XLI (41) - Adam
Myślami byłem z Lilianką i Alexem. Tylko dla nich starałem się przetrwać każdą sekundę, a potem minutę i godzinę. Nie poddawałem się, choć raz po raz takie pomysły krążyły po mojej głowie. Zaraz potem ogarniał mnie wstyd. Nie mogłem przecież zachować się tak egoistycznie.
Nie wiem, co stało się z królem Tazamaną i Romanem Soyką. Straciłem przytomność po tym jak terroryści ogłuszyli mnie, uderzając kolbą karabinu w skroń. Ocknąłem się na pace półciężarówki, ale zanim zdążyłem się rozejrzeć, otrzymałem kolejny cios. Świadomość odzyskałem tutaj. W celi. Przywiązano mnie do łańcuchów zwisających z sufitu. Dawno straciłem czucie w uniesionych nad głową rękach. Stopami ledwo dotykałem podłoża. Wdychałem charakterystyczny dla piwnicy zapach stęchlizny. Odczuwałem dotkliwe zimno. Ziąb nie byłby tak dokuczliwy, gdyby nie to, że rozebrano mnie do samych bokserek. W mundurze mieliśmy zaszyte lokalizatory GPS, dlatego Angela pozbyła się go. Szkoda, że nie zostawiła nic w zamian. Myśląc o niej, zachodzę w głowę jak mogliśmy dać tak się jej oszukać. Bezduszna ździra. Gdy sobie przypomnę, że zaczynałem ją lubić, a nawet podziwiać za hart ducha, robi mi się niedobrze.
Krzyk w oddali. Nie byłem w stanie rozpoznać czy to Tazamana, czy Roman. Albo ktoś jeszcze inny. Mogli przecież przetrzymywać tutaj więcej osób. Tylko jaki mieliby w tym cel? Rozumiałem porwanie Tazamany. Zdobyli przewagę, a zaraz (o ile już nie jest po wszystkim) wykonają jego egzekucję i przejmą całkowitą kontrolę nad Erymalią. Później obiorą sobie na cel kolejne państwo...
A do czego ja jestem im potrzebny? Po co mnie oszczędzili?
Kolejne krzyki. Zawodzenia. Całe moje ciało pokryło się ciarkami. Nie chciałem umierać w ten sposób. W zatęchłej piwnicy, pozbawiony możliwości obrony, przepełniony goryczą i niepewnością. Pocieszałem się tym, że na pewno już nas szukają. Na pewno wpadli na obiecujący trop. Na pewno wkroczą tu z wielką siłą i złością.
Drzwi celi otworzyły się i do mrocznego wnętrza wpadło odrobinę światła; zbyt mało, żeby rozpoznać dwie postacie, ale wystarczająco dużo, aby dostrzec baniak z wodą i skrzynkę z narzędziami, które ze sobą przynieśli.
Na pewno już nas szukają, ale czy odnajdą nas żywych?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top