XLV

— Dzisiaj szereg! — Olek wyprowadził Dragona, zanim udało mi się wydostać z samochodu mamy.

Przywitał się kiwnięciem głowy, a moja mama, wielce zadowolona, odpowiedziała tym samym. Wolałam nie patrzeć jej długo w oczy, więc tylko pomachałam na pożegnanie i odebrałam wodze od szarookiego.

— Spóźniłaś się.

— Przepraszam, że chodzę do szkoły— odparłam, drapiąc konia po czole.

— Zaczynamy, wieczorem mam trening.— Wskazał ręką w kierunku, w którym mamy iść.— Kask.

Zganiłam się w myślach za moje roztrzepanie. Ponownie Brzeziński przejął wodze Dragona, a ja pobiegłam zabrać moje wyposażenie z szatni. W drodze powrotnej założyłam kask i rękawiczki. Niemal w biegu wsiadłam na konia, co przyszło mi z przyjemną lekkością. Siedząc już w siodle spojrzałam na środek maneżu.

— Miał być szereg — powiedziałam, patrząc na dwa drągi ułożone na ziemi.

— Przy okazji ćwiczymy cierpliwość. Zaczniemy od tego, potem trzy, cztery i pięć. Nie ma się co stresować.

Rozgrzewka zajęła nam dwadzieścia minut. Potem przeszliśmy do zadania. Miałam najechać na środek drągów i przejechać przez nie, nie zmieniając tempa. Aleksander wyjaśnił mi, że to sprawdzi pewność mojego dosiadu, a na dodatek jest świetnym treningiem dla Dragona.

— W półsiadzie nie wychodź przed konia. Jeszcze raz.

Nie liczyłam powtórek, jakie wykonaliśmy z Dragonem, ale w końcu pojawiły się kolejne trzy drągi.

— Myślę, że możemy przejść dalej. Podwyższymy jednostronnie drągi, jeden z prawej, drugi z lewej. Zrób okrążenie stępem, zaraz będzie gotowe.

Nie spodziewałam się, że to ćwiczenie sprawi trudności Dragonowi, ale kiedy wszystkie belki zostały dwustronnie podniesione na pięć centymetrów, prawie widziałam skupienie konia. Na jego szyi pojawił się pot, a poprzeczka poszła w gorę.

Trening skończył się na rekordowych piętnastu centymetrach. Slayer włożył w ćwiczenie dużo energii i skupienia, ale wyglądał na zadowolonego.

 — Widzisz jakąś różnicę?— zapytał mnie szarooki, kiedy stępowałam dookoła maneżu.

— Chyba jeszcze za wcześnie, na takie konkluzje.

Chłopak uśmiechnął się kącikiem ust, dając mi do zrozumienia, że to nie jest do końca prawdą.

— Masz nowe siodło. Jest idealnie dopasowane do grzbietu Rudego.

Automatycznie spojrzałam w dół, na przedni łęk. Nowa, czarna skóra lśniła w promieniach zachodzącego słońca. Nie zauważyłam tej zmiany, pod pośladkami niewiele się zmieniło, chociaż miękkość poduszek kolanowych różniła się od poprzednich.

— Od teraz, po Dragonie i kasku, to twój nowy najlepszy przyjaciel. Dbaj o niego dobrze.

Nowe siodło podniosło moje morale.Będę je czcić jak bóstwo, Olek nie musi się obawiać. Poczułam, że powoli staję się częścią klubu, nie z przypadku, tylko z umiejętności i predyspozycji. 

****

— Anastazja — zatrzymał mnie głos, kiedy chciałam opuścić siodlarnię, by dokładnie wyczyścić Dragona..

Odwróciłam głowę w tym kierunku i zobaczyłam, jak stoi w półmroku, w przejściu do następnego pomieszczenia.

— Możemy porozmawiać?

Ton jego głosu był trudny do zinterpretowania, lecz te dwa słowa od wieków budzą niepokój.. Stanęłam naprzeciwko Brzezińskiego, bojąc się do niego zbliżyć.

— Jeśli mamy do czegoś dojść, musimy współpracować — powiedział, patrząc prosto w moje oczy. — Od niedawna widzę, że coś jest nie tak. Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale chcę żebyś wiedziała, że dotrzymam obietnicy, którą ci złożyłem. Wiem, że ty też tego chcesz, ale z każdym dniem coraz bardziej zamykasz się na wszystko co możliwe.

Spojrzałam na jego klatkę piersiową, bo wyżej nie mogłam unieść wzroku.

— Masz ogromny talent, ale dzieje się coś, co martwi mnie, Janka, Lilkę i każdego z tego klubu. Wielu było sportowców z talentem, ale nie było ludzi, którzy by go wykorzystali. Wyobrażasz sobie, ile dzieci marzy o karierze sportowca? I ponad połowa z nich być może nigdy nie spełni swojego marzenia, bo nie ma warunków do treningu, albo pieniędzy. Życie daje ci szansę, Nastia.

