Złote Kwiaty
Trwał właśnie początek obrad. Władcy po przywitaniu się między sobą zaczęli zasiadać do długiego stołu aby zacząć oficjalny wstęp. Lanteii udało się zająć miejsce pomiędzy Aragornem a Eomerem przy których obecnie czuła się najlepiej. A poza tym z nimi miała też do załatwienia trochę interesów państwowych, takich jak sprzedaż broni dla władcy Gondoru, albo sprowadzenie do Wiecznozimy rohańskich koni. Miała też w planach poproszenie ich obu o oficjalne otworzenie granic ich królestw dla Wiecznozimy aby można było poprowadzić handel pomiędzy nimi. Ona już była gotowa na otworzenie swojego państwa.
Lanteia zauważyła, że przy stole pojawił się także król Thranduil do tej pory siedzący w pomieszczeniu obok. Miała tylko nadzieję, że Ontaris nie gadał jakichś głupot mogących doprowadzić do uszkodzenia jej wizerunku. Mężczyzna był w stanie to zrobić dla samego żartu.
Thranduil stanął przy szczycie stołu i poczekał jeszcze moment na ciszę pomiędzy zebranymi. Kiedy w końcu dano mu szansę na mówienie to rozpoczął.
- Witam wszystkich na pierwszym od wielu lat spotkaniu Szczytu Władz Śródziemia. - wzrok Thranduila prześledził po twarzach zebranych. - Cieszę się, że wszyscy, którzy potwierdzili zaproszenie dotarli tutaj bezpiecznie. - na te słowa Thorin prychnął cicho. Kilka osób spojrzało w jego stronę pytająco.
- Kto bezpiecznie, ten bezpiecznie. - powiedział król Samotnej Góry. W duszy król Mrocznej Puszczy westchnął czując, że jego przywitanie się przeciągnie. Nie dał po sobie jednak tego poznać.
- Czy chcesz coś powiedzieć królu? - zapytał władca Mrocznej Puszczy pokojowo. Thorin wzruszył ramionami.
- Tylko tyle, że zostałem zaatakowany. - po tych słowach dało się usłyszeć kilka zaniepokojonych szeptów. Lanteia niespokojnie poruszyła się na miejscu gotowa na wysłuchanie następnej historii o spotkaniu tajemniczych istot.
- Przez kogo? - zapytała ostrożnie musząc się upewnić czy to aby na pewno chodzi o tamte potwory. Thorin wyglądał jakby się zastanawiał.
- Nie mam pojęcia i to mnie niepokoi. Nigdy wcześniej tego nie widziałem. - odpowiedział Krasnolud patrząc się na stół. Lanteia przymknęła oczy stresując się trochę. - Ta istota miała wygląd przerośniętego robaka o ciemnopomarańczowym kolorze. - dodał Thorin. Jego oczy poleciały na twarze innych władców zajmujących miejsce na przeciwko. Lanteia gdy była już pewna, że chodzi o to samo co spotkało ich to zmartwiona spojrzała w stronę Thranduila, który zajął miejsce gdy tylko Thorin zaczął opowiadać. Leśny Pan wyczuł spojrzenie królowej na sobie, więc odwzajemnił je aby dowiedzieć się o co chodzi. Widząc jej zmartwienie zrozumiał, że ona już zaczęła szykować się do najgorszego co mogą zaoferować obce istoty.
- Zdarzyło się już kilka przypadków zauważenia tych obcych istot, o których mówisz Thorinie. - odezwał się Elrond zwracając na siebie uwagę. - Wszystkie spotkania kończyły się walką. - dodał zaniepokojony. Thorin z zainteresowaniem słuchał słów lorda i wyglądał jakby analizował to co wie na pewno.
- Coś jeszcze? - zapytał Krasnolud spoglądając na Elronda. Ten milczał przez moment a zanim zaczął wypowiedź to spojrzał w stronę władczyni Wiecznozimy.
- Pani Lanteia wykazała się swoją wspaniałomyślnością i wysłała grupę poszukiwawczą, która zebrała zwłoki z terenów króla Thranduila aby je zbadać. - pozornie brzmiało to dosyć normalnie, ale jednak dało się wyczuć w tym jakąś lekką zgryźliwość. Królowa od razu to zauważyła.
- Dobry pomysł, ale wydaje mi się, że to nie jest wszystko co chciałbyś powiedzieć Elrondzie. - odpowiedział Thorin również zauważając dziwne zabarwienie tonu głosu u lorda. Zanim tamten cokolwiek odpowiedział to ubiegła go Lanteia nie biorąc szczególnie do siebie tego niezadowolenia Elronda.
