Nowa Taktyka

Nastał następny dzień. Lanteia spokojnie sobie spała po długim siedzeniu w dokumentacji jej królestwa. Załatwiła wszystkie papiery od razu nie chcąc niczego przekładać na inny dzień i czas. Efektem tego było to, że spała w swojej sukni, w której chodziła wczoraj na wierzchu pościeli z rozsypanymi dokumentami wokół niej. W końcu się obudziła gdy tylko poczuła zapach świeżego pieczywa i zaparzonej herbaty. Na początku się leniwie przeciągała z myślą, że pośpi jeszcze chwilę, ale ostatecznie otworzyła oczy. Wzięła głębszy wdech i podparła się na łokciach aby wstać z łóżka a gdy rozejrzała się wokół zauważyła krzątającą się Evelyn. Wyglądała mniej więcej tak jak zwykle z rozpuszczonymi włosami i w szacie służki. Królowa przetarła twarz i przeczesała dłonią włosy aby choć trochę wyglądać jak człowiek.

- Witaj Evelyn. - przywitała się odwracając uwagę służącej od pracy. Rudowłosa dziewczyna odwróciła się od stolika na którym stało śniadanie i ukłoniła się przed królową.

- Dzień dobry, pani. - przywitała się z lekkim uśmiechem, który po chwili zniknął. - Zbudziłam cię? - zapytała lekko zmartwiona. Lanteia podniosła się całkowicie z łóżka i zaczęła iść w kierunku drzwi do łazienki. 

- Nie, sama się obudziłam. - odpowiedziała jej z uśmiechem na twarzy. - Mogłabyś przygotować mi suknię i dodatki? Muszę wziąć kąpiel i w międzyczasie sprzątnij te wszystkie papiery i połóż je na biurku. - poprosiła lekko zachrypniętym głosem. 

- Tak pani. - potwierdziła Evelyn od razu biorąc się do roboty.

Lanteia wkroczyła do niedużej ale ładnej łazienki, która tak jak większość pomieszczeń była pokryta drewnem i kamieniem co było pięknym połączeniem. Posiadała typowe zaopatrzenie łazienkowe a królowa skupiła swoją uwagę na wannie na przeciwko. Przeszła kilka kroków i zaczęła odkręcać wodę. Wrzuciła do niej różowe sole do kąpieli, po czym odsunęła się aby zdjąć z siebie wszystkie ubrania, które odwiesiła na wieszaku w pobliżu. Musiała jeszcze chwilę odczekać nim woda napełniła wannę a gdy to się stało zakręciła kran i weszła do niej. Jej mięśnie stopniowo się rozluźniały pod wpływem ciepłej wody a ona chłonęła różany zapach relaksując się. Miała ochotę jeszcze raz zasnąć, ale powstrzymywała się ze względu na swoje bezpieczeństwo. 

Po prostu oczyszczała swoją głowę z natarczywych myśli.

Gdy tylko woda zrobiła się letnia Lanteia wyszła z wody i zaczęła się wycierać miękkim ręcznikiem. Założyła na siebie swój szlafrok i wyszła z łazienki. Evelyn najwidoczniej właśnie skończyła przygotowywanie jej sukni bo stała przed łóżkiem na którym była rozłożona i podziwiała ją. Jej szata na dziś to czarna suknia na cienkie ramiączka odsłaniająca ładnie obszyty dekolt. Górna część posiadała koronki a płaty dolnego materiału przybierały niewiele jaśniejszy odcień czerni. Tył sukni posiadał białą i dużą kokardę zrobioną z chusty, która sięgała podłogi lekko powiewając przy ruchach. Do tego rękawiczki sięgające powyżej łokcia, pantofelki na średnim obcasie, opaska na szyję i to było czarne, oraz jeden skromny naszyjnik z małym, białym kamykiem o kształcie serca. Pomimo, że dla Lanteii czarny jak najbardziej kojarzył się z żałobą to cały strój spodobał się jej.

Królowa z uznaniem spojrzała na Evelyn.

- Muszę przyznać, że masz gust. - powiedziała czarnowłosa zbliżając się trochę. Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech.