Zacisnęłam powieki, by powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. Ta rozmowa musiała mieć miejsce, prędzej czy później tak by się stało. Czułam się jak kilkuletnie dziecko wzięte do tablicy, które pod ostrzałem pytań nie umie wydobyć z siebie głosu. Kiedy pętla w moim umyśle zaciskała się coraz bardziej, przyprawiając o ukłucia bólu, poczułam dotyk na ramionach.

— Spójrz na mnie.

Nie zareagowałam.

Brzeziński był najtrudniejszym człowiekiem jakiego miałam szczęście poznać. Jego ręce raz przynosiły ukojenie, za drugim razem przyprawiały o gęsią skórkę, to znowu niosły paraliżujące  poczucie winy. Czułam się jak zaszczuta zwierzyna, której zagrodzono ostatnią drogę ucieczki.

— Popatrz na mnie. Proszę.

Jego głos był łagodny, lecz nie mogę wpaść w jego ramiona, niczym księżniczka uwolniona z wieży. On jeszcze mnie nie uwolnił, a poza tym, to nie byłoby fair wobec Wiktora. Nienawidzę czuć się bezsilnie w towarzystwie Olka, więc pragnęłam stamtąd uciec.

— Proszę.

Czekał cierpliwie dopóki nie otworzyłam zaczerwienionych oczu i spojrzałam wprost w jego źrenice. Nieskończoność jego trudnej drogi odbijała się w błyszczącej stali tych cudownych tęczówek. Nie chciałam być kolejną rysą na tej powierzchni, dlatego wolałam odpuścić.

— Jeśli chcesz podjąć próbę walki z pasja, samo to doprowadzi cie do destrukcji — powiedział, patrząc prosto w moje oczy. — Obiecałem, że pomogę. — powiedział, a w jego oczach płonął lodowaty ogień.   — Choćby się waliło i paliło, dotrzymam słowa. Tylko ze bez ciebie jestem zupełnie bezradny. Rozumiesz, co mam na myśli?

 Pokiwałam głową. Nie mógł lepiej tego ująć, dotarło do mnie, że nie mogę zachowywać się jak dziecko. Ale czy chcę wobec niego innego zachowania? Czy on tego chce? 

 Zsunął ręce na moje dłonie i ścisnął je palcami.

— To że ktoś nabija się z tego co robisz, jest zupełnie nieważne. Jesteś silna i możesz mieć gdzieś takie teksty. Spełniasz swoje marzenia, to nigdy nie powinno nikogo śmieszyć. 

Znów to zrobił. Nie wiem jak, ale Janek miał rację. Jego intuicja jest cholernie przerażająca. Znów miałam wątpliwości co do jego człowieczeństwa.

— Możesz z nami porozmawiać o tym, co się dzieje w twojej klasie. Może ci doradzimy, a przynajmniej będzie ci lżej. Nie chcę, żebyś przechodziła przez to bagno sama. Mała, tam, dokąd ty idziesz, ja już stamtąd wracam. Nie warto.

— Przepraszam — wyszeptałam, czując, jak pieką mnie oczy.

— Chcesz się przytulić?— zapytał, a ja zdębiałam.

Sposób w jaki to powiedział i ciepło jego spojrzenia złamały we mnie wszelkie bariery. Wiedziałam, że nie uda mi się powstrzymać łez, wiec pokiwałam głową, czując rosnącą gulę w gardle. Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Zaszlochałam prosto w jego ramię, a Olek oparł policzek o moją głowę. To był idealny moment, by wylać wszystkie problemy i urazy razem ze łzami, lecz coś mnie powstrzymało. Przycisnęłam czoło do jego klatki piersiowej, obejmując twarz dłońmi.

Nie wiem, ile tak staliśmy. Zapach jego perfum otulił mnie równie mocno, jak jego ramiona. Szlag trafił wszystkie moje plany, żeby odsunąć się od chłopaka. Aleks zasługuje na szczerość. Chociaż nie powiedziałam tego, że chcę by był blisko, to przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam, wkładając w ten gest wszystko, co mogłam wtedy opisać słowami.

 Byłam pewna, że się uśmiechnął.






-------------------------------------------------

Witajcie! 

Czy tylko mi tak szwankuje Wattpad? Przez ostatnie dwa tygodnie miałam z nim duży kłopot, ale miejmy nadzieję, że wszystko wróci do normy.

Chciałabym Was poinformować o konkursie "Skrzydlate słowa" oraz "Splątane nici" w których ta historia bierze udział. Zachęcam bardzo serdecznie do oddania głosu na Wstążki, w kategorii przygodowe. Link do obu zostanie podany w komentarzu, tutaj --->

Oraz na mojej profilowej tablicy 

Dziękuję bardzo serdecznie za zaangażowanie i zachęcam do głosowania i komentowania!

<3



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top