Zdrowie Thranduila
Czworo władców oczekiwało na przyjście króla Eomera i jego narzeczonej. Cisza pomiędzy nimi była dla Lanteii zabawna, ale pomimo chęci zaśmiania się, królowa powstrzymywała to ze względu na niestosowność. W zamian za to po prostu uśmiechała się ładnie do każdej osoby, która spojrzała na nią kątem oka. A spoglądało kilka osób... W trakcie oczekiwania na parę Lanteia rozmyślała też nad traktatem pomiędzy Wiecznozimą a Gondorem i jak bardzo korzystne to będzie. Królestwo Aragorna grało teraz bądź co bądź znaczącą rolę na arenie międzynarodowej. Czarna Róża miała szansę wzbogacać Wiecznozimę na handlu bronią i nie mogła pozwolić sobie na zawalenie okazji. Kolejną mocną stroną jej królestwa była moda a to też można było wykorzystać. Lanteia pomyślała, że mogłaby zostać żywą reklamą szat tworzonych przez jej Elfy. Musiała tylko zacząć wybierać rzadziej widziane kroje, dopasowywać nieznane dla innych dodatki i ewentualnie robić makijaż. To mogłoby się udać...
Obmyślanie planów przerwał jej dźwięk stukania kopyt konia. To właśnie z tych zwierząt słynął Rohan i Lanteia miała w planach rozmawianie z królem o tych istotach. Chwilę później pokazali się też ludzie jadący na nich w pełni uzbrojeni i wyglądający na walecznych. Tylko jedna osoba nie miała zbroi i sądząc po sylwetce i jasnofioletowej pelerynie z kapturem, była to kobieta. Obok niej powolnie jechał mężczyzna o blond włosach sięgających trochę poniżej ramion i po wyglądzie jego pancerza Lanteia domyśliła się, że to jest król. Widziała też, że Po chwili wszyscy zsiedli z wierzchowców i tylko para wyróżniających się ludzi nie ukłoniła się. Kobieta zrzuciła kaptur ukazując swoje ciemnobrązowe i zmierzwione włosy. Król podał jej ramię i razem z lekkimi uśmiechami na twarzy zaczęli kroczyć w stronę reszty przedstawicieli innych krain. Kiedy podeszli bliżej Czarna Róża zauważyła, że mężczyzna ma niebieskie oczy a kobieta ciemne.
O samej narzeczonej króla Lanteia pomyślała sobie, że jest ładna, ale raczej szczytem piękna nie jest. Kobieta była szczuplejsza i miała węższe biodra niż królowa Wiecznozimy. Jej twarz miała okrągły kształt a Lanteia znająca się na tego typu rzeczach od razu zauważyła, że kobieta ukrywała to odpowiednio dobraną fryzurą. Tutaj miała już mały plus za zwracanie uwagi na swoje niedoskonałości i zdolność do ich ukrycia. Usta narzeczonej Eomera były wąskie i podkreślone jakąś delikatną pomadką bo wyraźny makijaż mógłby zbytnio ukazywać to, że są małe. Lanteia musiała jednak przyznać, że kobieta miała coś magnetyzującego w swoim spojrzeniu. Tak jakby za pozorem wyuczonej damy ukrywała się jej dziksza osoba. Kiedy stanęli przed czwórką władców oboje się grzecznie ukłonili a tamci odpowiedzieli tym samym.
- Widzę, że większość potrzebnych osób już się pojawiła. - zaczął Eomer spoglądając na wszystkich powolnie. Kilka metrów za parą pojawił się też Legolas, który stanął w miejscu nie chcąc przeszkadzać politykom. - Witajcie. - przywitał się z szacunkiem. Ku zadowoleniu Lanteii, Rohhirim nie witał każdego z osobna oszczędzając tych uprzejmości. To zajmowało za dużo czasu.
- Ty również witaj królu Eomerze. - odpowiedział Thranduil pierwszy ze wszystkich jako gospodarz mający za zadanie zapewnić jak najlepszy pobyt gościom w jego pałacu. - Słyszałem, że się zaręczyłeś. - jego wzrok poleciał na kobietę obok. Po samej jej postawie król widział, że jest wysoko urodzona i nawet jej spojrzenie coś takiego wyrażało. - Ta piękna pani to zapewne twoja wybranka, czyż nie? - zapytał obdarzając ją uśmiechem, od którego zarumieniła się lekko. Nie uszło to uwadze Lanteii i nieoczekiwanie poczuła ona ukłucie zazdrości w sercu.