- Pan Elrond może po prostu czuć się dotknięty tym, że ktoś wykazał się większą pomysłowością niż on w przypadku tak prostej sprawy. - odpowiedziała wywołując rumieńce na jego twarzy. Trafiła w sedno. - Nie ma w tym nic złego. - dodała łagodnie tak jakby wybaczała lordowi jego zazdrość. - Po prostu zrobiłam co należy w przypadku zauważenia nowego gatunku. I oczywiście podzielę się całą skatalogowaną wiedzą jeśli nikt inny nie zdecyduje się przebadać tego zwierzęcia. - oznajmiła skora do pomocy w razie czego. Oczy królowej zwróciły się w stronę pana Mrocznej Puszczy. - A poza tym, król Thranduil nie miał nic przeciwko temu żeby moi ludzie zebrali ciało z jego ziem. - Thranduil zgodził się spokojnym kiwnięciem głowy, na które Lanteia odpowiedziała lekkim uśmiechem. On jednak pomimo, że to zauważył, to nie zareagował na wypadek gdyby królowa znowu spróbowała go wciągnąć w jej małe gierki uświadamiające ludziom jej czar osobisty.
- Z przyjemnością przyjmę wszystkie informacje, którymi się podzielisz, pani. - od razu zadeklarował Aragorn wiedzący, że prawdopodobnie sam może nie mieć zbyt wiele czasu aby wysłać kogoś kto upoluje bestię dla jego osobistych badań. A prośba o pomoc królową mogłaby poprawić ich stosunki międzynarodowe, więc wychodził na plus.
Królowa zgodziła się kiwnięciem głowy.
- Jest jeszcze jedna rzecz, o którą chciałem cię zapytać, Thorinie. - odezwał się Thranduil zwracając na siebie uwagę wszystkich. - W poprzednich meldunkach zdarzył się przypadek, że osoba, która spotkała te istoty, rozumiała co one mówią. Czy u was też zdarzyły się takie sytuacje? - Thorin o ile na początku miał zaplanowaną jakąś odzywkę to później jednak zdziwiony myślał nad tym co usłyszał. Te istoty coś mówiły? On słyszał tylko piski i myślał, że to są tylko jakieś dzikie i agresywne zwierzęta. Reszta jego pobratymców też nie skarżyła się na żadne słyszenie słów.
To co powiedział Thranduil było dziwne.
- Nie, żadnych słów. To po prostu nas zaatakowało. - odpowiedział poważnym tonem głosu. Lanteia, jako osoba, która rozumiała słowa wypowiadane przez tajemniczą istotę, była coraz bardziej rozgoryczona. Nie rozumiała dlaczego tylko ją to spotkało. I czemu w ogóle Thranduil poruszył ten temat. Obchodziło go to w ogóle?
To raczej tylko jej sprawa. Chyba, że Leśny Pan wyjątkowo poczuł się zamieszany w całą sytuację przez jej osobę. Albo po prostu próbuje pomóc.
- Rozumiem. Jeśli nikt nie ma nic do dodania to możemy przejść do właściwych obrad. - zaproponował Thranduil. Nikt nic nie mówił, więc to zostało odebrane jako przejście do innych spraw.
Lanteia jeszcze przez moment czuła pewien dyskomfort związany z tamtym pytaniem. Ciągle próbowała znaleźć powody, dla których król chciałby to wiedzieć. Thranduil natomiast kątem oka zerkał na twarz Lanteii aby zobaczyć jej reakcję na odpowiedź Thorina. Do tej pory gdy ktoś mówił, że nie słyszał żadnych konkretnych słów od tych istot, to władczyni Wiecznozimy była przybita. Próbowała rozgryźć to dlaczego jest wyjątkiem. Teraz jednak nie widział takiego zastanowienia, ale przeczuwał, że królowa zachowuje to dla siebie aby zachować potrzebny profesjonalizm.
On też będzie tego teraz potrzebować.
***
Lanteia cicho zniknęła z sali obrad zostawiając za sobą jeszcze kilku władców, którzy ciągle próbowali dojść do jakiegoś porozumienia między sobą, tym razem przy użyciu alkoholu. Zdecydowała, że wyjdzie jakiś czas po odejściu lorda Elronda i Thranduila i zostawi te towarzystwo. Nie była zainteresowana podpisywaniem umów pod wpływem alkoholu i również nie chciała na to patrzeć. Musiała też na jutro przygotować parę dokumentów, uzupełnić to co dostała dzisiaj i Ontaris miał ją odwiedzić gdy znajdzie czas. Wątpiła jednak, że przyjdzie bo skoro grupa, która została w sali obrad zdecydowała, że sobie wypije to mogło to potrwać dłużej niż przewidziano.
Zdecydowała jednak, że zanim zajmie się tymi sprawami to pójdzie do ogrodu się przewietrzyć. Miała dość siedzenia w tym jednym pomieszczeniu i czuła, że jej gorąco i duszno. I miała nadzieję, że nikogo tam nie będzie, ażeby mieć ciszę i spokój.
