XXIX - Adam

Rola ochroniarza króla Erymalii Tazamany VI nie napawała mnie euforią. Rzecz jasna generał Tempel patrzył na to z innej perspektywy. Według niego zadaniem żołnierzy Sił Specjalnych nie była ochrona władcy, lecz niedopuszczenie do zaostrzenia konfliktu w kraju. Tak naprawdę nasza eskorta przysłuży się wszystkich Erymalijczykom. Król Tazamana był dla nich niczym bóstwo i wyrocznia, więc gdyby stracił życie, jego poddani z całą pewnością zaprzestaliby walki, a Pandemonium zasiadłoby na tronie. Kto wie jaki byłby ich kolejny krok, gdyby osiągnęli to, o co walczą długie lata. Poza tym zaangażowanie w eskortę wyszkolonych żołnierzy pokazuje, że nie bagatelizujemy doniesień o zamachu na króla. Wobec takich środków bezpieczeństwa terroryści dwa razy zastanowią się, zanim zaplanują jakieś działanie, co powinniśmy już teraz traktować jako sukces. Polska armia sieje postrach wśród wrogów pokoju, wolności... Bla, bla, bla... Przestałem słuchać Tempela. Jego przemówienie była za długie, zbyt patetyczne i takie... mało przekonujące. Stojących obok mnie żołnierzy też nie porwało. Angela walczyła z opadającymi powiekami, Roman skubał pasek przy mundurze, Konrad Litman rozglądał się dookoła wypatrując endemicznych gatunków ptaków, a Bruno Kiluk nawet nie udawał, że słowotok generała w ogóle go interesuje – ziewał bezceremonialnie nie zakrywając ust. Dobrze, że Tempel zmienił zdanie i polecił mi wziąć ze sobą czwórkę żołnierzy. Pogłoski o zamachu były śmiertelnie poważne, dlatego postanowił nie ryzykować i obwarować Tazamanę Siłami Specjalnymi ze wszystkich stron.

Od rana uważnie obserwowałem kapral Gros. Doszła już do siebie po wczorajszym ataku plemienia, ale chciałem, żeby odpoczęła jeden dzień. Ona jednak uparła się, że musi wziąć udział w eskorcie. Próbowałem jej to wyperswadować, ale nie skutkowało. Mogłem jej rozkazać pozostanie w bazie, ale jej upór i chęć udowodnienia samej sobie, że w niczym nie ustępuje mężczyznom zaimponowała mi i zgodziłem się na jej udział. Póki co groziła jej tylko śmiertelna nuda, którą fundował nam Gerald Tempel. Wreszcie kazał nam podejść do mapki.

– Przejazd rozpoczynamy tutaj. – Wskazał palcem miasto. W końcu jakieś merytoryczne uwagi. – Odcinek nie jest długi, ale jakość tutejszych dróg nie pozwala na rozwinięcie prędkości, więc przejazd zajmie nam około dwie godziny. Pojedziemy w kolumnie złożonej z dwudziesty siedmiu samochodów. Króla usytuujemy...

– Dwadzieścia siedem samochodów dla jednego człowieka? – Angela nie mogła uwierzyć.

– Kapralu Gros, uważasz że to za mało? – Generał Tempel zerknął na nią spode łba.

– To idealna liczebność, panie generale – wkupiła się z powrotem w jego łaskę.

– Idealna może nie, ale wystarczająca. Wracając do sedna, króla usytuujemy w aucie numer dziesięć z czwórką naszych ludzi, wliczając mnie. Pozostała dwójka podzieli się i zajmie miejsca w samochodzie przed i za królem. Pozostawiam porucznikowi Warneńczykowi rozkład sił. Resztę pojazdów obstawiają prywatni ochroniarze i pracownicy Tazamany oraz żołnierze włoscy i erymalijscy. Trójka z was nie będzie odstępować króla nawet na krok. Otaczacie go ciasnym kręgiem i w ten sposób odprowadzacie do samochodu, a potem na lotnisku do samolotu.

– Żywe tarcze – mruknąłem do siebie.

– Chciałby pan coś dodać, poruczniku Warneńczyk?

– Nie, panie generale.

– Macie jedno proste zadanie: odstawić króla Tazamanę w jednym kawałku do samolotu. Tylko tyle. Miejcie oczy dookoła głowy. Gdy zauważycie coś podejrzanego, pozwalam na strzelanie bez bezpośrednich rozkazów. Nie oszczędzajcie cywilów, w tym dzieci.

– Dobrze usłyszałem? – Zapytał z oburzeniem Roman Soyka.

– Nie uczona was, że terroryście często wysługują się dziećmi i kobietami? Wręczają im bombę albo obwiązują ich materiałami wybuchowymi i każą podejść jak najbliżej celu. Liczą na moment zawahania z naszej strony, a to wystarczy, żeby wywołać rozpiździel. Zaznaczam jeszcze raz: wątpliwy człowiek ma być od razu likwidowany. Żadnych sentymentów. A teraz ładujcie dupy do jeepów. Nie możemy pozwolić, żeby koronowana głowa na nas czekała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top