- Zgadza się. - potwierdził zadowolony Eomer puszczając dłoń swojej ukochanej i kładąc swoją na jej plecach. - Poznajcie wszyscy Lithoriel, przyszłą królową Rohanu. - przedstawił ją. Thranduil jako pierwszy zbliżył się do niej i ucałował jej dłoń. Nawet jeśli to była zwykła grzeczność z jego strony to Lanteia raz jeszcze poczuła to nieznośne ukłucie.
- Piękne imię, pani. - powiedział raz jeszcze wywołując u niej rumieniec. W tym momencie Lanteia zdenerwowała się, ale nie dała tego po sobie poznać. Na zewnątrz wyglądała tak jak królowa powinna wyglądać.
- Dziękuję, to bardzo miłe. - odezwała się po raz pierwszy. Jej głos był bardzo miękki i aksamitny i aż przyjemnie się go słuchało. Jak widać niedoskonałości w jej wyglądzie wynagrodzone były tym głosem i spojrzeniem.
Lanteia od razu porównała jej barwę głosu do swojej. U królowej była ona silniejsza i pewniejsza, iście królewska ale w razie potrzeby była w stanie ją zmienić na delikatniejszą i ciepłą. Ten drugi ton ukazywał się sam w kręgu bliskich osób Lanteii, o które ona się troszczyła. Zaliczała się do niego przede wszystkim jej siostra Laena a o nią Lanteia dbała bardziej niż o kogokolwiek innego. Nie mogłaby pozwolić na to żeby cierpiała jeszcze więcej niż wcześniej. Gdyby ktokolwiek skrzywdził Laenę to jej siostra byłaby w stanie siłą woli rozerwać tą osobę na kawałki. Teraz Lanteia miała nadzieję, że jej młodsza radzi sobie bez niej i z wcześniejszych wydarzeń wyszła silniejsza. Dobrze byłoby gdyby Laena zaczęła również otwierać się na innych i wyszła ze swojego osamotnienia. Królowa chciałaby już ją zobaczyć...
Następnymi osobami, które przywitały Lithoriel była reszta mężczyzn i jak się okazało, Aragorn znał ją. Z ich krótkiej rozmowy Czarna Róża wywnioskowała, że jest spokrewniona z Boromirem, o którym słyszała z opowieści Leggiego i Gimliego. Opowiadali jej o tym, że pomimo czasami oziębłego charakteru to zginął dzielnie broniąc kilku Hobbitów.
W końcu Lanteia jako ostatnia dostała się do Lithoriel.
- Jestem Lanteia Czarna Róża z Wiecznozimy i miło mi cię poznać. - powiedziała unikając spojrzenia w oczy kłaniając się lekko w kobiecym stylu. Ciemnowłosa odwzajemniła to i uśmiechnęła się miło.
- Wzajemnie pani. Słyszałam, że przybędziesz i miałam nadzieję, że uda mi się ciebie poznać. - odpowiedziała Lithoriel wzbudzając w Lanteii nutkę sympatii spowodowanej podejściem. Czarna Róża odwróciła wzrok w stronę Eomera chcąc go przywitać.
- Ciebie też miło poznać królu. - powiedziała uprzejmie. Gdyby go ominęła to by świadczyło o złym wychowaniu, bo w końcu widzą się pierwszy raz.
- I wzajemnie królowo. Nie sądziłem, że w trakcie mojego życia spotkam kogoś tak interesującego. - powiedział z uśmiechem.
Lanteia oczywiście domyśliła się, że chodzi o jej znamię i to jak bardzo nietutejsza jest. Kiedy Czarna Róża po niewoli u Agandaura została przetransportowana do Rivendell, dopiero wtedy plotki o nowym władcy Wiecznozimy rozniosły się po Śródziemiu. A jakiś czas później rozniosły się plotki o pochodzeniu nowej królowej. Byli tacy co wierzyli w to co słyszą, ale również wątpiący w pochodzenie Lanteii. Ci pierwsi dzielili się między innymi na grupę przerażonych tym co Czarna Róża mogła ze sobą przynieść do teraz bezpiecznego Śródziemia. Kolejną grupą byli ludzie zafascynowani i mający nadzieję, że chociaż spojrzą kiedyś na królową. W ostatni skład wchodzili głównie politycy narzekający na to, że gwałtownie zmieni się układ sił królestw Śródziemia jeśli Czarna Róża dzięki swoim mrocznym zaklęciom wyniesie wcześniej nieważną Wiecznozimę na szczyt. Te osoby uznawały, że to królestwo rozwija się zbyt szybko i to tylko kwestia czasu kiedy wypowie wojnę innym aby zdobyć nowe tereny i zasoby. Tak jak wcześniej nikogo nie obchodziła Wiecznozima, tak wtedy ją nie będzie obchodzić los innych krain. Zwłaszcza jeśli nowa królowa jest silnego i bezwzględnego charakteru.