Królowa już znała drogę do ogrodu, więc bez zastanowienia podążyła w tamtą stronę. Kiedy dotarła to zauważyła, że słońce nie zaszło jeszcze kompletnie i było całkiem jasno. Poprawiając swoją liliową suknię przeszła do części, która wydawała się jej najbardziej zaciemniona i odizolowana. I faktycznie, miejsce które znalazła wydawało się zawierać rośliny żyjące własnym życiem. Pomimo, że miejsce było bardziej zapuszczone to ławka, która tam stała wydawała się bardzo zadbana, tak samo jak kamienny chodniczek prowadzący do niej. Może to miejsce specjalnie zostało stworzone dla dzikich, wolno rosnących kwiatów, krzewów i drzew.
Bez zastanowienia Lanteia podążyła w stronę ławeczki zza której wyrastały śliczne, wysokie i pomarańczowe kwiaty, które wcześniej widywała w lesie Mrocznej Puszczy. Wydzielały przyjemny, relaksujący zapach. Królowa zamiast zasiąść na ławce to rzuciła się na trawę. Na początku usiadła a później przechyliła się do tyłu kładąc się na trawie. Lanteia westchnęła ze spokojem zamykając oczy i ciesząc się chwilą. Nie obchodziło ją nawet to czy ktoś ją zobaczy czy nie.
Po dłuższej chwili podniosła się do pozycji siedzącej i zdecydowała, że odsłoni nogi. Zagarnęła fałdy swojej sukni i gdy je podniosła to rozłożyła je na boki po trawie. Następnie zainteresowała się jednym z pomarańczowych kwiatów, który przy powiewie wiatru zaczepił się o jej włosy. Chwyciła za jego łodyżkę i odwróciła twarz do niego. Po krótkim spojrzeniu zdecydowała, że go powącha. Nos Lanteii zaciągnął się zapachem kwiatu co chyba nie było najlepszym pomysłem. Za chwilę dostała ataku kichania czego nie mogła opanować. Czuła, że jakieś pyłki drażniły jej nos od środka. Jej oczy łzawiły.
Te gwałtowne kichnięcia przyciągnęły uwagę parę Elfich uszu należących do króla Thranduila. Na początku chciał to zignorować, ale gdy słyszał to w dalszym ciągu to postanowił, że upewni się czy wszystko w porządku i udzieli ewentualnej pomocy. Znalezienie zwłok w królewskim ogrodzie to nie jest to czego by obecnie chciał.
Podążył w stronę, z której dobiegały kichnięcia. Zatrzymał się obok jednego z najstarszych dębów słysząc, że dźwięki powstają tuż obok niego, nie widział jednak sprawcy. Postawił kilka kroków do przodu i spojrzał w lewo. Dopiero wtedy ujrzał królową Lanteię siedzącą na trawie z odsłoniętymi nogami i zasłaniającą swój nos. Przewróciła się?
Kobieta kichnęła jeszcze raz a z jej oczu wypłynęła łza. Dopiero wtedy odsłoniła nos na którym widać było pomarańczowe zabarwienie. Thranduil skojarzył sobie fakty widząc kwiaty za plecami królowej. Musiała je powąchać i pobrudziła swój nos pyłkiem, który dostał się jej też do jego środka przez co ma ten atak. Pewnie nie wiedziała, że o tej porze roku złote kwiaty laeny pomimo pięknego zapachu potrafią sprawić, że niektórzy dostają kataru. Zazwyczaj pomagała na to mocna, ziołowa herbata.
Thranduil skupił swoją uwagę na gołych nogach Lanteii. Dlaczego miała je odsłonięte? Czy to wypada? Królowa wzbudziła wystarczająco sporo kontrowersji ubierając się w suknię, która na pewnej długości na nogach była przezroczysta. Co ona sobie myślała? Tak nie można.
W trakcie swoich przemyśleń na temat nóg królowej, Thranduil nie zauważył, że Lanteia już go widzi.
- Widzę cię królu i przysięgam, że jak w dalszym ciągu będziesz się tak wpatrywać w moje odsłonięte nogi to resztki twojego ciała będzie można znaleźć na skraju Mrocznej Puszczy. - powiedziała Lanteia czując, że z jej oczu wypływają następne łzy. W dalszym ciągu czuła też swędzenie w nosie. Zdecydowała, że przerwie przyjemność podziwiania dla Thranduila i z powrotem zakryła swoje nogi suknią.
Król Mrocznej Puszczy wyglądał jakby analizował to co powiedziała mu czarnowłosa towarzyszka. Musiał przyznać, że już dawno nikt mu nie groził, a że teraz robiła to Lanteia? Nie czuł się jakoś zagrożony a wręcz zainteresowany.
- Przestań mnie prowokować, pani. - odpowiedział podchodząc do niej bliżej. - Raczej nie czujesz się zbyt dobrze, prawda? - zapytał gdy królowa kichnęła kolejny raz. Ona nie odpowiedziała od razu próbując opanować następną falę łez.
