Rozdział VII
UWAGA
Dla wrażliwych widzów radzę pominąć tę perspektywę.
Per. Rzeszy
Wracałem do domu kiedy już otwierałem drzwi nagle zauważyłem, że nie ma Archiego. Postanowiłem go zawołać bo może spał.
Rz - Archi jesteś?!
??? - Spokojnie śpi zamknięty w łazience.
Wtedy drzwi za mną gwałtownie się zamknęły a za nimi stanął mój ojciec. Wtedy poczułem jak mrozi mi krew w żyłach. Czyli on nie wyjechał? Został? Dlaczego jeszcze tu jest? On mnie zabije. Takie myśli krążyły mi po głowie kiedy to on rzucił się na mnie przewalają do podłogi tak abym nie mógł się ruszyć.
CN - Spokojnie mały zadbam o to abyś miał długą i męczącą ŚMIERĆ. - Wtedy gwałtownie rozszerzyłem oczy na te słowa. Zabije mnie. No cóż przynajmniej miałem fajne życie. Co prawda krótkie ale fajne.
CN - Widzę, że już pogodziłeś się z porażką. I dobrze.
Wtedy gwałtownie mnie rzucił na krzesło rozebrał mnie do bokserek i przywiązując tak mocno do krzesła że ledwo co mi krew dochodziła. Wtedy poszedł do kuchni i zaczął gdzieś grzebać po szafkach aż w końcu wrócił z nożem w ręce. Ja lekko się wystraszyłem gdy to zobaczyłem ale już to zaakceptowałem. Przełożył nóż do innej ręki i zaczął zbliżać do mojego boku. I wtedy zaczął męczarnie zrobił dwie lekkie rany i jedną głębszą. Wyłem z bólu ale trochę usiłowałem się powstrzymywać aby nie dawać mu tej satysfakcji. Poszedł. Mogłem zobaczyć co robi w kuchni bo miałem ją połączona z jadalnią. Wziął sól. Na początku nie skojarzyłem, że rana posypana solą szczypie potwornie. Niestety moje przypuszczenia się potwierdziły i zaczął mi je nią sypać. Bolało. Tak strasznie bolało a ja nic nie mogłem zrobił nawet otworzyć buzi bo po pierwsze by dalej mnie torturowała ale mocniej a po drugie bym się wydarł przeraźliwie i bym sprawił mu to czego chce. Potem zaczął mi robić lekkie ale tylko wizualnie rany na nogach i rękach. Mój brzuch zostawił i jestem mu za to wdzięczny. Wtedy wstał i powiedział:
CN - Żegnam cię niedojdo. Zawsze wiedziałem, że nic z ciebie nie będzie, że zawsze będziesz miękki, łatwowierny, słaby i nic nie ważny. - Po tych słowach czułem, że to koniec, że już umrę tu przywiązany i mój szkielet spocznie tu na wieki wieków. Zaczęły mi się pojawiać mroczki przed oczami z powodu braku krwi. Ojciec wyszedł i mogłem usłyszeć jak mnie zamyka. Ale nagle niespodziewanie mroczki zaczęły znikać a z mojego wisiorka od Zsrr wyleciało jakieś światełko które wylądowało na podłodze i z niego wyrósł jakby ja tylko w mundurze i z rozłożonymi skrzydłami miałem też zęby jak u rekina spojrzał na mnie i jego uśmiech zniknął z jego twarzy podszedł do mnie położył mi dłoń której nie czułem na policzku i powiedział:
Rz2 (ten z wisiorka) - Spokojnie już tu idzie... - Dalej nic nie słyszałem bo zemdlałem.
Tym czasem u Zsrr
Biegłem z Brytanią do domu Rzeszy cały czas miałem to nikłe przeczucie, że coś mu się stało. Gdy dotarłem zapukałem, nic, drugi nic. Wreszcie nie wytrzymałem i sprawdziłem czy nie są może otwarte. Zamknięte. Zacząłem szarżować na drzwi i Brytania od razu się przyłączył gdy nagle z mojego wisiorka wyleciało jakieś światełko które wylądowało na ziemi i przemieniło się jakby we... MNIE?! Sam nie wiedziałem co o tym sądzić. Brytania najwyraźniej go nie widział gdyż nie zwracał na to uwagi on szarżował razem z nami w drzwi. Dokładnie mu się przyjrzałem był on wysoki na jakieś dwa metry, w brązowym płaszczu i mojej uszance. Po pewnym czasie zaczął coś krzyczeć i znowu tylko ja mogłem go usłyszeć.
Zsrr2 (ten z wisiorka) - Rzesza! Będziesz uratowany!
Po chwili drzwi się otworzyły i wparowaliśmy do środka oraz teraz wiem, że gdyby nie on prawdopodobniej dłużej byśmy uderzali w te drzwi. Gdy byliśmy w środku od razu widok zmroził mi krew w żyłach. Rzesza siedział przywiązany do krzesła cały we krwi. Od razu z Brytanią podbiegliśmy do niego i ja zacząłem go rozwiązywać a on zaczął do niego mówić:
B - Halo Rzesza! Słyszysz mnie odezwij się.