- Dziękuję, pani. A ja muszę przyznać, że w swojej szafie posiadasz tylko piękne ubrania. - odpowiedziała Evelyn uprzejmie. Lanteia odrzuciła swoje długie włosy do tyłu po czym usiadła na krześle przy stoliku, na którym stało jej śniadanie. Wiedziała, że prawdopodobnie do tej pory jej herbata nabrała letniej temperatury, ale nie zamierzała trudzić tym swoją służkę. Zamierzała za to poprosić ją o coś innego.

- Dziękuję. - królowa zaczęła przygotowywać sobie jedzenie na talerzu. - Evelyn, czy szukałaś jakichś ksiąg na temat tego miejsca tak jak cię prosiłam? - zapytała zerkając na moment w stronę swojej służącej.

- Tak, wybrałam te najciekawsze i teraz są one włożone do twojego regału z książkami. - odpowiedziała służka zza jej pleców. W duchu Lanteia była zadowolona z tego, że ma taką służącą, która zna się na wykonywaniu swojej roboty i nie udaje. 

- Doceniam to.

- Pani, czy chcesz żebym ci uczesała włosy? - zapytała Evelyn po chwili ciszy pomiędzy nimi. Lanteia zanim odpowiedziała napiła się swojej zimnej już herbaty.

- Tak, możesz to zrobić. - odpowiedziała będąc za to wdzięczna. Teraz skoro dała swojej służącej zadanie, chciała w końcu skupić się na jedzeniu.

Dziewczyna automatycznie zaczęła znosić różne grzebienie, spinki i gumki do włosów a także liczne ozdoby. Zaraz potem delikatnie rozczesywała jej czarne, splątane loki w tym samym momencie co królowa jadła. Po krótkim czasie wsuwkami zaczęła zbierać niektóre pasma włosów i upinać je bardziej na górze. Z tego wszystkiego powstało ładne upięcie, które przyozdobił srebrny grzebyk z brzegiem wysadzanym małymi diamencikami. Lanteia po skończeniu pracy Evelyn z uznaniem przyglądała się temu w jak ładny sposób dziewczyna uwydatniła jej loki i sprawiła, że sama jej twarz wyglądała trochę piękniej. 

- Myślę, że będę potrzebować twojej pomocy przy przygotowaniu się do balu na zakończenie tych obrad. To co zrobiłaś wygląda pięknie. - powiedziała Lanteia oglądając swoje uczesanie w lustrze. Elfka uśmiechnęła się delikatnie stojąc z tyłu.

- Dziękuję, pani. I oczywiście pomogę ci z przygotowaniem się na bal. - odpowiedziała Evelyn czując dumę z tego co zrobiła. Musiała przyznać, że odkąd przybyła do królestwa i zaczęła pracować jako służba była bardziej zadowolona ze swojego życia. Królowa doceniała ją i zawsze dziękowała za wszystko co napawało do niej sympatią. Nie czuła się osaczona w jej towarzystwie.

- Nie wiesz może jak to spotkanie dokładniej przebiega? - zapytała się królowa wstając po skończeniu jedzenia i podchodząc do wcześniej przygotowanych ubrań. Evelyn w międzyczasie zaczęła sprzątać ładną tackę po śniadaniu.

- Ogólnie trwa to dwa dni a trzeciego odbywa się bal, jednak w ten dzień nie będzie już tych spotkań. To jest trochę jak dzień wolny dla władców. Nie wiem co oni wtedy robią, ale to już chyba ich sprawa. - powiedziała swobodnie opierając się o stół. Lanteia otworzyła swoją szafkę aby wyjąć z niej bieliznę odpowiednią do tego typu sukni. Zaraz potem wyciągnęła małe zawiniątko o czarnym kolorze.

- A jedno spotkanie ile może trwać? - dopytywała się królowa chcąc wiedzieć co ją czeka w najbliższych dniach. Dzisiaj był ostatni dzień, w którym czarnowłosa nie będzie musiała zajmować się dogłębniej polityką. Nie wiedziała jednak jak go wykorzysta.