- Musiałeś... Musiałeś podejść tak blisko aby to wywnioskować? - zapytała zirytowana tym pytaniem. Czuła też swego rodzaju zażenowanie tym, że ktoś ją widzi w takiej sytuacji.
- Na pewno twój obecny stan nie jest zbyt dobry. - stwierdził zauważając, że Lanteia jest teraz rozdrażniona czym zamierzał się pobawić. Chyba wiedziała, że jej wygląd nie należy do najlepszych.
- Chcesz czegoś, panie? - zapytała najmilej jak potrafiła gdy tylko kichnęła jeszcze raz. Zasłoniła swoje oczy czując następne łzy. Thranduil wiedział, że jej stan nie poprawi się dotąd aż nie wypije ona specjalnej herbaty, ale nie pogorszy się też zbytnio a tym bardziej nie zaszkodzi jej to na przyszłość. Mógł ją tak jeszcze przez jakiś czas przetrzymać.
- Przechodziłem przez ogród i usłyszałem twoje kichnięcia, królowo. A potem zobaczyłem cię siedzącą na trawie. - krótko opowiedział to jak ją znalazł. - Tak właściwie to nic od ciebie nie chcę. - dodał zauważając, że odkąd on do niej podszedł to Lanteia ani razu na niego nie spojrzała. Pewnie dla tego, że ona jest teraz tak nisko a on wysoko.
- Więc dlaczego dalej tu jesteś? - zapytała nagle odczuwając lekki ból w ramionach. Nie rozumiała też dlaczego Thranduil nadal nad nią stoi.
- Może ty potrzebujesz mnie. - zasugerował z delikatnym uśmiechem. Lanteia natomiast jeszcze bardziej schowała twarz aby nie było widać jej roztargnięcia, które wywołały słowa króla. Nie była do końca pewna o co mu chodzi.
- Niby do czego? - zapytała ostrożnie czując, że zbliża się następny atak kichnięć. Dosłownie prawie cały czas jej twarz była zasłonięta dłońmi aby ukryć łzy i powstrzymywać kichnięcia.
Thranduil zdecydował, że przykucnie aby jeszcze bardziej speszyć królową. Kobieta ani drgnęła, ale Elf wiedział, że w tym momencie wolałaby ona wskoczyć w kwiaty wywołujące u niej gwałtowny katar niż być tak blisko niego.
- Mógłbym odprowadzić cię do pokoju i zawołać uzdrowiciela. - zaoferował starając się spojrzeć na nią pod takim kątem aby chociaż kawałek jej twarzy zobaczyć. Ona jednak starała się zasłonić jak może. Czuła, że jej makijaż nie jest teraz najlepszy na świecie.
- A czy będziesz łaskaw to zrobić? - zapytała rozdrażniona swoim stanem i tym jak blisko niej jest Thranduil. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Te kwiaty były trujące?
Thranduil udał, że się zastanawia.
- A co się mówi jak prosi się kogoś o pomoc? - zapytał król wiedząc, że to jeszcze bardziej zezłości Lanteię. Faktycznie, teraz nie mogła znieść tych gierek i przedłużania rozmowy.
- Teraz! - prawie krzyknęła mu w twarz zirytowana. On uśmiechnął się na moment widząc i odczuwając jej złość.
- Wiem, że jesteś królową i pewnie rozkazujesz każdemu na lewo i prawo, ale pamiętaj, że teraz rozmawiasz z kimś na swoim poziomie. - odpowiedział starając się nie zdradzać rozbawienia. Z jednej strony chciał pomęczyć Lanteię, a z drugiej to ona nie potrafiła powiedzieć do niego "proszę". Gdyby to zrobiła to na pewno byłoby szybciej.
Lanteia wydała z siebie groźny dźwięk, którego Thranduil nie potrafił opisać.
- Proszę, cię królu. - przełamała się Czarna Róża wyraźnie akcentując pierwsze słowo. Król miał jeszcze zamiar pomęczyć ją tym, że niby nie usłyszał tego co powiedziała, ale w tym momencie ona odważyła się trochę odsłonić oczy. Były delikatnie zaczerwienione od ilości łez, które z nich ciągle wypływały a jej zielony kolor tęczówek wydawał się teraz być bardziej ożywiony. Makijaż był rozpłynięty i roztarty.
Thranduilowi wyraźnie zrobiło się przykro. Trochę żałował tego, że tak ją tu trzymał, ale to uczucie było niwelowane przez świadomość, że tak naprawdę nic wielkiego jej nie dolega. Tak mógł sobie tłumaczyć biedny wygląd królowej.
- To nie było takie trudne. - powiedział tak jakby nie czuł tych emocji, których doświadczył przy zobaczeniu oczu królowej. Dalej odgrywał.
