4 i 5 ✔

Pierwsza randka, a raczej miesięcznica była idealna. Jakie były inne?

Nie było ich. Nie świętowaliśmy co miesiąc tego ,,związku", nie było sensu. Duże znaczenia miały proste spotkania na kawie czy po prostu spacer.

Zrywanie się z języka włoskiego było dla mnie pokazem, chęci spędzenia wspólnie czasu, poznawania się dokładniej.

Długie spacery po lesie były romantyczne, niczym piękna historia prosto z filmu, ale życie to nie film.

Wspólne spacery do Fresha (sklep typu Żabka), wypady do galerii handlowej, siedzenie na placu zabaw, wspólne przebywanie na szkolnej, zewnętrznej siłowni były czymś wyjątkowym.

Każda sekunda, minuta, godzina, dzień były przepełnione miłością, czułością i troską. Chciałam być jego wsparciem, obdarzać go wszystkim co najlepsze. Spełnić jego marzenia, wizje przyszłości, codziennie sprawiać uśmiech na jego twarzy.

Ci, co lepiej mnie znają wiedzą, że mam trudny charakter, przetrwać ze mną dzień to nie lada wyzwanie. Moja wada-na pewno to, że jestem złośliwa. Nie jakoś w złym znaczeniu, raczej w celu zwrócenia na siebie uwagi. Nie miało to nigdy na celu nikogo obrazić, jednak bycie miłym jest wymagające.

Kiedyś usłyszałam, że jestem zbyt miła. Nie wiem do końca co to ma znaczyć, czy w ogóle można być za dobrym czy za miłym.

Nigdy nie czułam się tak dobrze w objęciach chłopaka. Nie byłam tak pewna tego, co czuję. Chciałam, by wszystko trwało wiecznie, by czas się zatrzymał.

Moją obawą (jedną z wielu), było to, ze nic nie trwa wiecznie, że w końcu mój chłopak zauważy niedoskonałości mojej osoby. Dużym utrudnieniem była różnica w podejściu do życia. Dla niego wydawanie pieniędzy było czymś zwykłym. Streetwear (drogie firmy ubraniowe) to jego hobby. Dla mnie było to marnowanie pieniędzy, które można było przeznaczyć na szczytny cel. Olewcze podejście do przedmiotów szkolnych, bo rodzice w spadku zostawią salon dentystyczny było strasznie oklepane. Nie lepiej samemu dojść do czegoś? Ale to jego życie. Całe dnie spędzone na siłowni, ćwiczeniach w domu dawało efekty tylko na ciele, nie w głowie.

Czasem stwierdzenie, że mężczyźni myślą tylko rozporkiem jest adekwatne do tego co się dzieje w ich głowach.

☆☆☆☆☆

Każda kobieta marzy, by jej facet był dobrze zbudowany, w miarę mądry, ogarnięty, a przede wszystkim potrafił je obronić. Nie mówię tu o obronie fizycznej, bo to też się przydaje, ale o obronie psychicznej, wsparciu w sferze emocjonalnej. Mój obiekt westchnień tego nie robił, ani w psychicznej, ani fizycznej. Nieciekawe momenty, kiedy kolega z klasy łapie cię za nadgarstek i nie chce puścić, a reakcja twojego chłopaka jest patrzenie jak sroka w gnat i zareagowanie dopiero wtedy, kiedy widzi przez dłuższy moment, że ja tego nie chce.


Gorzej jeśli chłopak olewa cię dla kumpli. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego tak się dzieje. Dla mnie sytuacja typu: przychodzi kolega z innej szkoły w odwiedziny i :


-Cześć-wita się .


-Elo stary-odpowiada Wojtek. Po czym po chwili informuje, że musi się gdzieś udać . Zostaję sam na sam z nieznanym mi typkiem. On zagaduje:


-Co tam Rosalio?


-Nie wiedziałam, że wiesz jak mam na imię. Co o mnie wiesz?-byłam ciekawa co mój wspaniały chłopak mówi o mnie swoim kumplom.


-No, że jesteś dziewczyną Lukasa i tyle.


-To niewiele wiesz. Do jakiej szkoły chodzisz?


- A do Słowackiego.


- To fajnie.


- A ty jesteś w klasie matematycznej?


-Tak. Jestem na mat-geo - no to chłopak wie tyle, że aż mnie ta wiedza poraziła. To ja już wiem więcej o nim, niż on o dziewczynie kumpla. Normalnie Gal Anonim ze mnie.


Na tym skończyła się ta jakże interesująca rozmowa z jednym z najlepszych kumpli mojego chłopaka.


Lukas wrócił z miejsca, gdzie panienki pudrują nosek i wraz z gościem, zaczęli rozmowę, by wejść na lekcję, do jakiegoś ,,studencika". Nie wiem o kogo chodziło, reakcja mojego chłopaka:


-Sorry Rosi - po czym spojrzał się na mnie wymownie i odszedł, a mi wręcz szczęka opadła. Jak można być takim facetem. To nie pierwsza taka sytuacja, a raczej jedna z wielu.


Może, by mnie to tak nie zbulwersowało, gdyby przekazał to w łagodniejszy sposób np.


-Ros, idę z kumplem, bo go dawno nie widziałem. Niedługo wrócę.


Było by to nieco łagodniejsze i nie, aż tak przykre dla mojej osoby. Z perspektywy czasu inną sytuacją, która mnie bawi jest coś takiego: przychodzi inny kolega i w ciągu sekundy nastawienie Lukasa się zmienia.


Z troskliwego i przytulającego mnie chłopaka staje się dzikim, chorym na nadruchliwość dzieckiem. Ja rozumiem radość i tak dalej, normalna rzecz, jednak olewka osoby, która jest dla ciebie bliska nie jest w porządku. Jako, że w tamtym momencie nie miałam co robić, udałam się z koleżanka z klasy do lasu na spacer.


Wracając, Lukas i jego kolega wychodzili ze szkoły. Słowa osoby towarzyszącej mojemu ,,misiowi" były takie:


- Mogę Ci go zabrać na jakiś czas?- wtedy się wkurzyłam, Lukas nawet nie podszedł, tak jakby mnie nie znał, więc moja odpowiedź była tak samo olewacza jak jego.


- Możesz go zabrać nawet na całe życie.- w szkole było mi przykro. Brak koncentracji na lekcji i łzy w oczach robiły swoje. Po paru lekcjach usłyszałam, że brunet został zgarnięty przez chemiczkę w galerii handlowej. Przypał level dziesięć, żeby dać się złapać. Oczywiście potem rozmowa w sekretariacie i uśmiechnięty powrót do mnie, jakby się nic nie stało. O nie, tak nie mogło być, olałam go tak jak on mnie. Jednak dużym problemem było to, że nie umiałam się długo na niego gniewać. Uwierzcie, że to największa przeszkoda w życiu prawie każdej z nas.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top