- Nie jestem aż tak fascynująca jak się wydaje. Nie różnię się za bardzo od ludzi zamieszkujących ten świat. - odpowiedziała Lanteia nie gasząc tym zainteresowania innych osób. Królowa postanowiła dać im jedną ciekawostkę związaną z różnicami. - Może żyjemy trochę dłużej... - mruknęła zwracając na siebie uwagę kilku dodatkowych osób. Legolas podszedł trochę bliżej aby zadać nurtujące go teraz pytanie.
- Lanteio, a ile ty tak właściwie masz lat? - zapytał przyglądając się jej badawczo. Wszyscy zwrócili swoje spojrzenie w jej stronę.
- Trochę wstyd się przyznać, ale mam tylko sto dwadzieścia osiem. - odpowiedziała łącząc dłonie przed sobą. Wśród obecnych rozległy się drobne szepty. Na twarzach niektórych osób pojawiły się drobne uśmiechy, w tym u króla Eomera.
- Tylko? - zapytał trochę sarkastycznie. Lanteia rozumiała to co miał na myśli, bo w końcu Ludzie z Ardy z trudem dożywali stu lat. No chyba, że mieli w sobie krew Elfów, Krasnoludów albo Dunedainów.
- Chciałabym mieć w tym wieku taką figurę... - powiedziała żartobliwie Lithoriel. Uśmiechy na twarzach innych powiększyły się na to zdanie.
- Rozumiem, że to sporo dla Ludzi tego świata, ale w miejscu, z którego pochodzę tak naprawdę uchodzę za niewiele starszą od dziecka. - wyznała wiedząc, że okres czasu życia, w którym ona jest, na jej świecie uważany był za czas zabaw, myślenia o przyszłości i odnajdywania swojej ścieżki. Droga Lanteii przywiodła ją na ten świat sprawiając, że w młodym wieku została królową. Na Telavenie niektórzy mogliby być niezadowoleni, że ktoś tak młody staje u władzy, ale ostatecznie musieliby się na to zgodzić, bo Czarne Róże to najstarszy i najważniejszy ród. - Dorosłość uzyskujemy w wieku stu lat, więc te kilkadziesiąt lat do przodu jeszcze nikt nie bierze nas na poważnie. Dopiero gdy osiągniemy wiek około dwustu lat i pokażemy, że jesteśmy już dojrzali i odpowiedzialni to zaczyna się traktować nas jak każdego innego obywatela. - opowiedziała przybierając taką pozę aby móc patrzeć na swoich rozmówców. Wszyscy z zainteresowaniem słuchali o przyzwyczajeniach i zwyczajach Ludzi z Telavenu. Legolas postanowił zwrócić uwagę na szczegół związany z poprzednimi rozmowami z Lanteią.
- Kiedy opowiadałaś mi historię... - Elf zaciął się szukając słów aby ominąć główny temat, ale tak żeby tylko Czarna Róża zrozumiała o co mu chodzi. - O swojej szkole. - dopowiedział i ona od razu zrozumiała, że chodzi o zamordowanie jej przyjaciółki. - Powiedziałaś mi, że miałaś tylko trzynaście lat, i że to jest jak wkroczenie w wiek dojrzewania. Byłaś wtedy małym dzieckiem skoro sto lat to jest osiągnięcie pełnoletności? - zapytał mając nadzieję, że nie wzbudzi za mocno złych wspomnień u jego przyjaciółki. Lanteia jako iż przestała rozpamiętywać to co zrobiła w tak młodym wieku, szybko otrząsnęła się ze złego samopoczucia.
