XLVII

— Chodźcie szybko, zaczynamy za kilkanaście minut! — powiedział pan Mirek, sprawdzając coś w telefonie. 

Poprawiłam kołnierzyk klubowej polówki, kiedy dwuskrzydłowe drzwi otworzyły się, a w nich stanął masz konkurencyjny klub jeździecki. Agata, Sandra, Wiktor i kilku innych, których imion już nie pamiętałam. Mieli na sobie bluzy w klubowych kolorach: czarnym i żółtym, co od zawsze przypominało mi pszczółki. 

 — Chyba pora zgasić peta — usłyszałam głos brązowowłosej dziewczyny. Włosy miała spięte w ciasnego warkocza, a ja z odległości kilku metrów byłam w stanie zobaczyć jej rozdwojone końcówki. 

 — Dobrze was słyszeć — odparła Lilka ze sztucznym uśmiechem. 

 Przeszli obok nas, a Wiktor posłał mi uspokajający uśmiech, który odwzajemniłam. W jego obecności czułam się trochę pewniej, przynajmniej Sandra mnie nie zaatakuje.

 — Co to było? — warknął Brzeziński. 

 — Jak mnie wkurwia, kiedy mówią o nas w ten sposób — Karol zacisnął palce na prawej pięści.

Spojrzałam w górę, by dostrzec spojrzenie Olka. Patrzył na mnie, jakby był zły, chociaż nie miałam sobie nic do zarzucenia. 

 — Skupcie się. Miejcie nerwy na wodzy, to oczywiste, że chcą was sprowokować. Pamiętajcie, ze jesteście drużyną. 

 Trener wystawił dłoń przed siebie, a po chwili do niego dołączyli Brzeziński i Janek, a za nimi reszta. 

— Wracajmy już do domu — wymruczał Janek, a wszyscy zgodnie wydali z siebie krótki okrzyk, wrzucając dłonie w górę. 

 — Chodźmy. 

Wyszliśmy po miękkim dywanie do dali, w którym były rozstawione dwa stoły. Zajęliśmy swoje miejsca naprzeciwko naszych rywali, a fotoreporterzy zaczęli robić nam zdjęcia. 

 —Cholera, prawy profil mam gorszy — wyszeptała Lilka, poprawiając się na krześle.

****

 — Dlaczego kadra WKKW nie podołała zadaniu i zajęliście tylko trzecie miejsce? Czy to wina słabego przygotowania?

 — Razem z wszystkimi członkami klubu przygotowujemy się do nowego sezonu jeździeckiego...

 — Czyli uważasz, że nowy sezon będzie nową szansą na wasz sukces? — jakiś chłopak w czarno-żółtej bluzie wszedł w słowo Jankowi. 

 — Każdy moment jest dobry na sukces. 

 — Jakoś dawno tego nie wykorzystaliście. 

 — Wszyscy z nas chcą jak najlepiej przygotować się do igrzysk, więc nie ma w tym nic dziwnego, że doskonalimy swoją formę — odpowiedział Janek, nie przejmując się pytaniem. 

 — A jaką macie pewność, że to właśnie wasz klub pojedzie na igrzyska olimpijskie? — młoda dziennikarka spojrzała na nasz stolik. 

 — Właśnie po to trenujemy. Jeśli będziemy siedzieć z założonymi rękami, nic dobrego nas nie spotka.

 — Przecież właśnie to robicie — mogłam się spodziewać, że Wiktor będzie czekał, aż Olek zabierze głos. — Trenujecie, żeby ośmieszyć nasz kraj na arenie międzynarodowej? 

 — Chcemy przede wszystkim zamknąć usta tym, którzy mówią za dużo. 

 — To lepiej już zacznijcie — Wiktor mrugnął lewym okiem w kierunku Brzezińskiego.

Chociaż wszyscy wyglądali tak, jakby to ich zupełnie nie obchodziło, to w środku nas aż się gotowało. Gdyby ktoś podszedł do nas w tej chwili, z pewnością ugotowałby się żywcem. 

 — Dlaczego nowicjuszka miała możliwość wystąpienia w tak prestiżowych zawodach jak Equestress? Ktoś miał z tym coś wspólnego? 

 — Anastazja jest bardzo obiecującą zawodniczką, ciężko trenuje i chce być coraz lepsza. Każdemu należy się szansa — odparł Janek.

 — Nawet teraz, kiedy ta szansa została zmarnowana? — wiedziałam, że w tym momencie odezwie się Sandra. 

 — Każde zawody to wciąż element treningowy — Lilka sięgnęła po szklankę wody. 

 — Ale treningi powinny przynosić rezultaty, a wcale nie widzę poprawy w jeździe Anastazji. Po takiej porażce powinno się wyciągać wnioski. 

 — Wnioski zostały wyciągnięte, nikt nie musi się martwić o przyszłość Anastazji w naszym klubie — tym razem głos zabrał Aleksander. — Szczególnie, przypomnę, że pierwotnie Anastazja Kubicka jeździła w Hercu, z którego odeszła. 

Czułam się jak obserwator kłótni na wysokim poziomie elokwencji. Chciałam się odezwać, ale nie mogłam przełamać w sobie bariery strachu, więc tylko patrzyłam, jak rozmowa o mnie toczy się w najlepsze.

 — Odeszła, bo nie była w stanie sprostać naszym wymaganiom — Sandra chciała mnie kompletnie pogrążyć. 

 — Raczej wy byliście nieprzystosowani do rozwijania jej talentu— ujrzałam, jak Karol pod stołem chwyta Lilkę za kolano, próbując ja uspokoić. 