Rz - Proszę...
B - O co?
Rz - Nie bieżcie mnie do żadnych dorosłych nie... chcę... ich widzieć... żadnych.
B - Dobrze zostaniemy z tobą.
Rz - Danke.
Kiedy już był odwiązany wziąłem go na ręce i zaniosłem na kanapę. Wyglądał jak tysiąc nieszczęść z ranami ciętymi na brzuchu, rękach i nogach. Chwyciłem go za rękę. On zemdlał ja siedziałem koło niego a Brytania oczyszczał jego rany z soli. Soli! Kto normalny takie coś robi? A no tak teraz pamiętam jego ojciec. Zacząłem po cichu do niego szeptać:
Zsrr - Rzesza proszę obudź się. Potrzebuje cię. - Wtedy poczułem, że to ten moment - Rzesza... ja cię kocham.
Wtedy łzy zaczęły mi się wzbierać w oczach.
Per. Rzeszy
Zacząłem powoli otwierać oczy. Usłyszałem co mówi przez prawie zamknięte oczy zauważyłem znowu tego ducha i w ręku trzymał czarną różę. Podszedł do mnie położył ją na mnie i powiedział:
Rz2 - Jesteś silniejszy niż ci się wydaje. - Wtedy stanął na palcach i pocałował kogoś w usta, popatrzył się n mnie pomachał i rozpłynął się w popiół. Postanowiłem zrobić Zsrr małą niespodziankę i powiedzieć żartobliwie:
Rz - Żeby na łożu śmierci wyznawać miłość? Ty to masz wyczucie.
Zsrr - Ty żyjesz? Rzesza!!! Myślałem, że cię straciłem.
Wtedy bez namysłu mnie przytulił a ja oddałem gest ale powiedziałem mu cicho:
Rz - Zsrr nie chcę psuć tej chwili ale proszę puść mnie bo mnie brzuch boli.
Zsrr - Jasne już się robi.
B - *przez płacz* w życiu nie widziałem bardziej wzruszającej chwili.
Zsrr - No już masz chusteczkę. - Powiedział podając mu ją a on wydmuchał nos. Wtedy spojrzałem na róże.
Rz - To będzie symbol, że mnie tak łatwo zabić nie można. - Powiedziałem i wziąłem ją.
B - Rzesza zszyłem ci rany ale musisz dostać krwi mogę cię podpiąć pod nią?
Rz - Naturalnie.
Wtedy wyciągnął worek i wbił mi w rękę. Spojrzałem na nich i powiedziałem:
Rz - Dziękuje, że uszanowaliście moją prośbę.
B, Zsrr - Nie ma za co Rzesza.
Rz - Ależ jest gdyby nie wy bym spoczął na tym krześle na zawsze.
Zsrr - Gdybym cię znalazł na tym krześle martwego bym umarł z tęsknoty. - Po tym poczułem jak mnie pieką policzki. Spojrzałem na niego i zapytałem:
Rz - Czyli to co mi wtedy mówiłeś to była prawda?
Zsrr - *rumieni się* w życiu... nie byłem... pewny bardziej niż teraz.
Rz - Bo ja... też cię... kocham. - Powiedziałem to z takim rumieńcem, że mojego kółka pewnie nie było widać. Zsrr wstał i stanął naprzeciw mnie mnie mówiąc a ja i Brytania na niego patrzeliśmy zdezorientowani.
Zsrr - III Rzeszo Niemiecka w dniu 9.11.2023 roku uczyniłeś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na tej planecie.
Obaj z Brytanią zaczęliśmy się śmiać i po chwili Zsrr również się przyłączył.
Rz - Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich również uczyniłeś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Śmialiśmy się śmiać i po chwili Brytania też wstał i powiedział:
B - Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i III Rzeszo Niemiecka wy dwaj uczyniliście mnie najbardziej wzruszonym człowiekiem na świecie. - Już nie wytrzymaliśmy i śmialiśmy się w niebo głos. Po pewnym czasie Brytania się mnie zapytał:
B - Rzeszo wiem, że to niekulturalne z mojej strony ale jako jedyny który może cię zobaczyć i jako tako ogarnia medycynę czułbym się spokojniejszy gdybym mógł na jakiś czas zostać u ciebie jeśli to nie problem oczywiście?
Rz - Oczywiście jeśli taka potrzeba to jasne bez problemu a ty Zsrr chcesz też zostać?
Per. Zsrr
Rzesza się mnie zapytał czy zostanę u niego na jakiś czas oczywiście zgodziłem się i napisałem do mamy.
WIADOMOŚCI
Zsrr
Hej mamo słuchaj zostaje u kolegi na parę dni więc się z ojcem o mnie nie martwcie. ok?
Mama
Oczywiście przynieść ci ubrania?