- Nasze ciało biologicznie rozwija się tak samo jak u Ludzi z Ardy i takie same jest podzielenie na poszczególne okresy rośnięcia, na przykład właśnie dziecko czy nastolatek. U nas dużo dłużej trwa okres, w którym dzieci nabywają wiedzę i zaczynają dojrzewać duchowo i emocjonalnie. Pierwsze sto lat jest określane w naszym życiu jako "dziecko". Te słowo rozumie się u nas właśnie na te dwa sposoby, czyli w znaczeniu biologicznym i duchowym. - wyjaśniła trochę wiedząc, że dla niektórych osób jest to zagmatwane. Ona natomiast starała się to tłumaczyć tak żeby nie było to trudne. Legolas był jedną z tych osób, która pogubiła się, więc nie uzyskał swojej odpowiedzi. - Wracając do twojego pytania, byłam nastolatką w biologii, ale dzieckiem w rozwoju duchowym. - dodała teraz rozjaśniając mu trochę umysł. Ta rozmowa musiała rozbudzić wyobraźnię lorda Elronda z zafascynowaniem słuchającego słów królowej Wiecznozimy. W jego głowie tworzyły się różne teorie co do rozwoju pobratymców Lanteii.
- Czy to oznacza, że dziecko zdobywa wiedzę w tak wolnym tempie? - zapytał lord jak zwykle chcąc dowiedzieć się więcej. Czarna Róża zaprzeczyła pokręceniem głowy.
- Nie. Czytać i pisać umiemy już w wieku siedmiu lub ośmiu lat. Następne lata poświęcone są na nauki typu matematyka czy języki. Oprócz tego dzieci chodzą do wybranych przez siebie szkół przygotowujących do różnych zawodów. Są również zajęcia, na których można nauczyć się wielu zaklęć, ale nie są one obowiązkowe. - opowiedziała Lanteia. Ona i jej siostra nie miały obowiązku wybierania sobie zawodu a ich nauka skupiała się wokół uczestniczenia w obradach z matką, chodzenia do zdyscyplinowanej szkoły, ćwiczenia magii podstawowej i zaawansowanej, oraz nauka zwykłych przedmiotów. Przede wszystkim szkolenie ich na lepsze od każdego. Kiedy Lanteia osiągnęła sto lat, pomimo możliwości ukończenia nauki, ciągle szlifowała zasady kolejnych zaklęć, ćwiczyła walkę, czy opanowywała do perfekcji zdolność mówienia w innych językach. Laena gdy dorosła robiła to samo co siostra bo dla obu młodych kobiet zostały w umyśle naciski ze strony matki odnośnie bycia lepszym od innych. Nawet teraz jak Lanteia została królową na tym świecie, to w dalszym ciągu dużo się uczyła jeśli miała na to czas. W trakcie tych nauk skupiała swoją uwagę wokół istot Śródziemia, historii i wszystkiego co związane z tym światem. Chciała już na dobre przywiązać się do Wiecznozimy i jej ludu.
- Rozumiem. - potwierdził Elrond. To nie był jednak koniec jego pytań i teorii. - Sto lat to spory okres czasu, ale raczej i tak dzieci nie wyuczą się zbyt wiele. - stwierdził uśmiechając się trochę pobłażliwie. Lanteia nie wiedziała co próbował tak naprawdę powiedzieć lord, bo te słowa tak jakby ukrywały prawdziwy sens. Królowa z doświadczenia wiedziała, że Elfy potrafią być wyniosłe i czasami nawet pokazywały swoje właściwe charakterki zazwyczaj ukrywane pod maską dobra i niewinności. Odnosiła wrażenie, że z władcą Rivendell jest teraz podobnie. A może w tych słowach chodziło mu o to, że żaden Człowiek nie posiada takiej wiedzy jaką ukrywają Elfy i tak naprawdę Ludzie wiedzą bardzo mało? To wzbudziło lekkie zdenerwowanie w jej środku.
- Biorąc pod uwagę to jak bardziej zaawansowany jest mój ojczysty świat od tego? - retorycznie zapytała Lanteia zachowując kamienną twarz. - Nie chcę być niemiła, ale przykładające się do nauki osiemdziesięcioletnie dziecko byłoby w stanie powiedzieć o magii i zaklęciach więcej niż ty po tysiącu lat nauki w najlepszej Elfiej bibliotece. - powiedziała teraz jego obdarzając lekko pobłażliwym uśmiechem. Nagle kilka osób wyczuło swego rodzaju walkę na słowa pomiędzy lordem a królową. Jedną z tych osób był Thranduil, ale jego jednak zadowalało to jak potoczyły się nagle losy Elronda i Lanteii. Miał nadzieję, że tamta dwójka wybije siebie nawzajem z głowy, przez co mniej osób będzie mu stało na drodze do zbliżenia się do królowej.
