LV


Chciałabym móc zapytać go o różne rzeczy. Chciałabym wiedzieć, jak mu minął wczorajszy dzień, albo co ma do zrobienia przy granatowym oplu pana Radka. Może mogłabym mu pomóc? Albo chociaż widać się w krótką rozmowę? Chociażby podać ten pierdolony klucz, czy chusteczkę, wszystko, żeby tylko móc spojrzeć mu w oczy, chociażby na sekundę.

Brakuje w nim tej dawnej iskry, którą rozbudzał we mnie emocje. Najczęściej te emocje były negatywne, ale tęsknię za tym. To tak, jakbyś zrezygnował z oddychania, ze spania czy z jedzenia. Ktoś zabrał mi mojego towarzysza, irytującego, chamskiego, ale ciągle towarzysza. Ciągle mojego.

Teraz już byłego

 Spojrzałam na jego twarz, na której siniak był już ledwie widoczny, a rana na wardze zasklepiła się na dobre, zostawiając po sobie tylko krwistą smugę i wspomnienie tamtego wydarzenia.

— Zdajesz sobie sprawę, jakie są tego konsekwencje?

—Tak, wiem, proszę pana.

Podjęłam próbę rozmowy z szarookim i wyjaśnienia moich uczuć. Zabrałam się do tego, kiedy formował koreczki na grzywie swojego konia. Na początku wydawał się zaskoczony, ale z każdą kolejną chwilą wsłuchiwał się w moje słowa, z których wynikało, że ufam Wiktorowi i chcę dać mu szansę. 

— I uważasz, że się zmienił?

— Dokładnie. Nie możesz w to uwierzyć, co?

— Nawet nigdy nie próbowałem.

Po tym zapadła cisza. Olek w dalszym ciągu zajmował się swoim pupilem. 

Czułam zmianę w zachowaniu chłopaka, przestał obrażać Wiktora i wytykać mi błędy. Wycofał się z mojego życia, stąpając bezszelestnie, zostawiając mi wolną drogę.

— Czemu mnie nie powstrzymasz?

Chłopak oderwał wzrok od zaplatanej grzywy Decanter'a i przeniósł go na mnie. Analizował moją twarz w krótkim milczeniu. Jego srebrne oczy zatrzymały się najpierw na moich ustach, a potem spojrzał mi w oczy i wreszcie powiedział:

— Bo nie mam nic do gadania. Jeśli uważasz, że on na to zasługuje, to nie będę stawał wam na drodze.

Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Po tej ostatniej sytuacji Brzeziński powinien do niego pałać nienawiścią sięgającą zenitu. No, bo hej, został pobity, chyba nikt od tak nie zmienia podejścia w takiej sytuacji. Przecież Olek nie wygląda na kogoś kto się poddaje.

Chociaż relacja z Wiktorem to jeszcze nic oficjalnego, to Olek znów zaskoczył mnie, swoją umiejętnością czytania ludzi.

— Wyglądasz przy nim na szczęśliwą.

— Tak się czuję.

Pokiwał w milczeniu głową i uśmiechnął się kącikiem ust, wracając do formowania koreczków na czarnej grzywie wałacha. 

Byłam w szoku. Aleksander Brzeziński odpuścił w wojnie między nim, a Wiktorem. To on podpisał kapitulację. Zniewalające, że do tego zmusić go musiały rękoczyny.

— Idź już. Spóźnisz się.

— Naprawdę mogę?

— To twoje życie, czy moje? Ty sobie go ułożysz jak tylko będziesz chciała, więc weź za nie odpowiedzialność do cholery jasnej. Wiecznie żyć nie będę.

— Mówisz serio?

Nie spojrzał na mnie, tylko uśmiechnął się delikatnie. Jego palce ciągle próbowały zrobić kolejny koreczek na grzywie Decanter'a, ale co chwila coś szło nie po jego myśli.

— Dziękuję! — gdyby nie dzieliła nas ściana boksu, rzuciłabym się na jego szyję.

 Wybiegłam ze stajni cała w skowronkach, nie myśląc wiele o słowach Brzezińskiego. Powściągliwość i nieufność dominowała w jego reakcjach, chociaż zupełnie bezpodstawnie. Moje myśli skupione były tylko na Wiktorze, więc nie rozmyślałam wiele o zaistniałej sytuacji.

Wreszcie dotarło do Brzezińskiego, że każdy zasługuje na wolność i szczerą relację. Chociaż na początku było mi go trochę szkoda, teraz dopiero widzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Musiał dostać po twarzy, żeby coś zrozumieć. Nigdy nie wątpiłam w umiejętności dydaktyczne Wiktora, ale tym razem przeszedł samego siebie.