- Nie wiadomo. Różnie z tym jest, ale nikt nie będzie cię tam przywiązywał do krzesła żebyś siedziała do końca. Tak naprawdę to chyba sama możesz zdecydować kiedy wyjdziesz. - odpowiedziała Evelyn przyglądając się swojej pani. 

- Może jednak nie będzie tak źle... - mruknęła królowa wpatrując się w swój strój. Zaraz po tym usłyszała cichy śmiech służącej, więc zdziwiona spojrzała w jej stronę.

- Mimo wszystko ja ci współczuję, pani. - powiedziała z uśmiechem na twarzy. To sprawiło, że Lanteia też się zaśmiała. Chwilę później pomiędzy nimi zapadła cisza. Królowa dalej się wpatrywała w suknię a Evelyn odkryła, że prawdopodobnie powinna zostawić swoją panią na czas przebrania się. - Pani, mam wyjść? Później najwyżej poprawię to co trzeba. - zaproponowała prostując się. 

- Tak, proszę. - odpowiedziała i po chwili została sama. 

Zrzuciła z siebie szlafrok i zaczęła na siebie nakładać czarną bieliznę w postaci bluzki uwydatniającej odpowiednie miejsca i prostych majtek. Później uważając na fryzurę nałożyła na siebie suknię, która jak się okazało świetnie na niej wyglądała. Nałożyła też pantofelki i wszystkie dodatki, po czym spojrzała w swoje lustro. Wyglądała dobrze, chociaż może trochę wyzywająco.

- Evelyn, możesz wejść! - krzyknęła i rudowłosa znalazła się z powrotem w komnacie. Jej wzrok prześledził po całej sylwetce Lantei oceniając jej wygląd a ona celowo się okręciła żeby lepiej było widać efekt. Zaraz po tym służąca podeszła do niej w celu poprawek.

- Ta kokarda trochę się pogniotła. - powiedziała i zaczęła ją odpowiednio układać. 

- Nie sądzisz, że wyglądam wyzywająco? - zapytała królowa w międzyczasie. 

- W twojej szafie widziałam czarną chustę, która by pasowała i mogę ją wyciągnąć jeśli będziesz się czuć lepiej. - odpowiedziała odsuwając się trochę gdy skończyła poprawianie białej kokardy z tyłu. 

- Poproszę. - zgodziła się królowa z lekkim uśmiechem. - Co ja bym bez ciebie zrobiła? - zapytała gdy tamta otworzyła szafę szukając odpowiedniej rzeczy. Na twarzy służącej pojawił się piękny uśmiech.

- Na pewno usługiwałby ci ktoś inny. - odrzekła wyjmując chustę. - Wolałabym żeby nikt mnie teraz nie wyrzucił z tego stanowiska, bo nie sądziłam tak wcześniej, ale spodobała mi się współpraca z tobą, pani. - wyznała całkowicie zgodnie z prawdą. Chwilę później pomagała zakładać okrycie zaczepiane na opasce na szyi i odsłaniając ramiona poprowadzone do przymocowania na gardle. Sama chusta sięgała kolan. 

- I mi spodobało się zamęczanie cię moimi potrzebami. - odpowiedziała pogodnie władczyni Wiecznozimy. Zaraz potem Lanteia był gotowa.

- To i tak lepsze niż ciągłe sprzątanie miejsc, które i tak są czyste.. - mruknęła pod nosem. Obie się zaśmiały lekko na to stwierdzenie. - Teraz wyglądasz idealnie, pani. - skomentowała wygląd czarnowłosej kobiety.

- Dziękuję. - odpowiedziała miło. Evelyn odwróciła się w stronę tacki po śniadaniu i potem z powrotem do królowej.

- Muszę już iść pani, czy to już wszystko? - zapytała grzecznie. Lanteia wiedziała, że niczego nie potrzebuje, więc potwierdziła to kiwnięciem głowy. Służka zabrała tacę i podążyła w stronę wyjścia. - Do zobaczenia, pani. - pożegnała się.