- A ta wiedza może zabić? - zapytał Elrond całkowicie spokojnym głosem. Lanteię zaskakiwało to jak bardzo lord jest opanowany. Miał w sobie to coś co posiadała ona, czy Thranduil, czyli zdolność chowania targających emocji za maską czystego spokoju. Bardzo przydatna cecha przy konfliktach.
- W złych rękach mogłaby wyrządzić sporo szkody. - potwierdziła królowa przywdziewając lekki uśmieszek. Zanim którekolwiek z nich kontynuowało spokojną kłótnię, pomiędzy nich wszedł Aragorn do tej pory nie odzywający się dużo.
- Jestem przekonany, że królowa może nam o swoim świecie powiedzieć jeszcze więcej, ale przypominam, że zebraliśmy się tutaj z innego powodu. - mówił pokojowo spoglądając teraz w stronę króla Eomera i Lithoriel. Elrond i Lanteia pomimo, że zgodzili się z Aragornem to jednak ani na moment nie oderwali od siebie oczu jakby toczyli walkę na spojrzenia. W końcu królowa dała za wygraną i półgębkiem uśmiechnęła się wojowniczo i zadziornie w stronę lorda. Zauważył to Thranduil, któremu od razu przeszła chęć na przysłuchiwanie się pociesznej według niego wymianie zdań pomiędzy nimi. Po raz kolejny w środku poczuł palącą zazdrość i nawet złość względem Elronda, więc aby dać jakikolwiek upust emocjom, król przybrał oziębły wyraz twarzy zaciskając swoje zęby i usta. Nie mógł pozwolić sobie na więcej. Legolas ukradkiem zerkał w stronę ojca i widział to w jaki sposób patrzy on na Lanteię. Nie był pewien czy Leśny Król jest tak strasznie zazdrosny, czy za zimną maską ukrywał to, że boli go brak zainteresowania ze strony Czarnej Róży. Oprócz tego Thranduil musiał patrzeć na to jak ona przyjemnie traktuje innych. Leggi im więcej myślał i patrzył na zapewne zdruzgotanego ojca, tym bardziej chciał jakoś działać aby mu pomóc w zdobyciu uwagi Lanteii. Nawet przeszła mu przez głowę pewna myśl...
- Zgadzam się z królem Aragornem. - przełamał się Thranduil wracając do roli gospodarza. Idealnie ukrywał w głosie to, że jest w złym nastroju. - Będę wdzięczny jeśli odprowadzisz nowych gości do jadalni ponieważ ja muszę porozmawiać z Legolasem. - zwrócił się do władcy Gondoru mając nadzieję, że chociaż jeden się przyda. Przy prośbie Thranduil zmienił swój wyraz twarzy na trochę milszy i uprzejmy, ale to było udawane. W rzeczywistości chciał dać upust swojej frustracji, jednak na razie musiał to ukrywać.
- Jak sobie życzysz, panie. - zgodził się grzecznie Aragorn chociaż trochę wzbudzając dobry nastrój w Leśnym Królu. - Zapraszam za mną. - powiedział w stronę Eomera i Lithoriel. Dunedain poszedł jako pierwszy, za nim para z Rohanu a później reszta władców. Lanteia zdecydowała, że pójdzie na końcu nie bardzo chcąc z kimkolwiek rozmawiać. Kiedy stawiała pierwsze kroki w wybraną stronę zauważyła, że Legolas rozmawiający już z ojcem przywołuje ją do siebie ledwo widocznym skinieniem głowy. Trochę zdziwiona zmarszczyła brwi nie rozumiejąc o co chodzi a po chwili Leggi ponowił ruch, więc wtedy Lanteia zaczęła iść w stronę mężczyzn. Coraz lepiej słyszała wymieniane pomiędzy nimi zdania.
- ...Nie widzieliśmy nic niepokojącego. - mówił Legolas zdający raport z wyprawy do lasu. Thranduil pokiwał głową ze zrozumieniem uważnie przetwarzając informacje w głowie. W dalszym ciągu miał zły nastrój, ale miał też ważniejsze sprawy a poza tym nie chciał wyrzucać emocji na syna. Lanteia zatrzymała się kilka metrów za Thranduilem czekając aż dwójka skończy rozmowę.