— Relacje między trenerem a jeźdźcem nie powinny opierać się na wywieraniu presji. Takie metody nie są drogą do sukcesu, chociaż gratuluję wam, że doszliście tak wysoko — gdyby nie Olek i Lilka już dawno zaniosłabym się głośnym płaczem. 

Nawet dziennikarze wydawali się wyłączeni z tej konferencji, która tak naprawdę toczyła się sama. 

 — A wracając do tematu... Anastazja musi być naprawdę dobra zawodniczką, skoro tak szybko dostała drugą szansę. Nieprawdaż, Aleksandrze? 

 — Zgadzam się, ma ogromny talent i potencjał. 

 — Tobie to zajęło... Sześć, siedem lat? Nie sądzisz, że potrzebna jest świeża krew?

 — Ja wciąż jestem młody. Tym samym twierdzę, że świeża krew jest potrzebna, szczególnie, że mamy do czynienia z zepsutym mięsem. Nieprawdaż, Wiktorze? 

Jak dobrze że dzielą ich dwa stoły i mikrofony dziennikarzy, w przeciwnym wypadku mogłoby to się skończyć o wiele gorzej. 

 — Świeża krew już nic nie poradzi na ten smród. 

 — Tym bardziej, że mięso już dawno powinno przestać się rzucać. 

 — Miejsce zepsutego jedzenia jest w koszu. 

 — To zapewne znasz już drogę. 

 — Z chęcią pokażę ci twoje miejsce. 

 — Cieszę się, że będziemy sąsiadami — tu Olek miał przewagę. Nieważne ile znosił prowokacji, zawsze on był górą, bo Wiktor szybko tracił spokój. 

 — Przerwa! — zarządził męski głos, kiedy byłam pewna, że dzielące ich stoły zaraz odlecą.

Prezes PZJ pokręcił głową, jakby stracił wszystkie chęci do życia. Zrezygnował z upomnienia, twierdząc, że nie jest jeszcze gotowy na rozmowę z Brzezińskim. 

 — Powinniśmy w tym momencie zrezygnować z dalszej rozmowy — powiedział Janek. 

 — Ja tam się świetnie bawię — odparła z przekąsem Paulina. 

 —Jeśli się teraz wycofamy, oni na pewno to wykorzystają — odparł szarooki, a Karol przytaknął jego słowom. 

 — Skończmy to szybko, nie mam ochoty oglądać ich twarzy dłużej niż piętnaście minut. 

Znów zajęliśmy swoje miejsca. W pomieszczeniu było zdecydowanie za mało powietrza. Ktoś się zreflektował i uchylił jedno okno, chociaż i tak nie robiło to dużej różnicy. Dziennikarze zaczęli zadawać pytania klubowi Wiktora, za co dziękowałam niebiosom. Mimo wszystko spodziewałam się gorszego przebiegu rozmowy, chociaż sama prawie nie brałam w niej udziału.

Kątem oka zobaczyłam, jak Olek przykłada dłoń do ust, próbując ukryć ziewnięcie. Nie mogło obyć się bez komentarza ze strony Wiktora: 

 — Chcesz mnie zjeść? 

 — Ośliny nie jadam. 

Westchnęłam. Dlaczego Brzeziński nie może zrozumieć, że Wiktor też zasługuje na ludzkie traktowanie? Bezsensowne ze strony szarookiego były ostre komentarze, którymi raczył mojego przyjaciela, chociaż ten nic złego nie robił. Sam Wiktor nie kwapił się, żeby zaprzestać tej dziwnej rywalizacji. Przeszliśmy przez pewien etap, by znów wdepnąć w śmierdzącą kupę. Mogłabym stanąć na rzęsach — nic nie zmieniłoby zmienić podejścia Aleksa, to jest misja niemożliwa. Chociaż ostatnio jakby odpuścił w tej wieloletniej walce o nie-wiadomo-co.

 Wtedy Wiktor wstał i spojrzał na Olka, po czym zabrał głos.

 — Zrozumiałem wiele rzeczy w ostatnim czasie. Mogę powiedzieć, że to dzięki Anastazji, bez tej wspaniałej dziewczyny dalej tkwiłbym w martwym punkcie. Dlatego chcę, żeby pewien etap się wreszcie zakończył. Wydaję mi się, że ty również, Olku.

 Otworzyłam szerzej oczy. Janek, Paulina, Karol i Lilka byli równie zaskoczeni co ja i grupa reporterów. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że Wiktor spróbuje pogodzić się z Brzezińskim. Czyżby naszą ostatnia rozmowa dała mu do myślenia? Wpłynęłam na niego? Na to wygląda.

 Brzeziński również wstał i spojrzał w oczy swojemu dawnemu rywalowi. Uśmiechnął się, jak to miał w zwyczaju, kącikiem ust, a Wiktor podszedł bliżej i wyciągnął rękę w jego kierunku.

 Szarooki po kilku chwilach ścisnął jego dłoń.   










---------------------------

Witajcie. Chyba nie muszę przypominać, co się kończy, a co się zaczyna, więc tego nie zrobię i udam, że wcale się nie kończy.

Nawet nie wiem co pisać.

Nie mam pojęcia.

No nic.

Jak Wam się podoba rozdział? Co sądzicie na temat tych wszystkich sytuacji? Myślicie, że Olek postąpił źle? Uwielbiam, napraaaaawdę uwielbiam czytać Wasze komentarze. Możecie zaspamować mi całą skrzynkę powiadomień, a ja będę cieszyć się jak mało kto, serio, komentujcie, bez obaw, nie pogniewam się. Serio :3 

Więc czekam na ocenę, komentarze, te długie i krótkie, nawet wiadomości na priv, to wszystko jest takie miłe, szczególnie kiedy odrywam się od chemii by choć trochę odpocząć. 

Jesteście najlepsi!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top