Król podniósł się do pozycji stojącej i wyciągnął swoją dłoń ku królowej. Po chwili Lanteia chwyciła ją i dała sobie pomóc wstać. Niemalże automatycznie zabrała swoją dłoń i odwróciła się od niego. Thranduil nie wiedział co ją tak nagle speszyło, ale po chwili zobaczył, że jej palce zaczęły wodzić po jej twarzy.
- Muszę się tylko... Trochę poprawić. - powiedziała cicho zapewne starając się wytrzeć zbędne smużki makijażu. Po chwili odwróciła się z powrotem do niego. - Wyglądam lepiej? - zapytała oczekując dobrej opinii. Thranduil zauważył, że pomarańczowa plama na nosie jest nietknięta.
- Idealnie. - odpowiedział z kamienną twarzą mając teraz ubaw z tego jak pewnie się ona poczuła. Zaraz po tym królowa kichnęła jeszcze raz chwiejąc się trochę. Thranduil automatycznie do niej podszedł łapiąc i podtrzymując ją. - Odprowadzę cię do komnaty. - powiedział widząc jak Lanteia wyciera następne łzy.
Tym razem Lanteia grzecznie posłuchała króla i razem poszli w stronę pałacu do odpowiedniego pomieszczenia. W międzyczasie Thranduil zgłosił dla jakiejś służki, że królowa Lanteia potrzebuje uzdrowiciela i jest on natychmiast wzywany do jej komnaty. Kiedy tylko znaleźli się na miejscu to królowa zajęła miejsce na łóżku starając się powstrzymywać nadchodzące kichnięcia.
- Nie powinieneś już iść? - zapytała Lanteia starając się nie brzmieć nieuprzejmie. Nie rozumiała jednak dlaczego Thranduil wciąż tu był, przecież zrobił to co obiecał i mógł iść.
- Muszę jeszcze załatwić jedną sprawę. - odpowiedział poważnie spoglądając z dala na jej pomarańczowy nosek. Lanteia od razu pomyślała, że król też może mieć jakieś sprawy do uzdrowiciela. Nie była jednak pewna czy powinna się dopytywać.
- Chcesz zobaczyć się z uzdrowicielem? - zapytała na razie ostrożnie. Thranduil nie odpowiedział od razu mając nadzieję na to, że pracownik pojawi się jak najszybciej. Nie chciał pogłębiać jego kłamstw.
On tylko chciał zobaczyć reakcję królowej na wiadomość o plamie na nosie.
- Niezupełnie. - odpowiedział ze spokojem. Mniej więcej po chwili rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Lanteia odpowiedziała i do komnaty wszedł Elf o ciemnobrązowych włosach i w długiej jasnozielonej szacie. W swoich dłoniach trzymał kilka walizeczek, w których jak Lanteia podejrzewała, znajdowały się leki. Drzwi za nim zostały zamknięte a on sam automatycznie się ukłonił widząc dwoje władców.
- Nie wiedziałem, że też tutaj jesteś królu. Czy ty też potrzebujesz mojej pomocy? - zapytał Elf spoglądając w stronę Thranduila. On zachowując kamienną twarz zbliżył się w stronę królowej.
- Nie, po prostu pomogłem dla pani Lanteii wrócić bezpiecznie do komnaty. - odpowiedział. - Wyjdę już zaraz. - zapewnił. Uzdrowiciel poświęcił teraz całkowitą swoją dla Lanteii. Popatrzył na nią i od razu domyślił się co się stało.
- Kwiaty laeny? - zapytał jakby spotykał się z tym na co dzień. Lanteia nie bardzo zrozumiała o co chodzi, bo drugie słowo za bardzo skojarzyło jej się z siostrą. Nie odpowiedziała.
- Tak. - odpowiedział za nią Thranduil z tyłu. Uzdrowiciel zastanowił się przez moment. Lanteia natomiast myślała nad tym skąd oni wiedzą co jej się stało?
- Skąd tak szybko się tego dowiedzieliście? - zapytała spoglądając na obu mężczyzn gdy tylko się obudziła ze swoich rozmyślań. Obcy Elf nagle pokazał lekkie zagubienie na twarzy. Thranduil natomiast dalej utrzymywał swój kamienny wyraz.
- Masz... Pomarańczową plamę na nosie od pyłku, pani. - uświadomił ją uzdrowiciel kiedy tylko domyślił się, że król nie zamierza jej tego mówić. Lanteia natychmiast zaczęła szukać najbliższego lustra aby ocenić swój wygląd. Podeszła w stronę tego dużego i przyjrzała się swojej twarzy. - Przygotuję specjalną herbatę, ale muszę przynieść dużo więcej ziół w takim przypadku, więc nie będę zwlekać. Na resztę tego dnia zalecam spokojne odpoczywanie w łóżku, zwłaszcza jeśli zaczęłaś już odczuwać bóle w mięśniach, pani. Gwarantuję jednak, że to nic poważnego i jeśli wypijesz wszystko co ci przygotuję pani, to jutro będzie w porządku. - zapewnił profesjonalnie Elf chcąc teraz zniknąć z tego miejsca widząc, że najwidoczniej Lanteia ma coś do powiedzenia Thranduilowi, który nie wspomniał wcześniej nic o jej zabrudzonej twarzy.