- Żegnaj. - odpowiedziała królowa i Evelyn zniknęła za drewnianymi drzwiami. 

Lanteia wiedziała co chce teraz zrobić. Spojrzała w stronę regału z książkami i od razu wypatrzyła te, których wcześniej tu nie było. Jedna była dosyć gruba o skórzanej i brązowej okładce, więc królowa wzięła ją jako pierwszą do ręki. Pamiętała, że tak naprawdę obchodziły ją tylko informacje o Thranduilu a reszta to tylko dla niepoznaki żeby nie wyszła na jakąś kobietę co ma obsesję na jego punkcie. Odwróciła książkę tak żeby przeczytać opis i po chwili odłożyła ją z powrotem na półkę, bo nie było tam tego co ona szukała. Zawierała informacje o historii, położeniu geograficznym i dokładny opis Leśnych Elfów. Później podniosła drugą, czerwoną książkę i ta była trafiona, ponieważ w opisie już były informacje o rodzie Leggiego i Thranduila z domieszką historii, więc odłożyła ją na bok gotowa zacząć czytać. Chwyciła jeszcze trzecią, zieloną aby upewnić się, że tam czegoś nie ma, ale odłożyła ją od razu gdy tylko w tytule zobaczyła "Najcudowniejsze miejsca Mrocznej Puszczy". Może do tego zajrzy gdy będzie naprawdę znudzona, ale teraz ją to nie obchodziło.

Ponownie wzięła do rąk czerwoną książkę i przytulając ją do siebie zaczęła udawać się w stronę ogrodu. Miała nadzieję, że jak zaszyje się w jego najciemniejszej części to nikt nie przeszkodzi jej w dowiadywaniu się wszystkiego na temat króla Thranduila. A właściwie nie wszystkiego, bo nigdy by nie znalazła brudów na władcę Mrocznej Puszczy w takiej książce a raczej tylko informacje powszechnie znane. Musiała liczyć na to, że Ontaris wyciągnie z Elfów coś, czego będzie mogła użyć w razie czego. 

Po drodze mijała masę służących i strażników kłaniających się jej a ona odpowiadała im pięknym uśmiechem. Wyćwiczonym krokiem już prawie dotarła do wyjścia gdy ktoś stanął jej na drodze. Tą osobą okazała się rudowłosa Elfka Tauriel mająca dziś na sobie ładny, czarny strój trochę wyglądający tak jakby szykowała się do treningu. Długa tunika zakrywała pod sobą ciemne spodnie a sam strój miał zdobienia w formie zielonych nitek, które razem tworzyły kształty liści, ale tylko na ramionach. Do tego buty do kolan.

Z miłym uśmiechem przypatrywały się sobie nawzajem.

- Witaj, Tauriel. Widzę, że dzisiaj nie tylko ja poszłam w czerń. - przywitała się królowa jako pierwsza zwracając uwagę na ubrania ich obu. - Muszę przyznać, że ładnie dzisiaj wyglądasz. - dodała po chwili przyjaźnie. Elfka wyglądała na trochę zawstydzoną, bo na jej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce a ona sama zachichotała cicho.

- Dziękuję, pani, ale i tak nie dorównuję tobie. - odpowiedziała z błyskiem w oku. 

- To miłe, ale proszę, dla ciebie jestem Lanteia a nie pani. - poprosiła królowa miękkim głosem. Elfka zgodziła się kiwnięciem głowy. - Co słychać? - zapytała luźniej.

- Właśnie wybierałam się na trening i prawdopodobnie przy tym spędzę większość czasu dzisiaj. - odpowiedziała uśmiechając się na moment do jakiegoś Elfa w oddali. - Jeśli chcesz, to możesz dołączyć. - zaproponowała trochę niepewnym głosem. Lanteia pomyślała, że to byłoby nawet miłe zajęcie na dzisiaj, bo mogłaby lepiej poznać Tauriel i do tego poćwiczyć trochę. Miała jednak już zaplanowane czytanie tej książki.