- Jak rozumiem, zdecydowałeś, że wrócisz z oddziałem do pałacu kiedy spotkałeś Rohańczyków w drodze tutaj? - zapytał Leśny Król z podnosząc brew i krzyżując ramiona na piersi. Przysłuchując się mu, Lanteia pomyślała, że jego ton i postawa bardzo wygląda tak jakby rodzic wymownie oznajmiał, że wie, iż dziecko wymigało się od obowiązków. Legolas na to niewinnie się uśmiechnął, ale patrząc na minę ojca po chwili spoważniał. - Mam nadzieję, że nie uniknąłeś tego co miałeś zrobić i nie oszukujesz mnie teraz w raporcie. Czy las jest bezpieczny? - zapytał tonem nie przyjmującym kłamstw.
Tutaj Leggi chciał wesprzeć ojca w zdobyciu serca Lanteii. Zamierzał powiedzieć o tym jak mocno król przejmuje się całym wydarzeniem, jak chce żeby każdy gość był zadowolony z pobytu tutaj i jak bardzo pragnie żeby wszyscy bezpiecznie dotarli do królestwa i później z niego wrócili bez przeszkód na drodze. Miał w planach także powiedzenie otwarcie żeby Lanteia usłyszała o tym, że przez to wszystko Thranduil zaniedbuje siebie i przemęcza się tym co przynosi ze sobą stanowisko króla. Chciał sprawić żeby Lanteia współczuła jego ojcowi i może go wsparła przy tym. Leggi miał nadzieję, że to ich jakoś do siebie zbliży.
- Ojcze, ja wiem, że ty pragniesz aby każdy gość był bezpieczny na terenach Puszczy, ale zbyt dużo się martwisz. Nie zrozum mnie źle, wszyscy doceniają twoje starania, ale co z tego jeśli w końcu podupadniesz na zdrowiu od nadmiaru stresu i przepracowania? Przypominam ci, że Elfy mogą zachorować z takich przyczyn. - powiedział Legolas trochę dziwiąc ojca nagłą zmianą tematu. Raz jeszcze Thranduil poczuł ciepło w sercu, które zniwelowało do końca frustrację z wcześniejszej sytuacji. Nie wiedział, że Leggi oprócz samej troski o stan ojca, miał też na celu spróbowanie zbliżenia do siebie Thranduila i Lanteii.
- Wiem od czego mogę zachorować. - odpowiedział Thranduil zdradzając w głosie nutkę przyjemności spowodowanej opieką syna nad nim. - Musisz jednak zrozumieć, że jako król muszę wykonywać pewne obowiązki takie jak wysłanie oddziału aby oczyścił las przed przybyciem ważnych gości. - dodał spokojnie. Lanteia przysłuchiwała się temu w ciszy zaczynając martwić się o zdrowie Thranduila. Co jeśli naprawdę to wszystko bardzo przechodził? Może tak naprawdę za tą maską chłodu ukrywała się bardzo osamotniona osoba, która w pojedynkę musiała poradzić sobie z ciężarem władzy. Niby Czarna Róża też była z tym sama, ale raczej nie przepracowywała się.
- To nie jest ważne jeśli przez to masz przechodzić jakieś choroby. - powiedział Legolas twardo. Teraz chciał jakoś upewnić swoją pozycję zdradzając w obecności królowej jedną z dolegliwości Thranduila. - Myślisz, że nie wiem o twoich mocnych bólach głowy? - zapytał książę uważnie przyglądając się twarzy ojca. Usiłował znaleźć na niej jakiekolwiek oznaki zmęczenia, ale chyba tylko jego oczy mogły coś wyrazić. Po słowach Leggiego Lanteia zmartwiła się jeszcze bardziej i stała teraz przed dylematem czy zareagować i nakrzyczeć na Thranduila za zaniedbywanie swojego zdrowia, czy zachować zimną krew i dalej udawać, że on i jego stan ją nie obchodzi. Najbardziej kusząca wydawała się pierwsza opcja, bo Lanteia coraz bardziej zdawała sobie sprawę z tego, że nie chce by cokolwiek męczyło jej Leśnego Króla.
- Wszystkich czasem coś boli. - stwierdził Thranduil ciągle spokojny. Zastanawiało go skąd Legolas wyciągnął tą informację? Jego służąca coś powiedziała? - A poza tym to nie jest nic na tyle ważnego żeby... - w trakcie wypowiadania tych słów jego syn prosząco popatrzył w stronę Lanteii ciągle stojącej w tym samym miejscu. Jego spojrzenie mówiło żeby zareagowała jakoś, więc nie zastanawiając się dłużej królowa stanęła tuż obok nich.