Zsrr
Nie jutro po szkole wpadnę i wezmę ale dzisiaj zostaje u niego do zobaczenia jutro. A i sprawa mogę nie iść przez ten czas do szkoły?
Mama
Jeśli to dla ciebie takie ważne to. Do jutra.
KONIEC WIADOMOŚCI
Powiedziałem im i jutro po szkole wpadnę do domu po ciuchy i się zapytałem czy Brytanii też nie wziąć on powiedział, że mama mu spakuje i byłoby właśnie miło by było jakbym je odebrał. No to tak wszystko zrobione.
Zsrr - No a w ogóle jak się Rzesza czujesz?
Rz - Brzuch trochę jeszcze boli ale ręce i nogi już nie więc jest dobrze.
B - Jeszcze chwile cię będzie boleć ale już nie grozi ci żadne niebezpieczeństwo.
Rz - A w ogóle info.
B, Zsrr - No jakie?
Rz - Ojciec myśli, że nie żyje więc już koniec męczarni.
Zsrr - Naprawdę? Nie wierzę! Boże czy ty to widzisz?! - Naprawdę byłem pszeszczęśliwy, że w końcu go zostawił i mam nadzieję, że tak będzie zawsze.
Rz - No to teraz uwierz.
B - Szczerze Rzesza ja się dziwię jak ty to wszystko przeżyłeś ja bym za pierwszym razem zginął.
Rz - Po prostu żyłem ze świadomością, że kiedy przecierpię już wszystko dostanę upragnione szczęście.
Zsrr - No to teraz widzisz, że było warto tyle cierpieć. - Powiedziałem uśmiechając się do niego.
Rz - Szczerze jakbym musiał przeżyć to wszystko jeszcze raz dla tych pięknych momentów bym od razu się zgodził bezzastanowienia. - Jak to powiedział byłem uradowany.
Po chwili jednak zauważyłem, że nie ma Archiego czyli psa Rzeszy. Postanowiłem się go oto zapytać.
Zsrr - Rzesza nie chcę cię martwić ale gdzie twój pies?
Rz - Cesarstwo powiedział, że w łazience więc proszę pójdźcie tam i zobaczcie co z nim.
B - Dobrze Rzesza tylko nie stresuj się bo będzie cię znowu wszystko bolało ok?
Rz - Ok ale proszę bądźcie szczerzy.
Po tych słowach poszedłem z Brytanią do łazienki ale widok który tam zastałem zszokował i jednocześnie wzruszył. Pies leżał na podłodze w kałuży pełnej krwi z raną bo wdźgnięciu prawdopodobnie noża a on sam z kawałkiem materiału prawdopodobnie spodki i śladami krwi na zębach co miało oznaczać, że piec użarł go w nogę i sądzę, że dość solidnie w takim razie. Wziąłem go na ręce i zaniosłem do Rzeszy. Biedak jak on go zobaczy to popadnie w depresje. Na szczęście Brytania pobiegł do niego aby w razie co mu pomóc się uspokoić i zapanować nad bólem. Rzesza siedział na kanapie a obok siedział Brytania jak Rzesza zobaczył psa nie dość, że się rozpłakał to jeszcze dostał mega mocnego bólu brzucha a Brytania cudem zdołał nad nim zapanować. Owinął jego ranę bandażem i dokładnie oczyścił pyszczek potem położyłem go na kolana Rzeszy on od razu się do niego wtulił mówiąc cichutko ale zrozumiale:
Rz - Zabije go. Zabije. Zabije w swoim czasie. Niech się jeszcze nabawi życiem oj zabawi. Pewnego dnia ten drań zapłaci za wszystkie swoje zbrodnie. - Pocałował pieska w nosek i spojrzał na mnie mówiąc:
Rz - Proszę czy możemy go pochować nad tym jeziorem pod wiśnią?
Zsrr - Naturalnie jutro z tatą to zrobimy tak jak o to prosiłeś
Rz - Dziękuje... możecie go położyć na tym fotelu? - Wzkazał na jeden z dwóch foteli i oczywiście to zrobiliśmy potem jeszcze chwilę rozmawialiśmy aż w końcu nie zbliżył się wieczór. Poszedłem zrobić nam wszystkim kolacje. Po tym jak zjedliśmy poszedłem po jakieś koce do szafy na korytarzu którą wskazał mi Rzesza gdyż to tam powinny być razem z poduszkami. Jak powiedział tak też się stało w środku było idealnie 3 koce, 3 poduszki i kilka innych rzeczy prawdopodobnie dla gości takie jak koszule do spania czy ręczniki. Poszliśmy spać jutro tylko ja idę do szkoły potem po moje i Brytanii rzeczy i mieszkamy jakiś czas u niego.
Jakie to szczęście, że zdążyliśmy na czas.
1850 słów OMG najdłuższy dotychczas miał 1056 słów więc poprostu wow dajcie znać jakie są wasze odczucia względem tego. Pozdrawiam pa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top