— Następne zawody odbędą się za dwa tygodnie, oczywiście was zgłosiłem. Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów.
—Tak w zasadzie to... — chciałam zaprzeczyć, ale nagle przypomniała mi się rozmowa z Brzezińskim i naszym spotkaniu. — To...
- Pomyśl, co jest dla Ciebie ważniejsze - odparł Fabian, ze srogą miną - Klub, czy jakieś pierdoły?
Ugryzłam się w język. Powstrzymałam się przed odpowiedzią, ale wiedziałam, że Olek nie będzie nigdy dla mnie pierdołą. Mimo szczerych chęci, musiałam dokonać decyzji, która była oczywista. Przełykając gorzki smak zawodu, wzięłam głęboki oddech i odpowiedziałam:
— Nie mam żadnych planów, wchodzę w to.
— I to mi się podoba. Nastia, nie możesz sobie teraz pozwolić na przepierdywanie okazji do zdobycia doświadczenia. Chyba chcesz być kimś w tym sporcie.
— Chcę... — odparłam cicho, wybijając wzrok w swoje buty.
— To musisz wziąć się w garść. Niedzielny rosołek nie zawsze będzie na ciebie czekał. Przyzwyczajaj się.
— Dobrze, trenerze.
— A teraz śmigaj do Dragona, musi rozruszać mięśnie.
Bez odpowiedzi i niemal automatycznie skierowałam kroki do boksu rudzielca. Było mi przykro, ale nie chciałam wchodzić w konflikt z trenerem i stawiać na szali moją przyszłość tutaj. Gdybym mogła, połączyłabym zawody i spotkanie z Olkiem, ale niestety podjęłam już decyzję.
Sprawnie założyłam kantar Dragonowi, wcześniej decydując się na krótki spacer po lesie.
Wyprowadziłam konia z bosku, a wałach podniósł uszy, jakby ekscytował się wycieczką. Lubiłam nasze wspólne spacery i odnosiłam wrażenie, że Rudy też.
Przy ujeżdżalni mijałam się z Brzezińskim, który kończył trening na Karafce, ale nie miałam jeszcze odwagi zakomunikować zmianę planów. Tylko się uśmiechnęłam, a w duchu postanowiłam, że zrobię to jeszcze dzisiaj.
Dragon z dziecięcą ciekawością spoglądał wokoło, jakby chciał przyjrzeć się wszystkiemu, co tylko było w zasięgu jego wzroku.
Wciągnęłam powietrze do płuc i z przyjemnością stwierdziłam, że wkrótce nadejdzie ciepła wiosna. A z nią nowe nadzieje i przygody, a nuż coś jeszcze się trafi? Może nie będzie tak źle, jak sobie to wyobrażałam po słowach pana Fabiana.
A nawet jeśli by było, to damy sobie z tym radę.
---------------------------
Dobry wieczór! Ktoś tu jeszcze jest?
Przysięgam, że teraz będę się starać wstawiać rozdziały regularnie, wezmę się w garść. Trzymajcie kciuki, he he.
Co sądzicie o decyzji Any? Dobrze, że wybrała karierę zamiast... no, właśnie, zamiast kogo? Czekam na lawinę komentarzy!
Miłego poniedziałku!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top