- Cieszę się. I dziękuję. Dobrze, że znasz się na swojej pracy. - pomimo grzeczności jakich używała Czarna Róża to dało się wyczuć pewną twardość i suchość w jej głosie. Dodatkowo nawet nie starła jeszcze tej plamy i dalej wpatrywała się ona beznamiętnie w lustro.
- Wiele lat praktyki i duża ilość małych Elfów mających ten sam problem co ty teraz, pani. - wtedy uzdrowiciel się ukłonił i szybkim krokiem oddalił się w stronę drzwi aby za chwilę za nimi zniknąć. Thranduil też tam poszedł, ale zatrzymał go głos królowej.
- Mój drogi królu, ty jeszcze zostań na moment. - powiedziała mocnym głosem zdradzającym lekkie niezadowolenie. Leśny Pan zatrzymał się w pół kroku czując, że czarnowłosa ma coś do powiedzenia. Schował swój mały uśmieszek, który mu towarzyszył odkąd Lanteia dowiedziała się o swoim wyglądzie i założył swoją kamienną maskę.
- Jak sobie życzysz, pani. - odpowiedział zatrzymując i odwracając się w jej stronę. Zauważył, że królowa miała zamknięte oczy i z obojętnym wyrazem twarzy stała dalej w tym samym miejscu przed lustrem. Zaczął czekać na to aż ona zacznie mówić.
Lanteia wzięła głęboki oddech i ustami wypuściła powietrze a to doprowadziło do następnego kichnięcia i łez. Otworzyła oczy i jeszcze raz się sobie przyjrzała.
Jej makijaż oczu był bardzo rozmazany przez niekontrolowane łzy. Gdzieniegdzie na policzkach miała ciemne strużki dodatkowo rozmazane nieświadomie przez nią. Liliowa kreska na jej ustach wyglądała lepiej, ale też miała swoje zniekształcenia.
Dodatkowo ta pomarańczowa plama na jej nosie, z którą przeszła przez pół pałacu...
- Wyjaśnisz mi dlaczego nie powiedziałeś mi o tej plamie gdy odprowadzałeś mnie tutaj? - zapytała chłodno odwracając się w jego stronę nie zwracając uwagi na jej biedny wygląd. Thranduil wyglądał na nieporuszonego.
- Ale po co? - zapytał szykując się na następną rundę przedrzeźniania Lanteii. Nie rozumiał dlaczego, ale robienie tego z nią sprawiało mu sporo przyjemności, innej niż kiedy na przykład dokuczali sobie nawzajem z Elrondem. To było coś do czego prawie nigdy nie dochodziło u niego z innymi ludźmi.
- Po co? - powtórzyła Lanteia z lekkim wyrzutem. - Powiedziałeś mi, że wyglądam idealnie! A ja...? - po tych słowach spojrzała jeszcze raz w stronę lustra. Pokręciła głową z niedowierzaniem i wróciła wzrokiem na twarz Thranduila, na której ponownie pojawił się uśmiech. To dodatkowo rozzłościło Lanteię.
- Dalej myślę, że wyglądasz idealnie, ale w tym zabawnym sensie. - odpowiedział z rozbawieniem wiedząc, że ona jest już na skraju wytrzymałości. Szybkim krokiem zbliżyła się w jego stronę.
- Co ty sobie w ogóle myślisz? - zapytała nie zważając na grzeczności a on chyba też o tym nie myślał w chwili obecnej. Jego tylko coraz bardziej rozbawiało jej zachowanie.
- Ja? Nic. To ty na mnie krzyczysz. - odpowiedział starając się symulować lekki smutek. Biorąc pod uwagę to, że był sporo wyższy od Lanteii to wystarczyło, że się wyprostował i delikatnie pochylił do przodu aby kobieta straciła część pewności siebie.
I chyba podziałało. Na twarzy Lanteii pojawiły się rumieńce na wskutek bliskości króla.
- To... - Czarna Róża zacięła się czując przypływ ciepła, który sprawił, że miała wrażenie, że twarz króla jest coraz bliżej. - To nie tłumaczy tego, że nie powiedziałeś mi, że jestem brudna. - dokończyła, ale już trochę mniej odważnym głosem. Nie rozumiała co się stało. Nagle straciła część pewności siebie. Dla własnego komfortu postawiła jeden mały krok do tyłu.
- Nie żałuję. Przynajmniej poprawiłem sobie humor na resztę wieczoru. - odpowiedział będąc świadomym tego, że to trochę samolubne z jego strony. Ale z drugiej strony królowa też nie pozostawała bez grzechu.