- Miałam poczytać książkę w ogrodzie... - królowa przybrała wyraz zastanawiania się. Rudowłosa Elfka spojrzała na dłonie, w których Lanteia trzymała książkę i uśmiechnęła się.

- Widzę, że zapoznajesz się z Mroczną Puszczą, więc jeśli będziesz miała pytania nie krępuj się ich zadawać. - powiedziała miłym głosem. - Nie będę ci już przeszkadzać, ale jakbyś zmieniła zdanie zapytaj jakiegoś Elfa o drogę do koszar i na pewno cię zaprowadzi. - dodała przekonująco.

- Myślę, że za jakiś czas mogłabym dołączyć... - powiedziała bardziej skłonna do tego żeby ćwiczyć z Tauriel niż do szukania informacji o królu Thranduilu. 

- Cieszy mnie to. Chciałabym zobaczyć czy w Wiecznozimie wojsko różni się od tego tutaj. - odpowiedziała zadowolona. Lanteia zaśmiała się trochę rozbawiona.

- Nie wiem czy jestem najlepszą osobą do pokazywania tego co potrafią moi ludzie w Wiecznozimie, ale mogłabym ci pokazać to czego nauczyłam się na moim ojczystym świecie. - zaproponowała patrząc na Elfkę, która wyglądała na onieśmieloną. Pomimo, że Lanteia nie miała dobrych wspomnień związanych ze szkołą, do której chodziła, bo to właśnie tam była zmuszona do pierwszego zabójstwa, to jednak musiała przyznać, że zdolności tam nabyte były bardzo przydatne. Mało kto potrafi skręcić kark nogami...

- To może nawet lepiej. - odpowiedziała jej po chwili ciszy. - Muszę już iść pani, ale miło się rozmawiało. 

- Na razie. - pożegnała się z nią królowa i gdy tylko Tauriel coś odpowiedziała, rozeszły się w swoje strony.

Laneia zaczęła dążyć do najdalszej części ogrodu w nadziei, że nikt tam nie będzie jej przeszkadzać. Znalazła małą drewnianą ławeczkę w zacisznym miejscu otoczonym niedużymi drzewkami głogu i kwiatami różnokolorowych lilii. Od razu zajęła miejsce i zaczęła w spisie treści szukać jakiegoś rozdziału o rodzie Thranduila i Legolasa. Gdy tylko znalazła zaczęła czytać dostępne i oficjalne informacje o królu. Jak się spodziewała, nic nadzwyczajnego nie było. Król pochodził z rodu Sidarów, jego ojcem był Oropher, który zginął w bitwie na Dagorlad, wzięcie udziału w Bitwie Pięciu Armii. O to wszystko mogłaby go w sumie zapytać, ale zamierzała przecież go ignorować żeby był zazdrosny.

Na tą myśl Lanteia uśmiechnęła się rozbawiona tym co może się dziać. Nie zauważyła, że tuż obok niej pojawił się Legolas.

- W końcu cię znalazłem. - zwrócił jej uwagę. Gdy tylko ona spojrzała na niego zauważyła, że ma dzisiaj na sobie ciemnozieloną tunikę, czarne spodnie, oraz brązowe buty. Miał ze sobą kołczan i łuk, więc możliwe, że i on udawał się na trening.

- Cześć Leggi. - przywitała się zamykając książkę i udostępniając mu miejsce obok siebie na ławce. Elf od razu się przysiadł wpatrując w głóg przed nimi. - Co tam? - zapytała spoglądając na twarz przyjaciela, która miała dziwny wyraz.

- Chciałem z tobą porozmawiać o naszej wczorajszej, wieczornej pogawędce. - odpowiedział trochę niemrawo. Lanteia wiedziała, że chodzi mu o rozmowę kiedy ta zapytała czy książę miałby coś przeciwko gdyby ona spróbowała zbliżyć się do jego ojca. - Myślałem nad tym w nocy i chyba znam odpowiedź. 

- Więc co mówisz? - zapytała w dalszym ciągu przyglądając się Legolasowi. Wiedziała, że teraz powie mu, że się zastanowiła i chyba jednak się nie będzie wiązać z Thranduilem.