- To jest ważne. - przerwała spoglądając na twarz Thranduila. Przez moment widziała na niej zdziwienie, bo w końcu był przekonany, że poszła wcześniej z resztą gości. Jak długo przysłuchiwała się ich rozmowie?
- Naprawdę potrzebujesz odpoczynku, ojcze. Ty nawet nie śpisz tyle ile należy. - dodał Legolas aby przemówić ojcu do rozsądku. Thranduil pomimo, że poczuł się kochany przez syna to nagle ogarnęło go uczucie osaczenia. Młodszy Elf wiedział o takich drobnych sprawach i chciał żeby król zmienił podejście do siebie i pracy. Thranduil jednak wyobrażając sobie zmiany typu mniej pracować i więcej odpoczywać odnosił wrażenie, że to go przerażało. Z jakiegoś powodu nie godziło mu się takie postępowanie. Zawsze dużo czasu poświęcał rządzeniu i owszem, miał problemy ze snem i bólami głowy, ale radził sobie.
- Jeśli się nie wysypiasz królu, nie jest szokiem to, że miewasz migreny. - powiedziała Lanteia spoglądając w podłogę i używając obcego dla nich słowa. Im więcej Legolas zdradzał tym bardziej chciała jakoś wesprzeć Thranduila, który pomimo, że wspaniale sobie radził z władzą, to jednak nie mógł dobrze zadbać o siebie. Chciała zrobić dla niego dużo więcej niż gadanie, ale nie mogła sobie pozwolić na to żeby emocje wzięły górę.
- Nic mi nie jest. - uparł się król nie patrząc na pozostałą dwójkę. Dziwnie wpływała na niego obecność Lanteii niepochwalającej jego sposobu na życie. Może trochę ją obchodził? Chyba, że po prostu wspiera Legolasa jako przyjaciela. Albo nie chce być niemiła.
- Na razie. - zapewniła Lanteia poważnie teraz patrząc na twarz króla. - Jeśli dalej będziesz się przemęczać, możesz doprowadzić do problemów z odżywianiem i trawieniem a nawet do chorób psychicznych. Jeśli dochodzi do tego stres to masz jeszcze więcej możliwości zachorowania. - głos Lanteii przy wypowiadaniu tych słów wydawał się dziwnie uprzejmy. Legolasa przez to aż ciarki przeszły a Thranduil odczuł niepewność.
- To... - zaczął młodszy Elf przerywając chwilę ciszy. - Chyba nie brzmi zachęcająco. - powiedział mrużąc oczy i spoglądając na podłogę. Król westchnął trochę zrezygnowany.
- Naprawdę doceniam troskę, ale wasze zmartwienie jest niekonieczne. - mówił Thranduil czując, że niedługo może się złamać, bo to co mówili jego rozmówcy coraz bardziej wydawało się dla niego prawdą. A co jeśli mieli rację i on już popada w chorobę z przemęczenia? - Radziłem sobie tyle lat, poradzę sobie jeszcze więcej. - dodał całkowicie spokojnie. Legolas pokręcił głową zrezygnowany po czym błagająco popatrzył w stronę Lanteii.
- Powiedz mu coś, on jest pracoholikiem. - poprosił rozżalony zachowaniem i niedbałością o siebie ojca. W głowie Lanteii pozostało słowo "pracoholik" i obok niego pojawiło się słowo "leń". Kobieta od razu wymyśliła teorię odnośnie zachowania Thranduila związaną z jedną z nauk, która jeszcze się nie narodziła na tym świecie.
- A może twój ojciec nie lubi lenistwa, więc w ogóle nie przyjmuje do siebie tej wady i jak najbardziej próbuje ją od siebie wyprzeć tworząc swój cień lenia? - zapytała Lanteia ukazując drobny uśmiech na twarzy z powodu swojego odkrycia. Obaj mężczyźni popatrzyli na nią dziwnie.
- A skąd ty to wzięłaś? - zapytał Legolas podnosząc brew. Lanteii zniknął z twarzy ten uśmiech i został zastąpiony poczuciem niezręczności. Na jej świecie miałoby to znaczenie bo takie stwierdzenie wychodziło z nauki psychologii, której tutaj jeszcze nie ma. Chodziło o to, że ludzie skrajnie przejawiający jakąś cechę, na przykład Thranduil pracoholizm, tworzyli swoje odbicie przedstawiające całkowite ich przeciwieństwo, czyli cień króla był leniem. To jak spojrzeć prawdzie w oczy. A to tylko krótki opis całego zjawiska.