- Moim kosztem, egoista. - mruknęła starając się zachować swoją pewność siebie. Elf też postanowił przytoczyć jej wadę.
- Przynajmniej nie jestem aż tak próżny jak ty. Nie sądziłem, że ta mała plamka wyprowadzi cię z równowagi. - odpowiedział modulując swój głos na sztucznie pobłażliwy. Tak naprawdę to wszystko dalej go bawiło i nie obraził się nawet za to, że królowa nazwała go egoistą.
- A czego się spodziewałeś? Jestem władczynią i muszę wyglądać dobrze. A przez ciebie wszyscy mnie widzieli w niekorzystnym momencie. - powiedziała robiąc grymas niezadowolenia na swojej twarzy. Dodatkowo drażniło ją to, że mężczyzna świetnie się bawił cała sytuacją.
- Ah, biedna Lanteia. Ktoś zobaczył ją brudną. - powiedział król ponownie modulując głos, ale tym razem tak, jakby mówił do dziecka. Przez to na twarzy Lanteii ponownie pojawiły się rumieńce.
- Jeszcze jedno słowo i zabiję cię twoją własną koroną. - zagroziła Czarna Róża zdenerwowana tym jak została potraktowana.
- To już kolejny raz kiedy grozisz mi śmiercią. - dodał z większym uśmiechem. Serce Lanteii zabiło szybciej na te słowa i ton jakim wypowiedział to król. Z jakiegoś powodu teraz nie mogła mu spojrzeć w oczy. Chyba zwyczajnie się wstydziła. - Zostawię cię teraz. Odpocznij i zobaczymy się jutro, pani. - dodał widząc, że ta nie wie jak na to odpowiedzieć. Rozumiał to i postanowił, że da jej na teraz spokój aby mogła wypocząć na jutro.
Thranduil odszedł w stronę drzwi zostawiając za sobą ciągle rumianą Lanteię aby po chwili zniknąć z komnaty.
Królowa po chwili zamurowania zbliżyła się do jednej z szafek i wyciągnęła z niej zwilżone chusteczki aby pozbyć się w końcu plamy i jakichkolwiek pozostałości po makijażu. Stanęła przed lustrem i zaczęła wycierać choro wyglądającą twarz. Jej głową przepełniona była myślami związanymi z tym jednym Elfim królem.
Złamała już kilka zasad, które sobie ustanawiała względem niego. Miała traktować go normalnie, chciała go uwodzić, potem udawać niezainteresowaną i gdzieś później w ich relację wplątało się coś w rodzaju zwykłej, ale przyjaznej znajomości, która nagle ewoluowała w coś bliższego skłaniającego ich do docinek i małych żarcików. To jest coś czego ona najwidoczniej nie mogła jednak kontrolować, bo zapominała to co miała robić gdy tylko Thranduil robił to czego ona raczej by się po nim nie spodziewała. Tak jak dzisiaj. Nie spodziewałaby się tego, że on jej powie, że jej wygląd jest w porządku co nie jest prawdą, dla jego własnego ubawu.
Może on jest jednak całkiem w porządku jeśli nie próbuje się nim manipulować?
Lanteia uśmiechnęła się do siebie w lustrze.
A gdyby tak po prostu pozwolić mu na poznanie siebie i on wtedy zgodzi się otworzyć przed nią? Może po prostu powinna być sobą. Oczywiście zachowywałaby profesjonalizm publicznie, ale prywatnie? Thranduil mógłby być świetnym towarzyszem do spędzania czasu razem.
Lanteia przestała nawet czuć złość na niego za to, że nie powiedział jej o plamie na nosie. Czy ona w ogóle się na niego zaczęła złościć? Czy to ją teraz obchodziło?
Może jeszcze ten jeden raz zmieni zasady i po prostu nie będzie udawać kogoś kim nie jest, oraz będzie bardziej otwarta dla Thranduila. Ciekawiło ją jakie będą tego skutki.
Król Mrocznej Puszczy w tym czasie zatrzymał się za drzwiami komnaty Lanteii a na jego twarzy od razu wykwitł uśmiech. Swoim spokojnym i dumnym krokiem zaczął zmierzać w stronę części mieszkalnej dla rodziny królewskiej.
Co tam w ogóle zaszło? Dlaczego tak nagle pozwolił sobie na spoufalanie się z Lanteią? A najlepsze jest to, że podobało mu się to. Te małe docinki, żarty i doprowadzanie królowej do złości bawiły go. I w sumie nie czuł się jakoś szczególnie winny z tego powodu. Ciekawiło go za to, to jak jutro będzie na niego reagować Lanteia. Obrazi się? Wypomni mu to przy innych? A może będzie zachowywać się tak jakby nic się nie stało?
Dowie się następnego dnia.
Gdzieś nagle z innej strony dobiegł go głos jego syna Legolasa.