- Chyba nie mam nic przeciwko. - odpowiedział uśmiechając się. - Jak mówiłem, jeśli miałbym kogoś swatać ze swoim ojcem to wybrałbym ciebie. A poza tym szanuję cię i on też. - dodał mając na twarzy lekkie rumieńce, ale teraz jej odpowiedź.

- No więc ja też myślałam o tym wszystkim i chyba jednak zrezygnuję. - wyznała fałszywie sprawiając, że uśmiech z twarzy blondyna zniknął. Na jego miejsce przyszło zimne zdenerwowanie.

- Słucham? - zapytał nie dowierzając chyba. Mina Lantei mówiła wszystko. - To ja tu obnażam serce, zgadzam się na to żebyś spróbowała zawalczyć o mojego ojca a ty coś takiego? - zapytał poddenerwowany. 

- Wiem, że wciąż mnie uwielbiasz, nawet jeśli nie zostałam twoją mamą. - odpowiedziała uśmiechając się półgębkiem. Leggi teatralnie się zasmucił.

- Zraniłaś mnie. On może jest zimny, ale to nie znaczy, że to kawał lodu, który możesz wyrzucić kiedy chcesz. - zaśmiała się na to stwierdzenie. Między nimi atmosfera rozluźniła się i od razu było milej. 

- Legolasie, tu jesteś. - dobiegł ich spokojny, ale donośny głos. Oboje rozpoznali od razu, że to Thranduil a Lanteia modliła się o to żeby nie słyszał ich rozmowy wcześniej. 

- Ojcze, coś się stało? - zapytał Legolas podnosząc się z ławki, więc ona zrobiła to samo trzymając też swoją książkę. Thranduil miał jak zwykle obojętny wyraz twarzy, ale odwzajemnił drobny uśmiech syna. Zwróciła uwagę na jego śliczny diadem przypominający splecione gałązki gdzie na czole był drobny biały kamień prawdopodobnie ten sam co ona miała naszyjnik. Szata władcy Mrocznej Puszczy miała chłodny, błękitny odcień podkreślający jego oczy. Później spojrzał na królową Wiecznozimy.

- Witaj pani. - przywitał się grzecznie tak jakby wczorajsza sytuacja nie miała miejsca. Ona postanowiła też się tak zachowywać.

- Witaj królu. - odpowiedziała dosyć oficjalnym tonem. Po chwili gapienia się na Lanteię, Thranduil wrócił spojrzeniem do swojego syna.

- Legolasie, chciałbym żebyś wziął mały oddział i ostatecznie sprawdził jeszcze raz jak ma się sytuacja w lesie. - powiedział król podczas gdy Lanteia wypatrzyła w oddali Elfa o ładnych, brązowych włosach, w ciemnej koszuli, na która nałożona była czarna tunika. Pod nimi tak jak większość Elfów nosił czarne spodnie i długie buty a on sam wyglądał trochę jak strażnik. Nie przysłuchiwała się rozmowie Leggiego i Thranduila, a obserwowała mężczyznę. W końcu i on ją zauważył a wtedy posłała mu miły uśmiech. Później odeszła trochę od dwójki blondynów w stronę brązowowłosego i przywołała go do siebie palcem. Chwilę po tym Elf stał przed nią oddając ukłon a wtedy królowa zauważyła dwa warkoczyki po bokach jego głowy z tyłu łączące się w jedno. Nie parzył w jej oczy.

- Myślę, że jeszcze się nie poznaliśmy. - powiedziała Lanteia na tyle cicho żeby nie przeszkadzać pozostałej dwójce niewiele dalej od nich. - Jak ci na imię? - zapytała przyglądając się mężczyźnie.

- Feren, pani. - odpowiedział o dziwo nie drżącym głosem tak jak ma to wiele osób przy pierwszym spotkaniu z nią. 

- Ja jestem królowa Lanteia z Wiecznozimy. - przedstawiła się przyjaźnie. - Miło mi cię poznać. 

- Z wzajemnością królowo. - odpowiedział z drobnym uśmiechem na twarzy. 