- Wy jeszcze nie wymyśliliście psychologii, przepraszam. - odpowiedziała nie patrząc na nich. - Wracając do tematu... - teraz zwróciła spojrzenie na Thranduila. - Nie powinieneś się przemęczać, bo nie przyniesie ci to nic dobrego. Jak widzisz masz migreny i źle sypiasz a jeśli to zaniedbasz to będzie tylko gorzej. - mówiła zdradzając lekkie zmartwienie w oczach. - Nie ma już nadchodzącego cienia, wojny i śmierci. Twoje Królestwo i las odradzają się na nowo a niebezpieczeństwo nie będzie już nigdy więcej czekać tuż za bramą. - jej słowa przepełnione były troską i spokojem, które wydawały się lekiem na zmartwienia Thranduila. Wiedział, że nie będzie mógł przeciwstawić się słodkości jej głosu czy spojrzenia. Czuł się odsłonięty pod względem usuniętej bariery, którą nosił prawie całe życie jak i również bezpieczny i uspokojony wiedząc, że kobieta jest obok. To było obce i przyjemne. Leśny Król był coraz bardziej zagubiony w swoich uczuciach. - Musisz sobie odpuścić, bo nie skończy się to dobrze. Daj sobie czas, masz całą spokojną wieczność przed sobą. - dalej mówiła. Lanteia uświadomiła sobie, że kiedy pierwszy raz spotkała Thranduila, widziała w jego oczach zmęczenie a dzisiaj wyszły powody, dla którego tak było. Zastanawiało ją czy było ich więcej? - Poza tym... Nie chciałbyś chyba martwić Legolasa bardziej niż robiłeś to do tej pory? - zapytała ukazując mały uśmiech. Leśny Król miał lekko rozchylone usta a słysząc ostatnie pytanie spojrzał na syna, który wpatrywał się w niego oczekująco.
Chcieli jego odpowiedzi.
- Nie chciałbym. - odpowiedział krótko po chwili milczenia. Obydwaj mężczyźni czuli się trochę dziwnie wiedząc, że to następne wyznanie pomiędzy nimi, a fakt, że musiała pociągnąć ich do tego Czarna Róża nie pomagał. Leggi jednak czuł w sobie jakąś ulgę, że być może uczucie jego ojca względem Lanteii sprawi, że on posłucha jej i zmieni coś w swoim postępowaniu. Thranduil natomiast w środku odczuwał wstyd, że królowa musiała uświadamiać mu, że się zaniedbuje. Zawsze myślał, że im bardziej przykłada się do pracy, tym lepszym to go czyni.
- Mam nadzieję. - powiedziała Lanteia zadowolona. - Swoje plany odnośnie zmiany trybu życia wciel od razu, bo szybko dowiem się, że zignorowałeś nasze prośby a wtedy będzie mniej przyjemnie. - ostrzegła ukazując w oku dziwny błysk. Thranduilowi dawno już nikt nie groził, więc jego wnętrze opanowała czysta ciekawość.
- Jakie będą skutki zignorowania prośby? - zapytał zdobywając się na lekki uśmiech.
- Dowiesz się w trakcie. - odpowiedziała z tym samym wyrazem. Leggi przypatrywał się im obok z uśmiechem na twarzy. Jego serce rozpierała radość widząc, że na ich twarzach pojawiły się te same wyrazy. To znaczy, że udało mu się trochę wpłynąć na ich relację. Był z siebie dumny. - A teraz wybaczcie, chciałabym skończyć obiad. - powiedziała czując, że wcześniej zjadła zdecydowanie za mało. Dwoje Elfów zgodziło się kiwnięciem głowy i królowa odeszła w swoją stronę. Kiedy odeszła na bezpieczną odległość Legolas popatrzył na ojca bardzo wymownie.
- To zamierzasz się grzecznie posłuchać królowej, czy nie żeby zobaczyć co z tobą zrobi? - zapytał poruszając brwiami. Król pokręcił głową z politowaniem na zachowanie syna.
- Czasami zacierają ci się granice stosowności, synu...
******************************************
Hejos! Wiem, że długo mnie nie było, ale miałam teraz praktyki zawodowe w salonie fryzjerskim i trochę czasu to zajmowało. Nawet jeśli w listopadzie wielu klientów nie było. Łapcie następny rozdział, całkiem długi chyba. Zagłosujcie i skomentujcie to będzie miło. Tarcza!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top