• Oda do wolności •

Wolności! ty niczym oddech dla ludzkości, 
bez ciebie nie ma nic, co może nam się udzielić
w ten czas braku jakiejkolwiek życia szczęśliwości. 
Jak kurz, co opada po wietrznym dniu, 
ty, Wolności! Tak, ty do nas wróć!

U nas tu nędza, pustoszeje nasz kraj, 
opróżniają się spichlerze, znów kryzys w państwie.
Nim się obejrzysz, znów tylko tracisz, 
Ciężka ta praca niewolnicza, pod władzą pana, 
co urazę ma do zwykłego cywila! 

Na próżno nam znów się poddawać. 
Wolności! Gdzieś ty się znów zgubiła!
Szukam ja ciebie po wszystkich kątach świata,
nigdzie ciebie nie ma, uciekłaś niczym nocna mara!

Gdzie ty, kiedy ciebie trzeba? Gdzieś się schowała?
Sprawa nasza nader poważna, znowóż niestabilna. 
Ciągle tu strajki, rewolucje czy ogromne sprzeczki,
tyś skłóconych godziła, Wolności!

Tam jest pan władza, za rogiem ktoś znów pobity, 
obok stoi złodziej, a dilerzy wzdłuż tej ulicy. 
Prawo tego nie widzi, ślepe jak kret w ciągu dnia, 
gdzie jest ta sprawiedliwość? Gdzie ty, Wolności ma?

Nim ty nastaniesz, sroga jeszcze hołota,
przyjdzie, zmieni i coś tu namiota, 
pobawi się, wypluje, skopie i wyrzuci, 
a my będziemy czekać, aż przyjdziesz i wspomożesz. 

Tyś jedna miłości drogowskazem, 
by waśni zaprzestać i krew zbędną przelewać, 
tyś sprawiedliwości kompan z gromady, 
dajże ty znak, Wolności, gdzieś ty się podziała. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top