- Jakie stanowisko piastujesz, że przebywasz w królewskim ogrodzie? - zapytała zaciekawiona obserwując twarz rozmówcy.

- Jestem kapitanem straży. - odrzekł unikając kontaktu wzrokowego z nią. 

- Aha... - potwierdziła a zaraz obok niej pojawił się Legolas i Thranduil, więc Feren ukłonił się jeszcze raz. 

- Lanteio, będę musiał udać się na zwiady do Puszczy, więc nie będzie mnie teraz jakiś czas. Poradzisz sobie beze mnie? - zapytał żartobliwie udając troskę. Czarnowłosa kobieta popatrzyła na niego z podniesioną brwią.

- Poważnie Leggi? To nie ja łapię strzały w plecy. - przypomniała uśmiechając się półgębkiem. - Pytanie czy ty poradzisz sobie beze mnie? - zapytała trochę poważniej.

- Nie musisz ze mną iść jeśli o to ci chodzi. Odpocznij i spędź trochę czasu z innymi, bo założę się, że zajmują się czymś ciekawszym. - odpowiedział z pociesznym wyrazem twarzy. 

- Jak sobie życzysz. - odrzekła po chwili. - I tak miałam się zaraz zobaczyć z Tauriel i poćwiczyć z nią w koszarach. - dodała a potem z delikatnym uśmiechem spojrzała w stronę Ferena, który to odwzajemnił. To mogłoby wzbudzić zazdrość w Thranduilu, ale nie widziała jego reakcji, bo miała go ignorować. - Ferenie, byłbyś tak miły i zaprowadziłbyś mnie do koszar? - zapytała stale się do niego uśmiechając.

- Z przyjemnością pani. - odpowiedział miłym głosem. Już miała z nim odchodzić, ale powstrzymał ich głos... Króla.

- Będzie lepiej jak ja to zrobię, Legolas może potrzebować Ferena w Puszczy. - powstrzymał ich przed pójściem. Jasnowłosy Elf popatrzył w stronę ojca. 

- Właściwie myślałem o ponownym wzięciu najnowszych rekrutów, tak jak mówiłeś mi żeby tak robić jakiś czas temu. - odezwał się Leggi. Lanteia w środku czuła się trochę dumna, bo to mogła być oznaka zazdrości. A to by oznaczało, że ten sposób działa.

- To nie jest zły pomysł. - poparła swojego przyjaciela. 

- Dzięki temu rekruci mogą uczestniczyć w prawdziwym starciu. - dopowiedział Feren spoglądając na królową z odwzajemnionym uśmiechem.

- Bardzo sprytne. - mruknęła w jego stronę. 

- Nie wypełniłeś jeszcze zadania ode mnie. - powiedział król w stronę kapitana straży. Brązowowłosy Elf wyglądał na zdziwionego.

- Jakie zadanie? - zapytał patrząc na króla i Lanteia dosłownie przez moment widziała chęć mordu na twarzy Thranduila, która była skierowana na biednego Ferena. Zaraz potem zastąpiła to chłodna obojętność.

- Nie chcemy cię dręczyć królu, na pewno masz ważniejsze sprawy na głowie niż ja i pokazanie mi drogi do koszar. - odezwała się w jego stronę królowa Wiecznozimy. Thranduil rozświetlił swoją twarz lekkim uśmiechem. 

- Jak sobie życzysz, pani. - ustąpił w końcu zapewne po to żeby uniknąć jakichś podejrzeń. Leggi przypatrywał się niedowierzająco swojemu ojcowi, który niczego nie zauważył.

- Prowadź. - powiedziała pogodnie w stronę Kapitana Straży.

Poszli zostawiając za sobą wewnętrznie rozeźlonego Thranduila i dalej zszokowanego Legolasa...

***********************************

Hejos! Witajcie w następnym rozdziale. Zagłosujcie, skomentujcie i w ogóle dajcie znać co myślicie. Sorry jeśli są jakieś błędy. Jak najlepiej korzystajcie z tych dni wakacji, bo zaraz szkoła i mniej rozdziałów! Tarcza!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top