- Ojcze? Wszystko w porządku? - zapytał młodszy Elf uważnie przyglądający się twarzy ojca. Już dawno nie widział żeby tak po prostu się uśmiechał idąc przez korytarz. To były wyjątkowe przypadki kiedy wargi króla drgną do góry w malutkim uśmiechu.
Thranduil odwrócił się w jego stronę nie rozumiejąc pytania.
- Tak. A dlaczego pytasz? - Legolas zbliżył się w międzyczasie do rozmówcy. Próbował znaleźć na twarzy Thranduila jakieś inne oznaki zadowolenia, które zazwyczaj ciężko było zobaczyć.
- Uśmiechasz się. Co jest tego powodem? - zapytał przybierając ten sam wyraz twarzy. Władca Mrocznej Puszczy zastanawiał się czy powiedzieć prawdę, czy może jednak to przemilczeć. Chyba byłoby lepiej gdyby odpowiedział jakoś wymijająco.
- Coś poprawiło mi humor. Nie musisz wiedzieć wszystkiego, synu. - odpowiedział spokojnym głosem. Wiedział, że Legolas będzie naciskał aby dowiedzieć się jak najwięcej. Zwłaszcza, że wiedział o jego małym zainteresowaniu Lanteią.
- Coś czy ktoś? - ponownie zapytał młodszy Elf uważnie przypatrując się swojemu ojcowi. Król westchnął.
- Jak się nudzisz, skoro zadajesz mi takie pytania, to mogę kazać ci wyczyścić wszystkie łuki w zbrojowni. - rzucił Thranduil przybierając teraz bardziej wychowawczy ton. Na razie nie chciał aby Legolas jakoś wyjątkowo się rozluźniał w jego towarzystwie, bo wtedy mógłby zacząć sobie pozwalać na zbyt wiele. Takie stawianie pewnych granic na pewno pomagało opanować dziecko.
- Jestem już dorosły i nie powinieneś mi mówić co mam robić. - odpowiedział młodszy Elf od razu wyczuwający, że to rodzicielskie upomnienie. Zauważył też, że to była zmiana tematu, ale nie miał tego za złe ojcowi. Może faktycznie to nie było związane z Lanteią. Z resztą, nawet jakby na niego naciskał to i tak nic by się nie dowiedział, bo król mówił takie rzeczy kiedy chciał i nie dało się go do tego zmusić.
- Ale jestem też twoim królem i mogę z tobą zrobić co tylko chcę. Za niewypełnienie rozkazu mógłbym na przykład wrzucić cię do celi. - Thranduil dał tutaj znać o swojej wyższości nad wszystkimi innymi ludźmi. I miał prawo zrobić to co powiedział. Nawet jeśli tyczyło się to jego własnego syna.
- Mógłbyś, ale... - Legolas się zaciął nie będąc pewien czy powinien to mówić czy nie. To było ryzykowne. - Musiałbyś też liczyć się z faktem, że dużo rzadziej widziałbyś królową Lanteię, bo by siedziała ze mną ciągle na dole. - cicho dokończył Elf nie powstrzymując uśmiechu, który zawitał mu na twarzy. Na twarzy króla zawitał chłodny i poważny wyraz.
- Właśnie zagwarantowałeś sobie pracę w postaci czyszczenia wszystkich łuków w zbrojowni. Jutro. Z rana. - oświadczył zimno Thranduil, który tak naprawdę w środku w ogóle tak nie czuł. Chciał tylko nastraszyć trochę syna i ponownie postawić mu tę granicę. W sumie nawet go trochę rozbawiło to jak Legolas nagle spoważniał.
- Żartujesz, prawda? - zapytał zupełnie grzecznym głosem. Kamienna twarz ojca pozostała. - Czyli nie. - odpowiedział sobie załamany Legolas. Była jeszcze taka opcja, że przez natłok wydarzeń, które teraz się dzieją w ich królestwie król zapomni o tym co Legolas miał zrobić. Ale może być też tak, że celowo zapamięta wszystko.
- Na przyszłość po prostu uważaj na słowa, synu...
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
Thranduil taki prankster...
A tak w ogóle nie lubię nauczycieli co nie chcą myśleć i czytać tego co napiszemy. Dostałam pałę z polskiego za to, że moje odpowiedzi pomimo, że dobre, to nie podchodziły pod internetowy klucz odpowiedzi, gdzie jest podany jeden przykład z kilku dobrych odpowiedzi. Nie dziwne, że laska sprawdziła wszystkie sprawdziany szybko jeszcze tego samego dnia, no bo po co nad tym się dłużej zastanowić? Masz co innego niż w kluczu odpowiedzi? 0 punktów. I myk kilka zadań po kolei.
Dziękuję za możliwość narzekania. Jak ktoś też chce to proszę bardzo.
Ponarzekajmy razem.
Klimatyczna nuta na górze.
Nie chce mi się jutro do szkoły zwłaszcza, że dwa wf.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top