****

Wiktor unikał tematu Olka jak ognia, nie chcąc mi powiedzieć, co się stało kilka dni temu. Rozmawialiśmy dużo, ale kiedy tylko próbowałam dowiedzieć się czegoś więcej, zmieniał temat, jakby nigdy nic. Był nieustępliwy, więc odpuściłam.

Nie chciałam się zbytnio angażować w tę relację, lecz nie mogłam odmówić Wiktorowi, kiedy zaprosił mnie na zakończenie sezonu. Zgodziła się bez wahania, nawet nie myśląc o reakcji moich rodziców.

— A ten wspaniały półbóg, który cię tak denerwował w ostatnim czasie? — zapytała mnie Julia, kiedy siedziałyśmy w kawiarence przy filiżance gorącej malinowej herbaty.

— Co z nim?

— Byłam przekonana, że pójdziesz z...

— Rozumiem, ale wolę Wiktora.

Moja przyjaciółka uniosła brwi w zdziwieniu i upiła łyk napoju.

Pod sufitem wisiały niewielkie lampki, których żółte światło nadawało szczególnej atmosfery temu skromnemu miejscu. Ciemne meble, drewniana podłoga i ceglane ściany idealnie komponowały się w jedność. Uwielbiałam przesiadywać w tej kawiarni, nie tylko ze względu na wystrój, ale też pyszną szarlotkę i kawę z pomarańczą. Byłam tam stałą klientką, znałam wszystkie ekspedientki do tego stopnia, że zawsze dostawałam darmowe ciasteczko zbożowe przy zamówieniu.

— Obczaiłam jego profil na instagramie. Nigdy nie wątpiłam w twój gust, ale skąd ty ich wstrząsnęłaś? Dziewczyno, mamy po naście lat, a za Tobą ugania się srebrnooki półbóg i tajemniczy rycerz.

— No i co to ma do rzeczy?

Julia uśmiechnęła się i spojrzała przez duże okno, na zalaną deszczem ulicę. Patrzyłam na jej profil, ale nie pociągnęła rozmowy dalej. Też odpuściłam ten temat, bo nie czułam się komfortowo.

Oparłam się plecami o miękkie oparcie fotela i westchnęłam.

Olek... Jak ty to robisz?

****

Zaczęłam się zastanawiać jak doszło do tego, że prawie straciliśmy kontakt. 

Nie mam odwagi z nim porozmawiać, nie mam odwagi do niego napisać, nawet obawiam się jego spojrzenia. Mogłabym obserwować go godzinami, ale kiedy on podniesie na mnie wzrok, nie wytrzymuję. Za każdym razem kiedy złapiemy kontakt wzrokowy całą moją duszą wstrząsa dreszcz, jakby moja podświadomość chciała mi przekazać bardzo ważną rzecz. 

Z każdym dniem coraz bardziej uświadamiałam sobie co to mogło być. Przykra świadomość tego, że to już koniec nie potrafiła mi dać spokoju.

Chciałam być z Wiktorem bliżej, niż jesteśmy teraz, ale to wiązało się z utratą jednego z moich przyjaciół.

Kiedy po zakończeniu treningu odstawiłam Dragona do boksu, weszłam do siodlarni, zobaczyłam Janka strzepującego krople deszczu z kurtki.

 —  Zimno pieruńskie...— mruknął pod nosem, odwieszając ubranie do szafki. — Jak tam miewa się Dragon?

 — Okej, dzięki. Coraz lepiej się dogadujemy, ale wciąż nie możemy przebrnąć przez małe przeszkody, jeszcze za wcześnie.

 — Pamiętaj, że pośpiech w pracy z końmi nie jest wskazany. Nic ci nie wyjdzie, jeśli będziesz liczyć minuty. W sumie to samo tyczy się ludzi, co nie, księżniczko? Dlatego mam nadzieję, że na zakończeniu sezonu zostaniesz z nami do białego rana!

— To będzie najlepsza impreza roku!— usłyszałam głos Lilki, dobiegający z korytarza. — Nawet te muły z Herca nam tego nie zepsują! 












----------------------------------------------

Rozdział powstawał w bólach, męczarniach, ale w końcu jest, nie taki krótki jak przewidywałam, raczej optymalny. Kolejny pojawi się jeszcze w tym tygodniu, to już pewne. 

Za opóźnienia przepraszam, miałam spore zaległości, a teraz wreszcie mam wolną chwilkę.

No i jak? Sama mam ochotę na to zakończenie sezonu... To co, robimy swoje własne? 

Komentujcie!

Miłego wieczoru~~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top